Recenzja: buty Regatta Hyper-Trail Low

Każdy miłośnik podróży wie, że buty to ważna sprawa… z tym, że za tą wiedzą często nie podąża praktyka. Osobiście od bardzo dawna bagatelizowałem znaczenie obuwia w podróży, inwestując co 2-3 lata niewielkie kwoty w buty, którym po kilku wyjazdach odpadała podeszwa, najczęściej dokładnie w środku ulubionej lokalizacji wypróżniania się lokalnej populacji makaków. Za kiepską jakością podążał też – mówiąc mocno eufemistycznie – niewielki komfort. Przez niemal 10 lat swoich wyjazdów przyzwyczaiłem się do tego, że „wyrobione” podczas nich odciski schodzą mi z nóg przez kolejne pół roku, a to tylko i wyłącznie dlatego, że codziennie szorowałem spód stopy nieobrobioną cegłą. Kiedy więc pojawiła się okazja przetestowania profesjonalnych półbutów turystycznych, których rynkowy koszt przewyższał mój dotychczasowy, 5-letni budżet na obuwie, pomyślałem sobie czemu nie, najwyżej będzie mi wygodnie.

Buty Regatta Hyper-Trail Low dostałem w swoje brudne łapy (czy może raczej – na równie brudne stopy) tuż przed majowym wyjazdem do Mołdawii w 2017 roku. Co prawda mieliśmy już na miejscu załatwiony samochód, ale nie miałem wątpliwości, że nawet te kilka dni poddadzą nowe cichobiegi porządnemu testowi, tym bardziej że nie zabrałem na wyjazd żadnych innych. Było to ryzykowne, zważywszy na naprawdę mały pokój, jaki zajmowaliśmy w hostelu w Kiszyniowie – nie było dużych szans na odpowiednią cyrkulację powietrza.

Po wyjęciu obuwia z kartonu okazało się, że jest bardzo lekkie, a to już ogromny plus. Producent twierdzi, że ta cecha modelu Hyper-Trail Low to zasługa podeszwy wykonanej w technologii DuoGlide. Nie mam bladego pojęcia, co to znaczy, ale fakt jest taki, że buta praktycznie nie czuje się na stopie. Jest tak również dlatego, że jest on bardzo elastyczny, ale jednocześnie – przynajmniej w moim przypadku – dobrze przylegający do stopy. To wszystko sprawia, że Hyper-Traile są po prostu bardzo, bardzo wygodne – nawet jeśli nosimy je cały dzień, od 9:00 do 23:00.

Poza kwestiami wygody, największym znakiem zapytania były kwestie… no cóż – higieniczne. Zazwyczaj nie oszczędzam swoich butów, traktując je bardzo utylitarnie i wykorzystując niczym najgorsza świnia. Co za tym idzie, po całym dniu łażenia w słońcu, kurzu i brudzie, kwestie zapachowe stają się czasem najważniejszym problemem wieczoru, który każdy wolałby spędzić w miłej, świeżej atmosferze. Regatta Hyper-Trail i pod tym względem zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Nie dość, że but jest niezwykle przewiewny (co czuć podczas użytkowania), to dodatkowo charakteryzuje się przyzwoitą wodoodpornością – lekki deszcz na pewno jest mu niestraszny, choć rzęsista rosa może już być problematyczna. Nie byłbym również sobą gdybym nie zauważył, że obuwie jest wyjątkowo odporne na zabrudzenia. Powłoka Hydropel okazuje się więc nie tylko hydrofobowa, ale także łatwa do utrzymania w czystości.

Regatta Hyper Trail Low

Buty Regatta Hyper Trail Low po 6 pełnych dniach łażenia po Mołdawii

Podczas dwóch ostatnich, krótszych wyjazdów, w obuwiu Regatty przemaszerowałem łącznie około 65 kilometrów, pokonując średnio po 10 km dziennie. Nie jest to bardzo dużo, ale z doświadczenia wiem, że wszelkie obuwnicze niewygody ujawniają się stosunkowo szybko, zazwyczaj po 2-3 dniu użytkowania. W przypadku Hyper-Trail Low byłem naprawdę BARDZO zaskoczony faktem, że po tym czasie nic nie zaczęło mnie uwierać czy obcierać. Zaznaczę też, że obuwie było używane zarówno na mało przyjaznych, błotnistych ścieżkach północnej Mołdawii (przedzierałem się w nim m.in. przez krzuny otaczające klasztor Saharna), jak i na stosunkowo wygodnych ulicach Amsterdamu. W obu przypadkach but sprawdził się wyśmienicie, w odróżnieniu od moich wysłużonych, ponad trzydziestoletnich piszczeli.

Wreszcie, dodatkowego, naprawdę OGROMNEGO plusa muszę przyznać producentowi za mnogość dodatkowych rozwiązań, mocno ułatwiających życie piechura. Hyper-Trail Low świetnie trzymają piętę, która nie lata z tyłu buta jak pasażer po indonezyjskim autokarze; wzmocniony czubek sprawia, że możemy bez strachu o palce przeciskać się pomiędzy stolikami w zatłoczonym Coffeshopie; a płaskie sznurówki po prostu trzymają się na miejscu. W mordę, jak cudownie jest mieć buty, które nie rozwiązują się same z siebie co kwadrans.

Może nie mam ogromnego doświadczenia i wygórowanych wymagań, ale Regatta Hyper-Trail Low okazały się dla mnie butami bliskimi ideału. Są cholernie wygodne, lekkie i nie spadają z nóg, a do tego są na tyle wielozadaniowe, że można je zabrać zarówno na buszowanie po pagórkowatym lesie, jak i na przebieżkę po zatłoczonych ulicach. Niebawem zabiorę je również do Norwegii i sprawdzę, jak sprawdzają się w trudniejszym terenie, ale wydaje mi się, że i z tego testu wyjdą zwycięsko. Jeśli miałbym ich na jakieś warunki NIE polecieć, to tylko na konkretniejszy, trudny teren. Pomimo wzmocnień, model Low nie ma zabudowanej kostki, a jego podeszwa może okazać się za miękka na trudny teren (tu warto obczaić zabudowany model Hyper-Trek Mid)

Aha. Hyper-Traili nie zakładałbym również na bankiet, bo – ze względu na dość jasną kolorystykę – średnio komponują się z marynarką. Możecie mi zaufać w tym względzie – sprawdziłem to za Was.

Buty Regatta Hyper-Trail możecie kupić w sklepie producenta. Polecam zwłaszcza tym, którzy do tej pory nie przekonali się, że czasem za wyższą ceną NAPRAWDĘ idzie wyższa jakość… a także tym, którym znudziło się wydawanie oszczędności na pumeks.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje recenzje i polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?