Samo cypryjskie miasto Limassol to kolejna z serii większych, nieco zbyt turystycznych miejscowości Cypru, nastawionych przede wszystkim na wypompowywanie hajsu ze spragnionych słońca turystów. Prawdziwym sercem miejscowości jest niewątpliwie sympatyczny, szeroki bulwar, kończący się w upstrzonym luksusowymi lokalami porcie (wyglądającym obłędnie podczas tak zwanej złotej godziny).
Obejście centrum miasta, w tym szybka wizyta pod tutejszym zamkiem (w środku jest muzeum średniowiecza – 2 Euro za wstęp) oraz katedrą Agia Napa nie powinna zająć Wam więcej niż godzinę, podczas której wciągniecie w nozdrza odrobinę spalin i innych, cywilizacyjnych zapachów. Wyraźnie widać, że miasto żyje turystyką plażową – poza portem najpopularniejszym miejscem jest naćkana restauracjami, barami i klubami „starówka”, skoncentrowana dookoła niezbyt imponującego zamku. Jeśli bardzo zależy Wam, żeby w Limassol zobaczyć coś więcej, to możecie skierować się do tutejszego muzeum archeologicznego, muzeum wina czy muzeum sztuki ludowej. Pod miastem jest również park wodny Fasouri Watermania, ale to polecam raczej na lato.
Ja w żadnym wypadku nie wstydzę się powiedzieć, że w Limassol spędziliśmy tylko jeden wieczór, a oba noclegi na miejscu ogarnęliśmy w zlokalizowanym parę kilometrów od centrum hotelu, którego główną zaletą była bliskość Lidla.
Pomijając średnią atrakcyjność samego Limassol, od strony zachodniej z miastem graniczy kilka naprawdę ważnych atrakcji, do których dostaniecie się samochodem w ciągu zaledwie kilku-kilkunastu minut. To właśnie one, a także leżące dalej na północny-wschód Pafos, były dla nas najważniejsze podczas pobytu w tym rejonie Cypru.
Sanktuarium Apolla i Starożytny Kurion
Te dwa miejsca to must-see dla każdego fana kultury starożytnej, chociaż muszę szczerze przyznać, że greckich (i nie tylko) ruin jest na Cyprze tyle, że po powrocie i tak zapomnicie, które widzieliście, a które ominęliście.
Zlokalizowane bardziej na zachód Sanktuarium Apolla (wstęp: 2,5 Euro) znane jest przede wszystkim z częściowo odrestaurowanych, strzelających w niebo kolumn. Pochodząca z VIII wieku przed naszą erą świątynia, była częścią „większego” Kurionu, poświęconą leśnemu aspektowi bóstwa. Ciekawym faktem jest to, że na teren atrakcji można wejść… także podczas świąt, kiedy oficjalnie jest ona zamknięta. Nie będzie to wejście stricte legalne, ale przed turystami chroni wtedy świątynię wyłącznie sięgająca powyżej kolan bramka. Nie to, żebym namawiał do złego.
W Starożytnym Kurionie (wjazd: 4,5 Euro) sami niestety nie byliśmy. Trafiliśmy pod jego bramę 1 stycznia, kiedy wszystkie oficjalne atrakcje były pozamykane. Wszystko, co udało mi się zrobić, to wynieść się dronem nad bramę i cyknąć fotę najbardziej imponującego budynku na całym obszarze, czyli tutejszego teatru rzymskiego. Poza zdumiewająco dobrze zachowanym teatrem, w Kurionie znajdziecie kilka innych ruin, w tym Dom Gladiatorów czy wczesnochrześcijańską bazylikę. Nie wypowiem się, czy warto obejść cały obszar, ale mi osobiście wystarczyła jedna podobna wizyta, odbyta w Salaminie. W leżącej w pobliżu Kurionu wiosce Episkopi znajduje się jeszcze muzeum, w którym dowiecie się więcej o całym obszarze. Wejście do niego kosztuje 2,5 Euro.
Zamek Kolossi
Budowli w miasteczku Kolossi wiele brakuje do najwspanialszych zamków na północy Cypru, ale stanowi on miły przerywnik po tym całym grecko-rzymskim szajsie. Obecna konstrukcja datowana jest na 1454 rok, a prowadzi do niej niewielki most zwodzony. Dodatkowo można wejść na dach (wejście do zamku to koszt 2,5 Euro) i przejść się po okalającym zamek parczku. Po wschodniej stronie natkniecie się na stary budynek, który kiedyś pełnił rolę przetwórni cukru trzcinowego. To właśnie cukier (na równi z winem) stanowił główne źródło zysków rycerzy Zakonu Maltańskiego, którzy sprawowali władzę nad tym obszarem w XIII wieku.
Klasztor Św. Mikołaja od kotów
Legenda mówi, że za czasów władztwa cesarza Konstantyna, Cypr nawiedziła potworna susza, której efektem była (w sumie nie wiedzieć czemu) inwazja jadowitych węży. Cesarska matka – św. Helena – wpadła na pomysł, by z wężami rozprawić się za pomocą kotów, sprowadzonych w tym celu specjalnie z Konstantynopola. Kocią bazą stał się położony na półwyspie Akrotiri klasztor, a wyszkolone przez mnichów zwierzaki podobno tak szybko poradziły sobie z plagą, że zyskały wieczyste prawo „osiedlania się” w klasztornych murach.
To wszystko zapewne pic na wodę, ale fakt jest faktem: w (obecnie żeńskim) klasztorze św. Mikołaja od kotów tych ostatnich jest sporo, choć mniej niż w Hala Sultan Tekke nieopodal Larnaki. Sierściuchy wygrzewają się na słońcu, leniwie witają przyjezdnych i – jak to koty – mają generalnie wyjebane. Jeśli lubicie te zwierzęta, to w tej części Cypru nie da się lepiej spędzić tych 30-45 minut. Wstęp jest darmowy, ale turyści mogą kręcić się tylko po głównym placu – reszta klasztoru jest przed nimi zamknięta.