Mongolia do dnia dzisiejszego pozostaje krajem tyleż egzotycznym, co mało popularnym wśród osób podróżujących. Jest tak głównie z powodu trudności logistycznych – loty do Mongolii nadal są dość drogie, a alternatywa w postaci przejazdu Koleją Transsyberyjską wymaga poświęcenia kilku dni na sam transport. Nie zmienia to faktu, że Mongolia jest krajem zdecydowanie wartym odwiedzenia, o czym samodzielnie przekonałem się podczas swojej pierwszej przygody z podróżowaniem, to jest podczas Wyprawy z 2007 roku. Podczas jej trwania spędziłem w Mongolii około 10 dni, omijając niestety kilka miejsc, do których teraz chętnie bym wrócił.

Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu i mapy moich wpisów o Mongolii. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Mongolia”.

Mongolia w skrócie:

Wjazd/wiza do Mongolii

Wjazd do Mongolii nie jest rzeczą specjalnie trudną, tym bardziej, że w Warszawie (konkretniej – na ulicy Reytana) znajduje się mongolska ambasada. Przebieg procedury wizowej nie jest skomplikowany – ze strony ambasady ściągamy wniosek wizowy, wypełniamy go, a następnie dostarczamy go na miejsce wraz ze standardowymi dokumentami (paszport, zdjęcie oraz odpowiedni dowód na to, że w Mongolii faktycznie będziemy – np. bilety lotnicze). Jedyną trudnością może być dostanie się do ambasady, bo – dość niestandardowo – mieści się ona w budynku zbiorczym, mieszczącym także kilkanaście innych placówek dyplomatycznych. Koszt wizy (w marcu 2017 roku) wynosił 60 Euro za jeden wjazd i 70 Euro za wjazd podwójny. Są dostępne również wizy tranzytowe i wielokrotnego wjazdu.

Zupełnie inną historią jest faktyczny wjazd na terytorium kraju. Do dziś najprostszym sposobem dostania się do Mongolii pozostaje Kolej Transsyberyjska, na którą bilety można kupić przez internet. Tu problemem jest tylko wymóg załatwienia wizy tranzytowej do Rosji, ale z drugiej strony wizytę u podstarzałego Wielkiego Brata można połączyć z kilkudniowym trekkingiem nad Bajkałem. Droga lotnicza również jest możliwa, ale bilety do Ułan Bator to wciąż podróżniczy rarytas, który ciężko wyrwać w atrakcyjnej cenie.

O moich przejściach z ambasadą Mongolii możecie poczytać tutaj.

Bezpieczeństwo w Mongolii

Pod względem bezpieczeństwa trudno byłoby chyba wskazać kraj na świecie, który jest bardziej przyjazny odwiedzającym. Mieszkańcy Mongolii są znani ze swojej życzliwości i widać to na każdym kroku. W kraju tym istnieje naprawdę duża i realna szansa, że turysta zostanie zaproszony do domu localsa na niezobowiązującą (i zakrapianą) kolację tylko dlatego, że akurat się napatoczył. Z racji niewielkiego ruchu turystycznego w Mongolii nie trzeba również mierzyć się z nieprzyjemnościami znanymi z innych krajów azjatyckich, czyli różnorakich, dopracowanych w szczegółach przekrętów, mających na celu wyciśnięcie z przyjezdnego uciułanych na wyjazd pieniędzy. Oczywiście, wyjątki na pewno się zdarzają, ale podróżowanie po Mongolii jest zasadniczo przyjemne i pozbawione elementów ryzyka – przynajmniej jeśli chodzi o sprawy międzyludzkie.

Owca złapana

Uciekinierka w rękach sprawiedliwości. W tle biały frajer*

Warto jednak pamiętać, że mniejszy napływ turystów równa się również niższym standardom bezpieczeństwa ogólnego. O ile szansa na zginięcie w wypadku samochodowym jest bardzo niska (ciężko tu uświadczyć jakichkolwiek korków czy choćby umiarkowanego ruchu ulicznego), o tyle trzeba mieć świadomość tego, że pewne aktywności podejmujecie na własne ryzyko. Dotyczy to przede wszystkim wszelkich wypraw konnych – z przewodnikiem czy też samodzielnie. Jeśli zrobicie sobie większą krzywdę, to do szpitala możecie mieć solidny kawał drogi, a na ratunek na pewno nie przyleci śmigłowiec z wykwalifikowanymi sanitariuszami. W Mongolii można co prawda liczyć na dużą pomoc ze strony napotkanych ludzi, ale w razie ich braku będziecie zdani na siebie – do tej pory duże połacie kraju pozbawione są zasięgu telefonów komórkowych, a za narzędzia szybkiego kontaktu służą telefony satelitarne, ulokowane w większych miejscowościach.

Mongolskie atrakcje

Nie ma co ukrywać – Mongolia to przede wszystkim stepy szerokie, cisza i spokój. Wielbiciele historii mogą co prawda odwiedzić Karakorum czy – w pewnym zakresie – Ułan Bator (głównie ze względu na kilka świątyń), ale atrakcyjność Mongolii tkwi w pierwszym rzędzie w ogromnych połaciach zielonej przestrzeni, którą można przemierzać samochodem/motocyklem (jeśli trzeba), konno (jeśli liczymy na autentyzm), rowerem (jeśli mamy za dużo energii) lub pieszo (jeśli już kompletnie nas pojebało).

Tutaj przeczytacie o moich wrażeniach z Ułan Bator – przyznam, że w 2007 roku nie były one szczególnie dobre.

Kaczki - Khovsgol

Autor rzuca kamieniami*

Popularnym celem wciąż nielicznych turystów odwiedzających Mongolię są jeziora: Chubsuguł, Uws, Chjargas i parę innych. Na miejscu, za przysłowiową garść dolarów (powiedzmy, że 5-10 dziennie, w zależności od miejsca), można wynająć konie oraz skumplowanego z nimi przewodnika i przez kilka dni (czy nawet tygodni) włóczyć się po mongolskich bezdrożach, kąpać w krystalicznie czystej wodzie i podejmować bezskuteczne próby pozbycia się stolca, utrudniane przez dietę złożoną z chińskich zupek w proszku i gotowanego mięsa. W odróżnieniu od Kirgistanu, Chin czy Kazachstanu, w Mongolii takie doświadczenie będzie nie tylko tańsze, ale także bardziej autentyczne, jako że miejscowi wciąż jeszcze traktują turystów z entuzjazmem, wynikającym z niewielkiego zmęczenia ich obecnością.

Sam uczestniczyłem w 4-dniowym „objeździe” jeziora Chubsuguł – do tej pory jest to jedno z moich ulubionych wspomnień podróżniczych.

Innego rodzaju atrakcją jest pustynia Gobi. Jeśli ktoś lubi wysokie hałdy piachu, ciągnące się po horyzont, to zdecydowanie jest to miejscówka godna polecenia. Pewne partie drugiej największej pustyni świata są co prawda zamknięte przed zwiedzającymi (dotyczy to głównie obszarów bogatych w skamienieliny), ale Gobi jest tak wielka, że trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia, by trafić akurat na nie.

Tutaj przeczytacie o moich wrażeniach z kilkugodzinnej wizyty na pustyni Gobi, a tu zapoznacie się z relacją z dłuższej wyprawy na tę pustynię, napisaną przez Łukasza z zaprzyjaźnionego bloga Kartka z Podróży.

Wreszcie, pewnego rodzaju atrakcją jest również sam klimat Mongolii – i nie piszę tu o pogodzie. Mongolia to kraj, który dawno temu wywalił laskę na rozwój cywilizacyjny – jego mieszkańcy skupiają się na małych radościach, spokojnym życiu i zbieraniu krowich placków, które idealnie nadają się do palenia w kozie. Tutejsze tempo życia powinno mieć zbawienny wpływ na każdego, kto w normalnych warunkach styka się z dużą ilością stresu i ogólnego zabiegania.

W tym wpisie dokładniej opisuję, o co dokładnie chodzi z „mongolskim czasem”.

Ceny w Mongolii

Mongolia jest krajem relatywnie tanim, zwłaszcza w porównaniu do (niemal) sąsiadującego z nią Kazachstanu. Za dwuosobowy pokój w średniej jakości hotelu nie powinniśmy zapłacić więcej niż 50 zł, a jedzenie na mieście będzie znacznie tańsze niż w Polsce – to samo zresztą dotyczy większości standardowych artykułów żywnościowych. Co ciekawe, w Mongolii powszechnie można natknąć się na polskie słodycze, które również będą tańsze niż u nas. Jeśli pamiętacie czasy, w których draże Korsarz kupowaliście w sklepiku szkolnym za 60 groszy, to powinniście być zachwyceni.

Sprawy mają się nieco inaczej w przypadku usług stricte turystycznych. Wycieczki konne będą najczęściej wyceniane w dolarach, ale spodziewajcie się raczej maksymalnie kilkunastu dolców za dzień użytkowania wynajętego konia – w porównaniu z takim Kirgistanem to wciąż bardzo atrakcyjna cena. Przewodnicy za swoje usługi biorą po 10-15 dolarów za dzień; bilety wstępu do lokalnych atrakcji to natomiast kwoty niemal kompletnie pomijalne: spodziewajcie się uszczuplenia Waszych funduszy o 4-5 zł/bilet.

Przykładowy, dokładnie rozpisany budżet czterodniowej wyprawy do Mongolii centralnej możecie poznać tutaj – na zaprzyjaźnionym blogu STO historii.

Ważną kwestią jest mongolska waluta, czyli Tugriki. Inflacja nie oszczędza Kraju Stepów, także każde wymienione 100 dolarów zaowocuje otrzymaniem pokaźnego pęku pieniędzy. Walutę warto wymienić w dużym mieście – najlepiej całościowo w Ułan Bator czy Erdenet, ale i tu możecie mieć problem, bo kantorów jest niewiele, a banki są otwarte od 10:00. Na bankomaty nie liczcie – poza stolicą jest ich bardzo mało.

Transport i zwiedzanie Mongolii

UAZ w błocie

Wziął i pierdyknął. Awaria nr 2*

W Mongolii generalnie nie ma dróg. True story. To znaczy niby są, ale te bardziej znaczące to zasadniczo po prostu dobrze ubite trasy szutrowe, po których raz na jakiś czas przemknie radziecki UAZ. Na cały kraj przypada nieco ponad 1300 km dróg faktycznie utwardzanych, z czego 90% stanowią jezdnie w stolicy. W związku z powyższym należy liczyć się z tym, że transport samochodowy – jakkolwiek istniejący – zalicza się raczej do mało komfortowych… choć posiadających swoistą magię. Trasy marszrutek łączą największe mongolskie miasta i zazwyczaj wiodą też przez okoliczne sioła, skąd kierowcy zgarniają przerażająco dużą liczbę pasażerów. W samochodach panuje często ścisk, ale ma to swój niepowtarzalny klimat, który jest ważnym elementem podróżowania po Mongolii. Dodatkowy plus jest taki, że – o ile znajdujecie się na trasie transportowej – złapanie ewentualnego stopa będzie bardzo łatwe.

Dobrym sposobem poruszania się po Mongolii jest własny transport, o ile dysponujecie porządnym, off-roadowym motocyklem lub samochodem – tu jednak ważne są porządne, niekoniecznie wyłącznie elektroniczne mapy. Podobnie sytuacja ma się z rowerem czy… koniem. Wynajęcie (czy nawet kupno) konia do patatajania przez zielone stepy jest jak najbardziej możliwe, ale miejscie na względzie, że jest to żywe stworzenie, które trzeba karmić i dobrze traktować. Jeśli nigdy nie jeździliście konno, to odradzam rozdziewiczanie się w Mongolii. W takim wypadku lepiej wynająć przewodnika, który nie tylko umie zajmować się końmi, ale także zna teren. Ten ostatni sposób zwiedzania poszczególnych obszarów Mongolii polecam w szczególności, zwłaszcza jeśli znacie język Rosyjski, co może bardzo ułatwić komunikację. O przewodników wystarczy popytać w miejscu, w którym nocujecie, albo po prostu na mieście – na pewno szybko znajdzie się ktoś, kto za kilkanaście dolców dziennie użyczy Wam swojego czasu i niezbędnego sprzętu.

Więcej o ekspresowej nauce jazdy konnej w Mongolii przeczytacie w tym wpisie.

Alternatywą dla klasycznego transportu kołowego są pociągi, którymi warto pokonywać znaczne odległości – tym bardziej, że bilety na nie są śmiesznie tanie. Tu warto zaznaczyć, że większość składów ciągnięta jest przez palące jak smoki, radzieckie lokomotywy spalinowe, zostawiające za sobą chmury czarnego dymu. Jeśli żywicie się wyłącznie jarmużem, a ze sklepu przynosicie go w płóciennej torbie z recyclingu, to możecie mieć z tym problem.

Noclegi i jedzenie w Mongolii

Hostele i hotele budżetowe to w Mongolii nadal rzadki widok, wynikający z małego popytu. Niemniej, we wszystkich miejscowościach, w których widuje się turystów, natkniecie się na miejscówki,w których za względnie niewielkie pieniądze przenocujecie w specjalnie w tym celu przygotowanej jurcie – dotyczy to także Ułan Bator, w którym jurty rozbijane są na dachach budynków. Co zaskakujące, mongolskie hostele całkiem nieźle radzą sobie z zagadnieniem dostępu do internetu. Nie liczcie jednak na łącze światłowodowe tkwiące sobie gdzieś w szerokim stepie.

Kliknij tutaj, jeśli szukasz noclegu w Ułan Bator – możesz wybierać spośród niemal 150 hoteli. Niestety, w pozostałych miastach jest pod tym względem znacznie gorzej – pozostaje szukanie na miejscu…

Mongolska niedziela

Przygotowania do świętowania*

Podczas wypraw konnych popularne jest nocowanie u mijanych rodzin. W takim wypadku cenę reguluje Wasz przewodnik (o ile go macie) albo negocjujecie ją sami. Mongołowie są gościnni i może się zdarzyć, że zaproponują Wam nocleg za darmo. W takim wypadku warto jednak zostawić jakiś prezent – mogą to być zwykłe pierdoły w stylu długopisów, słodyczy czy jedzenia, ale także jakieś bardziej praktyczne lub poszukiwane rzeczy: np. wspólne zdjęcie z Polaroida czy porządna lina, z którą możecie się rozstać bez wielkiego żalu. Rodzina może też poprosić Was o pomoc w jakiejś czynności (np. w zaganianiu bydła), co może okazać się dodatkową, niemałą atrakcją. Oczywiście, opcją jest również spanie we własnym (lub wynajętym) namiocie. O ile macie takowy przy sobie, raczej nie będziecie musieli się martwić jakimikolwiek opłatami za jego rozbicie.

Dlaczego napisałem akurat o porządnej linie? Ano dlatego, że był to przykład z własnego doświadczenia. Tutaj przeczytacie więcej na ten temat.

Z jedzeniem „na mieście” jest w Mongolii kiepsko. W Ułan Bator oczywiście roi się od różnorodnych – lepszych i gorszych – knajp. Poza stolicą restauracji jest natomiast niewiele (funkcjonują one raczej jako punkty postojowe dla marszrutek), a ich menu bywa mocno ograniczone – głównie do potraw jadanych przez localsów, niekoniecznie trafiających w gusta turystów zza granicy. Podczas samodzielnych i organizowanych wypraw – czy to konnych, czy innych – podróżujący zazwyczaj żywią się tym, co mają przy sobie. Poleganie na gościnności mijanych Mongołów zdaje egzamin, ale – tak jak w przypadku noclegów – nie wypada odchodzić od stołu bez odwzajemnienia się za tę przysługę. Poza tym nieprzyjęcie poczęstunku uważane jest w Mongolii za obraźliwe, co – w połączeniu dość specyficzną dietą na miejscu – może prowadzić do mało fajnych sytuacji. Przypomnicie sobie moje słowa, kiedy będziecie zmuszeni zjeść ogromny kawał zwierzęcego tłuszczu ze szczypiorkiem.


Jeśli szukacie naprawdę OGROMNEJ dawki wiedzy praktycznej dotyczącej Mongolii (a do tego opartej na stosunkowo niedawnym pobycie na miejscu), to polecam ten post Karola z zaprzyjaźnionego bloga Kołem Się Toczy. Przygotujcie sobie coś do jedzenia, bo Karol wysmażył naprawdę utuczoną, informacyjną kobyłę.


Moje wpisy o Mongolii:

Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Mongolii, które umieściłem na swoim blogu.

Mongolia – wpisy ogólne:

Mongolia – mapa wpisów:

Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie moje wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Mongolii. Kliknij na znacznik aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.

Jak na razie wszystkie moje wpisy o Mongolii powstały po odbyciu Wyprawy z 2007 roku, podczas której wjechaliśmy do tego kraju koleją z Rosji, a następnie odwiedziliśmy także Chiny i Hong Kong. Jeśli chcesz poczytać więcej o tym wyjeździe, kliknij tutaj.