Remont VW T3 – montaż fałtdachu z Renault Twingo
Kiedy auto mające docelowo być mikro-kamperem nie ma klimatyzacji, zachodzi potrzeba jej stworzenia. Rzecz jasna nic nie zastąpi odpowiedniej instalacji, ale – jak wiadomo – to są już dość poważne koszty i potrzeba mocnej ingerencji w samochód, na którą w tym momencie nas nie stać. Z tego względu, a także dlatego, że chcieliśmy mieć możliwość wyprostowania się w samochodzie, postanowiliśmy zamontować w naszym Volkswagenie T3 jakiś typ otwieranego dachu. Stanęło na fałtdachu (czyli otwieranym dachu „zwijanym”) z Renault Twingo i na tym mogą poprzestać Ci, których nie interesuje podstawa tej decyzji. Reszta znajdzie uzasadnienie w ramce poniżej.
Fałtdach fałtdachowi nierówny
Pierwszym zadaniem, przed jakim stanęliśmy, było zakupienie fałtdachu. Odpowiednią (na oko) sztukę namierzyłem na OLX dość szybko, a traf chciał, że była to oferta pochodząca od dwójki dzieciaków, o których jakiś czas temu był nawet reportaż w jakiejś telewizji (nie chce mi się szukać, więc musicie mi uwierzyć na słowo). Chłopaki generalnie chodzą po szrotach, odzyskują części, a następnie – co bardzo chwalebne – CZYSZCZĄ JE I DOPROWADZAJĄ DO PORZĄDKU, a dopiero potem pchają dalej. Po pewnych perypetiach z odbiorem osobistym, część trafiła wreszcie do mnie (w zamian za niecałe 400 zł) i przeleżała kawałek czasu w garażu, oryginalnie zabezpieczona foliowym „kondomem” oraz warstwą twardego kartonu.
Co ważne, fałtdach był wycięty z noszącego go Twingo wraz z elementem oryginalnego dachu. Zdecydowanie polecam taką opcję, bowiem od razu otrzymujecie szablon, który bardzo pomaga przy późniejszej instalacji. Wybierając dach warto również zwrócić uwagę na jego szczelność i kompletność instalacji. U mnie zabrakło jednej nakrętki (byłem o tym uprzedzony), ale gdyby braki były większe, to pewnie i pracy byłoby proporcjonalnie więcej. Miałem jednak to szczęście, że generalnie część była w świetnym stanie, a dodatkowo względnie czysta.
Instalacja fałtdachu z Renault Twingo do VW T3
Na samym początku uraduję wzrokowców. Na filmie poniżej możecie zobaczyć większą część procesu instalacji fałtdachu z Renault Twingo w Volkswagenie Transporterze T3, aczkolwiek zastrzegam, że nie udało mi się uwiecznić wszystkich jej etapów. Powód był prosty – w pewnym momencie zabiłem główną kamerę, a nie chciało mi się czekać z montażem aż ta wróci z serwisu. Jeśli wolicie czytać, to pod filmem znajdziecie tekstowy opis całego procesu.
Tak naprawdę cała sprawa jest dość prosta. Krzywizna dachu w VW T3 jest bardzo podobna do tej, jaką posiada stare Renault Twingo, a to połowa sukcesu. Drugą połową jest właściwie wycięcie dziury w oryginalnym dachu Volkswagena, które mi jawiło się zadaniem trudnym aż do momentu, w którym je skończyłem. Jeśli chodzi o samo cięcie, to operacja ta zajęła mi niecałe 2 godziny.
Kluczową kwestią w montażu fałtdachu z Twingo w VW T3 jest to, że ten pierwszy jest nieco za długi, by bezkonfliktowo wejść pomiędzy oryginalne poprzecznice. Ja postanowiłem zostawić w nienaruszonym stanie poprzecznicę numer 1 patrząc od przodu samochodu i przebić się przez drugą w kolejności. O ile się orientuję, jedyną „tetrójką” do której fałtdach z Twingo wchodzi bez potrzeby przeprowadzania takich akcji jest Doka w wersji z długą budą – tu zresztą ta część pasuje idealnie niemal co do centymetra i jest dość popularnym wyborem zwiększającym komfort.
Kiedy już powziąłem decyzję dotyczącą umiejscowienia dachu (zaraz za pierwszym przetłoczeniem), zostało mi tylko odrysować jego kontury (do tego przydał się kawałek oryginalnego, stalowego dachu z Twingo), a następnie wyciąć odpowiednią dziurę. Dach w standardowym T3 to dość elastyczna blacha o grubości 1 mm, więc najpierw przewierciłem się przez niego otwornicą, a następnie zacząłem gryźć wyrzynarką z brzeszczotem do metalu o dość gęstych ząbkach. Wycięcie dziury tym narzędziem nie przysporzyło mi większych problemów, chociaż jest to czynność wyjątkowo głośna. Warto też zaopatrzyć się w ściski stolarskie albo inne narzędzie wspomagające, którym przytrzymacie już wyciętą część, bowiem po jakimś czasie zacznie ona mocno wibrować pod ostrzem wyrzynarki.
… w pewnym momencie dojdziemy do tych nieszczęsnych poprzecznic, przez które zwykłą wyrzynarką się nie przerżniemy. Poprzecznice w VW T3 to zamknięte profile ze stali o grubości (chyba) 2,5 mm i do ich przecięcia ja osobiście byłem zmuszony użyć szlifierki kątowej. Aby zminimalizować ryzyko rdzewienia, zaraz po cięciu brzeg nowej dziury zabezpieczałem cynkiem w sprayu i jak do tej pory (a trochę czasu już minęło) nie zauważyłem żadnych śladów korozji. Tak czy owak, szlifierki kątowej używałem tylko wtedy, gdy było to absolutnie niezbędne.
Po wycięciu dziury nastąpiła cała szopka z lakierowaniem, której nie będę tutaj przytaczał (tekst dotyczący tego, jak poradziliśmy sobie z lakierowaniem naszego Volkswagena znajdziecie tutaj; generalnie chodziło o to, żeby nie lakierować bez sensu części, która i tak będzie wycięta). Poprzedzało ją wyłącznie nawiercenie otworów montażowych, przez które potem miały przejść śruby spinające fałtdach z aluminiową ramą montowaną wewnątrz samochodu. Śrub jest naprawdę sporo i wytyczanie ich miejscówek zajęło tak naprawdę gros czasu instalacji fałtdachu.
Po całym tym cięciu i wierceniu bierzemy wreszcie fałdach z Twingo, wsadzamy śruby w odpowiednie dziury i skręcamy od dołu z aluminiową ramą, będącą wewnętrzną częścią fałtdachu. Na tym etapie musimy pamiętać o dwóch sprawach:
- uszczelnieniu: my użyliśmy pianki kauczukowej, położonej dodatkowo w dwóch warstwach w miejscach zbliżonych do przetłoczeń. Na krawędzi pianki położyliśmy również warstwę masy uszczelniającej STP Flex;
- przycięciu aluminiowej ramy wewnętrznej fałtdachu, która niekoniecznie pasuje do wnętrza naszego busa. My pozbyliśmy się jakichś 8 cm tylnej części obu jej bocznych elementów (rama składa się łącznie z dwóch elementów bocznych, jednego przedniego i jednego tylnego).
Przy całej procedurze dokręcania ponownie przydadzą się ściski stolarskie (albo coś podobnego), którymi będziemy dociskać obie części fałtdachu do siebie. Bez takiej pomocy może być bardzo ciężko, bo wspomniane wcześniej przetłoczenia na oryginalnym dachu Volkswagena zdecydowanie nie pomagają.
I… to zasadniczo wszystko. Ściśnięta przez kontrukcję fałtdachu pianka kauczukowa, uszczelniona dodatkowo masą uczelniającą, jak do tej pory spełnia swoje zadanie bez żadnej siary. Nawet pomimo tego, że fałtdach nie leży „równo” na powierzchni dachu oryginalnego, przez 3 miesiące od momentu jego montażu do środka nie skapnęła nam po jego krawędzi nawet kropla wody, co poczytuję sobie za sukces. Nawet zresztą jeśli zastosowana pianka zmęczy się po jakimś czasie, fałtdach nie jest przyklejony do samochodu, więc wymiana uszczelnienia to kwestia odkręcenia śrub, zdjęcia konstrukcji i położenie nowej warstwy uszczelniacza. Osobiście wychodzę zresztą z założenia, że im mniej rzeczy na klej w samochodzie, tym lepiej. Zdecydowanie bardziej wolę połączenia mechaniczne.
Brak komentarzy