Gruzja to jeden z tych krajów, który przez ostatnie kilka lat szalenie zyskał na popularności. Nic dziwnego. Połączenie zapierających dech w piersi krajobrazów, stosunkowo niskich cen (w tym transportu) oraz wręcz legendarnej gościnności localsów sprawia, że ten kraj to idealny cel podróży zarówno na krótszy, jak i dłuższy wypad. W Gruzji sam spędziłem około trzech tygodni kilka lat temu, co pozwala mi na zaprezentowanie tego kraju nieco szerzej. Wiedzę o tym kraju staram się zresztą poszerzać na bieżąco, z racji na często pojawiające się pytania na jego temat.

Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu i mapy moich wpisów o Gruzji. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Gruzja”.

Gruzja w skrócie:

Wjazd/wiza do Gruzji

Gruzja - wieża na drodze

Piknik pod stojącą wieżą*

Na ten moment sytuacja z wjazdem do Gruzji jest prosta jak strzał z liścia: Polacy mogą wjeżdżać do tego kraju na paszport lub dowód osobisty (choć paszport zawsze dobrze jest mieć przy sobie) i przebywać w jego granicach przez 365 dni, przy czym już pojedynczy wyjazd sprawia, że okres ten zostaje odnowiony. Nie ma również mowy o żadnym obowiązku meldunkowym.

Do Gruzji najłatwiej obecnie jest się dostać samolotem, korzystając choćby z szalenie popularnych połączeń z kilku miast naszego kraju do Kutaisi (obsługuje je WizzAir). Ten port lotniczy nie jest może położony centralnie, ale bez trudu dostaniemy się z niego do wszystkich ważniejszych punktów turystycznych w kraju, a region dookoła jest całkiem atrakcyjny.

Niesforne regiony separatystyczne

Ważna uwaga: separatystyczne (i de facto będące pod kontrolą rosyjską) regiony Abchazji oraz Osetii Południowej to bardzo zły pomysł, jeśli chodzi o wjazd do Gruzji z terytorium Rosji. Przekroczenie granicy w tym miejscu, a następnie wtargnięcie na terytorium Gruzji może mieć opłakane konsekwencje, włącznie z karą pozbawienia wolności. Przebywanie w tych regionach nie gwarantuje również żadnej pomocy konsularnej, jako że ich „rządy” nie uznają władz w Tbilisi, a co za tym idzie – także zatwierdzonych przez nią pracowników placówek dyplomatycznych.

Bezpieczeństwo i pieniądze w Gruzji

Jeśli chodzi o „standardowe” zagrożenia, to Gruzja postrzegana jest jako państwo bezpieczne. Turyści padają tam ofiarą tylko najbardziej „podstawowych” przestępstw (takich jak drobne kradzieże), a i to zdarza się niezmiernie rzadko, a już zwłaszcza w rejonach słabiej zaludnionych. Gruzińska gościnność sprawia, że turysta może liczyć na pomoc ludności lokalnej. Wbrew temu, co doradza strona polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, mogę śmiało powiedzieć, że podróżowanie autostopem jest w Gruzji stosunkowo bezpieczne, podobnie jak nocowanie u ludności lokalnej.

Gruzja - widok na Kazbek

Kazbek widoczny spod okolic kościoła*

Oddzielną kategorią zagrożeń są wypadki w górach. Gruzja nie dysponuje zrzeszonymi służbami ratowniczymi, przez co tamtejszy system ratunkowy jest raczej mało wydajny i nieefektywny. Idąc w Gruzji w wysokie góry należy liczyć się z tym, że pomoc może dotrzeć do nas z dużym opóźnieniem, często nie wcześniej niż 24 godziny po zgłoszeniu. Przy podobnych wyprawach zalecana jest duża ostrożność oraz doświadczenie.

W każdym – czy to dobrym, czy to złym – przypadku, w Gruzji dobrze jest znać język rosyjski. Znajomość angielskiego w tym kraju ogranicza się wyłącznie do kilku ważniejszych turystycznie punktów w stolicy, natomiast po rosyjsku dogadamy się właściwie wszędzie. Znajomość tego narzecza gwarantuje nam również lepszą pozycję przetargową, jako że Gruzini mają tendencję do zawyżania cen względem osób, które mówią wyłącznie po angielsku.

Funkcjonującą w Gruzji walutą jest Lari (GEL). Do kraju najlepiej przywieźć Euro lub dolary (z preferencją tej pierwszej waluty) i wymieniać na miejscu. Kantory są dostępne dość szeroko, w odróżnieniu od bankomatów, których na prowincji możemy nie uświadczyć w ogóle. Jeśli nie chcemy być notorycznie naciągani, lepiej rozmienić „duże” banknoty na mniejsze nominały.

Atrakcje Gruzji

Gruzja - Tbilisi

Cud, że zdołaliśmy zrobić takie zdjęcie…

Gruzja jest jednym z tych krajów, w którym na atrakcje turystyczne natykamy się dosłownie co kilkadziesiąt kilometrów. Kraj dysponuje przekrojem ciekawych miejscówek każdego typu, choć dominują przede wszystkim te związane w wypasionymi widokami i górskimi trekkingami.

Tbilisi – czyli stolica kraju – to świetny punkt startowy, kuszący turystów przepiękną starą częścią oraz licznymi knajpami, w których można przebalować kilka wieczorów. Dwa inne, duże miasta to Kutaisi i Batumi. W tym pierwszym możemy pokręcić się trochę po ruinach i zobaczyć jeden z najważniejszych kościołów w kraju; to drugie to z kolei letnia stolica Gruzji, z niestandardową plażą i całym wachlarzem opcji imprezowych.

O stolicy Gruzji, którą początkowo zwiedziłem po łebkach, możecie poczytać tutaj. W tym miejscu napisałem trochę więcej o Kutaisi, będącym obecnie najpopularniejszym polskim port of entry, a tu przeczytacie o moich wrażeniach z Batumi.

Północ Gruzji to przede wszystkim góry. Nawet jeśli nie jesteśmy doświadczonymi alpinistami, to wizyta w Stepancmindzie oraz w Mestii będzie dla nas wybitnie satysfakcjonująca. Wśród licznych tras trekkingowych spokojnie znajdziemy także lżejsze i wciąż niepozbawione widoków, które zapamiętamy na długo. Po drodze w oba rejony również zobaczymy sporo. Przykładowo, przejazd autostradą wojskową prowadzącą do Stepancmindy to gwarantowane odwiedziny w fortecy Ananuri oraz w zimowej stolicy kraju – Gudauri.

Mestię mam jeszcze do nadrobienia, ale na blogu napisałem trochę o wrażeniach z przejazdu wspomnianą autostradą wojskową oraz o samej Stepancmidzie.

Centralna część kraju to nie tylko dwa największe miasta, ale także miejscówki pokroju Gori (miejsca urodzin Stalina) czy sympatycznego uzdrowiska Bordżomi, ale także winnice Sihnaghi. To ostatnie nie ujęło mnie w trakcie pobytu w Gruzji, ale – o ile wiem – sporo zmieniło się na plus.

Na blogu możecie poczytać zarówno o Gori, jak i o Bordżomi oraz Sighnaghi. Weźcie tylko poprawkę na to, że we wszystkich trzech miejscowościach byłem spory kawałek czasu temu.

Vardzia - widok na miasto

Widok z jednego z poziomów miasta

Wreszcie, południe Gruzji to słynne klasztory skalne – David Gareja i urywająca dupsko Wardzia, jak również mniej popularne atrakcje, pokroju Achalciche – uzdrowiska dysponującego także solidnie wielką twierdzą z dawnych czasów. Tę część kraju polecam szczególnie tym, którzy lubią zejść z utartych ścieżek i odkrywać odwiedzane kraje we własnym zakresie.

U mnie na blogu poczytacie przede wszystkim o Vardzii, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W David Gareja również byłem, ale – jak dla mnie – z tych dwóch miejsc zdecydowanie wygrywa pierwsze.

Ceny z Gruzji

Gruzja jest krajem stosunkowo tanim, zwłaszcza jeśli mówimy po rosyjsku. Od zachodu na wschód cały kraj możemy przejechać mając w kieszeni 150-200 zł, a i to w przypadku korzystania z połączeń kolejowych. Marszrutkami będzie taniej, choć dużo dłużej.

Jeśli szukamy ich na bieżąco, tanie będą również noclegi. W tym gościnnym kraju kwaterę u pierwszej-lepszej babiny zaklepiemy sobie już nawet za 20-30 zł, a miejsce we w miarę sensownym hostelu w stolicy wyniesie nas niewiele więcej.

Najlepsze są ceny jedzenia. Jeśli gustujemy w pieczywie, z którego Gruzja słynie, to mały posiłek w niewielkiej piekarni będzie nas kosztował dosłownie kilka złotych. Bułka z parówką to często koszt kilkudziesięciu groszy, a w mniej popularnych restauracjach talerz wyśmienitych chinkali zjemy za mniej niż dyszkę.

Generalnie, jeśli zależy nam na jak największej oszczędności, należy po prostu unikać zorganizowanych wycieczek… i mówić po rosyjsku. Jeszcze raz wspomnę, że znajomość tego języka bardzo zmniejszy koszty podróżowania po Gruzji, zwłaszcza w zakresie jedzenia i „nieoficjalnych” noclegów.

Na bieżąco aktualizowane ceny podstawowych produktów żywnościowych w Gruzji sprawdzicie tutaj.

Transport i zwiedzanie Gruzji

W Gruzji transport pomiędzy miastami oznacza zazwyczaj jedno: korzystanie z marszrutek. W ostatnich latach coraz popularniejsze staje się wynajmowanie samochodu na miejscu, ale należy mieć świadomość, że ta opcja w tym kraju wiąże się z pewnymi nieprzyjemnościami. Po pierwsze – gruzińscy kierowcy jeżdżą szybko, agresywnie i często pod wpływem alkoholu. Przepisy drogowe traktują raczej jak garść łatwych do zignorowania wskazówek, dlatego samodzielne kierowanie w Gruzji polecam tylko tym kierowcom, którzy zdobyli już trochę doświadczenia w krajach mniej cywilizowanych, jeśli chodzi o ruch kołowy. Po drugie – północ Gruzji to górskie drogi, które pamiętają lepsze czasy. Co za tym idzie, jazda po nich wymaga cierpliwości, doświadczenia oraz twardej głowy, nie bojącej się siniaków od notorycznego walenia nią w dach auta.

Gruzińska autostrada wojskowa

Gruzińska autostrada wojskowa

To wszystko warto mieć w pamięci, kiedy korzystamy z usług marszrutek i prywatnych kierowców. Wybierając transport, upewnijmy się, że kierowcy są (przynajmniej na oko) trzeźwi. Na resztę, a zwłaszcza na styl ich jazdy, nie za bardzo mamy wpływ. Niemniej, minibusy i długodystansowe taksówki to wciąż najwygodniejszy sposób na dostanie się praktycznie do każdego rejonu Gruzji, a już zwłaszcza w te miejsca, które są bardziej oddalone od dużych miast. Ceny marszrutek i taksówek zależą głównie od Waszych umiejętności targowania się… oraz od tego, czy mówicie po rosyjsku. Przykładowo, za przejazd z Tbilisi do Stepancmindy możecie zapłacić zarówno 15 lari, jak i 60. Nawet druga kwota nie jest specjalnie wielka, biorąc pod uwagę liczbę przystanków po drodze oraz to, że na miejsce jedzie się praktycznie cały dzień, ale fakt pozostaje faktem.

Pociągami możemy przemieszczać się przede wszystkim na linii Tbilisi-Batumi i to również nie będzie wielkim obciążeniem dla naszego budżetu. Ten wariant jest rekomendowany, jeśli chcecie zaoszczędzić na noclegu – nocne pociągi jadą długo, ale są dość tanie, a wy nie marnujecie dnia na transport.

Więcej na temat pociągu sypialnego kursującego pomiędzy Tbilisi i Batumi przeczytacie w moim wpisie na temat tej drugiej miejscowości.

Noclegi i jedzenie w Gruzji

Kiedy byłem w Gruzji po raz pierwszy w 2010 roku, znajdowanie noclegów w tym kraju było nieco utrudnione. Hostele – nawet te oznaczone w przewodniku – były dość mocno poukrywane, a szukanie kwatery w mniej turystycznych miejscowościach oznaczało czasem łażenie od drzwi do drzwi i wypytywanie, czy nie znalazłoby się aby miejsce dla dwójki turystów. Jakkolwiek miałoby to swoją magię, to jednak momentami było męczące.

Giorgi's Homestay

Taras u Giorgiego

Parę lat później sytuacja w Gruzji jest już zgoła inna. Hostele w Tbilisi i większych miastach wykwitają jak pojebane, homestaye są wyraźnie oznaczone, a jedynym problemem pozostaje to, że zwiększony ruch turystyczny spowodował ogólny wzrost cen. Niemniej, kwatery prywatne i hostele to w Gruzji najsensowniejszy sposób na spędzenie nocy, tym bardziej, że często wiąże się on z obfitą opcją śniadaniową. Kolejny raz: przy negocjowaniu cen, a już zwłaszcza przy typowym, śniadaniowym small talku przydaje się język rosyjski. Turysta władający tym narzeczem ma znacznie większą szansę na to, że gospodarz nie tylko zejdzie z ceny, ale także z chęcią pomoże choćby przy zorganizowaniu dalszego transportu.

Co do żarełka, to chyba nie ma na świecie nikogo, kto nie polubiłby choćby jednego elementu kuchni gruzińskiej. Coraz bardziej popularna w Europie, gruzińska szama jest smaczna, kaloryczna i w dużej mierze oparta na ciastach i serze. Piątka jej najpopularniejszych przedstawicieli, to:

  • Chaczapuri w różnych kształtach i wariantach, najczęściej przypominające placek, obficie nadziewany serem i innymi dodatkami. Moje ulubione to wersja adżarska – z jajkiem wbitym w środku. Typów chaczapuri jest w Gruzji mnóstwo, a niemal każdy region kraju może pochwalić się własnym;
  • Chinkali, czyli pierogi w grubym cieście, z charakterystycznym „węzełkiem” na górze. Węzełka nie jemy, bo ciasto w środku może być surowe, ale i tak nie ma takiej potrzeby, bo farsz zaspokoi nasze potrzeby żywieniowe w stu procentach. Najpopularniejsza wersja to chinkali z mięsem baranim i wieprzowym, ale zdarzają się też z ziemniakami czy serem;
  • Lobio – czerwona fasola z czym tam chcecie. Jeśli planujecie dłuższy przejazd, proponuję się wstrzymać, choć Gruzini na pewno spojrzą łaskawszym okiem na Wasze sensacje żołądkowe, jeśli będą one spowodowane ich rodzimą potrawą;
  • Pchali, które mnie ostatecznie nie ujęły. To takie śmieszne kulki z siekanych warzyw, najczęściej podawane z nasionami granatu. Popularna przekąska, która smakuje trochę jak rozmoczony papier toaletowy;
  • Adżapsandali, czyli znów warzywa, a konkretniej bakłażan, ziemniaki, pomidor i papryka, a do tego dodatki zależne od przygotowującego.

Tak naprawdę, gruzińska kuchnia stoi mięsem, warzywami, a do tego serem i praktycznie wszystkim innym. Odmian potraw jest mnóstwo, a włożenie jednej do drugiej (na przykład lobio do chaczapuri) skutkuje powstaniem kolejnego dania (w tym przypadku – lobiani). Generalnie Gruzini jedzą dużo i często, robiąc z kolacji małe święta, podczas których spędza się przy stole długie godziny. O tym zjawisku, podobnie jak o kolejnych gruzińskich specjałach, można by pisać i pisać. Nie wspominam tu nawet dłużej o gruzińskim winie. Jego stołową wersję podaje się do jedzenia w dużych karafkach, co gwarantuje, że nawet od sutego posiłku raczej nie wstaniemy trzeźwi.


Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat gruzińskiej kuchni, polecam wpis na zaprzyjaźnionym blogu Kołem się toczy. Karol zajął się również szczegółowo tematem legendarnych, gruzińskich biesiad. Nagrodzony przez Wiadomosci24.pl tekst znajdziecie tu.


Moje wpisy o Gruzji:

Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Gruzji, które umieściłem na swoim blogu.

Gruzja – galerie zdjęć:

Gruzja – mapa wpisów:

Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie moje wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Gruzji. Kliknij na znacznik, aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.

Jak na razie wszystkie moje wpisy o Gruzji powstały po pojedynczej wyprawie na Kaukaz w 2010 roku. Jeśli chcesz poczytać więcej o tym wyjeździe, kliknij tutaj.