Pjongjang bez nadzoru: budynki mieszkalne

Najlepsze określenie, jakim krótko i celnie można opisać Pjongjang jest „miasto pozorów”. Nie trzeba tu nawet odnosić się do ulic pokroju Sungni czy Jushethap, biegnących nad samą rzeką i w zrozumiały sposób będących wizytówką miasta. W końcu niemal każda inna stolica na świecie, nawet w najbiedniejszych krajach, dysponuje jakąś częścią pokazową, którą pieczołowicie się remontuje i odnawia, choćby reszta miasta sypała się w oczach.

Pjongjang idzie jednak o krok dalej, bowiem rząd dba o to, aby ewentualni turyści czy biznesmeni zdecydowani zainwestować swój ciężko zarobiony hajs w jakiś interes na miejscu, natykali się na „bogactwo” wszędzie, a nie tylko w części typowo reprezentacyjnej.

Ot, weźmy na przykład osiedla mieszkaniowe. W krajach byłego bloku wschodniego co i rusz natykamy się na szare mrówkowce, zbudowane jeden obok drugiego i straszące ponurą, szarą wielką płytą. Nie trzeba daleko szukać – niektórzy z Was mogą po prostu wyjrzeć za okno. W Korei Północnej ktoś jednak doszedł do wniosku, że taki ponury wizerunek nie pasuje do miasta prosperity, którym Pjongjang powinien się wydawać. Z tego względu w całym mieście – no, chyba że w rejonach naprawdę mocno oddalonych od jego części centralnej – nie uświadczycie zbyt wielu budynków mieszkalnych, które nie byłyby pociągnięte na kolor różowy, brzoskwiniowy czy ciemnobordowy. Z daleka – choćby stojąc na szczycie Wieży Idei Dżucze, Pjongjang prezentuje się naprawdę ładnie, tym bardziej że jest naprawdę sensownie rozplanowany, a miejsca pomiędzy budynkami wypełnione są przez naprawdę solidne połacie równo przystrzyżonej trawy.

Przystrzyżonej, dodam, przez ludzi klęczących na niej i korzystających jedynie z nożyczek (sic!).

Pjongjang - widok na miasto

Kolorowe bloki rzucają się w oczy

No właśnie. Wystarczy bowiem przyjrzeć się dokładniej (co może być trudne, kiedy po mieście śmiga się tylko w klimatyzowanym autokarze), żeby zauważyć te „drobne” kwestie, które sprawiają, że coś zaczyna nam się nie zgadzać.

Podejście do pierwszego lepszego budynku mieszkalnego szybko ukaże nam, jak niechlujnie nałożony jest tynk, jak krzywe są ściany i jak dobrze jasny, wesoły kolor może zamaskować te wszystkie niedoróbki. Gdybyście z kolei weszli do środka, to najpewniej natknęlibyście się na korytarz gęsto upakowany drzwiami do jednoizbowych mieszkań, wieczorami oświetlanymi przez pojedynczą żarówkę, a dniami – przez stare okno w drewnianej, wypaczonej ramie, tkwiące w tym miejscu od lat 70-tych. Jedne z drzwi na wspomnianym korytarzu prowadziłyby też pewnie do łazienki i toalety, współdzielonej przez wszystkich mieszkańców danego piętra (albo nawet kilku). Tak zapewne nie jest w każdym budynku, ale mam dobrą podstawę by sądzić, że w dużej ilości na pewno. Aby zobaczyć tę jedną, nieszczęsną żarówkę (oraz nieotynkowane sufity) nie trzeba zresztą bardzo się gimnastykować – okna większości mieszkań są pozbawione zasłon i przeważnie zamknięte na głucho, co uniemożliwia zweryfikowanie plotki o niesławnych, niemożliwych do wyłączenia radioodbiornikach, podobno nadających komunikaty i muzykę patriotyczną 24 godziny na dobę. W te ostatnie jednak trudno mi uwierzyć – megafony na skrzyżowaniach ulic rzeczywiście wiszą, ale podczas naszej wizyty nie odezwały się ani razu (ku naszemu bezbrzeżnemu żalowi); a utrzymujące się problemy z prądem raczej nie sprzyjają temu, by każde mieszkanie stale obciążało sieć włączonym radioodbiornikiem.

Pjongjang - blok mieszkalny

Z bliska widać, że bloki pozostawiają sporo do życzenia

Znudziło nam się oglądanie bloków? Wejdźmy więc pomiędzy nie. Obszerne, trawiaste place to standard w niemal każdej części Pjongjangu, ale zieleń znika jak ręką odjął w mniejszych uliczkach wijących się pomiędzy budynkami mieszkalnymi. Tutaj za to króluje szarość, a niemal na każdym rogu leżą hałdy gruzu lub piasku – ciężko właściwie stwierdzić, po co. Wydaje się, że cały ten materiał zgromadzony jest w ramach prowadzenia prac remontowych (każdy obywatel w KRLD powinien mieć pracę, co paradoksalnie pozytywnie wpływa na ilość prowadzonych prac modernizacyjnych – gorzej zapewne jest z ich jakością), ale z drugiej strony ciężko dopatrzyć się wśród niego ludzi, którzy faktycznie by pracowali. Z drugiej strony, polityka pracy dla wszystkich działa cuda, jeśli chodzi o czystość miasta. Pierwsi zamiatacze i zbieracze śmieci wychodzą na ulice już bardzo wcześnie rano, a po ich przejściu na trawnikach, jezdniach czy chodnikach raczej nie uświadczycie petów czy zabłąkanych papierków.

Pjongjang - prace budowlane

Taki widok jest bardzo powszechny

Jakkolwiek jednak czysty nie wydawałby się Pjongjang, to wciąż zdarzają się takie kwiatki, takie jak toaleta publiczna, na którą przypadkiem (i szczęściem, bo właściwie potrzebowaliśmy takiego przybytku) natknęliśmy się buszując pomiędzy blokami. Na pierwszy rzut oka standard wydawał się „chiński” – liczyłem na swojskie połączenie zimnej wody, zapachu moczu i dość swobodnego podejścia do spraw czystości. Niestety, okazało się, że mogę liczyć tylko na te dwa ostatnie. Pisuary i sedesy były wprawdzie zamontowane na swoich miejscach, natomiast rury doprowadzające wodę były szczelnie zatkane wprawnie zawiązanymi siatkami foliowymi. Umywalki również nie dało się uświadczyć – zamiast niej obecne było powszechne w mniej zurbanizowanych obszarach Azji korytko, wypełnione wodą zimną jak listopad na Spitsbergenie, oraz wyposażone w przeciekające wiaderko. Najprościej mówiąc, w środku północnokoreańskiej stolicy natknąłem się na kibel, który pasowałby bardziej do birmańskiej prowincji. Poniżej możecie zobaczyć, jak to wyglądało na żywo – film ten pochodzi z mojego wideo-podsumowania wyjazdu do Korei Północnej.

Myszkowanie po osiedlach północno-wschodniej części Pjongjangu – jakkolwiek ciekawe by nie było – odciągało nas jednak od innych rzeczy, które chcieliśmy zobaczyć na miejscu. Na szczęście pierwsza „atrakcja” była już w zasięgu naszego wzroku, więc w miarę szybkim krokiem (na tyle, na ile pozwalało nam ciągłe zatrzymywanie się na robienie zdjęć) ruszyliśmy w jej kierunku.


Podobał Ci się ten wpis? Poczytaj inne notki o Korei Północnej! Możesz również polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

komentarzy 11

  1. Michał Qmoh 17 listopada 2015
    • Brewa 17 listopada 2015
  2. malaiduzywpodrozy (Michał) 17 listopada 2015
  3. katarzynatutko 17 listopada 2015
    • Brewa 17 listopada 2015
  4. Magdalena Nieścierowicz 19 listopada 2015
  5. Za miedzą i dalej 20 listopada 2015
    • Brewa 21 listopada 2015
  6. Marcin Pyszkowski 4 sierpnia 2017
    • Brewa 4 sierpnia 2017
  7. Piotr 25 grudnia 2018

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?