Wadi Rum – największa dolina w Jordanii – to nie tylko jedna z największych atrakcji turystycznych Jordanii, ale także jedno z większych wyzwań logistycznych. Niektórzy planując jej zwiedzanie mogą czuć się nieco przytłoczeni faktem, że to „wydarzenie” warto zaplanować z wyprzedzeniem, często nie mając pojęcia, jak to wszystko będzie faktycznie wyglądać. Właśnie dla takich ludzi powstał niniejszy tekst.
Wadi Rum w wersji TL:DR
- Jak się dostać: najlepiej własnym transportem, względnie taksówką z Akaby lub okolic Petry. Celujemy w miejscowość Wadi Rum, która jest bramą do pustyni. Broń boże nie pakujcie się na pustynię sami, chyba że macie X lat doświadczenia Rajdzie Dakar.
- Zwiedzanie: opcja krótka – jedziecie pickupem z wioski Wadi Rum i do niej wracacie, a potem jedziecie dalej; opcja długa – nocujecie na pustyni (co bardzo polecamy) i korzystacie z oferty jednego z wielu organizatorów na miejscu. To pierwsze załatwicie na miejscu, to drugie najlepiej zarezerwować przez internet.
- Atrakcje: kaniony, formacje skalne/piaskowe i pozostałości po osadach. Wszystko jest ładne, choć nie urywające dupy. Główną atrakcją są przejazdy przez pustynię i widoki po drodze. Za to warto zabić. Sandboarding jest za to przereklamowany, chyba że macie własny sprzęt.
- Nocleg: wybór jest ogromny – od warunków spartańskich po superluksusowe. Ceny rozpoczynają się od około 40 zł za osobę za noc. Nocleg możecie zarezerwować przez internet, a właściciel odpowiedniego obozu przekaże Wam dalsze instrukcje.
- Aprowizacja: Jeśli nocujecie, to zakupy zróbcie wcześniej i na zaś przygotujcie bagaż „podręczny” na dni spędzone na pustyni. Jeśli chcecie mieć dostęp do alkoholu, to weźcie go ze sobą. To samo dotyczy różnych przekąsek itp.
Jak się dostać na Wadi Rum
Na początek warto rozróżnić dwie kwestie. Samo Wadi Rum to ogromna, zapierająca dech w piersiach pustynna dolina, po której można jeździć całymi dniami i nadal nie zobaczyć wszystkiego, co ma do zaoferowania. Natomiast WIOSKA Wadi Rum to pierwszy przystanek na trasie wszystkich, którzy chcą wzmiankowaną dolinę zobaczyć i to tejże wioski trzeba się dostać w pierwszej kolejności.
Dojazd do miejscowości nie jest trudny. My jak zawsze proponujemy transport własny (ale z ważną uwagą, o której dalej) i gwarantujemy, że traficie na miejsce nawet mając tylko papierową mapę. Dróg na południu Jordanii jest niewiele, a na Wadi Rum prowadzi jedna. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to również jedna z najładniejszych widokowo dróg w całym kraju, to przejazd do wioski Wadi Rum powinien być przyjemny i relaksujący, oczywiście zakładając, że macie w aucie klimę.
Jeśli nie poruszacie się po Jordanii wynajętym samochodem, to sprawa w sumie również nie jest trudna. Na Wadi Rum kursują regularne transporty turystyczne z Petry oraz z Akaby, do których z doliny jest relatywnie blisko. Taki przejazd nie będzie tani (nawet w przypadku czterech osób taniej będzie prawdopodobnie wynająć auto), ale w centrach turystycznych obu tych miast bez trudu znajdziecie firmę, która w ciągu doby zorganizuje Wam transport (i nie tylko) na miejsce.
Przystanek na kolejkę
Jadąc do wioski Wadi Rum upewnijcie się, że zrobicie sobie krótki przystanek na stacji kolei Hidżaskiej – na 100% dostrzeżecie ją z drogi. Linia ta łączyła niegdyś Medynę z Damaszkiem, ale obecnie funkcjonują tylko dwa jej odcinki – jeden łączący Amman z Damaszkiem, a drugi: kopalnie pod Ma’an z Akabą. Odcinek ciągnący się niegdyś przez Wadi Rum nie funkcjonuje, ale na stacji można obejrzeć sobie pełen skład z okolic 1917 roku, a jeśli bardzo chcecie, to nawet przejechać się nim kawałek (chociaż silnik parowy został zastąpiony silnikiem diesla – a jakże). Co ważne, do pociągu można wchodzić, więc taki przystanek naprawdę warto zaliczyć, choćby po to by rozprostować kości.
Ważna rzecz, o której pisałem już w poradniku odnośnie wynajmowania samochodu w Jordanii. Jeśli nie jesteście starymi rajdowymi wyjadaczami ze świetnym wyczuciem kierunku, to nie myślcie nawet o tym, by ładować się samodzielnie w środek Wadi Rum Waszym samochodem – nawet jeśli jest to fura 4×4. Uwierzcie nam na słowo, że nie macie umiejętności ani doświadczenia potrzebnego, by bez przewodnika poruszać się po pustyni. Znajomość terenu to najważniejsza cecha Waszych beduińskich przewodników, a bez niej szybko możecie ugrzęznąć w głębokim piachu, z którego sami nie wyjedziecie. To napisawszy, wróćmy do przyjemniejszych rzeczy.
Jestem w wiosce Wadi Rum i co dalej?
Jeżeli zależy Wam na zwiedzaniu Wadi Rum, a powinno, to macie dwie opcje: krótką i długą. Przyjrzyjmy im się po kolei:
Opcja krótka – pół dnia i z głowy
W tym przypadku możecie nie zaprzątać sobie głowy niczym oprócz dojazdu do wioski Wadi Rum. Na wjeździe do niej musicie tak czy owak się zatrzymać i zapłacić za wstęp na teren doliny. Kwota to symboliczne 5 JOD, chyba że macie Jordan Pass (wtedy lecicie za darmola). W Visitor’s Center możecie zdecydować się na zostawienie samochodu na parkingu i przesiadkę w jedną z czekających na chętnych fur 4×4, które zawiozą Was w dowolnie wybrane miejsce na terenie doliny. Możecie również pójść grubo i wynająć furę na cały dzień, dopasowując trasę do Waszych preferencji.
Ceny przejazdów do poszczególnych atrakcji są przeróżne i zależą od dystansu – wahają się od 25 do 80 JOD ZA CAŁY SAMOCHÓD (czyli im Was więcej, tym jest taniej). To samo zastrzeżenie dotyczy wynajmu całodziennego, którego cena oscylować powinna w granicach 80-100 JOD i jest ona wartością stałą, którą znajdziecie w cenniku Visitor’s Center. W dobrej wierze radzimy Wam, żebyście skorzystali z usług certyfikowanych operatorów, którzy dysponują odpowiednią wiedzą o terenie oraz umiejętnościami. Już na parkingu będą do Was podchodzić kierowcy „niezrzeszeni”, które podobne wycieczki oferować będą taniej, ale w razie fakapu będziecie mogli mieć pretensje tylko do siebie.
Trasy z centrum turystycznego zabiorą Wam z życia od 1 do 8 godzin, a po wszystkim kierowca przywiezie Was z powrotem na parking, skąd będziecie mogli udać się dalej. Jest to niezła opcja, o ile nie macie w planach jednej z najważniejszych atrakcji Wadi Rum, czyli noclegu na pustyni.
Opcja dłuższa – wycieczka z noclegiem
Ten wariant wybraliśmy my, a nawet więcej – na Wadi Rum spędziliśmy dwie noce, czego absolutnie nie żałujemy (no, Agatka może odrobinkę).
W tym wypadku radzimy ogarnąć sobie nocleg jeszcze z Polski, choćby na Bookingu albo przez stronę odpowiedniego operatora. My skorzystaliśmy z oferty firmy Wild Wadi Rum, poleconej nam przez Oliwię z bloga The Ollie.com i możemy z czystym sumieniem polecić usługi Salmana i jego rodziny.
Minus? Musicie jako-tako zaplanować pobyt w Jordanii i stawić się danego dnia w wiosce Wadi Rum. Tu najczęściej procedura wygląda tak, że właściciel odpowiedniej miejscówki noclegowej wskaże Wam miejsce parkingowe u siebie na chacie, a następnie wpakuje Was (z racjonalnie wybranym bagażem, który radzimy przygotować na zaś) na samochód i zawiezie do miejsca, w którym będziecie nocować. Jeśli będziecie musieli coś dokupić przed wyjazdem, to w wiosce jest kilka małych sklepów, ale dobrze radzimy zrobić zakupy w jakimś większym mieście, zanim udacie się w stronę Wadi Rum.
Cena za noc w obozie Ali Baba należącym do Wild Wadi Rum (nocleg wykupiliśmy przez Booking) to ok. 50 zł za osobę za noc. W dolinie funkcjonują dziesiątki innych obozów, których standard waha się od warunków typowo spartańskich, aż do uber-luksusowych, zasilanych solarnie pawilonów z szybkim internetem i dostępem do bieżącej wody. My polecamy jednak miejscówki bliższe naturze, bo nie po to jedzie się na Wadi Rum, żeby siedząc w wannie z hydromasażem nadrabiać zaległości na Netflixie.
Nocleg na Wadi Rum to niesamowita atrakcja sama w sobie. Zachód słońca na pustyni i następująca po nim absolutna cisza to coś, co trudno opisać słowami. Nas najbardziej uderzyło wrażenie bezpieczeństwa. Skąpana w ciemności pustynia do przeciwieństwo ciemnego lasu, gdzie za każdym drzewem coś się czai, a każdy szelest to powód do wystąpienia gęsiej skórki. Szczególnie urzeczeni będą wielbiciele nocnej i wieczornej fotografii, bo złota godzina na Wadi Rum to istna eksplozja ciepłych kolorów, a noc to świetna pora, żeby potrenować „strzelanie” gwiazd. U nas do tego wszystkiego doszła tradycyjna, beduińska oprawa, z leniwym wieczorem spędzonym na odpoczynku i obfitą kolacją (dodatkowo płatną!), której główne danie – zarpa – przygotowywane jest przez wygrzewanie zakopanego w ziemi grilla.
Warunki, w jakich my spędziliśmy dwa dni na Wadi Rum, możecie obejrzeć sobie na poniższym filmie:
Ale ok – są również minusy. Poza brakiem zasięgu telefonów komórkowych oraz wymogiem oszczędzania wody i prądu, naszym największym przekleństwem były… muchy. Te cholerne stworzenia momentalnie gromadzą się całymi chmarami w okolicy ludzkich siedzib i bezpardonowo obsiadają wszystko, co je otacza. Szczególnie traumatyczne przeżycia z muchami miała Agatka, bowiem w nocy przyczepiło się do niej coś, co nazwaliśmy roboczo muszką-przylepką. To małe skrzydlate kurwidło potrafiło siedzieć na nas nawet kiedy usilnie machaliśmy rękami, a pomagało tylko niemal bezpośrednie trafienie w samego owada lub jego najbliższą okolicę. Brzmi śmiesznie, ale wierzcie nam, że był to mały koszmar.
Wszystkie pustynne obozy wyposażone są w jakiś typ toalety z wodą dowożoną na miejsce lub odzyskiwaną, a prąd najczęściej czerpany jest z energii słonecznej. W obu tych przypadkach należy jednak pamiętać, że tych dóbr musi starczyć dla wszystkich, więc należy z nich korzystać z umiarem i rozsądkiem. Nam zdarzyło się wykąpać w chłodnej wodzie, ale taki prysznic nie przeszkadza, kiedy na zewnątrz jest niemal 30 stopni w cieniu.
Bądźcie przygotowani
W związku z pewnymi brakami w infrastrukturze, na nocleg na Wadi Rum warto się przygotować. My wzięliśmy do mniejszych plecaków komplet ciuchów na dwa dni, sprzęt foto-video, przybory toaletowe oraz całkiem spory zapas żarcia i picia. Na miejscu co prawda zrobicie sobie herbatę czy zjecie dodatkowo płatny lunch w trakcie wycieczki (zazwyczaj około 5 JOD), ale na przekąski czy zimne napoje nie liczcie – no chyba, że płacicie po 200 zeta za noc. Ważne info – w wiosce Wadi Rum nie kupicie alkoholu, więc wielbiciele trunków wyskokowych wybierający się na pustynię również powinni zadbać o zaopatrzenie na zaś (np. w Akabie, która jest do tego idealna). Przy tamtejszych temperaturach wystarczą dwie butelki czegoś mocniejszego, żebyście co noc widzieli dwa komplety gwiazd, więc wiecie – pijcie odpowiedzialnie i takie tam.
Jeżeli chodzi o wycieczki z obozów, to zasada jest podobna jak w przypadku krótkiej opcji zwiedzania Wadi Rum. My jeszcze przed wyjazdem z Polski zdecydowaliśmy się na Tour 2 z tej listy i nie żałujemy tego wyboru. Plusem wycieczki organizowanej przez obóz jest przede wszystkim to, że jest ona odrobinę tańsza (60 zamiast 70 JOD za całość), a do tego znacznie łatwiej dopasować ją do swoich gustów (najczęściej nie musimy się oglądać na preferencje współpasażerów).
Atrakcje Wadi Rum w skrócie
Bądźmy szczerzy – Wadi Rum to zasadniczo pustynia, a co za tym idzie: jej atrakcje mają głównie charakter widokowy. Z grubsza można je podzielić na trzy kategorie:
- Mniejsze i większe kaniony, przez które możemy przejść (lub się przeciskać)
- Formacje skalno-piaskowe z ogromną przewagą łuków
- Pozostałości po siedzibach czy osadach, związane głównie z postacią Lawrence’a z Arabii
Nie wchodząc w szczegóły, które – uwierzcie nam – naprawdę nie wymagają omówienia, radzimy Wam po prostu wybrać przynajmniej po jednej atrakcji każdego typu i cieszyć się przede wszystkim podróżą od jednej do drugiej.
Łuki skalne, na czele z Umm Fruth to głównie wylęgarnia Instagramerek, które pozują na nich w zwiewnych szatach. Kanion Khazali jest sympatyczny, ale zasadniczo to po prostu szczelina w skałach z wodą pod nogami. Wreszcie, dom Lawrence’a z Arabii to po prostu kupa kamieni u stóp skały i równie dobrze mógłby tam kiedyś mieszkać Józef z Kwidzynia i nie byłoby wielkiej różnicy.
Tak naprawdę w Wadi Rum najfajniejsza jest… no… Wadi Rum jako całość. Podróżowanie po niej częściowo zadaszonym pickupem 4×4 to największa frajda podczas całej wycieczki i czasem zatrzymując się było nam szkoda, że jazda dobiegła końca. Widoki są po prostu przekozackie i tylko w niektórych przypadkach oglądanie czegoś z bliska dorównuje temu samemu miejscu widzianemu z pewnej odległości, ale za to w całej jego monumentalnej krasie.
Wielbłądy a może… sandboard?
Po Wadi Rum możecie także przejechać się na wielbłądzie, co jest szczególnie popularne wśród par z dziećmi i seniorów. Nam tego typu przejażdżka nie odpowiadała głównie ze względu na jej żółwie tempo i fakt, że przez kilka godzin spędzonych w siodle zobaczycie zaledwie frakcję tego, co z samochodu 4×4. Same wielbłądy możecie sobie do woli oglądać przy obozach, bo są w nich obecne niemal cały czas i na pewno nie raz na Was naplują.
Inną, bardziej „niestandardową” atrakcją jest możliwość zjechania z piaszczystej wydmy na specjalnie przystosowanej desce snowboardowej. Przez „specjalnie przystosowaną” rozumiem tutaj rozpieprzone wiązanie i możliwość siedzenia na niej okrakiem, chyba że przez zupełny przypadek wzięliście ze sobą do Jordanii buty snowboardowe (wtedy gratulujemy – jesteście bardzo dziwni). Cały ten zjazd brzmi lepiej niż wygląda, bowiem najpierw trzeba na tę cholerną wydmę wejść, co bankowo wypompuje z Was energię, a późniejszy zjazd to zazwyczaj niemrawe zsuwanie się po parę metrów na raz, z obowiązkowym lądowaniem ryjem w piachu na koniec. Są na świecie fajniejsze rzeczy.
Żeby jednak nie było, że częściowo jedziemy po Wadi Rum jak po burej suce: miejsce jest naprawdę przecudowne i warte tych niemałych w sumie pieniędzy, które trzeba zapłacić za nocleg i asystę przy zwiedzaniu, która najczęściej sprowadza się do zatrzymania samochodu i powiedzenia Enjoy the view. Fakt jest taki, że na miejscu rzeczywiście głównie endżojuje się wiusy i są to wiusy nieraz kosmiczne, a zawsze jedyne w swoim rodzaju. Zdecydowanie możemy polecić także spędzenie DWÓCH nocy na pustyni, dzięki czemu część dnia po pierwszym noclegu będziecie mogli spędzić na leniwym szwendaniu się po okolicach opustoszałego obozu i szukaniu miejscówek na wieczorną sesję fotograficzną…
Zainteresował Cię ten wpis? Sprawdź też inne nasze teksty na temat Jordanii albo po prostu zajrzyj do strony zbiorczej Wyprawy z 2019 roku. Zachęcamy Cię również do polubienia naszego bloga na Facebooku – na fanpage‘u często pojawiają się dodatkowe treści.