Nie po drodze: złomowisko w Jarva-Jaani (Estonia)
Podczas dłuższej podróży nie ma nic fajniejszego niż możliwość zajrzenia do miejsca, które odbiega od utartych standardów, a do tego umożliwia zwiedzanie bez tego całego oficjalnego zamieszania w typie kolejek do kas czy łażenia po wytyczonej trasie. Jeśli również tak uważacie, to zapraszamy do kolejnego wpisu z cyklu Nie po drodze, którego bohaterem jest bardzo niestandardowe muzeum w estońskiej miejscowości Jarva-Jaani.
Muzeum to zresztą dziwne słowo na określenie tego miejsca. Miejscówka ta bowiem to nic innego jak ogromny plac, na którym pewien estoński kolekcjoner ustawił setki (ale serio SETKI) pojazdów pochodzących ze złotych czasów Związku Radzieckiego. Co ciekawe: to było wszystko, co zrobił. Ustawił i praktycznie olał temat.
W związku z powyższym, w tym ni to muzeum, ni to złomowisku możecie do woli kręcić się pomiędzy samochodami, którymi poruszali się nasi (co majętniejsi lub lepiej ustawieni) dziadkowie, także jeśli pracowali w straży pożarnej, w milicji, na budowie czy… w cyrku. W kolekcji znajdziecie nie tylko standardowe samochody. Po kątach rozstawione są tu także autobusy, tramwaje, furgonetki specjalne oraz kilka przedziwnych maszyn, których przeznaczenia teraz trudno się domyślić. A domyślać będziecie się musieli, bo nie uświadczycie obok nich żadnych tabliczek z objaśnieniami.
Ogromną zaletą tego dziwnego złomowiska jest to, że wszyscy mają je gdzieś. Teren niby jest częściowo ogrodzony, ale na tym kończy się jego zabezpieczenie. Na wszystkie zgromadzone wehikuły możecie włazić, wsiadać do środka czy bubrować w bagażnikach. Nikt, absolutnie nikt nie powie Wam złego słowa, bo teren jest otwarty 24 godziny na dobę i tylko czasem przejdzie się po nim ktoś z obsługi, zapewne tylko po to, by zebrać hajs za wejście.
Opłata za wstęp pobierana jest zresztą bardzo po skandynawsku. Przy głównym wejściu (z którego my niechcący nie skorzystaliśmy) ustawiony jest policyjny samochód wyposażony w fotokomórkę. Jeśli przed nim przejdziecie, w samochodzie zapalą się światła, które zgasną po wrzuceniu hajsu do specjalnego pojemnika pod maską… a przynajmniej tak piszą ludzie, bo my zupełnie nieświadomie ominęliśmy ten cały pokaz technologiczny.
Nawet jeśli nie lubicie muzeów techniki, to do Jarva-Jaani wypada przyjechać choćby z ciekawości, a już zwłaszcza jeśli macie dzieciaki. Zakładając, że nie boicie się zostawić ich sam na sam z całą masą przerdzewiałego, momentami dość niebezpiecznego sprzętu (który jednak jest trwale unieruchomiony), to możecie załatwić sobie 2-3 godziny spokoju. Pamiętajcie tylko, żeby potem policzyć dziatwę, bo stare bagażniki łatwo się zatrzaskują.
Dojazd do Jarva-Jaani
Jeśli chodzi o położenie złomowiska, to nie bez powodu pojawia się ono w cyklu Nie po drodze. Jarva-Jaani leży 100 km na południowy-wschód od Tallina i będzie sensownym przystankiem, jeśli będziecie zmierzać ze stolicy na przykład w kierunku Tartu. Oczywiście, najprostszym sposobem dostania się na złomowisko jest transport własny. W nawigacji wystarczy wpisać słowa Vanatehnika varjupaik i jechać za strzałką przez niecałe 1,5 godziny.
Jeżeli nie dysponujecie samochodem, to zostaje Wam transport publiczny. Z Tallina do Jarva-Jaani dostaniecie się autobusem linii 35, ale na jego pokładzie będziecie zmuszeni spędzić aż 3 godziny z kawałkiem. Alternatywą jest wybór linii 32 lub 40 i przesiadka w pociąg odpowiednio w miejscowościach Tamsalu i Aegviidu. To pozwoli dostać się na złomowisko w ciągu circa 2,5 godziny. Pamiętajcie jednak, że na miejscu nie macie co liczyć na dużą bazę noclegową. „Muzeum” nie jest tak popularne, jak na to zasługuje (podczas naszej wieczornej wizyty w maju 2019 roku byliśmy na miejscu jedynymi zwiedzającymi), więc spanie lepiej zorganizować sobie z wyprzedzeniem. Aby wypełnić sobie czas do nocy, możecie przy okazji skoczyć do tutejszego muzeum kina. Szału byśmy się nie spodziewali, ale zawsze to jakaś dodatkowa rozrywka.
Z tego co widać to warto tam pojechać. Gratulujemy relacji 🙂
Bardzo dobry wpis, dużo tu treści i praktycznych informacji👍