O Karakorum, przyrodzie i nazistach z Khass Tsaagan

Pytanie za 100 punktów: wskażcie jedną, stricte turystyczną atrakcję Mongolii, o której słyszało więcej niż 2% ludzkości. Nie będzie to Ułan-bator, bowiem trudno nazwać je atrakcją turystyczną. Nie będzie to jezioro Khovsgol, bo do tej pory nawet ja nie wiem, jak to się dokładnie wymawia. Czy będzie to Gobi? Być może. Stawiałbym jednak na Karakorum.

Kiedy jednak powierzacie organizację wyjazdu innej osobie, musicie liczyć się z tym, że owa osoba może mieć zupełnie inne zdanie w pewnych kwestiach. W związku z tym, na Karakorum położyliśmy laskę, bowiem M. uznał, że nie jest ono warte naszej uwagi. Gdyby dzisiaj ktoś powiedział mi coś podobnego, prawdopodobnie kopnąłbym go w dupę, a następnie – kopnął bym go w dupę ponownie. W 2007 roku moja asertywność kształtowała się jednak na poziomie bliskim tej posiadanej przez upośledzonego leminga, tak więc – niczym wspomniany gryzoń – zaakceptowałem swój los bez piśnięcia.

Czy żałuję? Tak. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze pojawię się w Mongolii, a chęć odwiedzenia byłej stolicy imperium mongolskiego (niby krótko, bo tylko przez 30 lat, ale jednak) nie spala mnie wewnętrznie aż tak silnie, by skusić mnie na drugą podróż. Niemniej, jakiś tam żal pozostał, a zdjęcia klasztoru Erdenedzuu dodatkowo pogłębiają ten stan…

No ale co tam, w końcu zamiast Karakorum zwiedziliśmy górę fajowego piachu. Super, co? W końcu kto nie lubi piachu…?

No więc – nikt. Nikt nie lubi pierdolonego piachu, chyba że piach ten omywany jest przez szmaragdowe fale jakiegoś morza. Ten nie był, a dodatkowo trzeba było jeszcze tam dojechać.

Jakoś po południu, po ostatecznym zwiedzeniu Ułan-bator, udaliśmy się na stację kolejową. Tam bez większych trudności kupiliśmy bilet, a następnie zapakowaliśmy się w pociąg, który miał nas przetransportować do Sainszand – niewielkiej mieściny leżącej u samych stóp pustyni Gobi. Pociąg nas nie zaskoczył. Wsiedliśmy na jednej stacji, trochę pogadaliśmy, wysiedliśmy na stacji docelowej. Tyle, finito.

Warto tu jednak nadmienić, że całość transportu kolejowego w Mongolii opiera się na pociągach spalinowych, dymiących jak jamajska faja. W dość tragiczny sposób wpisuje się to idealnie w kompletną ignorancję mieszkańców jeśli chodzi o jakiekolwiek sprawy związane z ochroną środowiska. Mongołowie nie znają problemu pozbywania się śmieci czy gromadzących się zanieczyszczeń. Jest ich zdecydowanie za mało, żeby ich odpadki w jakikolwiek widoczny sposób miały im przeszkadzać, a wiadomo przecież, że jeśli jakaś sprawa nikomu nie przeszkadza, to nikt się nią nie zajmie. W związku z tym, jadąc konno przez dziewiczy, nienaruszony step, Mongołowie nie widzą problemu w otwarciu – dajmy na to – puszki Coli, wypiciu jej zawartości, a następnie smyrgnięciu opróżnionego pojemnika za siebie, by leżał w trawie przez kolejne setki lat. To samo tyczy się podróży samochodowej. Przez okna wylatują opakowania po batonach, butelki i pełen wachlarz innego szajsu, który zostanie tam przez długi czas, szpecąc największe bogactwo tego kraju, tj. niezmienione od setek lat krajobrazy.

Zanim jednak porzygam się od tego zielonego pieprzenia, zwrócę uwagę na jeszcze jedną, dość ciekawą rzecz, tj. na organizacje neonazistowskie, które – co kompletnie nie mieści się w czapie – chyba jako pierwsze zaczęły zwracać uwagę na opisany wyżej problem. Khass Tsaagan (czyli „Biała swastyka”) jakiś czas temu postanowili zmienić branżę i, zamiast dalej napadać na mongolskie kobiety wiążące się z cudzoziemcami, zaczęli walczyć z przedsiębiorcami nielegalnie wydobywających węgiel na terenie kraju. Wszystko to robią, rzecz jasna, w mundurach szytych zgodnie z najlepszą tradycją SS, obrandowani opaskami ze swastyką. To zjawisko utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że Mongolia jest pojebana jak salceson z dżemem, ale miło, że przynajmniej hitlerowcy się zainteresowali.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Wyprawie z 2007 roku lub o Mongolii oraz polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

*zdjęcia autorstwa M.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?