Czeski Raj dla zalatanych
Czeski Raj to ten region Czech, do którego w żadnym razie nie należy się zapuszczać, jeśli chorujecie na przypadłość, którą my nazywamy turystyczną nerwicą natręctw. Objawia się ona chęcią zobaczenia absolutnie wszystkiego, co jest do zobaczenia wybranym obszarze, a nasila się odwrotnie proporcjonalnie do czasu, którym dysponujecie. Jak łatwo się domyślić po tytule tego wpisu, my na Czeski Raj przeznaczyliśmy zdecydowanie zbyt mało podróżo-godzin i wyjechaliśmy z niego ze sporym niedosytem. Na szczęście ten rejon naszego południowego sąsiada znajduje się tak blisko granicy, że na pewno kiedyś nadrobimy.
Czeski Raj – co to takiego?
Czeski Raj to solidnie wielki region, znajdujący się 50 km na północny wschód od Pragi. Jego cechą charakterystyczną są wylewy skał magmowych oraz przerażająca ilość potężnych formacji skalnych, wśród których miejscowa ludność pobudowała sobie domostwa, a miejscowa szlachta – całe zatrzęsienie wyjebanych zamków. Można powiedzieć, że – obok Adrspachu i Czeskiej Szwajcarii – jest to właśnie ten fragment Czech, do którego zdecydowanie warto zajrzeć, jeśli chcemy nacieszyć oczy wspaniałymi widokami.
Czeski Raj cieszy się również statusem najstarszego obszaru chronionego w Republice Czeskiej (a wcześniej Czechosłowacji), bowiem został on utworzony już w 1955 roku. Sama „rajska” nazwa została ukuta w podobnym okresie, przez gości jednego z tutejszych uzdrowisk, zachwyconych zarówno klimatem, jak i krajobrazami regionu.
Czeski Raj: jak dojechać?
Z Wrocławia do Czeskiego Raju śmigniecie w jakieś 3 godziny, zakładając brak dłuższych przystanków po drodze. Inne opcje obejmują niestety wyłącznie FlixBusa do Liberecu, a następnie 30-minutowy przejazd taksówką, przez co podobna operacja nieco traci sens pod kątem kosztów. Zresztą, komfortowe zwiedzanie Czeskiego Raju raczej wymaga samochodu, chyba że macie NAPRAWDĘ mocne nogi i zacięcie wprawionego piechura.
Czeski Raj: zwiedzanie i atrakcje
Zwiedzanie Czeskiego Raju nie jest specjalnie skomplikowane, jeśli dysponujecie własnym środkiem transportu. Z drugiej strony, region dysponuje tak szerokim wachlarzem atrakcji, że od razu możecie założyć, że nie zajrzycie do wszystkich. Nawet jeśli uda Wam się „zaliczyć” żelazną trójkę (o której niżej), to w odwodzie pozostaje cała masa urokliwych miasteczek, mniej znanych zamków czy głębiej ukrytych formacji skalnych. Prawda jest taka, że większość odwiedzających Czeski Raj porusza się po jego obrzeżach, a w głąb docierają przede wszystkim entuzjaści dłuższych pieszych wędrówek.
My, jako turyści zmotoryzowani i nieco leniwi, postanowiliśmy „zrobić” trasę The Best of… i to z pominięciem jednej z najważniejszych miejscowych atrakcji. Na całą wizytę mieliśmy mniej więcej jeden pełny dzień i możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jest to ZDECYDOWANIE za mało, żeby w pełni nacieszyć się tym regionem. Oto, jak wyglądała nasza trasa:
Zamek Hruba Skala i skalne miasto Hruboskalsko
Zmuszeni wybrać miejsce, w którym spędzimy najwięcej czasu, postawiliśmy na zamek Hruba Skala ze znajdującym się pod/wokół niego skalnym miastem Hruboskalsko.
Zbudowana w XIV wieku twierdza to jeden z symboli Czeskiego Raju, który można śmiało porównać do wałbrzyskiego Książa. Obecną formę zamek przybrał po przebudowie, która nadała mu renesansowy kształt. Jak to w historii bywało, budowla wreszcie została przejęta przez państwo, które zamarzyło sobie otworzyć w nim schronisko związkowe. Dopiero po dłuższym czasie Czesi wzięli się za jego renowację, ostatecznie przekształcając do w hotel i centrum kongresowe (jeśli chcielibyście w nim przenocować, to tutaj znajdziecie cennik i ofertę).
Na szczęście, pomimo takiego statusu, na zamek można wejść, rozejrzeć się po dziedzińcu i wypić piwko w hotelowej restauracji. Obowiązuje bilet wstępu, ale warto przeboleć te 20 koron i rozejrzeć się po okolicy z wielkiego, dobrze utrzymanego tarasu.
Siłą Hrubej Skaly nie jest jednak sam zamek, a przede wszystkim ulokowane pod nim skalne „miasto”, które z miastem ma co prawda niewiele wspólnego, ale wrażenie robi ogromne. Na liczne vyhlidky (punkty widokowe) dotrzecie w jego przypadku za darmola, przynajmniej jeśli chodzi o kwestie finansowe. Pod kątem kondycyjnym i czasowym obszar ten jest zdecydowanie bardziej wymagający, bowiem będzie od Was wymagał licznych podejść, przeciskania się pomiędzy skalnymi ścianami i wdrapywania się po piaszczystych wzniesieniach.
Trudno opisać, jaką trasę należy przebyć, aby wycisnąć jak najwięcej ze spaceru po skalnym mieście. Na pewno należy zahaczyć o Łoże Adama, przy którym zaczyna się najważniejszy szlak, a następnie dotrzeć na vyhlidki: Zamkową oraz Mariańską. W trakcie przeprawy natkniecie się na przeróżne bonusowe przystanki, w tym choćby potężną ścianę, na której Czesi upamiętniają osoby, które zginęły w górach, czy słynną Mysią Dziurę, będącą jednym z przejść na szlaku.
W przypadku spaceru po Hruboskalskiem (?) warto powtórzyć sobie kolorystyczne oznaczenia szlaków, bo region jest naprawdę ogromny i łatwo można się w nim zgubić. W najgorszym wypadku traficie na początek (albo koniec – zależy z której strony patrzeć) tak zwanej Złotej Ścieżki Czeskiego Raju, łączącej Hrubą Skalę z zamkiem Valdstejn. My nie dotarliśmy do tego drugiego i zadowoliliśmy się pętlą po skalnym mieście, by po paru godzinach pojechać dalej.
Zamek Trosky
Prawdziwy symbol Czeskiego Raju to nie pojedyncza skała, a cały zamek, położony na dwóch z nich: Babie i Pannie. Fani nieco mniej popularnego cyklu Andrzeja Sapkowskiego: Bożych Bojowników, na pewno skojarzą to zamczysko z kart tej trzytomowej powieści.
Twierdza widoczna jest praktycznie z każdego zakątka regionu i robi ogromne wrażenie, aczkolwiek miny mogą wam zrzednąć kiedy okaże się, że z parkingu (płatny: 70 koron) trzeba do niego dymać jeszcze dobre pół kilometra. Hardcore’owi spacerowicze mogą z kolei połączyć wszystkie trzy zamki: Trosky, Hrubą Skalę oraz Valdstejn, i zrobić sobie solidną, całodzienną przebieżkę, którą jednak trudno będzie nazwać relaksującym spacerem ze zwiedzaniem. Powiem tak – my cieszyliśmy się, że mamy samochód.
Prachowske Skaly
Teraz będzie bluźnierczo: NIE BYLIŚMY NA PRACHOWSKICH SKAŁACH.
Tak, serio. Po całym dniu spędzonym na pałętaniu się po Hruboskalskiem nie mieliśmy ochoty na kolejne meandrowanie pomiędzy kamulcami, nawet pomimo tego, że wcześniej naoglądaliśmy się wszelakich zdjąć i naczytaliśmy o tym, że to jedno z tutejszych must sees.
Prawda jest taka, że Prachowske Skaly są przepięknym miejscem, do którego zdecydowanie warto zajrzeć. My po prostu nie mieliśmy na to czasu, a do tego doszło zmęczenie materiału. Należymy raczej do osób, które lubią różnorodność i – przykładowo – kiedy po skałach i zamkach następuje coś innego niż kolejne skały i zamki (o co w Czechach dość trudno).
Zamek Kost
Na zamek Kost zajechaliśmy już podczas opuszczania rejonu Czeskiego Raju i został on przez nas mianowany najbardziej ambiwalentną atrakcją naszej wycieczki do Czech. Z jednej strony był… po prostu zamknięty (ze względu na remont) i w takim stanie pozostaje do momentu, w którym piszemy te słowa (to jest do połowy stycznia 2020). Z drugiej, to przepiękny kawał prawdziwie średniowiecznego zamku, przy którym dodatkowo funkcjonuje doskonała, super-klimatyczna restauracja z wyśmienitymi potrawami prosto z tradycyjnego grilla.
Dość powiedzieć, że w pobliżu zamku Kost spędziliśmy zaskakująco dużo czasu, nawet pomimo tego, że w pewnym momencie złapał nas deszcz, a my mieliśmy stolik bez parasola. Klimat panujący w oberży „U smoka” (cóż za oryginalna nazwa…) skutecznie zachęcił nas do chillu oraz spróbowania kilku propozycji z wcale bogatego menu. Zresztą, nawet podczas pandemii na miejscu było tam takie zatrzęsienie ludzi, że knajpa ewidentnie nie tylko nam przypadła do gustu.
BONUS: Poza centrum Czeskiego Raju
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy przy okazji Czeskiego Raju nie opowiedzieli trochę o tym, co ciekawego można zobaczyć w pewnym oddaleniu od centrum regionu. Lubimy miejsca poza utartym szlakiem, a w tym wypadku praktycznie wszystko, co znajduje się poza trójkątem Valdstejn-Prachowske Skaly-Kost można uznać za miejscówki spełniające tę przesłankę. Nasz top pick to:
- Na północy: zamek Frydstejn oraz pobliskie ruiny zamku Vranov. Ten pierwszy (wstęp: 50 koron) to prawdziwy TOPOS czeskich zamków, zaopatrzony w rozpadające się pod dotknięciem, średniowieczne mury oraz strzelistą wieżę, która jednoznacznie kojarzy się z „prawdziwym zamkiem” tym wszystkim, w których nie umarł jeszcze wewnętrzny 10-latek. Ten drugi z kolei – którego nie pomylcie czasem z innym, większym Vranovem niedaleko Znojna – to przede wszystkim bardzo przystojny, wbudowany w skałę kościół, strzegący okolicznych ziem przed cholera wie czym. Dalej na wschód znajdziecie jeszcze Bożkowską jaskinię dolomitową, której chlubą jest największe podziemne jezioro w Czechach, słynące z jasno-turkusowej barwy.
- Na południowym wschodzie: miasteczko Jiczyn jest niczego sobie, ale my zapamiętamy je przede wszystkim z przesympatycznego noclegu w Grand Hotel Praha, gdzie zupełnie bez powodu otrzymaliśmy jeden z „imiennych” apartamentów, poświęcony jakiejś znamienitej czeskiej aktorce. Jeśli będziecie szukać noclegu w okolicy, to warto tu zajrzeć, tym bardziej że na miejscu są łaźnie oraz bar.
- Na południowym zachodzie: Muzeum Skody w mieście Mlada Boleslav BARDZO pozytywnie zaskoczyło nas nowoczesnym podejściem do tematu oraz dużą, profesjonalną ekspozycją. Bilet co prawda nie jest najtańszy (80 koron od osoby), ale jeśli lubicie tematykę szeroko-samochodową, to spędzicie na miejscu przynajmniej godzinę, podziwiając zarówno stareńkie egzemplarze tej czeskiej marki, jak i uber-wypasione wersje nowych samochodów, które nijak nie kojarzą się ze Skodą. Muzeum jest mocno interaktywne, więc fun będą mieli zarówno młodsi, jak i starsi.
Brak komentarzy