Kolej na Smederevo

Pierwszą rzeczą, którą doceniliśmy tuż po odpaleniu silnika, była nawigacja GPS, którą zabraliśmy z Polski. No dobra – tak naprawdę była drugą rzeczą, bo gdyby nie klimatyzacja, to już na pierwszych kilometrach usmażylibyśmy się w środku. To jednak własna nawigacja sprawiła, że dojazdy na Bałkanach nie stanowiły dla nas żadnego problemu, wyłączając – a jakże by inaczej – Kosowo. Do tego jednak dojdziemy w swoim czasie.

Na razie wydostaliśmy się z Belgradu i popiżdżaliśmy wesoło w kierunku Smedereva – byłej serbskiej stolicy słynącej z imponujących ruin tamtejszej fortecy.

Smederevo

Idealne warunki do biegania w kółko

Jeśli miałbym porównać Smederevo do innej byłej stolicy kraju, to zestawiłbym ją z Płockiem. Mamy tu podobną, jedną jedyną ulicę, po której warto się przejść, w miarę urokliwy plac oraz jedną atrakcję turystyczną, dla której faktycznie warto to miejsce odwiedzić. Tyle tylko, że w Smederevie jest ona znacznie większa.  Tutejsza forteca zrobi wrażenie nawet na kimś, kto już naoglądał się przeróżnych średniowiecznych ruin, przynajmniej dopóki ten ktoś nie zajrzy do środka. Poza częścią zamkową, praktycznie cały pozostały obszar przerobiono na duży, płaski jak stół park, użytkowany przez serbskie fanki joggingu (dysponujące zresztą całkiem niezłymi tyłkami) oraz osrywany przez sporą gromadkę serbskich psów. Niemniej, grube na 4 metry mury robią spore wrażenie, a z zamku roztacza się ładny widok na rzekę, o ile ktoś lubi brązową wodę i nie przeszkadza mu armada pogłębiarek.

To jednak, co dla nas stanowiło o wyjątkowości tego miejsca, to położona tuż przy fortecy magistrala kolejowa, której słupy, kable i wagony w dość dziwny, ale w pewien sposób również satysfakcjonujący sposób kontrastowały ze starymi murami, wznoszącymi się dosłownie kilka metrów obok. Nie przesadzę chyba jeśli powiem, że smederewska magistrala to najlepiej położony kolejowy burdel, jaki widziałem w życiu – znacznie więcej czasu spędziłem na wpatrywaniu się w to dziwne, ciągnące się po horyzont połączenie, niż na obchodzeniu kolejnych wież w samej fortecy.

To był dobry start wycieczki, więc oczywiście przyszedł czas na to, by karma się na nas zemściła.

Po obleceniu Smedereva ruszyliśmy na Kragujevac. Ja skupiłem się tak bardzo na tym, żeby dojechać tam jeszcze za dnia, że zapomniałem o najważniejszym. Mianowicie, kiedy dojechaliśmy na miejsce za nic nie mogłem sobie przypomnieć, co mieliśmy tam zobaczyć. Mój przewodnik milczał na ten temat, drugi przewodnik, zakupiony przez A. również nie miał do powiedzenia zbyt wiele ponad to, że Kragujevac był (niespodzianka!) kiedyś stolicą Serbii, a także że to właśnie to miasto było ojczyzną legendarnej Zastavy, czy późniejszej marki Yugo, której niezbyt urodziwych przedstawicieli jeździ pełno po całych Bałkanach. W związku z powyższym pokręciliśmy się trochę jak debile po mieście (swoją drogą – całkiem sympatycznym, acz bez szaleństw), spróbowaliśmy ugrać nocleg we wskazanym nam w punkcie sprzedaży biletów akademiku (nie udało się), po czym znów zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Kragujevac

W Kragujevacu można też wypić kawkę

Po godzinie byliśmy już w miejscu, które nie dość, że było na mojej mapie, to ja jeszcze doskonale pamiętałem dlaczego. Tę noc mieliśmy spędzić we Vrnjackiej Banji, znanej przede wszystkim z gorących źródeł i – jak się okazało – bardzo nadmorskiej atmosfery (co jest o tyle dziwne, że nigdzie w okolicach nie ma żadnego morza).

Po załatwieniu przyzwoicie wycenionego noclegu (25 Euro od pokoju dwuosobowego), postanowiliśmy jeszcze ostatkiem sił rzucić się na krótki spacer. Sama przechadzka, poza niewątpliwym urokiem płynącym z kilku wypitych po drodze piw, zaowocowała przede wszystkim naszym w pełni świadomym zetknięciem się z serbską kuchnią. Tu bowiem po raz pierwszy zamówiliśmy nie zbiorcze talerze mięcha, a konkretnie nazwane potrawy. Potrawy zresztą tak znamienne, że wymagają szerszego omówienia.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?