Mołdawia, powszechnie znana jako najbiedniejszy kraj Europy, jest powoli odkrywana przez masową turystykę, przy czym „powoli” należy tu raczej kojarzyć ze ślimakiem niż z przejazdem pociągiem TLK na linii Warszawa – Trójmiasto. Nie mamy co się oszukiwać – kraj ten ma do zaoferowania odwiedzającym znacznie mniej niż sąsiadująca z nim Rumunia, jednak zwolennicy spokoju, wyciszenia i spontanicznej gościnności poczują się w nim jak w domu… podobnie zresztą jak wielbiciele wykutych w skale klasztorów. Te ostatnie są zresztą – obok wina – magnesem najsilniej przyciągającym podróżników. W Mołdawii spędziłem zaledwie niecały tydzień, ale pobyt był na tyle intensywny, że czuję się kompetentny podsumować najważniejsze informacje na temat tego kraju.

Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu i mapy moich wpisów o Mołdawii. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Mołdawia”.

Mołdawia w skrócie:

Wjazd/wiza do Mołdawii (i Naddniestrza)

Obywatele RP mogą wjeżdżać do Mołdawii bezwizowo i przebywać na jej terytorium do 90 dni. Jeśli komuś zamarzy się spędzić tam tyle czasu, to osobiście zgłoszę jego kandydaturę do Księgi Rekordów Guinnessa.

Nieco więcej zachodu wymaga wjazd do położonego na wschodzie kraju tworu, zwanego Republiką Naddniestrzańską. Ten pachnący Związkiem Radzieckim skansen komunizmu jest quasi-państwem, które wytyczyło wzdłuż Dniestru granicę, będącą Mołdawianom solą w oku. Oficjalnie będące częścią Mołdawii Naddniestrze wymaga od wjeżdżających na jego terytorium turystów bardzo dokładnego określenia terminu pobytu, jak również posiadania paszportu. Oficjalnie, na jego terytorium do niedawna można było przebywać do kilkunastu godzin, a dłuższy pobyt rodził osobisty obowiązek meldunkowy, ale czasy się zmieniają i dziś w Naddniestrzu można spokojnie przenocować. Pytanie tylko, po co.

Więcej na temat wjazdu do Naddniestrza opowiadam w jednym ze swoich filmów z cyklu jedź, BAW SIĘ!+, który możecie obejrzeć tutaj.

Bezpieczeństwo w Mołdawii (i Naddniestrzu)

Bielce - budynek mieszkalny

Architektura socjalistyczna najwyższych lotów

Mołdawia jest krajem generalnie bezpiecznym, a gościnność jego mieszkańców jest wręcz legendarna – zapewne dzięki długiej tradycji spożywania wina. W dużych miastach (przy specyficznym rozumieniu słowa „duży”, bo faktycznie za takie można chyba uznać jedynie Kiszyniów) należy oczywiście zachować podstawowe środki ostrożności i nie włóczyć się w nocy po ciemnych zaułkach. W mniejszych miejscowościach turyści są nadal rzadkim zjawiskiem i spotykają się raczej z zainteresowaniem niż z wrogością. „Biznes” przekrętów dokonywanych na turystach jeszcze tu nie rozkwitł, ale dajcie Mołdawii trochę czasu.

Będąc w Naddniestrzu należy pamiętać, że znajdujemy się w republice separatystycznej, będącej pod kontrolą nieuznawanego rządu sponsorowanego przez Rosję. W Tyraspolu i okolicach w wielu miejscach wiszą zakazy fotografowania, których radzę przestrzegać. Dość często spotykani żołnierze mogą przymknąć oko, jeśli stoicie od nich dalej niż 50 metrów, ale jeśli któryś wezwie Was do siebie i każe skasować zdjęcie, to zróbcie to bez gadania. Poza tego typu sprawami, Naddniestrze zasadniczo nie różni się raczej od Mołdawii, a nieliczni turyści są często witani jak królowie – zwłaszcza w knajpach i hotelach. Podróżując po Naddniestrzu własnym środkiem transportu (zwłaszcza na polskich blachach) należy liczyć się z kontrolami drogowymi, mającymi na celu wymuszenie „prezentów”. Jak widać, terytoria „pochodne” Rosji nadal lubią przygodne przekupstwo.

W Mołdawii (a tym bardziej w Naddniestrzu) bardzo przydaje się znajomość języka rosyjskiego.

Mołdawskie (i Naddniestrzańskie) atrakcje

Stary Orgiejów - krzyż

No malowniczo w cholerę

Bądźmy szczerzy – Mołdawia nie jest krajem przesadnie bogatym w atrakcje. Niemniej, w jej północno-centralnej części jest kilka miejsc wartych uwagi, jeśli już jesteście na miejscu. Główne zagłębia turystyczne to okolice Kiszyniowa (samego w sobie będącym miastem sympatycznym, ale nieco nudnym) oraz miejsca leżące na linii stolica-Soroki.

Na północy, poza samymi Sorokami (ze średniowieczną twierdzą), mamy kilka naprawdę ładnych klasztorów, w tym także skalnych. Droga z Soroków do stolicy jest swoistą atrakcją samą w sobie, albowiem – pomimo krążących legend – niektóre trasy w Mołdawii są naprawdę dobrze utrzymane i otoczone (przynajmniej w lecie) istną feerią zieleni.

Okolice Kiszyniowa to nie tylko idealne miejsce na odwiedzenie najważniejszych krajowych winnic, ale również okazja do wycieczki do Starego Orgiejowa – bezsprzecznie najsłynniejszej mołdawskiej atrakcji turystycznej (zresztą zasłużenie).

Jeśli ktoś lubi podróżowanie z rodzaju off the beaten track, to może skoczyć do Bielców i położonych nieopodal wiosek zamieszkanych przez Polonię, albo zajrzeć na zachód od Kiszyniowa, gdzie poukrywało się kilka mniej znanych klasztorów. Najwięksi wielbiciele Mołdawii chwalą sobie również Gagauzję, czyli kolejny autonomiczny region, położony na rzadko odwiedzanym południu kraju.

Jeśli chodzi o Nadniestrze, to jego najważniejszym punktem jest miły, ale nieco przaśny Tyraspol aka „stolica” regionu. Moim osobistym zdaniem znacznie ciekawszym punktem są jednak Bendery, czyli miejscowość, której kształt zdominowany jest przez wielką, otomańską twierdzę, usytuowaną nad samą rzeką (w teorii już po jej „jasnej” stronie).

Więcej o naddniestrzańskich atrakcjach możecie posłuchać we wspomnianym już przeze mnie filmie, który poświęciłem temu regionowi: To nieszczęsne Naddniestrze.

Ceny w Mołdawii (i Nadniestrzu)

Najprościej mówiąc, w Mołdawii jest tanio. Za dwuosobowy posiłek zapłacicie połowę tego, co zapłacilibyście w mniejszym polskim mieście, a o cenach wina nawet nie będę wspomniał, bo są praktycznie pomijalne. Jeśli chodzi o ceny noclegów, to w Kiszyniowie osiągalne są łóżka, których wynajęcie na jedną noc uszczupli Wasz budżet o 20-25 zł. Nieco gorzej może być na prowincji, gdzie podaż nie jest szczególnie imponująca. Wreszcie, ceny publicznego transportu również powinny wywołać uśmiech na Waszej twarzy – za równowartość kilku do maksymalnie kilkunastu złotych spokojnie dostaniemy się do ważniejszych miejscowości, chociaż warto wspomnieć, że cena jest tu wprost proporcjonalna do szybkości. Największą ilość lejów (czyli mołdawskiej waluty) pochłoną najpewniej zorganizowane wycieczki do winnic. Tu należy liczyć się z wydatkiem około 100 zł od osoby, o ile oczywiście chcecie przy okazji spróbować wina.

Tutaj znajdziecie aktualizowane na bieżąco ceny podstawowych produktów w Mołdawii.

Ceny w Naddniestrzu nie różnią się od tych mołdawskich, ale pamiętajcie, że region ten posługuje się własną walutą, którą należy nabyć w lokalnym kantorze (nie da się tego zrobić nigdzie indziej). Najlepiej kupić ją za dolce lub euro, bo kurs leja mołdawskiego jest na miejscu co najmniej niekorzystny. Wyjeżdżając z Naddniestrza nie zapomnijcie wydać tutejszych rubli, bo nie wymienicie ich z powrotem nigdzie na świecie, włączając w to Rosję.

Transport i zwiedzanie Mołdawii (i Naddniestrza)

VW Passat - Mołdawia

Nasz Passacik w Sorokach

Napiszę to wprost – po Mołdawii najlepiej poruszać się wynajętym samochodem. Posiadanie własnego środka transportu BARDZO przyspiesza proces dostania się punktu A do punktu B, a lokalne (a częściej rumuńskie – przynajmniej tak było w naszym przypadku) blachy sprawią, że będziecie mniej widocznym celem dla tutejszej, podobno nieco zachłannej policji. Korzystanie z marszrutek jest tanie, ale upierdliwe jeśli chodzi o prędkość – wycieczka do Orgiejowa staje się w takim przypadku całodzienną wyprawą, podczas kiedy faktycznie można tam dojechać w godzinę. Wreszcie, do niektórych miejsc, jak choćby Cricova czy mniej znane klasztory, po prostu nie dojedziecie transportem publicznym. Taksówki są jakimś wyjściem, ale sami pewnie wiecie, jak to jest z taksówkarzami z mniejszych miejscowości, którzy dostaną w swoje łapy turystów.

O podróżowaniu samochodem po Mołdawii napisałem oddzielną notkę, w której opowiadam także o procedurze wynajęcia samochodu na miejscu. Rozwiewam w niej (no… częściowo) także mity dotyczące mołdawskich dróg.

Do Naddniestrza nie polecam z kolei wjeżdżać własnym/wynajętym samochodem, bo może się to wiązać z różnorodnymi, nie do końca sprecyzowanymi opłatami (plotka głosi, że samochód może zostać „opodatkowany” tak, jakbyście chcieli go na miejscu sprzedać). Marszrutka z Kiszyniowa do Tyraspola kosztuje (dane z 2017 roku) circa 15 zł w obie strony, a jeśli chcecie zajrzeć do Benderów, to doliczcie do tego drugie tyle na taksówkę (wrócić możecie trolejbusem – bilet kosztuje tyle, co zapalniczka).

Noclegi i jedzenie w Mołdawii (i Naddniestrzu)

Bielce - egipcki apartament

Kuchnie na wypasie

Tania baza noclegowa w Mołdawii nie jest może super-imponująca, ale powolutku się rozwija. Do niedawna pewnego rodzaju atrakcją był nocleg w jednym z post-sowieckich, kiszyniowskich hoteli, ale wiązało się to z wydatkiem sumy średnio korespondującej z otrzymaną jakością (klimat i obłażące linoleum pomijając). W Kiszyniowe pojawiły się już pierwsze, niezbyt duże hostele, często zlokalizowane wśród parterowych lokali mieszkalnych „normalnych ludzi”, co jest ciekawe, ale wieczorem może powodować niewielki stresik. Poza stolicą z noclegiem bywa ciężej, ale wystarczy popytać miejscowych i dobrze się rozejrzeć, by znaleźć przyjaznego homestaya. Jeśli zależy Wam na rezerwacji z wyprzedzeniem, to Booking.com i inne serwisy mogą być niejaką pomocą, ale czasem można trafić tam na naprawdę dziwne miejsca. Serio.

O czym mówię? Przeczytaj w moim wpisie o Bielcach, w którym opowiadam o jedynym w swoim rodzaju apartamencie w stylu… egipskim.

Mołdawskie żarcie jest – co tu dużo mówić – boskie, chyba że nie spożywacie glutenu i/lub mięsa. Wtedy równie dobrze możecie palnąć sobie w łeb. Palnijcie sobie drugi raz, jeśli nie pijecie alkoholu, bo – co do zasady – Mołdawia = wino. Po prostu.

Jedzenie w Mołdawii przemówiło do mnie na tyle mocno, że poświęciłem mu oddzielny wpis na blogu. Specjalnym fanem wina nie jestem, ale przeczytacie o nim trochę w mojej notce o Cricovej. W tym temacie jednak szczególnie polecam wpisy Wojażera czy Poszli Pojechali, o winie wiedzących o wiele więcej ode mnie… co jednak nie jest specjalną sztuką.

Naddniestrze nie dysponuje – o ile mi wiadomo – specyficzną kuchnią, ale jeśli chodzi o napitki, to warto wspomnieć o firmie Kvint. Jest to marka szczególnie dobrze znana wielbicielom koniaku, a w dodatku jeden z czołowych eksporterów regionu.


Moje wpisy o Mołdawii:

Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Mołdawii, które umieściłem na swoim blogu.

Mołdawia – wpisy ogólne:

Mołdawia – filmy:

Mołdawia – mapa wpisów:

Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie moje wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Mołdawii. Kliknij na znacznik aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.

Jak na razie wszystkie moje wpisy o Mołdawii powstały po odbyciu krótkiego wyjazdu w 2017 roku. Jeśli chcesz poczytać więcej o podobnych, krótkich wycieczkach, kliknij tutaj.