Braszów – miasto bez kompleksów

Nie wiem, kto w rumuńskim Braszowie wpadł na pomysł tego, żeby na najwyższej miejskiej górze – Tampa – postawić duże, przypominające hollywoodzkie litery, układające się w nazwę tego miasta. Prawda jest jednak taka, że ta miejscowość, będąca jednym z lokalnych centrów turystycznych, zdecydowanie ma się czym pochwalić.

Braszów - góra Tampa

Prawie jak Hollywood

Naszym największym problemem z Braszowem był, oczywiście, nocleg. To miasto, jak wiele innych w Rumunii, przeżywa corocznie istne majowe oblężenie. Skutkuje to niczym innym, jak dzikimi hordami turystów przelewających się w ciągu dnia przez braszowskie uliczki, które to hordy do cna zużywają lokalną infrastrukturę turystyczną. Zanim znaleźliśmy miejsce do spania, odbiliśmy się od drzwi kilku hosteli. Trzeba jednak przyznać, że ich obsługa pomagała nam jak mogła – jedna dziewczyna nawet wzięła od nas numer telefonu, żeby powiadomić nas, jeśli znajdą się gdzieś dwa wolne łóżka. Faktycznie zadzwoniła, ale wtedy już siedzieliśmy zadowoleni w cudem znalezionym apartamencie w Guesthousie Postavarului.

Guesthouse Postavarului

Znaleziony przez nas „pensjonat” okazał się dzikim strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że za całkiem spory, choć nieco ciemny apartament zapłaciliśmy po około 50 zł od osoby, to jeszcze zyskaliśmy nielimitowany dostęp do czegoś takiego.

Braszów - Guesthouse Postavarului

Można sobie solidnie golnąć

Widoczne na zdjęciu beczki to nic innego, jak niemal niewysychające źródełka rumuńskiej rakiji (rachie) oraz dwóch innych mocnych alkoholi, których nazwy w sumie niewiele nas obchodziły. Wszystkie beczki pozostawione były do wyłącznej dyspozycji gości pensjonatu, co – nie powiem – mocno odciążyło nasz imprezowy budżet. Wszystkie napitki wykręcały wprawdzie mordę o 180 stopni, ale dawały też solidnego kopa, także jakoś się przemęczyliśmy. Z iście cebulacką przebiegłością wracaliśmy też po dolewki, sprytnie cyrkulując po wieczornym Braszowie tak, by zawsze mieć nocleg w zasięgu krótkiego spaceru.

Booking.com - nocleg w Braszowie

Jeśli szukacie noclegu w Braszowie, możecie również skorzystać z poniższego linku. Wy znajdziecie tanią ofertę, a mi wpadnie kilka złotych na rozwój bloga i kolejne wyjazdy.

Guesthouse Postavarului znajdziecie na rogu ulic Postavarului (łał, niespodzianka) oraz Michaela Weissa. Poznacie ją po iście zamkowej bramie, która ze stockerowskim skrzypieniem otworzy się dla Was samoistnie – nam napędziło to sporego stracha. Po nim z kolei nastąpiło zdziwienie, bowiem właścicielka pensjonatu okazała się być sympatyczną Azjatką, świetnie mówiącą po angielsku.

Braszów - Guesthouse Postavarului

Wspomniana brama

Główną braszowską atrakcją jest bez wątpienia rynek – Piata Sfatului. Duży jak na rumuńskie standardy, otoczony jest standardowo przez dziesiątki kolorowych kamienic. Na jego środku, nieco z dupy, stoi sobie budynek rady miejskiej, zwieńczony wieżą sygnałową. Braszowski rynek jest niewątpliwie jednym z najbardziej malowniczych w Rumunii, a setki przemierzających go ludzi stanowi świetny pretekst do przystanku na krótki people-watching.

Braszów - budynek rady miejskiej

Główny plac miejski

Uliczki ze wszystkich stron wiodące do rynku to istny raj dla wielbicieli siedzenia z piwem w dłoni. Knajp jest tu od istnego zajebania i największym problemem w ciepłym sezonie będzie tu znalezienie miejsca do siedzenia, które nie narazi nas na śmierć przez spalenie na słońcu. Nie sądziłem, że to możliwe, ale wieczorem na ulicach robi się jeszcze ludniej. Na rynku głównym muzyka sączy się z praktycznie każdego lokalu, a do mniejszych i większych budek z żarciem ustawiają się wielometrowe kolejki. Największym powodzeniem cieszą się z jakiegoś powodu naleśnikarnie, z których udało nam się jedną przetestować. Było spoko, chociaż bez zachwytów.

Braszów - życie nocne

Braszowskie wieczorne życie

Z kolei najważniejszym „turystycznym” BUDYNKIEM Braszowa jest Czarny Kościół – ogromna świątynia górująca nad południowo-zachodnią częścią miasta. Jest to największy gotycki kościół w Rumunii, swoją niestandardową nazwę zawdzięczający pożarowi, który strawił Braszów w 1689 roku. Usmoloną budowlę doprowadzano do porządku przez niemal 100 lat. Budynek nosi ślady przypominające pociągnięcia ostrzem szabli – legenda głosi, że rumuńscy żołnierze ostrzyli na nim swoją broń przed bitwą. Mało romantycznie podejrzewam jednak, że są to ślady po narzędziach używanych do „odczarnienia” świątyni.

Braszów - Czarny Kościół

Czarny Kościół widziany od strony braszowskiej twierdzy

Jeśli chcemy zobaczyć Braszów z góry, to mamy do wyboru kilka dogodnych lokalizacji. Najbliżej centrum znajduje się Biała Wieża, do której można dostać się schodami niemal z samego rynku.

Braszów - rynek

Biała Wieża to to na górze

Bardziej ambitni mogą wybrać pieszy spacer na wspomnianą już górę Tampa, mniej wytrzymałym znajomym pozostawiając kolejkę linową, która również tam kursuje.

My wybraliśmy opcję najmniej standardową, to jest podjazd i podejście na braszowski, całkiem solidny zamek, wznoszący się na północ od centrum. Nagromadzenie rozanielonej młodzieży na miejscu każe mi sądzić, że jest to popularny punkt randkowy, więc lepiej nie rozglądać się zanadto po miejscowych krzaczorach. Wizyta pod fortecą jest o tyle ciekawa, że pozwala na obfotografowanie miasta z zupełnie innej perspektywy. Rzecz jasna, po raz n-ty wkurzyłem się pod nią, że jak ostatni debil nie zabrałem do Rumunii drona.

Braszów - twierdza

Miłość wisi w powietrzu

A co pod Braszowem?

Poza tym, że Braszów sam w sobie jest interesującym miejscem, to stanowi również idealny punkt wypadowy do zwiedzania okolicy. W jego bezpośredniej bliskości znajdują się takie punkty jak:

  • Trzy słynne zamki: Peles, Rasznow oraz Bran, z których ten ostatni jest chyba najbardziej przereklamowaną atrakcją turystyczną Transylwanii. Ten temat jeszcze poruszę w nadchodzących wpisach.
  • Kościoły warowne w Harman i Prejmer, o których możecie poczytać tutaj;
  • Kolejka górska w Busteni, którą fani dziwnych formacji skalnych z łatwością dostaną się do niejakiego Sfinksa, będącego tak naprawdę kawałem mocno owianej skały. Dla entuzjastów.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Rumunii lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?