W temacie turystyki, Rumunia to jeden z flagowych krajów ogólnie pojętego „rejonu bałkańskiego”. Transylwania, Maramuresz czy nawet sam Bukareszt to miejsca, które na turystycznej mapie świata świecą bardzo jasno i wszystko wskazuje na to, że owa jasność będzie jeszcze wzrastać. Jeśli dodać do tego stosunkowo niskie ceny, łatwość przemieszczania się po kraju i jego ogólną przyjazność, nie dziwi to, że z roku na rok coraz więcej osób decyduje się, by w Rumunii spędzić majówkę czy przynajmniej kawałek letniego urlopu. Ja sam w Rumunii jak na razie spędziłem zaledwie tydzień, koncentrując się na centralnej i północnej części tego kraju, ale mimo to postaram się poniżej opowiedzieć o nim w miarę kompleksowo, choć nie bez użycia pewnych skrótów.
Rumunia w skrócie:
Wjazd do Rumunii
Rumunia jest członkiem Unii Europejskiej od początku 2007 roku, także wjedziemy do niej na pełnej kurwie bez żadnej wizy, a do tego zostaniemy na jej terytorium do 90 dni (liczonych w ciągu 6 miesięcy od daty pierwszego wjazdu). Tak naprawdę jednak, jeśli chcecie spędzić w tym kraju więcej czasu, to wystarczy mieć środki finansowe wystarczającego do tego, by nie musieć korzystać z miejscowego systemu pomocy społecznej, a do tego być ubezpieczonym (podpowiedź: przyda się karta EKUZ).
Z Polski do Rumunii możecie dostać się na dziesiątki sposobów, w tym także samochodem (świetnym pomysłem jest dwu/trzydniowa trasa przez Ukrainę, z noclegiem we Lwowie) i samolotem. Bezpośrednie loty łączą Warszawę z Kluż-Napoką (WizzAir) i Bukaresztem (LOT).
Bezpieczeństwo i pieniądze w Rumunii
Pomimo „tradycyjnych”, dość niepochlebnych dla tego kraju skojarzeń, Rumunia jest krajem bezpiecznym i szalenie przyjaznym turyście. Podobnie jak w większości krajów bałkańskich, mieszkańcy Rumunii są niezwykle mili i pomocni, a rozciąga się to nawet na obrońców szeroko pojętego porządku publicznego. Przykładowo, turysta może bez większych problemów uniknąć mandatów związanych z poruszaniem się po kraju samochodem, zwłaszcza jeśli przewinienie wyniknie z faktu nieznajomości języka rumuńskiego. Rzecz jasna, należy przestrzegać standardowych środków bezpieczeństwa i nie szwendać się po nocy bez potrzeby, ale Rumunii generalnie pomogą znaleźć Wam hotel, kiedy będziecie w czarnej dupie, odpuszczą końcówkę ceny za drobniejsze artykuły czy z radością przejdą się z Wami do miejsca, którego nie możecie znaleźć.
Jeśli chodzi o „grubsze” niebezpieczeństwa, to wiążą się one głównie z transportem drogowym. Rumuńscy kierowcy mają (niestety zasłużenie) opinię jednych z najgorszych w Europie, a dotyczy to zwłaszcza parkowania gdzie popadnie i nie zwracania uwagi na otoczenie podczas niebezpiecznych manewrów. Notorycznie zdarzają się samochody zaparkowane za ciasnymi zakrętami czy wyprzedzanie pod górę bez sygnalizacji. O ile wiem, kwestia dotyczy również kierowców prowadzących lokalne marszrutki, także dobrze jest mieć tego świadomość. Pewne zagrożenie sprawiają również zwierzęta. Już pal licho przechodzące przez ulicę kozy, ale podczas trekkingu w górach majcie największą w Europie szansę natknąć się na niedźwiedzia brunatnego.
W Rumunii zapłacicie lejami, zazwyczaj wycenianymi mniej więcej 1:1 ze złotówkami (w listopadzie 2019 roku za jednego leja płaciło się ok. 90 groszy). W dużych i turystycznych miastach bez trudu znajdziecie bankomaty czy kantory, ale szwendając się po obszarach mniej zaludnionych lepiej mieć ze sobą zapas gotówki.
Rumuńskie atrakcje
Rumunia jest krajem przebogatym, jeśli chodzi o atrakcje turystyczne, a do tego może się pochwalić ich dużym zróżnicowaniem rodzajowym.
Północ kraju kojarzona jest przede wszystkim ze sławetnym Maramureszem – rejonem tyleż rustykalnym, co sympatycznym. Tu natkniecie się przede wszystkim na tak uwielbiane przez niektórych (choć nie przeze mnie) drewniane kościoły i przesławny „Wesoły Cmentarz” w Sapancie.
Centrum kraju, które dla wygody rozciągam pomiędzy Klużem-Napoką a Braszowem, to przede wszystkim Transylwania, pełna widowiskowych (choć nieraz przereklamowanych) zamków, fortec czy kościołów warownych, ale również tras trekkingowych, małych cudów natury… i wielu innych atrakcji. To właśnie tu znajdziemy kopalnię soli w Turdzie, przekształconą w jedyny w swoim rodzaju park rozrywki; trasę Transfogaraską oraz Transalpinę czy jedyny w swoim rodzaju rezerwat niedźwiedzi brunatnych pod Braszowem.
Wreszcie, południe Rumunii (na którym jeszcze nie gościłem) można podzielić na część zachodnią, która przemówi przede wszystkim do wielbicieli natury oraz fanów rzeki Dunaj; a także część wschodnią, zawierającą w sobie Bukareszt (czyli stolicę) oraz ten niewielki skrawek kraju, który ma dostęp do Morza Czarnego.
Ceny w Rumunii
Rumunia nie jest może najtańszym krajem w regionie (tu chyba w cuglach wygrywa Mołdawia), ale jeśli lubicie gdzieś wyskoczyć i nie wydać milionów monet, to i tak będzie świetnym wyborem.
Jeśli wybieracie się na miejsce własnym samochodem, to za benzynę zapłacicie mniej więcej tyle samo, co w Polsce; transport publiczny – jakkolwiek nie polecałbym go ze względów, o których pisałem w sekcji Bezpieczeństwo – jest bardzo tani, choć z komfortem może bywać różne. Prym wiodą lokalne marszrutki oraz prywatni kierowcy. Ci ostatni dowiozą Was wszędzie, choć niekoniecznie w jednym kawałku (ale przynajmniej będzie szybko).
Noclegi w uśrednionych, powiedzmy że 2-gwiazdkowych warunkach to koszt około 40-50 zł za noc, w zależności od nasycenia turystami i sezonu. Za wyższą ceną pokoju w droższych hotelach niekoniecznie idzie jakość, także jeśli zależy Wam na spędzeniu nocy w lepszych warunkach, to lepiej poszukać sobie na Bookingu jakiegoś przyjaznego homestay’a. Tego typu miejscówki są generalnie najlepszą inwestycją noclegową, bowiem – poza wygodnym łóżkiem – za circa 60 zł od osoby otrzymacie też zazwyczaj śniadanie, po którym ciężko będzie wstać od stołu.
Jedzenie w Rumunii jest sprawą najtańszą, o ile nie dacie się nabrać na restauracje w najbardziej turystycznych miejscach (takie jak rynki starych części miast). Świetny posiłek poza centrum zjecie w Rumunii już za 20-30 zł od osoby, niejednokrotnie razem z napojami. Weźcie jednak pod uwagę, że w niektórych restauracjach chleb, który dostaniecie na początku, zostanie doliczony do rachunku. Jest na to tym większa szansa, im większa i bogatsza okaże się ta wstępna przystawka.
Niemiłym zaskoczeniem dla turysty w Rumunii mogą okazać się ceny wstępów. Sam mam tendencję do pomijania w podsumowaniach tego typu kosztów, ale w przypadku tego kraju byłby to błąd. Otóż, wstępy do najbardziej obleganych atrakcji potrafią obciążyć podróżniczy budżet bardzo znacznym kwotami, sięgającymi nawet cen pojedynczego noclegu. Tak jest w przypadku zamków Bran czy Peles (bilet wstępu do tego pierwszego to koszt aż… 40 lei!), Saliny Turdy czy rezerwatu miśków pod Braszowem. Co więcej, w Rumunii częściej niż w innych krajach europejskich zapłacicie dodatkowo za możliwość robienia zdjęć/kręcenia filmów (tak, to również bywa rozgraniczone w cennikach), a za te przyjemności niejednokrotnie trzeba będzie dopłacić niemal drugi tyle (sic!). Odetchnąć mogą Ci, którzy zdjęcia robią wyłącznie telefonem.
Transport i zwiedzanie Rumunii
Ja po Rumunii przemieszczałem się wynajętym samochodem i był to sposób szybki, łatwy i w miarę przyjemny. Jak wspomniałem, ze względu na niestabilność psychiczną rumuńskich kierowców, nie polecam raczej transportu publicznego w tym kraju. Niemniej, mniejsze, kilkunastoosobowe busiki kursują stale pomiędzy najważniejszymi rumuńskimi miejscowościami, choć transport w bardziej oddalone regiony (np. przy północnej granicy) odbywa się najczęściej tylko raz dziennie.
Dużym, turystycznym plusem Rumunii jest to, że kraj jest dosłownie ZASRANY mniejszymi i większymi atrakcjami, oddalonymi od siebie dosłownie o kilkadziesiąt kilometrów. Jeśli nie jesteście fanami długich przejazdów, to będzie to miejsce idealne dla Was. Schematycznie rozrysowana, turystyczna Rumunia wygląda jak słoneczko. Mamy tu dużą Transylwanię na środku oraz rozchodzące się od niej promieniście drogi, prowadzące do innych, mniejszych zagłębi w kraju, często ulokowanych pod granicami. Taka „konstrukcja” kraju ułatwia zwiedzanie własnym samochodem, którym przyjedziemy z Polski, choć nie jest już tak atrakcyjna, kiedy pod koniec wizyty musimy wrócić do punktu startu. Plusem jest to, że część rumuńskich dróg (zwłaszcza w centralnej części kraju) jest bardzo widowiskowa i stanowi atrakcję samą w sobie.
Noclegi i jedzenie w Rumunii
Tak jak wspomniałem wyżej, najsensowniejsze noclegi w Rumunii to te, które zaoferują nam rodziny, dorabiające sobie na wynajmie pokoi. W sezonie turystycznym nie macie co liczyć na zarezerwowanie łóżka z dnia na dzień, zwłaszcza w najbardziej zatłoczonych miastach Transylwanii (takich jak Kluż-Napoka, Braszów czy Sighisoara). Tu również z pomocą przyjdą Wam kwatery prywatne, często nie ogłaszające się w internecie i oferujące nocleg na zasadzie „jakieś miejsce się znajdzie”. Boom w Rumunii przeżywają obecnie hostele, których standard szybko dogania ten znany z zachodniej Europy. Obiekty tego typu są dość nowe, a co za tym idzie także czyste i nietknięte jeszcze typowo hostelową bolączką stopniowego zużywania się rzeczy, na które obsługa rzadko zwraca uwagę (wiecie – jak np. prysznice pokryte kamieniem w takim stopniu, że jeszcze działają, ale już irytują). Dużych hoteli nie polecam, bo w przeważającej części przypadków są one dedykowane grupom wycieczkowym i ceny dla ludzi „z ulicy” potrafią zwalać z nóg.
W temacie jedzenia Polak i Rumun zawsze się dogadają, może pomijając polentę/mamałygę, której żal nie spróbować, ale wystarczy to zrobić raz (według mnie). Mieszkańcy tego kraju uwielbiają kiełbasy (Sybin znany jest ze swojego salami), sery (bryndza, bryndza, bryndza!) i pieczywo z dodatkiem różnorodnych pas. Typowy, rumuński obiad składa się z zupy (ciorba – popularne są kwaskowate flaczki), po której wpierniczamy kawał mięsa. Fani kuchni bałkańskiej na pewno ucieszą się z tego, że popularne w tym regionie mici tu rumuńska wersja cevapcici, a sami Rumuni uwielbiają wszystko, co z grilla. Z innych, wartych wspomnienia dań wymieńmy jeszcze sarmale (wersja gołąbków w liściach z winogron) i placinty (drożdżowe placki z różnymi dodatkami, które pokochałem w Mołdawii). Oddzielnego wspomnienia wymaga natomiast najwspanialszy rumuński deser, czyli papanasi. Dwa (a właściwie cztery) ciepłe pączki z bitą śmietaną i jagodową marmoladą to coś, co jest wspaniałym zamknięciem rumuńskiego posiłku, a jednocześnie nieustającym, kalorycznym wyrzutem sumienia. To cholerstwo jest tak dobre, że zamawiałem je kiedy tylko było to możliwe, nawet pomimo tego, że niemal nigdy nie miałem już miejsca w żołądku. Jeśli miałbym opisać rumuńską kuchnię dwoma epitetami, to wybrałbym „zajebista” oraz „syta jak cholera”.
Moje wpisy o Rumunii:
Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Rumunii, które umieściłem na swoim blogu.
Rumunia – wpisy ogólne:
- Rumunia na majówkę, czyli umiarkowanie świetny pomysł - Parę dni temu wróciliśmy z Beatą z majówki, którą tym… ... Czytaj dalej ->
- Zawieszenie do podstawa, czyli samochodem po Rumunii - Planując nasz majowy weekend do Rumunii od samego początku byliśmy… ... Czytaj dalej ->
Rumunia – galerie zdjęć i filmy:
- Naciągane Top 3: Kościoły warowne Rumunii - Kościoły warowne (zwane w tamtejszym narzeczu Biserica Fortificata) w Rumunii… ... Czytaj dalej ->
- Film: Rumunia 2018 - Mocno spóźniony film z majówki 2018, spędzonej w Transylwanii. ... Czytaj dalej ->
- Jedź, baw się! PLUS odc. 25 – Rumuńskie sanktuarium niedźwiedzi - Zobacz film na temat rumuńskiego sanktuarium LiBearty, stworzonego z chęci… ... Czytaj dalej ->
Rumunia – mapa wpisów:
Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie moje wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Rumunii. Kliknij na znacznik, aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.