Site icon jedź, BAW SIĘ!

4 pomysły na jednodniówki z Tallina

Estonia - 4 pomysły na jednodniówki z Tallina

Estonia - 4 pomysły na jednodniówki z Tallina

Stolica Estonii, Tallin, ma turyście bardzo dużo do zaoferowania. Nie wykluczone jednak, że po dwóch czy trzech dniach spędzonych w najbardziej imponującej (subiektywnie) stolicy państw nadbałtyckich, zapragniecie udać się kawałek za nią, w poszukiwaniu natury, ciekawostek czy po prostu odrobiny spokoju. Przewidując taką potrzebę, poniżej przygotowaliśmy spis najciekawszych atrakcji, znajdujących się do godziny jazdy samochodem od Tallina.

Jako że żadna z tych miejscówek raczej nie zagospodaruje Wam pełnego dnia, proponujemy podejście typu pick & mix: sprawdźcie, ile macie czasu, wybierzcie ogólny kierunek i po prostu zajrzyjcie do tylu miejsc, do ilu zdołacie. Ostrzeżemy jednak, że raczej niemożliwe będzie „zaliczenie” wszystkich tych atrakcji w ciągu TYLKO jednego dnia, po którym nie padlibyście na ryj i nie zasnęli na co najmniej 10 godzin. Radzimy skupić się na maksymalnie 2-3 i zostawić sobie resztę na kolejny raz.

Kierunek wschodni: Hara i wodospad Jagala

Hara to niewielka miejscowość, w której Rosjanie (ówcześnie bardziej Sowieci) zbudowali ukrytą przed światem bazę demagnetyzacji łodzi podwodnych. To właśnie ona przyciąga na miejsce turystów i jest praktycznie jedyną atrakcją miasteczka.

Baza w pełnej okazałości

Wybudowana w latach 1956-1958 baza to dość dziwny widok. Konstrukcja wrzyna się na parędziesiąt metrów w morze, strasząc kruszejącym betonem i resztkami żelastwa, które nie zostały rozkradzione. Przez długi czas budowla była kompletnie opuszczona, ale parę lat temu zainteresowała się nią pewna fundacja, która postanowiła zrobić z niej atrakcję turystyczną. Budynki zostały (względnie) uprzątnięte, wybrzeże oczyszczone, a przed wjazdem na teren została ustawiona budka biletowa, w której od odwiedzających inkasowane jest 5 euro od łebka.

Pieniądze warto wydać, bowiem – prócz możliwości wejścia – otrzymacie za nie komplet wydrukowanych informacji o tym miejscu, co pozwoli Wam na bardziej świadome spojrzenie na bazę. Pamiętajcie jednak, że po ruinach kręcicie się na własną odpowiedzialność, a pismo o zrzeczeniu się odpowiedzialności zarządzającego posesją podpiszecie przy okazji kupna biletów.

Wnętrze jednego z zabudowań

W uginającej się pod ciężarem czasu konstrukcji nie znajdziecie wiele. Całość ważniejszego sprzętu została zabrana przez oryginalnych gospodarzy, a co ciekawsze elementy (takie jak kilka mniejszych wraków) są niedostępne z brzegu. Sytuacja ta jednak ma się podobno wkrótce zmienić. Wzmiankowana wcześniej fundacja ma podobno zamiar ściągnąć na miejsce jakiś wysłużony okręt, który dopełniałby wizerunku bazy i stanowił dodatkową atrakcję.

Do Hary nie dojedziecie transportem publicznym. Jeśli nie macie innej opcji, wybierzcie autobus zdążający na wschód i wysiądźcie w pobliżu miejscowości Vahastu. Stamtąd będziecie musieli złapać taksę. Zdecydowanie polecamy własny transport.

Budynki bazy od strony wody

Jeśli chcecie lepiej obejrzeć sobie bazę w Harze, to zapraszamy do naszego filmu, dostępnego tutaj. Prezentujemy w nim 5 najdziwniejszych atrakcji Estonii, na jakie natknęliśmy się podczas naszej majówki w 2019 roku.

Po drodze do Hary warto przy okazji zahaczyć o wodospad Jagala, znajdujący się w pobliżu miejscowości Koogi (mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Harą a Tallinem). W lato jest tu zapewne sporo podchmielonej młodzieży, co nie zmienia faktu, że można tu głęboko odetchnąć świeżym powietrzem i popatrzeć na sporą ilość huczącej wody. Kawałek dalej na północ funkcjonuje również niegdyś opuszczona elektrownia wodna, w której Adrei Tarkowski kręcił część scen do swojego filmu Stalker. Stety-niestety, placówka została przywrócona do działalności, więc można co najwyżej pokręcić się pod jej ogrodzeniem.

Kierunek południowo-zachodni: Rummu, Amari i Padise

Zalane więzienie w Rummu to jeden z powodów, dla których do Estonii zdążają fani nurkowania z całego świata. W „złotych czasach” ZSRR funkcjonował tu zakład karny oraz kamieniołom, w którym więźniowie w pocie czoła wydobywali piaskowiec. Kiedy Związek Radziecki się rozpadł, placówka została opuszczona, a nie kontrolowana przez pompy woda momentalnie się podniosła, zalewając większość terenu, masę sprzętu górniczego i część kamieniołomu. Plus całej sytuacji był taki, że woda była (i nadal jest) bardzo czysta, umożliwiając wgląd w głębiny nawet z brzegu.

Woda czysta jak łza

Do więzienia w Rummu możecie dotrzeć na dwa sposoby. Jeden z nich to legalny wjazd na teren i uiszczenie opłaty (niestety nie znamy jej wysokości). To możliwe jest w sezonie turystycznym, kiedy na miejscu funkcjonuje firma, umożliwiająca nurkowanie wśród zalanych budowli (także z przewodnikiem). Jeśli ta opcja nie będzie możliwa, do więzienia możecie zajrzeć z drugiej strony powstałego jeziora, przedostając się na jego teren przez jedną z kilku dziur w płocie. Stąd zalane budynki widać jak na dłoni, choć nie znajdują się one na tyle blisko, by dostrzec szczegóły. My na szczęście mieliśmy ze sobą drona, który zdecydowanie usprawnił nam „zwiedzanie” Rummu. Całą miejscówka najlepsze dni ma prawdopodobnie jeszcze przed sobą, jako że z roku na rok staje się coraz bardziej znana, do czego przyczynił się na pewno jej występ w teledysku do piosenki Faded Alana Walkera. Już teraz organizowane są tu wydarzenia sportowe i kulturalne, a właściciele terenu podobno planują przekształcić dawne więzienie w park technologiczny.

Teleobiektyw też był grany

Z Tallina do Rummu da się dostać autobusem. Bus ze stolicy jedzie około godziny do miejscowości Padise (cena biletu to około 5 euro; patrz niżej), a niej do Rummu dostaniecie się taksówką – to dosłownie rzut beretem). Własnym lub wynajętym samochodem ze stolicy Estonii dojedziecie na miejsce w 45 minut.

O więzieniu w Rummu więcej możecie dowiedzieć się z filmu, który dla Was przygotowaliśmy i umieściliśmy w tym miejscu. Opowiadamy w nim również o innych ciekawych miejscówkach w Estonii.

Jeśli będziecie w Rummu, radzimy poświęcić kolejne 30 minut i skoczyć jeszcze kawałek na północ, do miejscowości Amari. Przy głównej drodze znajdziecie tam niestandardowy cmentarz radzieckich pilotów wojskowych, na którym część nagrobków to kawałki ogonów ich myśliwców. Widok jest niespotykany, a kameralność tego miejsca bardzo dodaje mu klimatu. Tu niestety jednak dostaniecie się tylko transportem własnym.

Takich nagrobków jest na miejscu kilka

W pobliżu Rummu znajdziecie również XIV-wieczny klasztor w Padise. Budynek jest dość imponujący, ale to niestety wszystko, co możemy powiedzieć o nim z własnego doświadczenia, bowiem podczas naszego przejazdu był zamknięty na czas remontu. Wcześniej po ruinach można było kręcić się za darmo, ale najwyraźniej te czasy są już za nami.

Kawał klasztoru, szkoda że zamkniętego…

Kierunek zachodni: okolice Turisalu

30 minut jazdy na zachód od Tallina znajdziecie niewielką miejscowość Keila-Joa, leżącą na obrzeżach Turisalu. W tejże miejscowości zapytajcie o tutejszą posiadłość, a traficie do miejsca, w którym spokojnie można spędzić miłe 30 minut.

Stojący tu dworek został zbudowany w XIX wieku i tak spodobał się carowi Mikołajowi I, że ten zatrudnił budowniczego do prac nad kilkoma obiektami w Sankt Petersburgu. Sam budynek potem doświadczył znacznie gorszych losów: najpierw nacjonalizacji, następnie przekształcenia we własność wojskową (najpierw radziecką, potem niemiecką, a następnie ponownie radziecką), by wreszcie zostać wyremontowanym tak pieczołowicie, że wygląda, jakby stał na miejscu dosłownie od kilku lat. Tym niemniej w jego okolicy znajdziecie przesympatyczny ogród z wiszącym mostem (zgadnijcie, co wieszają na nim zakochani…) oraz niezbyt wielkim, bo zaledwie 6-metrowym wodospadem, będącym popularnym punktem piknikowym.

Wodospad może i mały, ale miły

Po pikniku możecie zajrzeć jeszcze do samego Turisalu, w którym znajdziecie między innymi zapomniany hangar rakietowy z czasów Zimnej Wojny (węszcie w pobliżu ulicy Edelatuule); a następnie ruszyć na północ, do punktu opisanego na mapach Google jako Turisalu Beach. Nie plaża jest tu jednak najbardziej interesująca, a leżący kawałek przed nią klif, zwany lokalnie Klifem Samobójców. Genezę tej nazwy łatwo poznać zerkając w rozciągającą się pod nim przepaść, a lokalni rządzący mają najwyraźniej jaja ze stali, skoro „wyposażyli” tę miejscówkę w wygodny i całkiem spory parking (natkniecie się na niego tuż przed końcem klifu i skrętem ulicy Kloogaranna w głąb lądu).

Najkrótsza droga na plażę…

Do Turisalu czy wręcz wprost do Keila Joa dostaniecie się z Tallina transportem własnym albo autobusem linii 108. Na ten drugi wariant przeznaczcie około 45 minut i jakieś 3-4 euro. Jadąc busem w jedną lub drugą stronę możecie również wysiąść na Klifie Samobójców, bowiem trasa linii 108 częściowo przebiega wzdłuż niego.

Kierunek północny: Helsinki… i Sankt Petersburg?

Mówiąc o „jednodniówkach” z Tallina nie wolno nie wspomnieć o możliwości przepłynięcia się promem do Helsinek. Stolica Finlandii jest połączona ze swoim estońskim odpowiednikiem drogą morską, którą można przebyć w czasie poniżej 3 godzin. Z Helsinek możecie również popłynąć dalej do… Sankt Petersburga, chociaż taką wyprawę (UWAGA – nie wymagającą wizy!) trudno już nazwać „jednodniówką”.

My sami nie skorzystaliśmy z tych opcji, ale być może za jakiś czas zajrzymy do Tallina ponownie właśnie w tym celu. Na razie polecamy więc obejrzenie tego filmiku, w którym poznacie trochę szczegółów odnośnie krótszej trasy.

Bonus: dodatkowe miejscówki warte sprawdzenia

Jeśli mało Wam atrakcji pod Tallinem, to poniżej prezentujemy jeszcze kilka interesujących punktów, które zaznaczyliśmy na naszej mapie z dopiskiem do sprawdzenia kiedy indziej:

Wydaje nam się, że z takiej palety możliwości na pewno każdy wybierze pod Tallinem coś dla siebie.

Zainteresował Cię ten wpis? Sprawdź też inne nasze teksty na temat Estonii albo po prostu zajrzyj do strony zbiorczej Wyprawy z 2019 roku. Zachęcamy Cię również do polubienia naszego bloga na Facebooku – na fanpage’u często pojawiają się dodatkowe treści.

Exit mobile version