Wyspy Normandzkie to archipelag stosunkowo mało znany w Polsce pod kątem turystycznym. W Polsce do tej pory Jersey i Guernsey (dwie największe wyspy) kojarzone są przede wszystkim z pracą dorywczą/wyjazdową, ale warto wiedzieć, że te niewielkie spłachetki lądu oferują także ogromną ilość atrakcji także osobom podróżującym… choć trzeba się przy tym liczyć z dość znacznymi wydatkami.
Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu moich wpisów o Wyspach Normandzkich. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Wyspy Normandzkie”.
Na Wyspach Normandzkich spędziłem w sumie zaledwie 5 dni, ale – biorąc pod uwagę ich rozmiary – mogę już coś tam o nich powiedzieć, czego rezultatem jest poniższe podsumowanie praktyczne.
Artykuł powstał przy wsparciu organizacji Visit Jersey i Visit Guernsey, które zapewniły nam łatwiejszy dostęp do opisywanych miejscówek.
Wyspy Normandzkie w skrócie:
Wjazd na Wyspy Normandzkie
Aby dostać się na terytorium Wysp Normandzkich potrzebujecie paszportu. Pomimo tego, iż obie główne wyspy – Jersey i Guenrsey – mają interesujący status Dependencji Korony Brytyjskiej (a więc pod pewnymi względami traktowane są jako samostanowiące państwa), to zasadniczo obowiązują tu takie same regulacje jak w Wielkiej Brytanii. Na terytorium Wysp możemy zostać przez 6 miesięcy bez konieczności wyrabiania wizy, ale raczej nie będzie takiej potrzeby, chyba że faktycznie się w nich zakochacie. Jeżeli chodzi o to, jak się na Wyspy Normandzkie dostać, to w tym temacie napisałem dla Was osobny poradnik.
Bezpieczeństwo i pieniądze na Wyspach Normandzkich
Całe terytorium Wysp to obszar absolutnie bezpieczny. Nie znajdziecie tu zbyt wielu skupisk ludzkich, gdzie ktoś mógłby Was obrobić (aczkolwiek zawsze warto być ostrożnym), a największe zagrożenie dla Waszych żyć to nieogrodzone klify i przepaści, których jest tutaj całkiem sporo. Jedynie wieczorami warto zachować ostrożność w „stolicach” – Saint Helier (Jersey) i St. Peter Port (Guernsey). Dotyczy to zwłaszcza niewielkich dzielnic imprezowych, gdzie czasem dochodzi do burd, często przy udziale imigrantów… w tym, niestety, także z Polski. Rzecz jasna, wszędzie porozumiecie się w języku angielskim.
UWAGA: przypominam, że na Wyspach Normandzkich nie możecie korzystać z roamingu w UE, więc warto od razu nabyć miejscową kartę SIM. My za standardową, supermarketową opcję sieci Vodafone zapłaciliśmy 5 funtów i ze spokojem starczyła nam ona na 5 dni. W żadnym wypadku jednak nie wyrzucajcie instrukcji konfiguracji dołączonej do karty, bo istnieje szansa, że będziecie musieli poprzestawiać trochę bardziej zaawansowanych opcji w telefonie, włącznie z ustawieniami APN. Jeśli nie jesteście pewni, czy sobie z tym poradzicie, najlepiej udać się do miejscowego salonu GSM i poprosić obsługę, żeby zrobiła to za Was.
„Kasowo” na Wyspach będziecie ustawieni, jeśli wyposażycie się w brytyjskie funty. Miejscowe bankomaty, których jest sporo, wprawdzie również wypłacą Wam kasę, ale warto pamiętać, że Wyspy mają swoje własne odmiany funta. Jest to o tyle problematyczne, że na miejscu zapłacicie nimi bez problemu, ale gdziekolwiek indziej już nie. Jednym słowem, lokalne funty będą bezwartościowe gdziekolwiek poza obszarem Wysp Normandzkich, a możliwość ich wymiany na „normalne” funty będziecie mieli tylko na miejscu.
Atrakcje Wysp Normandzkich
Wyspy Normandzkie łączy przede wszystkim arcyciekawa historia. Od czasów średniowiecznych były one przedmiotem ogromnego zainteresowania zarówno Francji (do której terytorium im bliżej), jak i Wielkiej Brytanii. Obie nacje „wyrywały” sobie ten strategiczny punkt kiedy tylko mogły, co zaowocowało nie tylko ciekawym miksem kulturowym (do tej pory ulice mają tu często dwie nazwy – angielską i francuską), ale także masą zabudowań o charakterze militarnym i obronnym. Swoją niechlubną cegiełkę do tego tygla dorzuciły także hitlerowskie Niemcy, którym wszystkie Wyspy Normandzkie udało się zająć podczas II Wojny Światowej. Naziści, z charakterystycznym dla nich rozmachem, rozpoczęli tutaj budowę przeróżnych, często nieco zwariowanych obiektów, na czele z podziemnymi szpitalami o ogromnych rozmiarach. Dodajcie do tego dziesiątki wiesz obronnych z okresu wojen napoleońskich, kilka dużych zamków oraz ogólne piękno tutejszej przyrody, a otrzymacie receptę na wypakowany atrakcjami urlop.
Każda z Wysp dysponuje atrakcjami, które szczelnie wypełnią Wam po co najmniej 2-3 dni, a dodatkowo pomiędzy nimi bez trudu przemieścicie się rowerem… a nawet pieszo, bo „dookólne” szlaki trekkingowe dookoła Wysp to jedna z ich największych atrakcji.
Najważniejsze atrakcje konkretnych Wysp, pomijając niestety Alderney, na której nie byłem, znajdziecie w odrębnych tekstach, podsumowujących odpowiednie TOPki ciekawych punktów na Jersey oraz na Guernsey (włączając w to malutką, ale przepiękną wyspę Sark):
Do tego zapraszam też do lektury ciekawostek dotyczących odpowiednich obszarów: Wysp Normandzkich w ogóle, a oddzielnie: Wyspy Sark.
Ceny na Wyspach Normandzkich
Nie ma co się oszukiwać – Wyspy Normandzkie to formalnie terytorium Korony Brytyjskiej, a więc jest tu raczej drożej niż taniej. Niemniej, przyzwoity nocleg jest tu znacznie tańszy niż choćby w Londynie, a porządne, angielskie śniadanie, okraszone pokaźną ilością fasolki oraz miłością szefa (bądź szefowej) kuchni zjecie tu już za około 5 funtów (i starczy Wam na pół dnia). Dodatkowo, znaczną ilość pieniędzy oszczędzicie na biletach wstępu. Wprawdzie niektóre atrakcje kosztują (wejście na jeden czy drugi zamek to kwestia ok. 6-8 funtów), ale większość z nich – ta „naturalna” – to tylko i wyłącznie kwestia transportu na miejsce (o tym niżej). Pomimo stosunkowo wysokich cen, na Wyspach Normandzkich i tak wydacie mniej niż choćby na Islandii, Wyspach Owczych czy nawet na nieodległym od Polski Bornholmie, a aby jeszcze nieco ograniczyć koszty, warto się tu wybrać poza sezonem.
Przepustki turystyczne
W kwestii przepustek turystycznych Wyspy Normandzkie ciągną się jeszcze w ogonie. Wprawdzie przedstawiciele mediów czy influencerzy mogą otrzymać kartę, która uprawnia ich do wstępu do większości atrakcji za darmo (mi udało się ją zdobyć), ale już „zwykły” turysta ma do wyboru znacznie mniej atrakcyjne pakiety, obejmujące zaledwie po kilka miejscówek. Ofertę Jersey Pass znajdziecie tutaj, a Discovery Pass dla Guernsey – w tym miejscu. Zasadniczo obie karty umożliwiają odwiedzenie czterech atrakcji w cenie trzech, co nie jest szczególnie szczodrą ofertą, ale jeśli i tak zamierzacie do nich zajrzeć, to czemu nie…
Transport i zwiedzanie Wysp Normandzkich
Wyspy Normandzkie absolutnie najkorzystniej zwiedzać na dwóch kółkach – czy to wyposażonych w silnik, czy nie. Dojedziecie tak wszędzie, szybko, a jedyną zmienną może być pogoda… i stan Waszych łydek dzień po, bo niektóre podjazdy to wyzwanie nawet dla osób pedałujących regularnie. Rzecz jasna, pomiędzy wyspami będziecie musieli przemieszczać się odpowiednimi promami. Niemniej, na temat transportu i poruszania się po archipelagu również przygotowałem oddzielny poradnik, który znajdziecie w tym miejscu.
Noclegi i jedzenie na Wyspach Normandzkich
Baza hotelowa na Wyspach Normandzkich jest zaskakująco pokaźna, bowiem jest to jedna z ulubionych wakacyjnych miejscówek obywateli Zjednoczonego Królestwa. Zarówno w „stolicach”, jak i w kilku bardziej turystycznych miejscowościach znajdziecie zarówno duże, luksusowe hotele z parkingami zastawionymi Bentleyami, jak i malutkie, przytulne guesthouse’y, wycenione – jak na UK – racjonalnie, a do tego oferujące czyste, wygodne pokoje, w których jednak dwie osoby to już trochę tłok. Nie ma się co jednak martwić, bo – wyłączając może hotele pracownicze – value for money to zasada, która definiuje noclegi na miejscu.
Zdecydowanie jednak polecam zainteresować się BARDZO szeroką ofertą noclegów, które można określić jako „dziwne”. Na Jersey znajdziecie wśród nich m.in. stacje nasłuchowe z czasów II Wojny Światowej, wieże z okresu wojen napoleońskich, a nawet mały fort z mostem zwodzonym podnoszonym na pilota. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj i zdecydowanie od niego radzę zacząć poszukiwanie noclegów na Wyspach.
Co do jedzenia… no cóż. Rzecz jasna wszędzie zjecie tutaj kanapkę ze śledziem albo z krabem i zapijecie to piwkiem z lokalnego browaru. Oszukałbym Was jednak gdybym napisał, że lokalna kuchnia jest niezwykle zróżnicowana. W większości opiera się ona na rybach, owocach morza oraz płodach rolnych, które potrafią przetrwać w tutejszym klimacie. Popularne są wyroby z jabłek, takie jak black butter (któremu bliżej do dżemu niż do masła) czy cydr; oraz z mleka – bliskość i wpływy Francji sprawiły, że w serach możecie tu przebierać jak w ulęgałkach. Umówmy się jednak, że to nie dla jedzenia jeździ się na Wyspy Normandzkie, choć po tym względem i tak jest lepiej niż na Wyspach Owczych, a burgery z lokalnej odmiany krów (Jersey cow) są bardziej niż przyzwoite. UWAGA: jeśli nie jecie żadnych produktów pochodzenia odzwierzęcego, to możecie mieć problem ze znalezieniem czegoś dla siebie, aczkolwiek jedna czy dwie restauracje na miejscu już eksperymentują z plant beef.
Wszystkie wpisy odnośnie Wysp Normandzkich znajdziecie podlinkowane powyżej, więc nie będę ich tutaj oddzielnie listował. Jeśli przeczytaliście już wszystko i nadal Wam mało, to możecie jeszcze zobaczyć film, który zmontowałem po powrocie z tego arcyfajowego regionu. Znajdziecie go tutaj.
Jak na razie większość moich wpisów o Wyspach Normandzkich powstała po pojedynczym wyjeździe do tego regionu w 2022 roku, ale nie wykluczam, że kiedyś tam wrócę.