Site icon jedź, BAW SIĘ!

Warosia – jak odwiedzić cypryjski „skansen” z lat ’70?

Warosia - Cypr

Warosia - Cypr

Cypr, jak niejednokrotnie już pisaliśmy na blogu, jest rajem dla wielbicieli urbexu i kręcenia się po opuszczonych domach, budowlach czy nawet całych miasteczkach. Kiedy w 2018 Brewa odwiedził tę grecko-turecką (czy jak ją tam zwać) wyspę, pluł sobie w brodę, że jedna z największych podobnych miejscówek jest zamknięta dla zwiedzających. Chodzi, rzecz jasna, o Warosię – miasto-dzielnicę Famagusty, w 1974 roku zamkniętą na głucho po tym, jak to właśnie tam wylądował trzon tureckiej floty inwazyjnej. Tętniący życiem, wielki kurort wakacyjny został ewakuowany z dnia na dzień i pozostawał strefą no-go przez 46 lat. Tak się jednak składa, że 8 października 2022 roku cypryjskie władze postanowiły otworzyć część obiektu i udostępnić go turystom… a mi udało się odwiedzić go w marcu 2023 roku.

Do niedawna na Warosię dało się lepiej popatrzeć tylko z plaży

Dwa lata po „otwarciu” Warosia nadal jest kontrolowana przez tureckie wojsko, ale z roku na rok coraz większa jej część udostępniana jest zwiedzającym. Początkowo niewielki teren „otwarty” został poszerzony w lipcu 2021 roku, tym samym obejmując „aż” 3,5% całego miasta – reszta nadal jest zamknięta. Mimo to, wejście do środka pozwala przenieść się w czasie o niemal 50 lat, a jednocześnie zobaczyć, jak mógłby wyglądać świat po apokalipsie. Polecam obejrzeć wcześniej przynajmniej 1. sezon The Last of Us, żeby odczucie było pełniejsze.

Chociaż nowe „dodatki” trochę rujnują klimat

W latach świetności Warosia była luksusowym kurortem wakacyjnym, w którym czas wolny spędzały gwiazdy kina, znani artyści i bogacze z każdego zakątka globu. Było tu niemal 50 hoteli, 100 różnorodnych lokali rozrywkowych czy 25 muzeów. W dniu najazdu Cypru przez Turcję, wszystko to zostało zamknięte na cztery spusty, a całość dobytku zamieszkujących Warosię Greków została tam, gdzie stała, nie licząc tego, co uciekinierzy spakowali do walizek. Warto wspomnieć, że większość z nich nigdy swojego majątku nie odzyskała i nawet teraz nie mogą oni wchodzić do swoich niegdysiejszych domów. Zresztą Wy też nie…

Varosia – informacje praktyczne

Nie wiedzieć czemu, Turcy uznali za stosowne częściowo otworzyć miasto podczas trwania pandemii koronawirusa i zabrali się za to z dziwną werwą i dość liberalnym podejściem.

Wstęp do otwartej części jest bezpłatny i możliwy w godzinach 8:00-20:00. Na miejscu można wypożyczyć hulajnogi, rowery, a nawet – uwaga – małe samochody elektryczne (z kierowcą), które ułatwią nam poruszanie się po nowych drogach. Tak, dobrze czytacie – nowych. Tam, gdzie postanowili wpuścić zwiedzających, Turcy wylali nowy asfalt oraz postawili zasilane energią słoneczną latarnie, które nieco burzą postapokalipytyczny klimat miejsca.

Jeśli na swojej drodze zobaczycie sznur, to znaczy, że dalej nie pójdziecie. 3,5% odgrodzonej powierzchni da się obejść (pieszo) w godzinę, a jeśli macie ochotę napić się piwa wśród ruin (co umożliwia kilka niewielkich knajp typu pop-up), to dorzućcie do tego jeszcze 30 minut. Wśród „atrakcji” Warosii znajdziecie między innymi niedziałającą (ale fotogeniczną) sygnalizację świetlną, masę opuszczonych budynków (do których nie można wchodzić) czy siedzibę Narodów Zjednoczonych, która jednak nie pełni już swojej funkcji. Wygląda również na to, że wnętrza przynajmniej tych budynków zostały „uprzątnięte” (czytaj: rozkradzione), bo przez resztki szyb widać głównie gołe ściany. Są też tablice informacyjne.

Na miejscu są również (nowe) toalety, więc wspomnianego piwa nie będziecie musieli trzymać w pęcherzu aż do powrotu z wycieczki. Ten ostatni ułatwi Wam duży postój taksówek, usytuowany tuż za wejściem do otwartej strefy. Standardowa stawka to ok. 1 euro za każdy przejechany kilometr. W okolicy jest także parking, więc podjechanie wynajętym samochodem nie powinno być problemem.

Kibelki pierwsza klasa

Ciekawą sprawą jest kwestia fotografowania. W wielu miejscach wiszą tabliczki informujące o zakazie podobnej aktywności, ale – pomimo aktywnej obecności wojska na miejscu (tu i ówdzie dostrzeżecie budki strażnicze) – nie wydaje się, by był on egzekwowany… co zresztą wyraźnie widzicie w tym wpisie.

Pozostałe części Warosii nie są udostępnione, ale są sposoby na ich obejrzenie… zaliczane jednak do tych mniej efektywnych:

Zoom nie całkiem przystosowanym sprzętem…

Wizyta w Warosii na pewno nie wypełni Wam całego dnia, dlatego warto ją połączyć z odwiedzinami w samej Famaguście, względnie ze zwiedzaniem pobliskiej Salaminy. Zwłaszcza w tym drugim przypadku będziecie mieli z głowy cały dzień, choć taki wariant proponujemy tylko tym, którzy NAPRAWDĘ lubią ruiny – niezależnie od czasu, z którego pochodzą.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Cyprze lub polubić nasz blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informujemy o nowych wpisach.

Exit mobile version