Biszkek też bez reweli

Jeśli chodzi o Biszkek, to o atrakcyjności tego miasta najlepiej świadczy fakt, że – po przebraniu i wyrzuceniu odpadków – zostało mi z niego na dysku, uwaga, całe 21 zdjęć. Niestety, stolica Kirgistanu znajduje się w jednym worze z Taszkientem i kilkoma innymi stolicami państw Azji Centralnej, będąc w najlepszym razie wyłącznie wygodnym miejscem na wyrobienie wiz; oraz w miarę cywilizowanym przystankiem na drodze do znacznie ciekawszych rejonów Kirgistanu. No, ale przecież nie zakończę na tym relacji z krótkiego pobytu w tym mieście.

Niewielka atrakcyjność stolicy Kirgistanu wynika częściowo z uwarunkowań historycznych. Miasto powstało dopiero w XIX wieku, wcześniej będąc zaledwie jedną z niewielkich fortec chana Kokandy. Po kilku zwrotach historycznych, w tym krótkim przemianowaniu na Frunze podczas panowania bolszewików, zlokalizowany u stóp tego, co w Kirgistanie najpiękniejsze (dla ścisłości – chodzi o góry, nie o konie), Biszkek został wreszcie stolicą i tak stoi sobie do dziś – nieco zaniedbany, przykurzony i generalnie taki se.

Główną atrakcją Biszkeku – poza jego stosunkowo centralnym położeniem – są, podobnie jak w przypadku Taszkientu, parki i muzea. Stolica Kirgistanu nie jest tak zielona jak jej odpowiednik w Uzbekistanie; zabrakło tu również niezrównoważonego psychicznie hegemona, który poważyłby się na przebudowywanie całych dzielnic tylko po to, żeby dowalić gdzieś jakiś srogi budyn. Tym samym, najbardziej rozpoznawalnym miejscem Biszkeku nadal pozostaje umiarkowanie duży, neobrutalistyczny plac Ala-Too, zdominowany przez pomnik niejakiego Manasa.

Biszkek - plac Ala-Too

Manas pręży klatę z końskiego grzbietu

Manas nie jest jegomościem pokroju Timura czy Dżyngis-Chana, mocno stojącym czterema końskimi nogami w brodziku prawdy historycznej. Jest za to głównym bohaterem narodowego eposu kirgiskiego, składającego się z – bagatela – 500 tysięcy wierszy (sic!), opowiadającego o narodzie kirgiskim jako takim. Będąc złośliwym można by zapytać, co takiego można robić w Kirgistanie, żeby napisać o tym aż tyle kronikarskiej poezji. Tak czy owak, od 2009 roku wspomniany epos znajduje się na liście niematerialnego dziedzictwa UNESCO (albowiem przekazywany był głównie ustnie). Jeśli więc patrzycie na Manasa, to możecie uznać, że ocieracie się o dziedzictwo ludzkości.

Niedaleko Manasa znajduje się pomnik innego sławnego gościa. Włodzimierz Iljicz został przeniesiony między drzewa po tym, jak na placu wylądował gość z 500-wierszowego eposu, ale nadal dumnie wskazuje z grubsza nieokreślony kierunek, w którym na horyzoncie migocze wspaniała, socjalistyczna przyszłość. Za jego plecami stoi z kolei najważniejsze muzeum miasta, czyli Państwowe Muzeum Historii (jak słusznie się domyślacie, nie byliśmy w środku).

Biszkek - Lenin

Socjalizm jest. Gdzieś tam, o

Poza ścisłym centrum, zdominowanym przez plac Ala-Too, kilka pomników i generalny państwowy feel rodem z czasów późnego Bieruta, można zainteresować się jeszcze główną ulicą miasta. Na Chuy Prospektesi (a także w jej okolicach) znajdziecie większość tutejszych sklepów, barów oraz restauracji, włączając w to także przedstawicieli kilku podejrzanych sieci fast-foodowych, a nawet kilka pizzerii, z których jedna powinna popracować albo nad ciastem, albo nad cenami. Cóż – to właśnie w Biszkeku nastał ten moment, kiedy chwilowo mieliśmy dość szaszłyków i puszystego chleba serwowanego nawet do szklanki wody.

Biszkek - pizza

Pizza w Biszkeku? Czemu nie…

Wreszcie, idąc wspomnianą ulicą w kierunku zachodnim jak-w-mordę-strzelił dojdziecie do dwóch naprawdę ważnych miejsc. Pierwszym z nich jest Osh Bazaar, który – podobnie jak Chorsu Bazaar w Taszkiencie – może stanowić przyjemną, shoppingową rozrywkę, tym razem ukierunkowaną jednak przede wszystkim na podróbki ciuchów znanych marek. Rzut kirgiską czapką od bazaru znajduje się także dworzec autobusowy, z którego bez większych trudności (przyda się język rosyjski) dostaniecie się w każde niemal miejsce w Kirgistanie.

Biszkek - Osh Bazaar

Alejki Osh Bazaar

Okolice bazaru Osh i dworca mają też dodatkową zaletę – to właśnie tu wieczorem widać, że Biszkek jednak żyje. Wraz z zapadnięciem ciemności i ustąpieniem upałów, między stoiskami pojawia się coraz więcej ludzi, którzy przychodzą tu po prostu na zwyczajne zakupy, handryczą się ze sprzedawcami i kupują kilka piw, które potem w spokoju wypiją w domu. Wieczorny spacer po Osh to najciekawsza aktywność, jaką „zaliczyliśmy” w Biszkeku. Nawet jeśli macie na zobaczenie tego miasta zaledwie parę godzin, to zdecydowanie polecam zamianę placu Ala-Too i powiązanych na krótką przechadzkę po największym tutejszym bazarze – powinniście być zadowoleni.

Biszkek - Osh Bazaar

Biszkek wieczorem

Bishkek Apple Hostel

Jeśli zależy Wam na bliskości dworca autobusowego i bazaru, to świetnym pomysłem będzie nocleg w Bishkek Apple Hostel – przybytku, którego tylne wyjście wypluwa Was w sam środek dworcowego życia. Dla nas konkretnie Apple Hostel był bardzo przyjemnym powrotem do kultury spania znanej z krajów Azji Wschodniej czy Europy. Świetnie mówiąca po angielsku obsługa, przestronne dormy z czystymi, piętrowymi łóżkami oraz śniadanie w cenie były tym, za czym można zatęsknić, kiedy przez 2 tygodnie spędzone w Uzbekistanie niemal codziennie desperacko szukacie noclegu o dobrej relacji czynników cena/jakość.

Co ważne, poza wygodnym noclegiem (także w pokojach dwuosobowych z łazienką), Bishkek Apple Hostel oferuje również wydatną pomoc w organizacji czasu w innych rejonach Kirgistanu. Jeśli, podobnie jak my, nie macie czasu na samodzielne szukanie operatorów wycieczek konnych (czy nawet samych koni do wynajęcia), crew hostelu skontaktuje Was z odpowiednimi ludźmi albo zorganizuje wszystko za Was. Jasne, że pobierze za to odpowiednią prowizję, ale umówmy się, że kiedy człowiek ma 4 dni na krótką wizytę w Kirgistanie, to marnowanie kilkunastu godzin na dogadywanie się jest po prostu mało rozsądne. Nocleg w Apple Hostel możecie zarezerwować tutaj.

Trzeba to sobie powiedzieć jasno: poza bazarem Osh i (ewentualnie) placem Ala-Too, Biszkek to po prostu miasto „przerzutowe”. Jeśli z jakiś względów będziecie jednak zmuszeni przebywać w nim nieco dłużej, zdecydowanie warto pobiec na dworzec i popytać o busiki do kilku fajnych miejsc, zlokalizowanych niedaleko za granicami stolicy Kirgistanu.  Poniżej trzy przykłady, które niestety my zostawiliśmy sobie na następną wizytę w tym pięknym kraju:

  • 80 km od Biszkeku w kierunku wschodnim, niedaleko miasta Tokmok, w niebo strzela Wieża Burana. Ten dawny minaret miał kiedyś 45 metrów, ale trzęsienia ziemi zredukowały go do 25. Mimo to, budowla może być wdzięcznym tematem zdjęć, podobnie jak kilka innych, otaczających je ruin.
  • Godzinę drogi (około 30 km) na południe od Biszkeku znajdziecie park narodowy Ala-Archa, znany z fotogenicznego kanionu, rzek i wodospadów. Wjazd jest płatny, ale kwota jest wręcz śmieszna (w 2016 roku było to ok. 100 som od osoby, czyli circa… 5,5 PLN). Poza tym, z Ala-Archa macie otwartą drogę w piękne kirgiskie góry. W ich przypadku polecam jednak przede wszystkim porę letnią, bo kirgiska pogoda już pod koniec września robi się dość kapryśna. O tym, jak sami się o tym przekonaliśmy, napiszę następnym razem.
  • Nieco bliżej niż Ala-Archa znajduje się też (podobno) najładniejszy wodospad okolic Biszkeku – Belogorka. 60-metrowa, imponująca struga jest nagrodą za przejście około 15-kilometrów z najbliższej wodospadowi wioski o tej samej nazwie. To w niej bowiem zatrzymują się marszrutki.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Kirgistaniepolubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

komentarze 3

  1. Sainasi 30 grudnia 2017
  2. Maciejkja 7 maja 2018

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?