Jak dałem dupy na Bromo

Była 5:30 rano. Stali na wzgórzu, skąpani w pierwszych promieniach wschodzącego słońca, powoli wynurzającego się zza gór. Było zimno, ale nikomu to nie przeszkadzało. Grzał ich widok rozciągający się przed nimi. U swoich stóp mieli ogromną kalderę Tennger, mająca w sumie 16 kilometrów średnicy i ponad 820 tysięcy lat. Jej dno pokrywała gruba warstwa mgły, której nieprzepuszczalne kłęby uzupełniane były dodatkowo oparami dobywającymi się z wulkanu Bromo – najmłodszego i jednocześnie najaktywniejszego wulkanu w regionie, którego wybuch w 2004 roku (zaledwie 5 lat wcześniej) zabił dwie osoby. Widok był niesamowity…

… ale Brewa tego nie widział. Brewa leżał bowiem kilka kilometrów dalej, na hostelowym łóżku i walczył z dzikim przeziębieniem, które dopadło go dzień wcześniej, obdarzając kurewskim katarem oraz 40-stopniową gorączką. Wkurwienie Brewy było wprost proporcjonalne do zachwytu reszty jego grupy, która 2 godzinki później wróciła ze wschodu słońca i wszystko mu opowiedziała, podczas kiedy on próbował nie zakrztusić się własnymi gilami.

No, ale przynajmniej zjadłem darmowe śniadanie.

Wulkan Bromo

Na szczęście przeziębienie złapało mnie dopiero w nocy po pierwszym dniu spędzonym w sąsiedztwie wspomnianej wcześniej kaldery. Bromo to chyba najsłynniejszy wulkan na Jawie, który – pomimo ciągłej aktywności – jest stale odwiedzany przez turystów z całego świata. Jego atrakcyjność płynie nie tylko z faktu ciągłego dymienia, ale także z powodu widowiskowego otoczenia – gigantyczny krater to kawał płaskiej przestrzeni, na środku której wznosi się kilka potężnych, napęczniałych od lawy kopców. Bromo to najniższy z nich, ale łatwo go zauważyć. Pióropusz dymu widać już z dużej odległości, a jeśli ktoś nie miał wcześniej (tak jak ja) styczności z aktywnym wulkanem, to już sama bliskość wściekłej, uśpionej góry może wywoływać ciarki.

Jawa - widok na kalderę Tennger

Kaldera Tennger z pobliskiego wzgórza

Zanim złożyła mnie nocna gorączka, dzień wcześniej całą grupą wybraliśmy się na spacer, który pozostał jednym z moich najsilniejszych, indonezyjskich wspomnień. Taka wycieczka to około godziny dość żmudnego marszu przez kurz i piach, a następnie kolejnych paręnaście minut wspinaczki na zaledwie 133-metrowy krater.

Co zaskakujące, tak naprawdę na miejscu nie ma (a przynajmniej nie było w 2009 roku) aż tylu turystów, a większość z obecnych to Indonezyjczycy. Nie wiem, czy jest to kwestia względnego oddalenia od dużych ośrodków miejskich, czy tego, że Bromo jest faktycznie aktywnym i w gruncie rzeczy niebezpiecznym wulkanem, ale my na krawędzi głównego krateru przez pewien czas byliśmy praktycznie sami. Spoglądając w kierunku, z którego przyszliśmy, nie widzieliśmy długich kawalkad zachodnich turystów, których z utęsknieniem wyczekiwali właściciele styranych osiołków, mających za zadanie wwozić białe, leniwe dupska na szczyt góry.

Bromo - podejście

Podejście przez kaniony z zastygłej lawy

Ze tego, co zostało ze szczytu Bromo, możemy zajrzeć do jego wnętrza. Jeśli oczy przestaną Wam łzawić (a siarka unosząca się w powietrzu skutecznie to utrudnia), dojrzycie solidnie dymiącą dziurę, która właściwie w każdej chwili może plunąć strumieniem lawy. Może to brzmieć fajnie, ale stojąc jakieś 100 metrów od dziury prowadzącej wprost do wnętrza ziemi, człowiek zastanawia się, czy podejście tak blisko było pomysłem nacechowanym inteligencją. Jeśli wybieracie się w okolice Bromo, musicie mieć świadomość, że jest to faktycznie AKTYWNY WULKAN, którego niespodziewana eksplozja może definitywnie zakończyć Waszą podróżniczą karierę. Nie mówcie, że nie ostrzegałem.

Bromo - wnętrze krateru

Wnętrze kratertu

Jeśli spojrzycie ponad kraterem, w oddali dojrzycie kolejną, potężną górę. Semeru to najwyższy szczyt na Jawie (3676 metrów n.p.m.), a w pełnej krasie można podziwiać go choćby podczas porannej wycieczki podobnej do tej, którą byłem zmuszony przeczekać w hostelu. Ta góra to – jakże by inaczej – kolejny aktywny wulkan, który w eksplozji w 1981 roku pozbawił życia aż 250 osób i zmiótł z powierzchni ziemia 16 wsi. Z tym skurwysynem też nie ma co pogrywać.

Wreszcie, u stóp niepozornego, ale groźnego Bromo natkniecie się na niesamowicie fotogeniczną ciekawostkę – jeden z niewielu hinduistycznych klasztorów na Jawie, bezczelnie ulokowany tuż pod aktywnym wulkanem. Jego rezydenci wyznają specyficzną mieszankę hinduizmu i animizmu, dużą estymą czcząc właśnie ogniste góry, co może tłumaczyć ich wiarę w to, że Bromo nic im nie zrobi. Jak dotąd klasztorne zabudowania stoją na miejscu, drwiąc sobie z powstałych przez lata, wyrysowanych przez lawę kanionów. Wszystkie te detale złożyły się na jedno z najciekawszych wrażeń podróżniczych mojego życia – nawet pomimo tego, że oczekiwany wschód słońca przebimbałem w hostelu, garściami łykając aspirynę. Jeśli nie boicie się, że los zrobi Wam głupiego psikusa i odpali wulkan podczas Waszej wizyty, to myślę, że wycieczka na Bromo mocno przetasuje Wasze podróżnicze rankingi Top10. W moim to wciąż pierwsza piątka.

Bromo - klasztor hinduistyczny

Klasztor widziany spod Bromo. Zwróćcie uwagę na rodzinny piknik po prawej

Kilka Bromo-porad praktycznych

Jeśli zdecydujecie się odwiedzić wkurzone górzysko, to pamiętajcie o poniższych rzeczach:

  • Do Bromo bez trudu dojedziecie z miasta Probolinggo. Najbliższa wulkanu wioska to Cemoro Lawang i transport do niej – samochodem lub pociągiem – to kwestia około 2 godzin.
  • Nocleg to pestka – w Cemoro Lawang znajdziecie całą masę hosteli i guest house’ów, które oferują przyzwoite warunki, a do tego zorganizują Wam przejazd na wschód słońca. Można tu również zjeść. My szamaliśmy w Lava Cafe i byliśmy zadowoleni.
  • Poza Bromo i kalderą na miejscu nie bardzo jest co oglądać. Najlepiej wpaść tu rano pierwszego dnia, drugi zacząć samochodowym rajdem za wschodzącym słońcem, a tego samego wieczora już być gdzieś indziej.
  • Nie dajcie się naciągnąć na jakiekolwiek opłaty za oglądanie Bromo i jego sąsiadów. Wejście na teren parku narodowego jest darmowe i żadne bilety nie obowiązują. Zapłacicie tylko za ewentualną, poranną wycieczkę (paręnaście dolców od osoby).
  • Nawet jeśli w kalderze jest pełna lampa, to ubierzcie się ciepło. Na szczycie Bromo temperatura potrafi dać w kość, a jeszcze gorzej jest podczas porannych tripów na wschodzące słoneczko. Przyda się gruby polar i długie spodnie.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Wyprawie z 2009 roku oraz polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?