Indonezja jest niemałym podróżniczym wyzwaniem. Nie dość, że kraj jest daleko i dość ciężko jest się do niego dostać z Polski; nie dość, że jest ogromna i właściwie niemożliwością jest zobaczyć ją PORZĄDNIE w czasie jednego, nawet dłuższego wypadu; to jeszcze rozrzucona jest na trzynastu tysiącach (sic!) mniejszych i większych wysp, w wyniku czego od logistyki transportów wewnętrznych może człowieka rozboleć łeb. Niemniej, jest to kraj przebogaty, jeśli chodzi o wszelkiego typu atrakcje, a do tego bardzo wyjątkowy. Choćby dlatego, że – pomimo posiadania statusu największego kraju islamskiego na świecie – turyście naprawdę trudno odczuć ten fakt. W Indonezji co prawda spędziłem dłuższą chwilę (trzy tygodnie), ale z racji na jej ogrom mogę stwierdzić, że co najwyżej poślizgałem się trochę po powierzchni jej bogactwa. Z tego względu poniżej prezentuję tylko podstawowe informacje na temat tego kraju, wzbogacone o spis notek, które napisałem na jego temat.

Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu i mapy moich wpisów o Indonezji. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Indonezja”.

Indonezja w telegraficznym skrócie:

Wjazd/wiza do Indonezji: Polacy są objęci ruchem bezwizowym i na podstawie wprowadzających go przepisów mogą przebywać na terytorium Indonezji do 30 dni. Ważne jest to, że wjazdu bezwizowego nie można przedłużyć bez wyjazdu poza terytorium kraju. Jeśli zależy Wam na dłuższym (do 60 dni) pobycie na terytorium Indonezji, to możecie ubiegać się o 30-dniową wizę, którą następnie można przedłużyć (o kolejne 30 dni) w dowolnym urzędzie imigracyjnym. Poza tym wjazd na terytorium tego kraju warunkowany jest standardowymi obostrzeniami: 6-miesięczną ważnością paszportu, posiadaniem środków finansowych umożliwiających pobyt oraz posiadaniem biletów na dalszą podróż/powrót.

Indonezja - sesja zdjęciowa

15 minuta – zaczynamy się niecierpliwić

Bezpieczeństwo i pieniądze w Indonezji: Indonezja jest krajem islamskim, ale niebezpieczeństwo związane z działalnością terrorystyczną radykalnych ugrupowań jest tu praktycznie pomijalne, zwłaszcza w zestawieniu ze znacznie większym zagrożeniem, będącym efektem dużej aktywności wulkanicznej w regionie. Nie ma drugiego takiego kraju, który na swoim terytorium posiadałby tyle aktywnych wulkanów, lubiących od czasu do czasu rzygnąć lawą. Tektonika regionu sprawia, że wybrzeża wysp są stale zagrożone przez tsunami, które nawiedzają je regularnie (zachód kraju został spustoszony przez jedno nie dalej jak w 2018 roku). Będąc w Indonezji należy bezwzględnie śledzić wiadomości i unikać regionów zagrożonych. Poza tym standardowo należy wystrzegać się tzw. petty crimes (zwłaszcza w dużych miastach) oraz samotnego zapuszczania się w rejony, w których turystów zazwyczaj się nie widuje. Indonezyjczycy co do zasady są narodem bardzo sympatycznym i gościnnym, ale niektóre z setek tamtejszych plemion nadal kultywują swoisty izolacjonizm i wilkiem patrzą na przyjezdnych. W Indonezji płaci się rupiami. W większych miastach i na Bali uzyskacie je bez problemu, natomiast na mniejszych wyspach i w bardziej oddalonych regionach nie ma co liczyć na bankomaty czy kantory. Jeśli chodzi o te ostatnie, to – w przypadku wymiany dolarów – zaopatrzcie się w duże, niezniszczone nominały. W innym wypadku możecie dostać gorszy kurs albo nie wymienicie ich wcale.

O specyficznym podejściu niektórych Indonezyjczyków do turystów napisałem oddzielny tekst, który znajdziecie tutaj.

Borobudur - wejście

Witajcie w Borobudur!

Atrakcje Indonezji: ciężko jest zbiorczo opowiedzieć o atrakcjach tak poszatkowanego kraju, ale odwiedzając Indonezję po raz pierwszy warto skupić się na Sumatrze, Jawie, Borneo i (jakże by inaczej) Bali. Sumatra, pomimo tego, iż jest wyspą stosunkowo dużą, jest dość mało popularna wśród turystów. Tu wpadamy głównie szukając orangutanów, wielkich nietoperzy oraz możliwości bliższego poznania localsów (pod tym kątem najmocniejszym graczem są okolice jeziora Toba). Jawa to ogromny klejnot w koronie i to wcale nie ze względu na obecność stolicy. To właśnie na Jawie znajdziemy najważniejsze zabytkowe świątynie w regionie (Prambanan i Borobudur), historyczną Yogyakartę czy spektakularnie położony wulkan Bromo. Borneo to gradka dla wielbicieli przyrody i dżungli. Ta wyspa przyciąga przede wszystkim wielbicieli wielodniowych trekkingów, którzy chcieliby na własne oczy zobaczyć przedstawicieli wielu gatunków endemicznych dla regionu. Wreszcie, Bali to stereotypowa miejscówka dla turystów spod znaku all-inclusive, ale wyspa ma do zaoferowania wiele także tym, którzy wolą na wakacje ruszać z plecakiem. To najlepsza miejscówka na rozpoczęcie kilkudniowego rejsu po mniejszych wyspach tego rejonu Indonezji, chociaż w 2020 roku na pewno nie traficie na Komodo – siedziba słynnych, indonezyjskich „smoków” (czyli waranów) została na cały rok zamknięta dla turystów. Poza tymi 4 wyspami, do odwiedzenia zostaje jeszcze paręnaście tysięcy innych, w tym choćby kawał Papui (poruszanie się po niej często wymaga odpowiedniego zezwolenia) i całkiem spory Celebes, będący czymś w rodzaju Borneo dla zaawansowanych. Można śmiało powiedzieć, że wschodnia część Indonezji to najczystsza definicja podróżowania poza utartym szlakiem. Mała uwaga dotycząca samego zwiedzania: Indonezja to kraj islamski, więc w wielu miejscach powinniście uważać na to, co nosicie. Unikajcie skąpych strojów, a w świątyniach pamiętajcie o zdjęciu butów. Kupcie sobie również sarong – tradycyjną, dużą chustę, w którą owiniecie się w świątyniach buddyjskich i hinduistycznych. Co prawda w większości przypadków sarongi są tam dostępne nieodpłatnie, ale nie musicie chodzić w wersji przepoconej, a poza tym to zawsze pamiątka.

Przejdź niżej, aby zapoznać się z moimi relacjami z niektórych w wyżej opisanych miejsc. Weź jednak poprawkę, że wszystkie te wspomnienia powstały już spory kawałek czasu temu.

Ceny w Indonezji: Indonezja nadal pozostaje krajem względnie tanim, jeśli tylko unikamy turbo-turystycznych miejscówek pokroju Bali. Ceny jedzenia, transportu i noclegów nie odbiegają od tych, do których przyzwyczaja backpackerów Azja południowo-wschodnia, co oznacza, że obiad można zjeść za kilka złotych, 200 km przejechać za kilkanaście, a noc w hostelu spędzić za kilkadziesiąt (nie przekraczając piątki z przodu). Odetchną zwłaszcza ci podróżnicy, którzy do Indonezji trafią z Malezji – kraju znacznie droższego, bo i bogatszego. Na prowincji koszty życia będą jeszcze niższe, ale tu należy pamiętać, że warunki (sanitarne czy noclegowe) mogą czasem niemile zaskoczyć.

Indonezja - Pociąg do Bogor

I tak sobie jechaliśmy do Bogor

Transport i zwiedzanie Indonezji: transport lądowy w Indonezji nie jest sprawą skomplikowaną. Na dużych wyspach funkcjonują sieci połączeń autobusowych i kolejowych, dzięki którym bez trudu i za niewielkie pieniądze przemieścicie się pomiędzy większymi miastami. Uwaga: w przypadku kolei nie decydujcie się na najniższą klasę, bo możecie przeżyć spory szok. Do mniejszych miejscowości dojedziecie – jak w całej Azji – mniejszymi busami, ruszającymi po zapełnieniu się. W Indonezji świetnie sprawdza się również autostop – samemu zdarzyło mi się z niego korzystać i nigdy nie czekałem na podwózkę dłużej niż kilka minut. Ważna uwaga: kierowcy w Indonezji jeżdżą jak pojebani, więc BARDZO uważajcie na ewentualnie wynajętym skuterze/motocyklu. Jeśli chodzi o transport między wyspami, to w przypadku tych większych warto sprawdzić ceny biletów lotniczych, czasem nieprzekraczające kilkudziesięciu złotych w jedną stronę. Na mniejsze wyspy dostaniecie się wyłącznie drogą wodną, co może być przygodą samą w sobie. Pamiętajcie tylko, że promy dla localsów to często po prostu niezadaszone barki, prące przed siebie pomimo zacinającego deszczu czy dużych fal. Jeśli to Wam nie odpowiada, zawsze możecie popytać w porcie – na 90% znajdziecie tam localsa, który za paręnaście dolców zapewni Wam usługę ekskluzywną (choć niekoniecznie luksusową).

Noclegi i jedzenie w Indonezji: Za czasów mojego pobytu w Indonezji szukanie TANICH noclegów w niektórych miejscach nastręczało pewnych trudności. Budżetowe miejscówki mogące pochwalić się dobrymi warunkami były często obsadzone po sam czubek, w wyniku czego byliśmy parę razy zmuszeni do sięgnięcia głębiej do portfela. Dziś jednak mamy do dyspozycji internet, więc znalezienie taniego miejsca do spania w Dżakarcie czy na Bali powinno być łatwiejsze. W miejscowościach turystycznych bezwzględnie należy sprawdzić kilka miejsc, bo może się okazać, że za rogiem funkcjonuje lepiej położony ośrodek, w którym pokój bez klimatyzacji (ale za to bez sufitu w łazience) będzie o wiele tańszy niż mała klita z klimatyzatorem, który ostatni przegląd widział w dniu instalacji. Żarcie w Indonezji jest dość charakterystyczne, bowiem – przypominam – jest to kraj islamski. Jeśli macie ochotę na mięso, to będziecie musieli zadowolić się kurczakiem (rzadziej wołowiną, np. w formie słynnych mini-szaszłyków satay). Generalnie króluje tu ryż, słodkie (czasem niemal do granic obłędu) sosy oraz wszelakie mieszanki warzywne. Jeśli Wasze żołądki to wytrzymają, to cały wyjazd spokojnie przebalujecie na street-foodzie, który jest tu równie dobry, co w Tajlandii, chociaż higiena jego podania może u co poniektórych wzbudzać spore wątpliwości. Ciekawą sprawą jest kwestia alkoholu, który w Indonezji jest dość szeroko dostępny, choć czasem trzeba o niego popytać. Na Bali panuje pod tym względem panuje wolna amerykanka, ale z drugiej strony na mniejszych wyspach pozostaje Wam tylko chodzenie po prośbie i korzystanie z wyrobów miejscowych (czytaj: głównie dość paskudnego bimbru). UWAGA: jeśli macie zamiar raczyć się arakiem, to dobierzcie dostawcę bardzo dokładnie, jako że w Indonezji zdarzają się zgony po spożyciu alkoholu metylowego.


Moje wpisy o Indonezji:

Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Indonezji, które umieściłem na swoim blogu.

Indonezja – wpisy ogólne:

Indonezja – filmy:

Indonezja – mapa wpisów:

Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie moje wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Indonezji. Kliknij na znacznik, aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.

Jak na razie wszystkie moje wpisy o Indonezji powstały po Wyprawie z 2009 roku, podczas której w tym kraju spędziłem w sumie około 3 tygodni. Bierzcie na to poprawkę.