Site iconSite icon jedź, BAW SIĘ!

Jak ogarnąć Wadi Rum?

Wadi Rum - karta tytułowaWadi Rum - karta tytułowa

Jak ogarnąć Wadi Rum?

Wadi Rum – największa dolina w Jordanii – to nie tylko jedna z największych atrakcji turystycznych Jordanii, ale także jedno z większych wyzwań logistycznych. Niektórzy planując jej zwiedzanie mogą czuć się nieco przytłoczeni faktem, że to „wydarzenie” warto zaplanować z wyprzedzeniem, często nie mając pojęcia, jak to wszystko będzie faktycznie wyglądać. Właśnie dla takich ludzi powstał niniejszy tekst.


Wadi Rum w wersji TL:DR


Jak się dostać na Wadi Rum

Na początek warto rozróżnić dwie kwestie. Samo Wadi Rum to ogromna, zapierająca dech w piersiach pustynna dolina, po której można jeździć całymi dniami i nadal nie zobaczyć wszystkiego, co ma do zaoferowania. Natomiast WIOSKA Wadi Rum to pierwszy przystanek na trasie wszystkich, którzy chcą wzmiankowaną dolinę zobaczyć i to tejże wioski trzeba się dostać w pierwszej kolejności.

Dojazd do miejscowości nie jest trudny. My jak zawsze proponujemy transport własny (ale z ważną uwagą, o której dalej) i gwarantujemy, że traficie na miejsce nawet mając tylko papierową mapę. Dróg na południu Jordanii jest niewiele, a na Wadi Rum prowadzi jedna. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to również jedna z najładniejszych widokowo dróg w całym kraju, to przejazd do wioski Wadi Rum powinien być przyjemny i relaksujący, oczywiście zakładając, że macie w aucie klimę.

Droga na Wadi Rum należy do bardzo efektownych

Jeśli nie poruszacie się po Jordanii wynajętym samochodem, to sprawa w sumie również nie jest trudna. Na Wadi Rum kursują regularne transporty turystyczne z Petry oraz z Akaby, do których z doliny jest relatywnie blisko. Taki przejazd nie będzie tani (nawet w przypadku czterech osób taniej będzie prawdopodobnie wynająć auto), ale w centrach turystycznych obu tych miast bez trudu znajdziecie firmę, która w ciągu doby zorganizuje Wam transport (i nie tylko) na miejsce.


Przystanek na kolejkę

Jadąc do wioski Wadi Rum upewnijcie się, że zrobicie sobie krótki przystanek na stacji kolei Hidżaskiej – na 100% dostrzeżecie ją z drogi. Linia ta łączyła niegdyś Medynę z Damaszkiem, ale obecnie funkcjonują tylko dwa jej odcinki – jeden łączący Amman z Damaszkiem, a drugi: kopalnie pod Ma’an z Akabą. Odcinek ciągnący się niegdyś przez Wadi Rum nie funkcjonuje, ale na stacji można obejrzeć sobie pełen skład z okolic 1917 roku, a jeśli bardzo chcecie, to nawet przejechać się nim kawałek (chociaż silnik parowy został zastąpiony silnikiem diesla – a jakże). Co ważne, do pociągu można wchodzić, więc taki przystanek naprawdę warto zaliczyć, choćby po to by rozprostować kości.
Ważna rzecz, o której pisałem już w poradniku odnośnie wynajmowania samochodu w Jordanii. Jeśli nie jesteście starymi rajdowymi wyjadaczami ze świetnym wyczuciem kierunku, to nie myślcie nawet o tym, by ładować się samodzielnie w środek Wadi Rum Waszym samochodem – nawet jeśli jest to fura 4×4. Uwierzcie nam na słowo, że nie macie umiejętności ani doświadczenia potrzebnego, by bez przewodnika poruszać się po pustyni. Znajomość terenu to najważniejsza cecha Waszych beduińskich przewodników, a bez niej szybko możecie ugrzęznąć w głębokim piachu, z którego sami nie wyjedziecie. To napisawszy, wróćmy do przyjemniejszych rzeczy.

Stacja Kolei Hidżaskiej

Jestem w wiosce Wadi Rum i co dalej?

Jeżeli zależy Wam na zwiedzaniu Wadi Rum, a powinno, to macie dwie opcje: krótką i długą. Przyjrzyjmy im się po kolei:

Opcja krótka – pół dnia i z głowy

W tym przypadku możecie nie zaprzątać sobie głowy niczym oprócz dojazdu do wioski Wadi Rum. Na wjeździe do niej musicie tak czy owak się zatrzymać i zapłacić za wstęp na teren doliny. Kwota to symboliczne 5 JOD, chyba że macie Jordan Pass (wtedy lecicie za darmola). W Visitor’s Center możecie zdecydować się na zostawienie samochodu na parkingu i przesiadkę w jedną z czekających na chętnych fur 4×4, które zawiozą Was w dowolnie wybrane miejsce na terenie doliny. Możecie również pójść grubo i wynająć furę na cały dzień, dopasowując trasę do Waszych preferencji.

Jeden ze standardowych przystanków na „jednodniówce”

Ceny przejazdów do poszczególnych atrakcji są przeróżne i zależą od dystansu – wahają się od 25 do 80 JOD ZA CAŁY SAMOCHÓD (czyli im Was więcej, tym jest taniej). To samo zastrzeżenie dotyczy wynajmu całodziennego, którego cena oscylować powinna w granicach 80-100 JOD i jest ona wartością stałą, którą znajdziecie w cenniku Visitor’s Center. W dobrej wierze radzimy Wam, żebyście skorzystali z usług certyfikowanych operatorów, którzy dysponują odpowiednią wiedzą o terenie oraz umiejętnościami. Już na parkingu będą do Was podchodzić kierowcy „niezrzeszeni”, które podobne wycieczki oferować będą taniej, ale w razie fakapu będziecie mogli mieć pretensje tylko do siebie.

Trasy z centrum turystycznego zabiorą Wam z życia od 1 do 8 godzin, a po wszystkim kierowca przywiezie Was z powrotem na parking, skąd będziecie mogli udać się dalej. Jest to niezła opcja, o ile nie macie w planach jednej z najważniejszych atrakcji Wadi Rum, czyli noclegu na pustyni.

Opcja dłuższa – wycieczka z noclegiem

Ten wariant wybraliśmy my, a nawet więcej – na Wadi Rum spędziliśmy dwie noce, czego absolutnie nie żałujemy (no, Agatka może odrobinkę).

W tym wypadku radzimy ogarnąć sobie nocleg jeszcze z Polski, choćby na Bookingu albo przez stronę odpowiedniego operatora. My skorzystaliśmy z oferty firmy Wild Wadi Rum, poleconej nam przez Oliwię z bloga The Ollie.com i możemy z czystym sumieniem polecić usługi Salmana i jego rodziny.

Minus? Musicie jako-tako zaplanować pobyt w Jordanii i stawić się danego dnia w wiosce Wadi Rum. Tu najczęściej procedura wygląda tak, że właściciel odpowiedniej miejscówki noclegowej wskaże Wam miejsce parkingowe u siebie na chacie, a następnie wpakuje Was (z racjonalnie wybranym bagażem, który radzimy przygotować na zaś) na samochód i zawiezie do miejsca, w którym będziecie nocować. Jeśli będziecie musieli coś dokupić przed wyjazdem, to w wiosce jest kilka małych sklepów, ale dobrze radzimy zrobić zakupy w jakimś większym mieście, zanim udacie się w stronę Wadi Rum.

Cena za noc w obozie Ali Baba należącym do Wild Wadi Rum (nocleg wykupiliśmy przez Booking) to ok. 50 zł za osobę za noc. W dolinie funkcjonują dziesiątki innych obozów, których standard waha się od warunków typowo spartańskich, aż do uber-luksusowych, zasilanych solarnie pawilonów z szybkim internetem i dostępem do bieżącej wody. My polecamy jednak miejscówki bliższe naturze, bo nie po to jedzie się na Wadi Rum, żeby siedząc w wannie z hydromasażem nadrabiać zaległości na Netflixie.

Widok na nasz nocleg ze skałek powyżej

Nocleg na Wadi Rum to niesamowita atrakcja sama w sobie. Zachód słońca na pustyni i następująca po nim absolutna cisza to coś, co trudno opisać słowami. Nas najbardziej uderzyło wrażenie bezpieczeństwa. Skąpana w ciemności pustynia do przeciwieństwo ciemnego lasu, gdzie za każdym drzewem coś się czai, a każdy szelest to powód do wystąpienia gęsiej skórki. Szczególnie urzeczeni będą wielbiciele nocnej i wieczornej fotografii, bo złota godzina na Wadi Rum to istna eksplozja ciepłych kolorów, a noc to świetna pora, żeby potrenować „strzelanie” gwiazd. U nas do tego wszystkiego doszła tradycyjna, beduińska oprawa, z leniwym wieczorem spędzonym na odpoczynku i obfitą kolacją (dodatkowo płatną!), której główne danie – zarpa – przygotowywane jest przez wygrzewanie zakopanego w ziemi grilla.

Składniki zarpy

Warunki, w jakich my spędziliśmy dwa dni na Wadi Rum, możecie obejrzeć sobie na poniższym filmie:

Ale ok – są również minusy. Poza brakiem zasięgu telefonów komórkowych oraz wymogiem oszczędzania wody i prądu, naszym największym przekleństwem były… muchy. Te cholerne stworzenia momentalnie gromadzą się całymi chmarami w okolicy ludzkich siedzib i bezpardonowo obsiadają wszystko, co je otacza. Szczególnie traumatyczne przeżycia z muchami miała Agatka, bowiem w nocy przyczepiło się do niej coś, co nazwaliśmy roboczo muszką-przylepką. To małe skrzydlate kurwidło potrafiło siedzieć na nas nawet kiedy usilnie machaliśmy rękami, a pomagało tylko niemal bezpośrednie trafienie w samego owada lub jego najbliższą okolicę. Brzmi śmiesznie, ale wierzcie nam, że był to mały koszmar.

Przez muchy drzemka w środku dnia jest mocno utrudniona…

Wszystkie pustynne obozy wyposażone są w jakiś typ toalety z wodą dowożoną na miejsce lub odzyskiwaną, a prąd najczęściej czerpany jest z energii słonecznej. W obu tych przypadkach należy jednak pamiętać, że tych dóbr musi starczyć dla wszystkich, więc należy z nich korzystać z umiarem i rozsądkiem. Nam zdarzyło się wykąpać w chłodnej wodzie, ale taki prysznic nie przeszkadza, kiedy na zewnątrz jest niemal 30 stopni w cieniu.


Bądźcie przygotowani

W związku z pewnymi brakami w infrastrukturze, na nocleg na Wadi Rum warto się przygotować. My wzięliśmy do mniejszych plecaków komplet ciuchów na dwa dni, sprzęt foto-video, przybory toaletowe oraz całkiem spory zapas żarcia i picia. Na miejscu co prawda zrobicie sobie herbatę czy zjecie dodatkowo płatny lunch w trakcie wycieczki (zazwyczaj około 5 JOD), ale na przekąski czy zimne napoje nie liczcie – no chyba, że płacicie po 200 zeta za noc. Ważne info – w wiosce Wadi Rum nie kupicie alkoholu, więc wielbiciele trunków wyskokowych wybierający się na pustynię również powinni zadbać o zaopatrzenie na zaś (np. w Akabie, która jest do tego idealna). Przy tamtejszych temperaturach wystarczą dwie butelki czegoś mocniejszego, żebyście co noc widzieli dwa komplety gwiazd, więc wiecie – pijcie odpowiedzialnie i takie tam.


Jeżeli chodzi o wycieczki z obozów, to zasada jest podobna jak w przypadku krótkiej opcji zwiedzania Wadi Rum. My jeszcze przed wyjazdem z Polski zdecydowaliśmy się na Tour 2 z tej listy i nie żałujemy tego wyboru. Plusem wycieczki organizowanej przez obóz jest przede wszystkim to, że jest ona odrobinę tańsza (60 zamiast 70 JOD za całość), a do tego znacznie łatwiej dopasować ją do swoich gustów (najczęściej nie musimy się oglądać na preferencje współpasażerów).

Atrakcje Wadi Rum w skrócie

Bądźmy szczerzy – Wadi Rum to zasadniczo pustynia, a co za tym idzie: jej atrakcje mają głównie charakter widokowy. Z grubsza można je podzielić na trzy kategorie:

Nie wchodząc w szczegóły, które – uwierzcie nam – naprawdę nie wymagają omówienia, radzimy Wam po prostu wybrać przynajmniej po jednej atrakcji każdego typu i cieszyć się przede wszystkim podróżą od jednej do drugiej.

Łuki skalne, na czele z Umm Fruth to głównie wylęgarnia Instagramerek, które pozują na nich w zwiewnych szatach. Kanion Khazali jest sympatyczny, ale zasadniczo to po prostu szczelina w skałach z wodą pod nogami. Wreszcie, dom Lawrence’a z Arabii to po prostu kupa kamieni u stóp skały i równie dobrze mógłby tam kiedyś mieszkać Józef z Kwidzynia i nie byłoby wielkiej różnicy.

Takich kanionów jest na Wadi Rum kilka

Tak naprawdę w Wadi Rum najfajniejsza jest… no… Wadi Rum jako całość. Podróżowanie po niej częściowo zadaszonym pickupem 4×4 to największa frajda podczas całej wycieczki i czasem zatrzymując się było nam szkoda, że jazda dobiegła końca. Widoki są po prostu przekozackie i tylko w niektórych przypadkach oglądanie czegoś z bliska dorównuje temu samemu miejscu widzianemu z pewnej odległości, ale za to w całej jego monumentalnej krasie.

Nasz transport i Agatka korzystająca ze słońca

Wielbłądy a może… sandboard?

Po Wadi Rum możecie także przejechać się na wielbłądzie, co jest szczególnie popularne wśród par z dziećmi i seniorów. Nam tego typu przejażdżka nie odpowiadała głównie ze względu na jej żółwie tempo i fakt, że przez kilka godzin spędzonych w siodle zobaczycie zaledwie frakcję tego, co z samochodu 4×4. Same wielbłądy możecie sobie do woli oglądać przy obozach, bo są w nich obecne niemal cały czas i na pewno nie raz na Was naplują.
Inną, bardziej „niestandardową” atrakcją jest możliwość zjechania z piaszczystej wydmy na specjalnie przystosowanej desce snowboardowej. Przez „specjalnie przystosowaną” rozumiem tutaj rozpieprzone wiązanie i możliwość siedzenia na niej okrakiem, chyba że przez zupełny przypadek wzięliście ze sobą do Jordanii buty snowboardowe (wtedy gratulujemy – jesteście bardzo dziwni). Cały ten zjazd brzmi lepiej niż wygląda, bowiem najpierw trzeba na tę cholerną wydmę wejść, co bankowo wypompuje z Was energię, a późniejszy zjazd to zazwyczaj niemrawe zsuwanie się po parę metrów na raz, z obowiązkowym lądowaniem ryjem w piachu na koniec. Są na świecie fajniejsze rzeczy.

Żeby z tej wydmy zjechać, najpierw trzeba na nią wejść…

Żeby jednak nie było, że częściowo jedziemy po Wadi Rum jak po burej suce: miejsce jest naprawdę przecudowne i warte tych niemałych w sumie pieniędzy, które trzeba zapłacić za nocleg i asystę przy zwiedzaniu, która najczęściej sprowadza się do zatrzymania samochodu i powiedzenia Enjoy the view. Fakt jest taki, że na miejscu rzeczywiście głównie endżojuje się wiusy i są to wiusy nieraz kosmiczne, a zawsze jedyne w swoim rodzaju. Zdecydowanie możemy polecić także spędzenie DWÓCH nocy na pustyni, dzięki czemu część dnia po pierwszym noclegu będziecie mogli spędzić na leniwym szwendaniu się po okolicach opustoszałego obozu i szukaniu miejscówek na wieczorną sesję fotograficzną…

Zainteresował Cię ten wpis? Sprawdź też inne nasze teksty na temat Jordanii albo po prostu zajrzyj do strony zbiorczej Wyprawy z 2019 roku. Zachęcamy Cię również do polubienia naszego bloga na Facebooku – na fanpage‘u często pojawiają się dodatkowe treści.

 

Exit mobile version