Szukasz draki? Uciekaj z Larnaki!

Powiem wprost: planując nasz wyjazd na Cypr, Larnakę od początku postanowiłem ominąć szerokim łukiem i nawet nocleg znalazłem nam ponad 5 km od miasta. Czy słusznie? O ile moje wstępne osądy rzeczywistość zazwyczaj weryfikuje na plus, o tyle w przypadku tego miasta chyba nieco się pomyliłem i nie przyznałem mu takiego kredytu zaufania, na jakie zasługiwało.

Mariandy Hotel

Problem z nocowaniem w Larnace jest taki, że w samym mieście jest po prostu drogo. Wybrzeże niedaleko centrum usiane jest 4-gwiazdkowymi hotelami, które nawet poza sezonem żądają bardzo konkretnych sum za pokój, a niższe kwoty spotkamy dopiero w sporym oddaleniu od wszystkiego, co w Larnace interesujące. Nas Booking skierował do przybytku o nazwie Mariandy Hotel, który – jakkolwiek wcale nie taki zły – cierpi na wszystkie choroby zapuszczonego trzygwiazdkowca. Przede wszystkim, pokój był „niby-ale”: niby czysty, niby schludny, ale jednak żarówki trzeba było dokręcać na siłę, a jeden z blatów trzymał się ściany tylko dlatego, że bardzo w niego wierzyliśmy. Hitem była również starożytna winda, będąca prawdziwym koszmarem nawet dla umiarkowanego klaustrofoba. Wreszcie, już pierwszej nocy mieliśmy ciekawą przygodę, polegającą z grubsza na tym, że przekazano nam – około 4:00 w nocy – klucz do pokoju, w którym już ktoś spał. Resztę możecie sobie wyobrazić.

Z drugiej strony, widok z pokoju mieliśmy naprawdę kozacki, a bufetowe śniadania były niezłej jakości, jak za te 75 zł od osoby za noc; i PRAWIE kompensowały kompletny brak wieczornych rozrywek w okolicy hotelu. W tym zakresie mieliśmy do dyspozycji ze 3 restauracje (w tym bardzo przyzwoitą Lysię) i jeden sklep.

Cypr - widok z pokoju hotelowego

Taki widok mieliśmy pierwszego dnia po przyjeździe

Jeśli więc godzicie się na nudne wieczory i 3 gwiazdki na poziomie bardziej greckim niż francuskim, to Mariandy Hotel będzie niezłym, ekonomicznym wyborem. W innym wypadku radzę dopłacić i ulokować się gdzieś bliżej centrum. Nocleg w tym przybytku możecie zarezerwować tutaj.

Larnaka i najbliższe okolice

Nie ma się co rozpisywać: do centrum Larnaki zawitaliśmy dosłownie na kilka godzin i miało to miejsce w późnych godzinach wieczornych, więc mogliśmy co najwyżej zerknąć sobie na wszystko z zewnątrz. Trochę żałuję, bowiem o ile tutejszy zamek i zlokalizowany w pobliżu meczet Kebir nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia (być może dlatego, że na Cyprze jest naprawdę sporo bardziej imponujących budowli), o tyle już XVIII-wieczny akwedukt Kamares z chęcią obejrzałbym sobie w świetle dnia. Ten ostatni zaskoczył mnie swoim rozmiarem i dobrym stanem, chociaż ciężko było określić dokładnie, bowiem miasto poskąpiło hajsu na jego wieczorne oświetlenie.

Larnaka - zamek

Nie jest to najładniejszy zamek… i nie jest to najlepsze zdjęcie, jakie zrobiłem

MS Zenobia

Jeśli nurkujecie, to Larnaka ma dla Was nie lada gratkę: niezbyt stary, ale spektakularny (172 metry długości) wrak jednostki MS Zenobia, który w 1980 zatonął w pobliżu miasta. Za pójściem jednostki na dno nie stoi żadna potworna historia – zawinił komputer pokładowy, który błędnie przepompował wodę do zbiorników balastowych z lewej strony. Statek spokojnie osiadł na dno i leży na nim do tej pory, stanowiąc – podobno – jeden z najciekawszych obiektów tego typu na świecie. Atrakcyjności dodają mu krążące dookoła, gęste ławice ryb, a także ładunek, pośród którego znajdowało się kilka ciągników. Zenobia to popularny cel wycieczek nurkowych z Larnaki, ale należy pamiętać, że wrak leży na głębokości 42 metrów, więc warto mieć już jakieś doświadczenie.

Odwiedziny w zimowej Larnace nie powinny się również obyć bez przystanku nad tutejszym Słonym Jeziorem. Nie powinny, ale czasem się odbywają, a najlepszym przykładem na to był nasz wyjazd… chociaż też nie do końca. Słone jezioro w Larnace jest znanym, zimowym habitatem całej masy flamingów, które można podziwiać (zazwyczaj) przez lornetkę. Do podziwiania wymagane są jednak dobre warunki świetlne, których my naturalnie nie mieliśmy, jako że w okolicy zameldowaliśmy się około… północy. Ptasiory z konieczności musieliśmy odpuścić, a w zamian odwiedziliśmy…

Hala Sultan Tekke i koci raj

Meczet Hala Sultan Tekke to jedno z najświętszych muzułmańskich miejsc na Cyprze, aczkolwiek jego geneza jest cokolwiek komiczna. Podobno w 674 roku to właśnie tu spadła z muła (i zginęła na miejscu) jedna z ciotek Mahometa – Umm Haram. Tego można dowiedzieć się zresztą w każdym przewodniku.

To, o czym przewodniki zazwyczaj nie wspominają to fakt, że miejsce to – podobnie jak chrześcijański klasztor św. Mikołaja w okolicy Limassol – aż roi się od kotów. Dodam, że przez „roi się” rozumiem sytuację, w której bliscy paniki zwialiśmy samochodem przed hordą ponad 30-40 zwierząt, które niespodziewanie wychynęły na nas nie wiadomo skąd, a ich pojawienie się zapowiedział tylko nagły rozbłysk dziesiątek par oczu w otaczającej budynek ciemności. Mimo to, Beata i tak była zachwycona, a różnorodność kocich kształtów i rozmiarów w tym miejscu jest naprawdę ogromna. Polecam wielbicielom sierściuchów oraz kripnych horrorów ze zwierzętami w roli głównej.

Hala Sultan Tekke - koty

Impreza się dopiero rozkręca…

Będąc nad tutejszym Słonym Jeziorem, możecie nadłożyć jeszcze kawałek drogi i podjechać na przylądek Kiti. Znajdziecie tu nie tylko „zbudowany przez anioły” kościół Panagia Angeloktisti i sympatyczną latarnię morską, ale także trochę mniej znaną atrakcję, jaką jest wenecka wieża sygnałowa. Ta konkretna – w wiosce Pervolia – jest podobno najlepiej utrzymaną spośród 4 budowli tego typu, znajdujących się na południowym wybrzeżu Cypru. Inne wieże sygnałowe znajdziecie w wioskach Alaminos, Pyla oraz Xylophagou. Niestety, pomimo mojego uwielbienia dla wież, tych konstrukcji nie dane mi było odwiedzić.

Agia Napa poza sezonem

Krótka piłka: Agia Napa jest martwa poza sezonem. Oczywiście można sobie zajrzeć do tutejszego klasztoru, podjechać na plażę Nissi, a nawet wbić się do pobliskiego Water Worldu (największego parku wodnego na Cyprze), ale jeśli liczymy na dzikie imprezy do świtu i aktywne życie nocne, to mocno się zawiedziemy. Nasza krótka wizyta w tej miejscowości ograniczyła się do postoju na posiłek w jednej z niewielu otwartych restauracji, którą zresztą z niemałym trudem znaleźliśmy. Tu po raz pierwszy spróbowaliśmy zresztą…

Halloumi

Ten przepyszny ser to jedna z cypryjskich specjalności. Wytwarzany jest z mleka owczego (lub mieszanki mlek: owczego, krowiego i koziego) i najczęściej podawany w formie grillowanej, z dodatkiem oliwy z oliwek oraz pomidorków koktajlowych. Pomimo prostoty, halloumi to kulinarne mistrzostwo świata, które długo się nie nudzi. Jeśli nie chcecie przepłacać za tak skromną przystawkę w restauracji, ser dostaniecie praktycznie w każdym sklepie spożywczym (w Lidlu będzie ich zawsze cała półka). Wystarczy pokojowy aneks kuchenny z piekarnikiem i kawałek folii aluminiowej, a tę tłustą, sycącą przekąskę bez trudu przygotujecie sobie sami.

Dużym plusem Agii Napy – nawet w zimie – jest solidna baza noclegowa. Jeśli nie zależy nam na bliskości Larnaki, to tu na pewno znajdziemy sporo niedrogich, kameralnych opcji – w sam raz dla kogoś, kto nie ma ochoty na pobyt w dużym, mocno wyludnionym hotelu.

Cape Greco

Przylądek Greco na pewno nie jest miejscem, które urywa dupsko przy kostkach, ale idealnie nadaje się na pierwszą przygodę z „naturalnymi” atrakcjami Cypru. Jeśli lubicie spacery z częstymi przystankami na podziwianie widoków, to wystarczy podjechać na położony centralnie parking (przystanek autobusowy Kavo Gkreko) i skierować się w dowolną stronę.

Cape Greco - widok na zatokę

Niektóre miejsca Cape Greco są naprawdę spektakularne

Cape Greko dysponuje 15 kilometrami pieszych ścieżek, a leniuchy (takie jak my) mogą je również przemierzać samochodem. Obszar jest dość rozległy, a podczas jego odkrywania natkniemy się między innymi na kilka jaskiń, fotogeniczny łuk skalny i parę naprawdę fajnych punktów widokowych, z których będziemy mogli podziwiać rozległe, zielone przestrzenie, morze oraz… stację radarową położoną na końcu niewielkiego półwyspu. Stacja jest – oczywiście – off-limits dla turystów, bowiem jest instalacją wojskową. Szkoda, bo położone na wprost niej wyniesienie idealnie nadawałoby się na bazę do krótkiego oblotu dronem.

Skalny kościół Agioi Saranta

Ten skalny kośció, zlokalizowany w pobliżu miejscowości Protaras, to jedna z tych atrakcji, która – pomimo ogromnej atrakcyjności – wciąż nie trafiła do masowej świadomości turystów. Nie mam bladego pojęcia, czemu ląduje tu tak mało ludzi, bo miejsce jest doprawy magiczne, ale z drugiej strony może to i lepiej. Kościół – czy raczej kapliczka – to tak naprawdę zabudowana niepełną ścianą jaskinia, ze sztucznym sklepieniem w kształcie niewielkiej kopuły. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tego fantastycznego miejsca, zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu poniżej:

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Cyprze lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?