Loket (i okolice) – prawdopodobnie najfajniejszy zamek Czech

Daleko, daleko na zachodzie Czech – w miejscu, do którego dojeżdżają praktycznie tylko Niemcy (oraz Polacy, którzy do tej pory wolą korzystać z papierowych map) – istnieje sobie pewna wioska. Nazwa tej wioski to Loket, a oznacza to po prostu Łokieć, bo dawno temu jakiś mistrz skojarzeń uznał, że tutejsze zakole na rzece przypomina tę część ciała. W centrum tej wioski wznosi się z kolei zamek i jeśli mielibyśmy wskazać tę jedną, jedyną rzecz, która udowadnia, że Czechy to nie tylko Praga, to wymienilibyśmy właśnie tę budowlę.

Zamek Loket – historia

800-letni zamek Loket jest jednym z najstarszych zamków w Czechach. Jego pierwsza, wybudowana w stylu romańskim wersja została usadzona w strategicznym zgięciu Ohrzy i szybko została ochrzczona Kluczem do Bohemii.

W połowie XIII wieku zamek był już otoczony osadą przygodnego plebsu, który lepił się do jego ścian przy każdej ważniejszej okazji (zwykle związanej z jakąś wojną). Za Przemysła II budowla została powiększona i na dobre zaczęła służyć jako administracyjna stolica regionu.

Podczas rozpierduchy, którą Czechom zgotowali Husyci, zamek był szturmowany przez tę hałastrę dwukrotnie i dwukrotnie ją odpierał, za co „w nagrodę” przeszedł kolejną modernizację. W XV wieku twierdza znajdowała się w rękach jednej z najbogatszych rodzin w kraju i było to po niej widać. Stety-niestety, rodzina Slik nadepnęła na odcisk Ferdynandowi Habsburgowi, co ostatecznie poskutkowało konfiskatą zamku.

Nadeszła Wojna 30-letnia i Loket miał tego pecha, że jego ówcześni, protestantcy zarządcy opowiedzieli się przeciwko Cesarzowi. Dla zamku i wioski nie skończyło się to dobrze. Sankcje, które spadły na miejscowość po konflikcie sprawiły, że na zawsze straciła ona swoje znaczenie ekonomiczne.

Pod koniec XVIII wieku twierdza została przekształcona w więzienie, a prace obejmowały m.in. obniżenie części budynków o jedno piętro (nie pytajcie – też nie wiem, po co). Zakład karny w tej czy innej formie działał w zamku aż do 1948 roku, kiedy to został porzucony. Zamek aż do 1992 roku pozostawał pod zarządem Państwa, co – jak wiadomo – nie najlepiej działa na zabytki.

Po przejęciu budowli przez miasto, jego rządzy założyli fundację, która miała przywrócić jej dawny stan. Na nasze oko całkiem nieźle im to wyszło.

Loket – zamek i miejscowość

Jak łatwo się domyślić, to właśnie opisany wyżej zamek jest główną atrakcją miasteczka Loket, zgodnie uznawaną przez wiele rankingów za jedną z najpiękniejszych czeskich miejscówek.

Czechy - Loket

Wioska Loket widziana z zamkowej wieży

Miejscowość jest doprawdy skowyrna. Loket tętni weekendowym życiem, żywiąc turystów w dziesiątkach kameralnych i nie tak znowu drogich knajp. Architektura jest – jak to w Czechach – mocno zaczepiająca wzrok, więc fani kolorowych budynków o różnych kształtach i rozmiarach wyjadą z miejscowości z bolącym karkiem. Wreszcie, na miejscu prócz zamku znajdziemy kilka dodatkowych atrakcji, w tym choćby muzeum tajnych stowarzyszeń. W takich „dziwnych” muzeach Czesi zawsze byli mocni, co wie każdy, kto miał okazję odwiedzić Pragę.

Loket - muzeum tajnych stowarzyszeń

Po czesku wszystko brzmi jakoś tak… przaśnie

Wreszcie – sam zamek. Obronna budowla dominuje okoliczny krajobraz, chociaż z zewnątrz wydaje się większa, niż kiedy już znajdziemy się w środku. Twierdza została kozacko wręcz odnowiona, bez brakoróbstwa pod postacią zalewania braków cementem na chybił-trafił. Konkretną robotę czuć też niestety w cenie biletów. Pojedynczy bilet normalny to 110 koron, a za pozwolenie na zdjęcia czymś innym niż telefonem trzeba dodatkowo dopłacić kolejnych 20 koron, co uważamy za mały skandal.

Czechy - wioska Loket

Główny plac miejscowości

Co dostaniemy w zamian za ten hajs? Możliwość zajrzenia w niemal każdy zakątek zamku (co się chwali), rozejrzenia się po okolicy z najwyższej wieży, zapuszczenie żurawia do alkowy i kibla, a także – uwaga – dogłębnego zapoznania się z zamkowymi lochami. Normalnie nie lubimy takich atrakcji, bo odczuwamy w nich mocny syndrom bobra (wiecie – kiedy jest Wam TOTALNIE wstyd za kogoś innego), ale lochy w Loket i zlokalizowane w nich muzeum tortur okazało się osobliwie atrakcyjne… Przyczyna? Chyba duża ilość brutalności na wesoło, w rodzaju horrorów gore klasy Z. Odcięte głowy spadają z pieńka, baby wrzeszczą w żelaznych dziewicach, a krew z odciętej ręki tryska na lewo i prawo. Wygląda to wszystko pieruńsko kiczowato, ale przez to człowiek nie ma wrażenia, że ktoś usiłował zrobić z muzeum tortur salę pamięci poległych. Jest dystans do tematu, więc jest dobrze.

Loket - muzeum tortur

Tortury bez syndromu bobra…

Jeśli dodamy do tego kilka drobnych „gadżetów” ze świata fantastyki oraz fakt, że Loket możemy zwiedzać samodzielnie (patrz niżej), to wizytę w tym konkretnym zamku należy uznać za bardzo udaną i mega efektywną – także pod kątem edukacyjnym (bo na wejściu dostaniemy całkiem solidne materiały).

A jak to jest „niesamodzielnie”?

Loket to jeden z niewielu dużych czeskich zamków, który do tej pory dopuszcza „wolne wejście”. W wielu innych atrakcjach tego typu, jak choćby w podpraskim Karlstejnie, nie mamy możliwości wejść do środka inaczej niż w asyście przewodnika.

Z jednej strony rozumiemy takie podejście, bowiem w przypadku bardziej obleganych atrakcji w jakiś sposób zabezpiecza to budowlę przed nadmierną i niekontrolowaną eksploatacją. Z drugiej strony, ceny podobnych wejść oraz fakt, że niejednokrotnie trzeba na nie długo czekać, potrafią dobić tego turystę, który nie ma za dużo ani hajsu, ani czasu. Dodatkowo, takie toury są również często podzielone na różne warianty, a to kolejne koszty – zwłaszcza dla rodzin z dzieciakami. No bo jak tu odmówić dziecku wejścia na wieżę widokową, kiedy widziało się tylko lochy i komnaty?

Z tego względu Loket należy pochwalić, bowiem „wolne wejście” jest tu jak najbardziej możliwe. Jeśli natomiast chcielibyście dowiedzieć się o zamku więcej, to wariant z przewodnikiem (w kilku językach) również jest dostępny, ale nikt go na Was nie wymusi. Ach, no i jest też forma pośrednia pod postacią audio-przewodnika, którą polecamy najmocniej.

Loket - dziedziniec zamkowy

Po dziedzińcu możecie kręcić się do usrania

Loket – praktykalia

Najwięcej osób tafia do Loket w weekend, co naturalnie oznacza, że powinniście unikać tego okresu. W tygodniu w wakacje też nie jest zbyt pusto, ale da się przeżyć, jeśli nie żywicie naprawdę dzikiej antypatii do Niemców. Jeśli z jakiegoś względu traficie do wioski w dzień wolny i będziecie jechać samochodem, to nawet nie myślcie o pakowaniu się w obręb murów starej części – będzie tam tyle samochodów, że nie wciśniecie się nawet Smartem.

Loket często „zalicza” się podczas pobytu w Karlovych Varach (patrz niżej). Jadący z nich (około godziny) autobus kosztuje 30 koron w jedną stronę i zatrzymuje się przed samym mostem prowadzącym do starej części miasteczka.

W samym Loket można zarówno przenocować (szukajcie z wyprzedzeniem, bo Niemcy nie próżnują), jak i dobrze zjeść. Na miejscu jest mnóstwo knajp, choć raczej z tych turystycznych: ani nie najtańszych, ani nie najlepszych. Smażony ser zjecie w każdej i raczej się po nim nie porzygacie.

Okolice Loket

Karlove Vary

Karlove Vary zasługują na dłuższy wpis, ale my byliśmy w nich tylko przyjazdem, więc nie będziemy wypisywać niesprawdzonych farmazonów.

To przedziwne, zupełnie nieczeskie miasto zrobiło na nas duże wrażenie… Zresztą nie tylko na nas, bo w Casino Royale (tym nowszym – z Craigiem) zagrało stolicę Czarnogóry (Podgorica musiała być zachwycona).

Karlove Vary jako Podgorica

Podgo… Karlove Vary w pełnej krasie

Karlove Vary są uzdrowiskowym kurortem pełną gębą, z wielopoziomowymi ulicami pełnymi przystojnych kolumnad, domami zdrojowymi i butikami znanych marek. Pomimo tego całego dziwnego blichtru, kojarzonego raczej ze Szwajcarią, Karlove Vary pozostają jednocześnie dość kameralne. Miasto wciśnięte jest w okoliczne wzgórza jak kolorowy pączek w stare masło, przez co mocno zaskakuje, kiedy nagle w pełnej krasie wyskakuje zza zakrętu.

Karlove Vary

To się nazywa zabudowa kaskadowa!

Generalnie noclegi w Karlovych Varach nie należą do najtańszych, ale jeśli szukacie w Czechach miejsca, które pozwali Wam naładować te bardziej alkoholowo-imprezowe baterie, to będzie to idealna miejscówka. Koncerty odbywały się tu nawet w czasie pandemii (sami widzieliśmy jeden), knajpy prześcigają się w ofertach na happy hours, a do tego okolica oferuje doskonałe trasy widokowe i trekkingowe. Jeśli kiedyś wrócimy do Czech, to na pewno zajrzymy do Karlovych Var na dłużej.

Zalew Michał

Zalew Michał w czeskiej miejscowości Sokolov był jednym z niespodziewanych, dość spontanicznie zaliczonych hitów wyjazdu do naszych południowych sąsiadów.

Sam zalew nie jest może niczym specjalnym ani nawet bardzo dużym. Jednak wybudowana wokół niego nowiutka infrastruktura a także śmiesznie mała ilość osób na miejscu sprawiły, że pół dnia nad „jeziorem” naładowało nam baterie prawie pod korek i pozwoliło odsapnąć trochę od dość nużącego schematu zamek-wioska-zamek-wioska.

Zalew Michał w 2020

Tłumów nie było…

Dostęp do wyśmienicie wyposażonego kąpieliska otrzymacie „na” Michale za 80 koron, a zmotoryzowani będą musieli doliczyć do tego 50 koron za parking. Wszystkie te opłaty obejmują cały dzień. W zamian za ten hajs otrzymacie możliwość korzystania z samego kąpieliska (grodzonego), 3 tutejszych restauracji (ceny „nieturystyczne”, więc uważajcie z piwem),  otwartej zjeżdżalni (najdłuższej w kraju), pryszniców i przebieralni czy mini-gier dla dzieciaków, którym do szczęścia potrzebne jest coś więcej niż okazjonalne podtopienie. Do tego oczywiście można dokupić sobie jakieś opcje komfortowe (w stylu kabiny plażowej), ale tu ceny też nie niszczą dziecięcych marzeń. Pełną rozpiskę znajdziecie na tej stronie, ale przygotujcie się na trochę heheszkowania, bo całość jest po czesku.

Czechy - Zalew Michał

Wszystko czyściutkie i pachnące nowością

Niestety, do zalewu Michał dojedziecie przede wszystkim własnym transportem, a już na pewno jeśli nocujecie poza Sokolovem. W tego miasta dojedziecie tam dosłownie w 5 minut, natomiast z Karlovych Var liczcie jakiś kwadrans.

Sprytny nocleg w Sokolovie

My, będąc w tym rejonie Czech, na miejscowość noclegową wybraliśmy właśnie Sokolov. Dzięki temu zapłaciliśmy niemal dwukrotnie mniej niż za podobny standard w Karlovych Varach, a jednocześnie zarówno to miasto, jak i Loket czy Zalew Michał mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Tyle tylko, że wieczorne piwo spożywaliśmy w pokoju hotelowym, bo Sokolov trudno nazwać imprezową stolicą Bohemii.

Zainteresował Cię ten wpis? Sprawdź też inne nasze teksty na temat Czech albo po prostu zajrzyj do strony zbiorczej mini-Wyprawy z 2020 roku. Zachęcamy Cię również do polubienia naszego bloga na Facebooku – na fanpage’u często pojawiają się dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?