Site icon jedź, BAW SIĘ!

Chiwa – brama do Jedwabnego Szlaku

Chiwa

Chiwa - Uzbekistan

Chiwa to miasto, które śmiało można nazwać bramą do tego, co w Uzbekistanie najlepsze. Stanowi idealny wstęp do zwiedzania Wielkiej Uzbeckiej Trójki (do której należą także Buchara i Samarkanda) – głównie za sprawą swojej kameralności i względnego spokoju, które wraz z postępem podróży na wschód kraju ustępują coraz mocniej przed nawałą turystów. Co interesujące, owi turyści to głównie 60-70-letnie niemieckie pary, uzbrojone w najnowsze bezlusterkowce, klasyczne białe podkolanówki i szorty.

Chiwa – trochę historii

Według legendy Chiwa wyłoniła się z mroku dziejów kiedy Sem – jeden z 4 synów Noego i legendarny protoplasta ludów Bliskiego Wschodu – odkrył w okolicy podziemne źródło, a następnie walnął na nim studzienkę (można ją zresztą odwiedzić).

Pomiędzy X a XIV wiekiem, kiedy w bezpośredniej bliskości prosperowało Imperium Chorezmu (wrócimy jeszcze do niego), Chiwa nie odgrywała szczególnie dużej roli. Zmieniło się to nieco, kiedy za miejscowe ludy wziął się Timur, a gdy jego imperium zaczęło pod koniec XVI wieku rozpadać się i dzielić na części, Chiwa została stolicą jednej z nich. W tych czasach większość hajsu płynęło do Chiwy dzięki niewolnikom, sprzedawanym entuzjastycznie na targu pod Wschodnią Bramą.

Chiwski chanat do XVIII w. prosperował bez większych zakłóceń, potykając się tylko od czasu do czasu z pobliskim emiratem Buchary. Nawet Ruscy, którzy wpadli z wizytą „grzecznościową” w 1717 roku niewiele tu wskórali (władca miasta sprowadził ich do pomocy z krnąbrnymi plemionami, a następnie szybciutko eksterminował). Dopiero w 1740 do Chiwy wpadli Persowie i na chwilę zaprowadzili swoje porządki, a ponad 100 lat później to samo zrobili Rosjanie, którzy wreszcie skompletowali odpowiednio silną ekspedycję.

Rosyjskie, a następnie radzieckie rządy jako-tako utrzymały się na miejscu aż do 1925 roku. W 1920 Chiwa stała się na moment stolicą Choremskiej Republiki Ludowej, ale jej przywódców szybko zniosło ideologicznie w stronę Pan-Turkizmu. To zaowocowało przyłączeniem miasta do Republiki Uzbeckiej, w której – po jej przemianie w Uzbekistan – już sobie została.

Dzisiaj Chiwa jest świetnym miejscem, aby zacząć poznawać highlighty niegdysiejszego Jedwabnego Szlaku. Najważniejszą atrakcją miasta jest Ichon-Quala, czyli swoista „starówka”, w obrębie której mieści się większość beżowo-brązowej, lokalnej architektury, w większości stojącej na miejscu od zamierzchłych czasów.

Miasto w tym kształcie istnieje tu już od bardzo dawna

Urgencz

Jadąc do lub z Chiwy na pewno prędzej czy później traficie do Urgenczu. To miasto – pomimo bycia hubem transportowym dla regionu – nie ma odwiedzającym zbyt wiele do zaoferowania. No, może poza pasem wcale niezłych szaszłykarni, znajdującym się tuż przy punkcie wysiadek po transporcie z zachodu. Nie ma więc za bardzo sensu spędzać tu więcej czasu niż to niezbędne, tym bardziej że miasto ma typowo zachodnią (a więc dość drogą i małą) bazę hotelową.

Najlepszym sposobem na zwiedzanie Chiwy jest spędzenie na miejscu przynajmniej 2 spokojnych dni, podczas których na luzie obejdziecie całe wewnętrzne miasto i jego najważniejsze atrakcje. Warto zaznaczyć, że do większości z nich wejdziecie z jednym biletem zbiorczym, kosztującym 10 dolców (+ 1 dolar za robienie zdjęć; filmowanie jest płatne dodatkowo, ale mało kto w ogóle to sprawdza). Budowle, których nie wolno ominąć to między innymi: Twierdza Khuna Ark z wieżą widokową (oczywiście oddzielnie płatną: ok. 3000 sum – ta sama kwota obowiązuje na inne wyżej położone punkty); meczet Juma z kolumnami, z których niektóre datowane są na X wiek (i płatnym dodatkowo minaretem); Medresa Islom-Hoja z mauzoleum Pahlavona Mahmuda (niespodzianka – dodatkowo płatnym: 5000 sum) czy wreszcie minaret Kalta Minor. Ten ostatni to najbardziej znana (i chyba najładniejsza) budowla Chiwy, będąca dla odmiany zamknięta dla zwiedzających. Jej niestandardowy, walcowaty kształt spowodowany jest tym, że nigdy nie została ukończona – docelowo miała być najwyższym minaretem w krainie, z którego byłoby widać Bucharrę. Niestety, planujący jego budowę władca zmarł, a projekt został zarzucony. Przylegająca do słynnego minaretu medresa została przerobiona na luksuśny hotel, do którego można wejść za darmo i trochę się po nim rozejrzeć, o ile nie przeszkadza Wam, że poczujecie się jak ostatnie żebrusy.

Kalta Minor naprawdę trudno przegapić

Wspomniany wyżej bilet obejmuje dokładnie 16 atrakcji na terenie Chiwy, włączając w to kilka miejscówek poza murami miasta wewnętrznego (np. Pałac Isfandiyar, do którego warto zajrzeć, żeby obejrzeć sobie zdobienia ścian jak z ruskiego klubu dla gejów). Na same mury również można wejść, chociaż wydaje mi się, że wizyta na wieży widokowej w Twierdzy albo na którymś z minaretów będzie zupełnie wystarczająca, jeśli chcecie zobaczyć miasto z góry. Najciekawszą formą zwiedzania Ichon-Quala jest jednak po prostu spacer w formacie dowolnym – najlepiej bez mapy. To właśnie podczas niego trafimy na najciekawsze zakątki miasta wewnętrznego, takie jak choćby muzeum medycyny arabskiej czy kopułowe, islamskie cmentarze, wyglądające jak mokry sen fana Tetrisa.

W pałacu Isfandiyar nie ma właściwie nic prócz zdobionych ścian

Zdecydowanie polecam również wyjście poza mury Ichon-Quala. Przyczyn – poza wspomnianym wyżej pałacem – jest kilka. Raz, że starą część Chiwy można obejrzeć również ze stojącego nieopodal diabelskiego młyna; dwa, że to właśnie za murami znajdują się jedyne warte polecenia knajpy, które nie mają cen nastawionych pod szastających hajsem, podstarzałych Niemców (my zagustowaliśmy zwłaszcza w lokalu znajdującym się przy północno-zachodnim „rogu” starych murów – po drugiej stronie ulicy Mustaqilik, dawniej Lenina); trzy, że nigdy nie wiadomo, co zaskoczy Was poza wydeptanymi przez turystów ścieżkami. My drugiego wieczoru natknęliśmy się na przykład na lokalny festiwal quasi-cyrkowy, podczas którego można było podziwiać linoskoczków (to jeden z tradycyjnych, uzbeckich „sportów”) oraz siłaczy, z których jeden przepychał samochód za pomocą stalowego pręta umieszczonego na podgardlu. Wreszcie – poza murami znajdziecie też tańsze noclegi, o ile zależy Wam na oszczędności. Nie jestem jednak pewien, czy w tym mieście akurat warto się szczypać z tą kwestią.

Po takich linach pląsają sobie młodzi Uzbekowie

Noclegi w Chiwie

Chiwa nie dysponuje jeszcze tak pokaźną bazą noclegową jak Buchara, ale z kolei w tej drugiej naprawdę ciężko jest znaleźć miejscówki tak klimatyczne jak te w Chiwie. W miasteczku natkniecie się na kilka guesthouse’ów prowadzonych w tradycyjnych, okładanych gliną domach, z pokojami w stylu typowym dla regionu (to jest – w uproszczeniu – z licznymi elementami z drewna i niebiesko-białej ceramiki). Ceny wahają się od 20 do 30 dolarów za pokój dwuosobowy i zazwyczaj obejmują też lekkie śniadanie, o którym jeszcze napiszę.

Przed przyklepaniem dealu polecam również sprawdzenie „świadczeń” dodatkowych. Przykładowo, w (słusznie) polecanym przez przewodnik Lonely Planet guesthousie Meros B&B natkniecie się na ogromny, świetnie nasłoneczniony taras, z którego dodatkowo rozciąga się doskonały widok na większą część Ichon-Quala (każdy fotograf będzie zachwycony). Dla mnie nie bez znaczenia była również lodówka z browarami, ustawiona w strategicznym miejscu nieopodal schodów. Generalnie ten przybytek mogę polecić z czystym sumieniem, tym bardziej że właścicielom jeszcze nie uderzyła do głowy gwiazdka Lonely Planet – standard nadal jest wysoki, a ceny bardzo przystępne. Meros organizuje także racjonalnie wycenione wycieczki fakultatywne po okolicy.

Taki taras gwarantuje 100%-owo naturalną opaleniznę

Jeśli planujecie wizytę w Chiwie w środku sezonu, to zdecydowanie dobrym pomysłem będzie wcześniejsza rezerwacja noclegu. Możecie to zrobić na przykład tutaj.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Uzbekistaniepolubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Exit mobile version