Site icon jedź, BAW SIĘ!

7 powodów, dla których lecę na Wyspy Normandzkie

mont-orgueil-castle-jersey

mont-orgueil-castle-jersey

Pandemia już „odwołana”, zakazy zniesione, więc wreszcie przyszła pora na realizację odłożonych na później planów. Na pierwszy ogień, dokładnie na tydzień od publikacji tego wpisu, lecą położone u francuskiego wybrzeża Wyspy Normandzkie, o których – w ramach wstępnego planowania – pisałem jeszcze na koniec 2019 roku. Co się potem stało, wszyscy wiemy.

Niemniej, wreszcie – po dwóch latach – wybieram się na miejsce w towarzystwie mojej „wyspowej”, męskiej ekipy, a Agatka zostaje na chacie pilnując Marvela. Dlaczego pierwszy raz od dłuższego czasu zostawiam swoją połowicę w domu, żeby przez tydzień szlajać się po jakimś zadupiu? Poniżej przedstawiam 7 powodów, dla których wybieram się na Wyspy Normandzkie.

7. Mało kto o nich słyszał

No właśnie. Spora część z Was pewnie zastanawia się, czym w ogóle do cholery są Wyspy Normandzkie, czy – po angielsku – Channel Islands.

To zgrupowanie 2 większych (Jersey i Guernsey) oraz 3 mniejszych (Sark, Herm i Alderney) wysepek leży, jak wspomniałem, tuż przy francuskim wybrzeżu, ale mimo to ich terytorium „z grubsza” – o tym zaraz – należy do Wielkiej Brytanii. Na Wyspy Normandzkie natknąłem się kiedyś przez przypadek, studiując „dronową” mapę świata i ze zdziwieniem stwierdziłem, że do tej pory nie miałem pojęcia o ich istnieniu. Jak się potem okazało, podobny stan wiedzy o Wyspach ma wielu moich znajomych, w tym także tych z kręgów stricte podróżniczych. To ukonstytuowało mój zamiar odwiedzenia Wysp Normandzkich, jako że od zawsze lubiłem te rejony świata, które zaliczają się do mniej popularnych.

Wyspy Normandzkie z satelity. Źródło: Wikipedia

6. Kolejne kraje „do listy”

Wiadomo, że „zaliczanie” kolejnych krajów może być postrzegane jako mało dojrzałe… ale nie mogę się powstrzymać. Tak się składa, że zarówno wyspa Jersey, jak i Guernsey, noszą status dependencji Korony Brytyjskiej, podobnie zresztą jak Wyspa Man. Jako takie dysponują więc własnymi parlamentami, a Wielka Brytania ma je pod swoimi skrzydłami przede wszystkim w zakresie obronności i polityki zagranicznej (a i to nie w całości). Naciągając tę sytuację można więc stwierdzić, że niewielkim wysiłkiem dopiszę do swojej listy kolejne dwa kraje… albo i trzy, bowiem wyspa Sark jest z kolei… dependencją Guernsey. Co zresztą jest powodem numer 5.

5. Wyspa Sark

Sark do 2008 roku nosiła status… monarchii feudalnej. Tak, tak – ten „kraj” jeszcze 14 lat temu miał prawdziwego SENIORA, któremu poddani byli winni posłuszeństwo. Rzecz jasna, większość praw na wyspie była dostosowana do cywilizowanego świata, ale wśród nich nadal dało się znaleźć parę perełek, w tym na przykład niesławne przyzwolenie na bicie żony, jeśli w tym celu używaliśmy kija o obwodzie mniejszym niż mały palec męża.

Krajobrazy na Sark. Źródło: Condor Ferries

Co ciekawe, wyzbycie się starych zwyczajów niekoniecznie podobało się mieszkańcom wyspy, zwłaszcza że w dużej mierze powiązane było z ugięciem karku przed nowym „seniorem”  – braćmi Barclay (właścicieli sieci hoteli Ritz), którzy w międzyczasie wykupili niemal ¼ terenów na Sark. Ten temat na pewno rozwinę jeszcze we wpisach lub filmach, ale zaręczam, ze jest bardzo ciekawy.

Tak czy owak, przy dobrych wiatrach zajrzymy z chłopakami także na maleńką wyspę Sark i sprawdzimy, jak radzi sobie najmłodsza europejska demokracja.

4. Historia i zabytki

Nie tylko Sark dysponuje ciekawą historią. Zarówno Jersey, jak i Guernsey są wyjątkowo interesujące dla fanów zwariowanych realiów naszego świata. Początkowo francuskie, następnie normańskie (pod rządami „ucywilizowanych” Wikingów), wreszcie brytyjskie, Wyspy Normandzkie mało kiedy cieszyły się spokojem. Nawet podczas Angielskiej Wojny Domowej miały tu miejsca wydarzenia o realnym wpływie na przebieg tego konfliktu. Jakby tego było mało, podczas II Wojny Światowej Wyspy – jako jedyny obszar Wielkiej Brytanii – wpadły w ręce Niemców, którzy szybko przekształcili je w „pływające fortece” z setkami metrów podziemnych tuneli i potężnych umocnień.

Wjazd do podziemnego szpitala pozostawionego przez Niemców. Źródło: Jersey.com

W związku z powyższym, na Wyspach znajdziemy średniowieczne zamki z czasów konfliktu na linii Anglia-Francja, wieże obronne z czasów napoleońskich, a także niemieckie bunkry i fortyfikacje, częściowo rozebrane po zakończeniu wojny. Ten misz-masz zdecydowanie mi odpowiada i nie mogę się już doczekać, aby go zobaczyć. Wisienką na torcie są „standardowe” dla tego rejony świata konstrukcje z czasów neolitycznych, takie jak grobowce tunelowe, dolmeny i całkiem spora liczba menhirów.

3. Widoki i… pogoda

To wiadomo. Cały „północny” obszar naszego kontynentu to ten rejon, do którego człowiek jeździ nasycić oczy wszelkiego typu widoczkami. Potężne klify, sielskie wioski czy wąskie skalne przejścia występują na Wyspach Normandzkich obficie i aż do zesrania. Jeśli nie wierzycie mi na słowo, wystarczy wpisać odpowiednie słowa kluczowe w Google albo poczekać na moją relację z Wysp… o ile tylko nie będzie padać.

Wybrzeże Jersey. Źródło: Britannica.com

Na szczęście tak wycyrklowaliśmy z datą wyjazdu, by trafić na Wyspy Normandzkie podczas najmniej deszczowego (dla nich) miesiąca w roku, a na miejscu spodziewamy się całkiem przyjemnych temperatur, oscylujących w granicach 12-15 stopni. Wiadomo, że może być różnie, ale warto wskazać, że archipelag ma opinię najbardziej słonecznego i przyjaznego pogodowo obszaru dominium Korony Brytyjskiej.

2. Sposób zwiedzania

Na to też się jaram, choć mój tyłek pewnie powie później co innego. Połowę czasu pobytu na Wyspach mamy zamiar spędzić na rowerach, a drugą połowę – na motocyklach. Wynajęcie tych środków lokomocji jest na miejscu względnie tanie, a do tego te spłachetki lądu są na tyle małe, że nasze codzienne przejazdy powinny mieścić się w limicie około 30 kilometrów. Tu ponownie ważnym aspektem będzie pogoda, ale jesteśmy dobrej myśli. Zwłaszcza chłopaki nie mogą doczekać się pedałowania, bo w Polsce co i rusz zasuwają na szosówkach. Jakoś będą musieli przeboleć fakt, że na Jersey prawdopodobnie wybierzemy tamtejsze Veturilo, ale rower to rower. Promy, rzecz jasna, również będą grane.

Takim motocyklem mam nadzieję śmigać po Guernsey. Źródło: MuttMotorcycles.com

1. Noclegi

Na szczycie moje listy znajdują się… noclegi – zwłaszcza te na Jersey. Jak się okazuje, Wyspa jakiś czas temu postanowiła zagospodarować niektóre ze swoich zabytków i częściowo przekształcić je w bardzo niestandardowe miejsca noclegowe. Już kilka miesięcy temu najbardziej spektakularne z nich były klepnięte przez urlopowiczów z grubszym portfelem niż nasz, ale mimo wszystko udało nam się wynająć dwie fajne miejscówki. Dwie z czterech nocy na Jersey spędzimy na pewno w jednej z licznych wież obronnych, ustawionych na Jersey ze strachu przez flotą Napoleona. Będzie chłodno (musimy mieć własne śpiwory), a do kibla trzeba będzie latać na zewnątrz, ale na pewno jakoś to przeżyjemy, choć jestem niemal pewien, że się poprzeziębiamy.


Na Wyspy Normandzkie ruszam już za tydzień, 10 kwietnia (jeśli nic nie pokrzyżuje nam planów, bo wiadomo, że teraz już nic nie wiadomo). Po powrocie na blogu na pewno zaroi się od materiałów ich dotyczących, a relację na żywo będziecie mogli oglądać na naszym Instagramie… Zakładając oczywiście, że uda nam się jakoś ogarnąć internet. Brexit na pewno tu nie pomaga, ale jakoś sobie poradzimy.

Exit mobile version