Jak (i po co) wyrobić międzynarodowe prawo jazdy?

No dobra. Tyle piszę o samochodzie i tym, jak zajebiście rozbijać się po Tajlandii kutym na cztery nogi pickupem, a do tej pory zupełnie pominąłem jedną kwestię. Konkretnie – uprawnienia.

Aby w ogóle móc wynająć samochód w Tajlandii (czy – szerzej – w wielu miejscach na świecie) trzeba zaopatrzyć się w międzynarodowe prawo jazdy (w skrócie: MPJ). Nie oznacza to, że będziecie musieli zdawać egzamin teoretyczny z ogólnoazjatyckiego kodeksu drogowego (co w sumie nie byłoby takie trudne, jako że prawdopodobnie składa się z jednego przepisu: nie daj się zabić); a jedynie to, że trzeba będzie udać się do odpowiedniego urzędu i rzucić w problem niewielką garścią hajsu. A konkretniej?

Proszę bardzo – oto…

Instrukcja załatwiania międzynarodowego prawa jazdy:

  • Krok 1 – zrób prawo jazdy. Wiem, że może Wam wydawać się to dziwne, ale żeby uzyskać MPJ trzeba mieć polskie prawo jazdy. Poważnie. Zupełnie na serio dodam też, że jeśli Wasza styczność z samochodem ogranicza się do coniedzielnego zawiezienia babci do kościoła, to odpuście sobie temat. Ruch drogowy w Azji do europejskiego ma się tak, jak obóz koncentracyjny do obozu harcerskiego. A już na pewno nie jest to dobre pole do pierwszych ćwiczeń praktycznych.
  • Krok 2 – zróbcie zdjęcie Waszego kaprawego ryja. Takie jak do zwykłego prawa jazdy, więc trzeba będzie coś tam odkryć, coś tam zakryć, zdjąć albo założyć szpanglasy itp. Nie róbice sobie natomiast zdjęcia w koszuli moro, bo mogą potem na Was dziwnie patrzeć. Ale jak mnie puścili dalej, to Was pewnie też puszczą.
  • Krok 3 – pożyczcie od babci 35 zł i 30 gr (możecie też uznać, że to opłata za dotychczasowe usługi transportowe na linii dom-kościół-dom). 35 zł (kiedyś to były chyba 24 zł, ale nie dam sobie głowy uciąć) będziecie musieli oddać w kasie urzędu w zamian za świstek papieru niezbędny do odebrania MPJ; 30 gr wydacie na ksero (obustronne) Waszego prawa jazdy, chyba że jesteście studentami i macie DOJŚCIA. Wtedy zostanie jeszcze na kajzerkę. Babcia nie musi nic wiedzieć.
  • Krok 4 – przespacerujcie się do starostwa powiatowego albo innego urzędu właściwego (na Mokotowie w Warszawie jest to na przykład delegatura urzędu dzielnicy na ul. Wiktorskiej) – zabierzcie ze sobą wcześniej wymienione rzeczy (ksero zrobicie po drodze) oraz kanapki i zapas wody. Trochę sobie poczekacie, zanim wywołają Wasz numerek. W międzyczasie wypełnicie odpowiedni wniosek, a przy odrobinie szczęścia również skończycie Fallouta 3 ze wszystkimi subquestami. Na Skyrima może zabraknąć Wam kilku godzin, ale możecie spróbować.
  • Krok 5 – złóżcie cały ten szajs, dajcie znać rodzinie, że żyjecie, a następnie poczekajcie około tygodnia na wydanie właściwego dokumentu. Skoro i tak tyle czasu siedzieliście w urzędzie, to równie dobrze możecie poczekać na miejscu. Czasem dają darmową kawę.

Udało się? No to gratuluję – uzyskaliście właśnie najbardziej bezużyteczny dokument w Waszym życiu, dodatkowo ważny aż przez 3 lata. Będzie dobrze, jeśli w Azji w ogóle ktoś będzie chciał na niego spojrzeć. Warto jednak zaznaczyć, że wygląd MPJ jest powiązany z jego użytecznością – pomiędzy gustowne okładki ze sprasowanych rolek po papierze toaletowym wciśnięte jest kilka równie estetycznych stron, na których Wasze uprawnienia potwierdzone są w trzech (czy iluś tam) językach.

To wszystko faktycznie warto przeprowadzić, jeśli planujecie wynająć samochód. Jeśli chodzi o jednoślad, to półautomatyczną (czy nawet manualną) maszynę o pojemności do 125 cm3 dostaniecie z pocałowaniem ręki, choćbyście pierwszy raz w życiu widzieli motor na oczy. Nigdy nie testowałem tego z mocniejszymi jednośladami, ale niewykluczone, że i w tym przypadku nie będzie problemu. Problemem może być natomiast samo znalezienie wypożyczalni, która dysponuje takim motocyklem. Mocne maszyny nie są w południowo-wschodniej Azji jakoś specjalnie popularne, chyba że mówimy o dużych miastach. I tu zaznaczę jednak, że wsiadanie na motor po raz pierwszy właśnie w Azji może dla Was oznaczać, że będzie to równocześnie wsiadanie po raz ostatni. Na cokolwiek i kiedykolwiek. Pisałem już trochę na ten temat w relacji z wyprawy z 2007 roku i nie tylko.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?