Alkohol na Svalbardzie, czyli jak się upić w Arktyce
Jak powszechnie wiadomo – człowiek to nie wielbłąd i pić musi. Powiedzenie to jest szczególnie aktualne dla obywateli naszego pięknego kraju, więc nie wybaczyłbym sobie napisania relacji ze Svalbardu, w której pominięta zostałaby kwestia alkoholu. Przedstawiam więc niestandardowy poradnik na temat tego, jak na Svalbardzie ubzdryngolić się szybko i ekonomicznie.
Kwestia kupowania alko na Spitsbergenie jest prosta i skomplikowana zarazem. Napoje wyskokowe dostępne są w Longyearbyen tylko w trzech typach miejsc:
- W barach i restauracjach, w których oczywiście płaci się za nie sakramenckie pieniądze – ten punkt jest aktualny także dla miast innych niż Longyearbyen, takich jak Barentsburg czy Piramida;
- W jednym-jedynym supermarkecie, który to temat wymaga znacznie szerszego omówienia;
- Na lotnisku, w oddziale wspomnianego wyżej supermarketu;
Alkohol w restauracjach i barach Longyearbyen
Pierwszy punkt chyba nie wymaga szczególnego rozwinięcia. Norwegowie też lubią sobie wychylić, dlatego barów, pubów i restauracji serwujących alkohol jest w Longyear stosunkowo dużo, włączając w to także jedyny przybytek, który od biedy można nazwać klubem (czyli położony na uboczu Huset). Ceny, jak wspomniałem, są wysokie. Jedno piwo w barze potrafi kosztować nawet 50 koron (czyli circa 25 zł), ale z drugiej strony picie w barze ma tę zaletę, że nie uszczupla zakresu alkoholu, który turysta może nabyć w sklepie (o tym zaraz).
Alkohol w Svalbardbutikken
Schody zaczynają się, kiedy chcemy kupić wódę poza barem. „Wolny” alkohol na Svalbardzie dostępny jest praktycznie tylko w supermarkecie Svalbardbutikken (oddział znanej sieci Coop) w Longyearbyen, otwartym od 10:00 do 20:00 (w niedzielę do 15:00). Warto jednak pamiętać, że sekcja alkoholowa – Nordpolet – jest wydzielona i czynna tylko do godziny 18:00 (wyłączając niedzielę, kiedy jest zupełnie zamknięta). Jest to o tyle problematyczne, że większość svalbardzkich aktywności zajmuje cały dzień i rzadko kiedy skończycie hasać po Spitsbergenie przed godziną 19:00 czy 20:00. Tu najlepszym rozwiązaniem jest dogadanie się z kimś i poproszenie go o kupno ukochanych browarków. Jest to szczególnie ważne, jeśli nocujecie na Longyearbyen Camping, mocno oddalonym od centrum miasta.
Ale to nie wszystko!
Norwegowie mają bowiem jeszcze jedną denerwującą cechę i bardzo mocno regulują nie tylko porę nabycia alkoholu, ale także ilość. Każdy pijący podróżnik odwiedzający Spitsbergen musi pamiętać o tym, by zachować swój bilet lotniczy. Jest on „dokumentem alkoholowym”, na którym po pierwszym zakupie w Svalbardbutikken przystawiana jest pieczątka, wskazująca ile jeszcze etylu możecie nabyć. Stan początkowy to: 21 półlitrowych puszek piwa (małe liczone są jako pół puszki, co daje więcej piwska, ale generuje też większy wydatek), 2 litry „mocniejszego” alkoholu (powyżej circa 15%) i 1 litr „lżejszego” alkoholu (głównie chodzi o likiery). Co ciekawe, wielbiciele wina mogą na Svalbardzie zalewać pałę do woli, bo ten napitek nie wlicza się do żadnych limitów – konsumpcja wina jest na Spitsbergenie niewielka, więc nie jest on objęty aż tak restrykcyjnymi regulacjami. Kupując alkohol w Svalbardbutikken musicie odbić bilet przy kasie i już możecie chlać do woli.
Jeśli zostajecie na Svalbardzie dłużej i jeden bilet Wam nie wystarczy, to macie możliwość wystąpienia do Sysselmanna o przyznanie porcji rezydenckiej (niestety nie mam pojęcia, jak wygląda taka procedura), ewentualnie możecie czatować pod lotniskiem i żebrać o „niezużyte” bilety. Ta druga opcja nie jest taka głupia, bo to Norwegia, a nie Polska, gdzie zapewne szybko powstałby czarny rynek biletowy. W sklepie mało kto zwraca uwagę na nazwisko widniejące na papierze, także popularną praktyką jest oddawanie niewyczerpanych alkoholowo biletów w miejscu noclegowym, tak by inni odwiedzający Svalbard mogli w spokoju napić się piwa. Co by jednak nie mówić, biletowy przydział – włączając w to opcję na wino bez limitu – powinien spokojnie wystarczyć każdemu, kto odwiedza Spitsbergen na 7-10 dni i nie boryka się z solidnym problemem alkoholowym. Gorzej, że po wyjeździe może zacząć.
Ach – i jeszcze jedna ważna rzecz. Pasażerowie przybijających do Longyear statków wycieczkowych W OGÓLE nie mogą korzystać z oferty alkoholowej Svalbardbutikken. Być może przemawiają za tym względy bezpieczeństwa, być może interesy operatorów tych rejsów, ale tak jest i trzeba się z tym pogodzić.
Alkohol na lotnisku w Longyearbyen
Na lotnisku w Longyearbyen funkcjonuje również oddział Svalbardbutikken, ale – po pierwsze – kupicie w nim tylko wino i piwo; a po drugie – znajduje się on na hali odlotów, tym samym będąc kompletnie bezużytecznym dla kogokolwiek, kto na Svalbardzie jeszcze jest i nie planuje odlatywać. Jest to jednak dobra opcja na zakup kilku piw Isbjørn, które można zabrać do kraju w charakterze swojskiego prezentu dla znajomych. Dzięki temu nie zmarnujecie na nich własnego przydziału, bo tu już nie trzeba świecić biletem.
Na koniec jedno ostrzeżenie. Alkohol na Svalbardzie nie jest drogi, a jego dostępność – pomimo restrykcyjnych regulacji – nie stanowi dla turystów większego problemu. Warto jednak pamiętać, że pobyt w Arktyce to nie wczasy all-inclusive. Nawalenie się jak szop w czasie słonecznej nocy może i brzmi jak dobry plan, ale opędzanie się od atakujących rybitw popielatych czy – co gorsza – ucieczka przed niedźwiedziem polarnym już niekoniecznie. Tego typu kwestie zawsze trzeba wziąć pod uwagę, zwłaszcza jeśli opijacie jakiś mały sukces z dala od ludzkich siedzib.
Piwo leżakowane w beczkach po (tu wstaw cokolwiek typu rum, whiskey, burbon, koniak, wino, paliwo lotnicze, kiszona kapusta, etc.) to w ogóle już jest wyższa półka i ciekawszy dla podniebienia koncept.
Ciekawy jestem dlaczego tak ograniczają tą konsumpcję – czy główny powód jest jak w reszcie Norwegii (deprecha i przeciwdziałanie alkoholizmowi) czy strach przed przymarzaniem po pijaku i szarże na niedźwiedzie 😉
Wiesz co – zdaje się, że w „Białym” czytałem, że w tym konkretnym przypadku chodzi nie tylko o depresję and shit, ale także o to, że w tak małych społecznościach zbyt duża ilość alkoholu to większe ryzyko bójek, nieporozumień i właśnie przypadków przymarzania po pijaku do ziemi. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Longyearbyen jest bądź co bądź po części miastem górniczym, a wiadomo że na kacu węgiel wydobywa się umiarkowanie wygodnie.