Ludzie w Korei Północnej

Po zdystansowanej randce z pomnikami Wodzów na wzgórzu Mansu byliśmy zmuszeni powoli kierować się w stronę ambasady. Wielkimi krokami zbliżały się obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3-go maja, a nam nie wypadało się na nie spóźnić. Wracając, mieliśmy jednak okazję przejść jeszcze przez park Moranbong – jedno z tych miejsc w Pjongjagu, które pozwala lepiej przypatrzyć się ludziom mieszkającym w tym mieście.

Sam park Moranbong (czy może raczej – park w dzielnicy Moranbong) to chyba największy park w Pjongjangu, usiany licznymi pawilonami i mniejszymi pomnikami. Znajdziemy tu także teatr na świeżym powietrzu, nieodmiennie ozdobiony portretami Wodzów. Co jednak ważne, to właśnie tutaj można zobaczyć Koreańczyków z Północy, którzy pomiędzy pracą a snem znajdują chwilę na odrobinę relaksu. Mylił by się bowiem ten, kto by sądził, że w Korei Północnej ludzie tylko krążą pomiędzy robotą a domem, szybko przemierzając ulice w strachu przed nieprzychylnym spojrzeniem Wielkiego Brata. To właśnie między innymi w parku Moranbong i jego bezpośredniej okolicy można zobaczyć rodzinne pikniki, spotkania znajomych czy dzieciaki śmigające na rolkach. Generalnie obraz ten – jakkolwiek nieprzystający do tego, co mówi się o Korei Północnej w mediach – jest bardzo krzepiący i przywraca jakąś część wiary w to, że i w KRLD da się żyć.

Park Moranbong - otwarty teatr

Akurat odbywało się jakieś posiedzenie

Ale może od początku.

Przede wszystkim, warto pamiętać, że ludzie mieszkający w Pjongjangu mają dużo więcej szczęścia niż Ci, którzy nie piastują stanowisk w stolicy. W dużej mierze ulicami tego miasta chodzi (a czasem nawet jeździ) elita, która w jakimś tam (choćby minimalnym) stopniu zbliżona jest do najwyższej władzy. Nawet ludzie strzyżący trawniki za pomocą nożyczek mogą się cieszyć, że robią to właśnie tutaj, bo bez właściwych „pleców” czy urodzenia w odpowiedniej rodzinie (np. takiej, która nie ma krewnych w Korei Południowej) musieliby zapewne orać pole tradycyjną metodą gdzieś na prowincji. Pjongjang to miasto reprezentacyjne w każdym calu, a więc także jego mieszkańcy są w jakiejś mierze reprezentacyjni (nie mylić z „reprezentatywni”).

Korea Północna - uprawa roli

Mieszkanie poza Pjongjangiem zazwyczaj oznacza pracę tego typu

Nie zmienia to faktu, ze najprawdopodobniej także i oni muszą przestrzegać pewnych konkretnych ograniczeń. Wspominałem już wcześniej choćby o tym, że mało który mieszkaniec Pjongjangu może bez przeszkód poruszać się po dzielnicy dyplomatycznej. Nie do końca wiadomo, jak jest z resztą dzielnic, ale – jeśli weźmiemy pod uwagę, że mieszkańcy KRLD generalnie nie mogą podróżować po swoim kraju bez specjalnych przepustek – można podejrzewać, że także w stolicy swoboda poruszania się może być ograniczona do konkretnych dzielnic. O tym mogłoby świadczyć choćby to, że niemal każdy obszar administracyjny ma własny szpital, choćby jeden z nich byłoby widać z okien drugiego. W Pjongjangu jest również dzielnica zabudowana domami najważniejszych wojskowych, do której nie mają wstępu nawet pracownicy zagranicznej dyplomacji.

O życiu samych Koreańczyków wiadomo jeszcze mniej. To, co widać na pierwszy rzut oka to znane powszechnie fakty: schludne, podobne do siebie ubranie (z nieodłączną przypinką z głową/głowami Wodzów), szczupła budowa (z oczywistych przyczyn) i szybki krok w służbie dobra narodu. Koreańczycy z Północy sprawiają generalnie raczej pozytywne wrażenie, a nieco za duże quasi-garnitury męskiej części populacji rekompensowane są przez eleganckie garsonki tutejszych kobiet, od których mieszkanki państw ościennych (a już zwłaszcza Chin) mogłyby się uczyć sztuki dyskretnego makijażu. Nie jest też prawdą, że mieszkańcy Korei Północnej boją się turystów czy unikają ich w aktywny sposób. Prócz „incydentu” z wojskowymi, który opisałem (i pokazałem) wcześniej, zdarzyło nam się nawet nawiązać skazany na niepowodzenie dialog ze strażnikiem parku (lub kimś w tym rodzaju), który sam podszedł do nas w momencie, w którym próbowaliśmy połapać się w mapie. Nie dysponując znajomością języka angielskiego, próbował pomóc nam jak mógł i potem okazało się, że nawet nieźle mu poszło. Zresztą, w tym samym czasie dostrzegliśmy również babcię, która przemierzała parkowe alejki w takt muzyki dobiegającej z przenośnego radia, od czasu do czasu kołysząc się do jej rytmu.

Jeśli więc ktoś spytał by mnie, czy mieszkańcy stolicy wyglądają jak ludzie, którzy mieszkają w kraju tak mocno odstającym od tego, do czego przyzwyczailiśmy się w Europie, to powiedziałbym: zdecydowanie nie. To „nie” jednak stoi na bardzo obszernym tle.

Należy pamiętać, że dziesięciolecia indoktrynacji i odcięcia społeczeństwa północnokoreańskiego od tego, czym żyje reszta świata, zebrały w tym kraju znaczne żniwo. Ludzie nieprzyzwyczajeni do tego, że każdy może kupić sobie co tylko zapragnie (o ile ma pieniądze) czy choćby mieszkać w budynku, w którym toalety nie są wspólne, najczęściej po prostu nie zdają sobie sprawy, że taka sytuacja w ogóle mogłaby zaistnieć, a w tej niewiedzy skutecznie utrzymuje ich propaganda. W pewnym sensie to okoliczności analogiczne do tych, w których żyją wyizolowane plemiona Ameryki Południowej czy Afryki – tak oddalone od cywilizowanych siedzib, że właściwie zawieszone w innym czasie. Być może kłóci się to z europejskim systemem postrzegania, ale zarówno Ci ludzie, jak i właśnie Koreańczycy z Północy, potrafią nadal cieszyć się tym, co mają i – dopóki ktoś nie uświadomi im, jak faktycznie może wyglądać życie – nie myśleć o tym, że ich egzystencja mogłaby być wygodniejsza czy po prostu inna. Jeśli sobie to uświadomimy, to szybko dojdziemy do wniosku, że także w Korei Północnej MOGĄ mieszkać ludzie na swój sposób szczęśliwi i – mimo wszystko – warto o tym pamiętać. To, jakimi środkami to szczęście jest osiągane (i kto inny przy okazji cierpi) to oczywiście wciąż ważny, ale zupełnie inny temat. Głębszego zastanowienia się wymaga także kwestia tego, czy w przypadku ewentualnego „uwolnienia” Korei Północnej skutek nie byłby bardziej katastrofalny niż ktokolwiek sobie wyobraża. Posługując się ponownie tą samą analogią – wyobraźcie sobie, jak czułby się członek amazońskiego plemienia przetransportowany znienacka do centrum Nowego Jorku i pozostawiony samemu sobie. Zresztą, podobna sytuacja ma teraz miejsce na Bliskim Wschodzie i wszyscy wiemy, jak daleka jest od doskonałości.

Pjongjang - ludzie na osiedlu

Na „zapleczu” jednego z osiedli

Życie w Korei Północnej biegnie własnym trybem i w takim samym trybie się zmienia. Jakiś czas temu wierchuszka zaczęła przymykać oczy na mikroprzedsiębiorców (jak zwykle w takich przypadkach zaczęło się od produkcji alkoholu „na własny użytek” i potężnego łapownictwa), a branża gastronomiczna i turystyczna wiedzie prym we wprowadzaniu tego, co za jakiś czas może wyewoluować w wolny rynek.

Z drugiej strony, społeczeństwo Północnokoreańskie jest nadal bardzo konserwatywne i nie piszę tutaj o przegięciach w stylu katalogu dozwolonych fryzur wprowadzonych przez najwyższą władzę partyjną. Niezamężna kobieta w wieku lat dwudziestu-kilku to w KRLD coś niemal niesłychanego (podobnie jeśli chodzi o brak dzieci), a o niewystępowanie takiej sytuacji dbają rodzice, którzy wciąż jeszcze aranżują małżeństwa, zazwyczaj z mężczyzną o kilka lat starszym i wyższym.

Pjongjang - impreza pod mostem

Męska imprezka pod mostem

Jak widać więc, raczej trudno byłoby na siłę dostosować społeczeństwo północnokoreańskie choćby do tych norm, na jakich oparte jest życie ich rodaków z południa (albo może PRZEDE WSZYSTKIM do nich, bo Korea Południowa to dość popieprzone miejsce). Myślę, że ludziom mieszkającym w KRLD trzeba dać trochę czasu na to, by sami doszli do odpowiednich wniosków, a jeśli chcemy im w tym jakoś dopomóc, to na pewno pojawienie się na miejscu z otwartą głową i chęcią do rozmowy przysłuży się temu celowi lepiej niż naloty dywanowe na stolicę. Ludzie to ludzie, nawet jeśli rządzi nimi grupa wciąż żyjąca w latach 80-tych minionego wieku.


Podobał Ci się ten wpis? Poczytaj inne notki o Korei Północnej! Możesz również polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

komentarzy 11

    • Brewa 9 grudnia 2015
  1. Ewa 9 grudnia 2015
    • Brewa 9 grudnia 2015
      • Brewa 10 grudnia 2015
  2. Ewa | gonimyslonce 11 grudnia 2015
  3. AnnaEverywhere 11 grudnia 2015
    • Brewa 12 grudnia 2015
  4. mia 1 lutego 2017

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?