Wyspa Man: północ (Ramsey, Jurby i okolice)
Zabierając się za pisanie relacji z Wyspy Man, miałem duży problem z podziałem materiału. Pomimo tego, iż ten śmieszny skrawek lądu wydaje się malutki, to nasycenie atrakcjami na kilometr kwadratowy jest naprawdę zabójcze i ciężko to wszystko podzielić tak, żeby miało to jakikolwiek sens. Po namyśle postanowiłem posłużyć się kluczem miejskim. Na Wyspie jest kilka ważniejszych miast, które będą punktami odniesienia dla kolejnych części.
Stosując jeden klucz, postanowiłem jednocześnie kompletnie olać inny, znacznie ważniejszy. Tym samym swoją relację zacznę nie od stolicy Man, czyli Douglas, a od miasta, w którym byliśmy najwcześniej. Poznajcie więc…
Ramsey
Ramsey to drugie największe miasto Wyspy Man, położone na jej północno-wschodnim wybrzeżu. Wśród autochtonów znane jest głównie z portu oraz szerokiej i długiej plaży, ciągnącej się aż do północnego „czubka” wyspy, z którego w pogodny dzień można zobaczyć brytyjskie wybrzeże. Samo w sobie Ramsey nie jest najciekawszym z tutejszych osiedli. Przyczyny braku zabytków historycy upatrują w tym, że było to popularne miejsce lądowań wrażych armii, czyniących zazwyczaj na miejscu obowiązkowy rozpierdol. Ten fakt wpłynął zresztą pozytywnie na rozwój miasta w późniejszych czasach, albowiem wiele statków zatrzymywało się w Ramsey po drodze w ciekawsze miejsca, przy okazji zasilając portową kasę pierdylionami funtów. Dzisiaj Ramsey jest między innymi punktem startowym prestiżowych, jachtowych wyścigów dookoła Wyspy, a tutejsza stocznia może poszczycić się budową dwóch pierwszych tankowców, które nie były konstrukcjami adaptowanymi.
Najstarszym tutejszym budynkiem jest kościół Bullure, który w kronice z 1637 był określany jako kompletna ruina. Jako jednak, że kościołów na Man znajdziecie na pęczki, ciekawszym miejsce wydaje się raczej Milntown House. Ta położona na zachodniej granicy miasta budowla była domem niejakiego Fletchera Christiana – niezłego buca i lidera buntu na Bounty (błagam, powiedzcie, że przynajmniej słyszeliście o filmie…). Posiadłość służyła swego czasu jako prywatna szkoła dla dziewcząt oraz hotel, a obecnie można w niej podziwiać nie tylko wnętrza, ale także sporą kolekcję samochodów i motocykli. Zgodnie z miejscowymi podaniami, Milntown House jest także najbardziej nawiedzonym dworem na Wyspie Man, a tutejsze ghost tours cieszą się dużym powodzeniem.
Fani stali i smaru powinni być z kolei zainteresowani tutejszym zwodzonym mostem, łączącym centrum Ramsey z jednym z cypli. Oddany do użytku w 1892 roku, a odnowiony w 2013, most wciąż działa i – niczym cholerna, stalowa baletnica – co jakiś czas z gracją uchyla swoje 128 metrów długości.
W Ramsey, jak to w każdym mieście na Wyspie Man, jest też kilka innych muzeów, w tym na przykład życia w epoce wiktoriańskiej. Jeśli swój dzień zaczynacie od filiżanki herbaty, którą sączycie dystyngowanie unosząc mały palec, to to miejsce będzie w sam raz dla Was. Jeśli chodzi o jakiekolwiek skojarzenia wiktoriańskie, to mnie osobiście dużo bardziej zainteresowała niejaka Wieża Alberta, wznosząca się na wzgórzu w południowej części miasta. O samej wieży opowiem oddzielnie, natomiast tu tylko wspomnę, że stoi ona w doskonałym punkcie widokowym, a w jej pobliżu znajdziecie kilka starych, klimatycznych ruin, po których można buszować bez konsekwencji.
Maughold
Jakieś 6 km na północny wschód od Ramsey znajduje się mieścina Maughold. Wyspa Man oczywiście dysponuje SETKAMI miejsc, które zapierają dech w piersiach pod względem widoków, ale tutejszy punkt widokowy nieopodal latarni morskiej to żelazne Top 5. No chyba, że naprawdę nie lubicie owiec.
Idąc w stronę latarni, można jeszcze zahaczyć o tutejszy kościół, datowany na circa XII wiek. Tutaj mogą poszaleć wielbiciele tych sławnych, celtyckich krzyży, które tak dobrze wyglądają na zdjęciach. Wokół jednego z nich zbudowany jest sam kościół, a kilka innych leży w tutejszym „domu krzyży”. W bonusie miejsce dorzuci Wam stareńki cmentarz oraz pozostałości kilku kapliczek, z których parę jest najprawdopodobniej starsze niż sam kościół.
Cashtal Yn Ard
Kolejne 6 km na południe od Maughold (i jakieś 7,5 od Ramsey) znajduje się jedno z manxowskich must sees – Cashtal Yn Ard lub, bardziej swojsko, Castle of the Hights. Jeśli ktoś z Was grał w ostatniego Wiedźmina, to po dotarciu do tego „zamku” od razu rozpozna Miejsce Mocy.
Zamek na wzgórzu to nic innego, jak pozostałości po neolitycznym grobowcu, pochodzącym z okolic 2000 roku p.n.e. (sic!). Z przedsionka i komór grobowych nie zostało już zbyt wiele, ale położenie i klimat kompleksu sprawia, że odwiedzającego po prostu przechodzą ciary. Wrażenie jest tym silniejsze, że najprawdopodobniej będziecie tu kompletnie sami (no, chyba że w maju) – pomimo iż grobowiec aż promieniuje swoista magią, to docierają do niego raczej bardziej zatwardziali podróżnicy, mający do „spalenia” trochę więcej czasu.
Point of Ayre
Point of Ayre to kolejny punkt widokowy, ale zgoła inny niż większość pozostałych na Wyspie Man. Dojedziecie tu prostą jak w mordę strzelił trasą z Ramsey, przejeżdżając na północ jakieś 12 kilometrów.
Ciekawostką Point of Ayre jest to, że – ze względu na pływy – miejscowa linia brzegowa jest płaska jak stół i schodzi do morza nie pod postacią zabójczego klifu, a zwykłej, lamerskiej, kamiennej plaży. Mimo to, w pobliżu końca drogi pobudowano niską, metalową latarnię morską, a także jebutny sygnalizator dźwiękowy. Jeśli będziecie mieli pecha przebywać obok niebo podczas kiepskiej pogody, to istnieje spora szansa, że momentalnie ogłuchniecie.
Jeśli nie dysponujecie własnym środkiem transportu, do Point of Ayre możecie dotrzeć z Ramsey pieszo – może to być dobry pomysł na długi, kilkugodzinny spacer. Jeśli jednak mam być szczery, to do podobnych rozrywek bardziej nadaje się południowa część Wyspy. Jest po prostu bardziej spektakularna.
Jurby
W świadomości społecznej Brytyjczyków Jurby (leżące jakieś 11 km na zachód od Ramsey) jest znane przede wszystkim z jedynego na świecie więzienia, w którym obowiązuje zakaz palenia. Jest to zresztą także jedyne więzienie na Wyspie Man (w 2008 roku zastąpiło więzienie w Douglas). Zakładam jednak, że nie traficie do tej miejscowości w ramach przymusowego zwiedzania tego budynku.
Jeśli chodzi o powiązania z historią naszego kraju, to warto wspomnieć, że podczas II Wojny Światowej w Jurby funkcjonowała baza RAF, w której stacjonowały dwa polskie dywizjony – 302 oraz 307. W miejscowości jest również cmentarz, na którym pochowano kilku polskich pilotów z tego okresu. Nieco więcej na ten temat możecie przeczytać choćby w fenomenalnej książce Dionisiosa Sturisa Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy.
To, po co większość turystów przyjeżdża do Jurby, to dwa muzea tego, co na Wyspie Man jest kultowe. Chodzi rzecz jasna o środki transportu. Znajdujące się naprzeciwko siebie Jurby Transport Museum oraz Isle of Man Motor Museum to idealne miejsce dla fanów czterech czy dwóch kółek. Myślę zresztą, że pasjonaci maszyn o innej ilości kół również znajdą tu coś dla siebie.
Jurby Transport Museum to państwowa inicjatywa, skoncentrowana przede wszystkim na transporcie publicznym, aczkolwiek definicja ta jest na tyle szeroka, że w środku znajdziecie replikę brytyjskiego myśliwca Spitfire. Wjazd jest darmowy i na pewno z chęcią byśmy z tego skorzystali, ale niestety podczas naszej wizyty muzeum było zamknięte.
Leżące z powyższym drzwi w drzwi Isle of Man Motor Museum to z kolei inicjatywa prywatna, która liczy sobie za bilet konkretne pieniądze (12.5 funta). Czy warto? O tak. W hali zgromadzono ponad 250 przeróżnych pojazdów, w tym iście pojebaną liczbę motocykli, włączając w to kosmiczne modele z silnikami, o jakich nie śniło się żadnemu polskiemu Mirkowi. Wśród eksponatów są nie tylko jakieś tam Mustangi czy stare Cadillaci, ale także kilka perełek, których – nie licząc kolekcji prywatnych – nie znajdziecie nigdzie indziej na świecie. Mi w pamięć szczególnie zapadła m.in. Murena (łącznie 10 sztuk zbudowanych na świecie) oraz specjalna wersja piętrowego autokaru firmy Greyhound z „tarasem widokowym” na dachu.
Inne miejscówki na północy
Poza wyżej wymienionymi atrakcjami i miejscowościami, podróżując po północy Wyspy Man można zatrzymać się na moment w wioskach Bride i Andreas (znanych głównie z tego, że są urokliwe) oraz w Ballaugh. Ta ostatnia jest domem najstarszej parafii na Wyspie Man i sympatycznego Starego Kościoła (bo jest też Nowy).
Lokalizacja opisanych atrakcji:
Wszystkie opisane w notce punkty zaznaczam również na poniższej mapce, odpuszczając sobie miejscowości z akapitu „Inne miejscówki…” – po to, żeby nie robić bałaganu.
Brak komentarzy