Estonia jest niewątpliwie najbardziej „egzotycznym” wśród państw określanych jako nadbałtyckie. Bliskość bogatej od wieków Skandynawii, a zarazem jednego z najważniejszych handlowych ośrodków Rosji (mowa rzecz jasna o Sankt Petersburgu) sprawiły, że kraj ten trudno jednoznacznie sklasyfikować. Podróżniczo jednak w Estonii poczujemy się bardziej jak w Skandynawii niż jak w Europie wschodniej – także ze względu na nastawienie całego narodu. Lekki dystans, a zarazem pełne zaufanie sprawiają, że po Estonii podróżuje się wygodnie i bezproblemowo. Bliskość bogatych sąsiadów i północne konotacje sprawiają jednak, że jest to jednocześnie najdroższe państwo na nadbałtyckiej liście – śmiało można założyć, że wydamy tutaj o jakieś 15-20% więcej niż spędzając analogiczny czas na Litwie. Mimo tego, Estonię zdecydowanie warto odwiedzić, bo jest to kraj przesympatyczny i szalenie interesujący.

Kliknij tutaj, aby od razu przenieść się do spisu i mapy naszych wpisów o Estonii. Jeśli preferujesz prostszy spis, możesz też po prostu przenieść się na stronę tagu „Estonia”.

Estonia w skrócie:

Wjazd/wiza do Estonii

Tallin - katedra Aleksandra Newskiego

Jeden z najładniejszych kościołów estońskiej stolicy

Estonia jest częścią Unii Europejskiej, więc bez problemu dostaniemy się do niej mając w ręku wyłącznie dowód osobisty.

Kraj ten leży na tyle daleko od Polski, że – o ile dysponujemy tylko wolnym weekendem – warto rozważyć przelot do Tallina, będącego zresztą świetnym celem podróży samym w sobie. Loty do tutejszej stolicy znajdziemy już od 150 zł, nie tylko z Warszawy. Jeżeli macie więcej czasu i dysponujecie własnym transportem, to do Estonii bez problemu dostaniecie się w ciągu 2 dni (z noclegiem), a nawet w jeden, jeśli jesteście fanami długich strzałów. Warszawę od Tallina dzieli niemal równo 1000 km, które w teorii da się „zrobić” w 12 godzin. Warto jednak pamiętać, że z Centralnej Polski na północ jedzie się dość wolno, a po drodze będziemy jeszcze przejeżdżać przez Łotwę, której drogi mogą skutecznie spowolnić naszą podróż.

Bezpieczeństwo i pieniądze w Estonii

Estonia jest chyba najbezpieczniejszym z krajów nadbałtyckich. W całym państwie bardzo wyraźnie czuć skandynawski feel, skutkujący dużym zaufaniem ludzi do siebie nawzajem. Na ulicy widać sporo pootwieranych samochodów, a nam samym zdarzyło się nocować w apartamencie, za który mieliśmy zapłacić wkładając pieniądze do szuflady (nie mówiąc już o tym, że klucz do całego domu znaleźliśmy w doniczce). Jeśli sami nie jesteśmy najgorszymi skurwysynami, to Estonia jest idealnym celem na bezstresowy, wychillowany urlop.

Jest tak tym bardziej, że nagłe sprawy zdrowotne załatwi nam karta EKUZ. Tu jednak pamiętajmy, że w Estonii obowiązuje częściowa odpłatność za opiekę medyczną, którą trzeba będzie pokryć z własnej kieszeni. Warto więc mieć dodatkowe ubezpieczenie.

Na Estonii zapłacimy w euro. Kantory znajdziemy niemal wszędzie, gdzie widuje się turystów i w tych samych miejscówkach da się również zapłacić kartą. Bankomaty są dostępne szerzej niż na Łotwie czy Litwie, także Wasza standardowa karta płatnicza, Revolut czy Curve będą dawać radę.

Atrakcje Estonii

Nie da się ukryć, że największe estońskie atrakcje zlokalizowane są w jakiś sposób przy brzegu Bałtyku.

Na samej północy kraju znajdziecie stolicę – Tallin, na zwiedzanie którego zdecydowanie warto poświęcić więcej niż 1 dzień. Stara część miasta nas osobiście trochę przeraziła bogatym wachlarzem atrakcji, a do tego dochodzą jeszcze miejscówki zlokalizowane poza ścisłym centrum. Estońska stolica to raj dla spacerowiczów, w którym jednak warto mieć pieniądze. W starym mieście za standardowy posiłek zapłacicie niemal tyle, co w Szwecji, choć na szczęście noclegi są tu nieco tańsze. Jeśli Tallin Wam się znudzi, to w jego bezpośredniej okolicy również znajdziecie sporo wartych uwagi atrakcji.

Jak wspomnieliśmy, turystycznie Tallin trochę nas przytłoczył i nie poczuliśmy jeszcze tego miasta na tyle dobrze, by napisać o nim jakiś zbiorczy wpis. Na blogu znajdziecie jednak relację z naszych odwiedzin w tutejszym Muzeum Morskim oraz kilka propozycji na szybkie jednodniówki z estońską stolicą w centrum.

Haapsalu - zamek biskupi

Zamek w Haapsalu od strony ogrodu

Poza Tallinem, warto zapuścić się dalej na wschód pasa północnego wybrzeża. Tu znajdziecie między innymi park narodowy Lahemaa czy masę post-radzieckich/rosyjskich pozostałości: czy to pod postacią starych zabudowań wojskowych, czy niegdyś sekretnych miast, czy wreszcie wypasionych posiadłości przeróżnych bogaczy i notabli.

Z kolei zachodnie wybrzeże to choćby Haapsalu czy Parnawa, ale również estońskie wyspy, na czele z Saaremą, zwaną Estonią w miniaturze. Jeśli macie mniej czasu, a chcecie w pełni doświadczyć tego, co w Estonii najlepsze, to spokojnie możecie ograniczyć wizytę wyłącznie do Saaremy, pełnej latarni morskich, średniowiecznych ruin czy malowniczych wiosek, które aż proszą się o spokojny spacer.

Na naszym blogu możecie poczytać więcej zarówno o Saaremie (wraz z połączoną z nią wysepką Muhu), jak i o Haapsalu, która to miejscowość okazała się jednym z podróżniczych hitów naszej ostatniej wycieczki do Estonii.

Wreszcie mamy też centrum kraju, które przemówi przede wszystkim do wielbicieli spokojnego życia, przyrody i ogólnie pojętego slow-life. I tu jednak znajdziemy centrum cywilizacji pod postacią miasta Tartu – studenckiej stolicy Estonii i drugiego największego miasta w kraju. Niedaleko Tartu położona jest zresztą kolejna „stolica”, tym razem zimowa. Jeśli zastanawialiście się nad jakąś niestandardową, narciarską miejscówką, to Otepaa powinna znaleźć się na Waszej liście.

W Estonii świetnie będą czuć się fani przeróżnego typu „dziwnych” miejsc, w typie opuszczonych budynków czy… złomowisk samochodowych. Zerknijcie tutaj na film, w którym opowiadamy Wam o pięciu takich lokalizacjach, które jednak nie wyczerpują tematu.

Ceny w Estonii

Estonia jest najdroższym spośród krajów nadbałtyckich i czuje się to najwyraźniej, kiedy ląduje się w niej bez „transferu” przez Litwę i Łotwę.

Estonia - Saaremaa

Estonia – Saaremaa

Ceny noclegów i wyżywienia na mieście są o 10-15% wyższe niż w Polsce, więc standardowy pokój poza Tallinem znajdziecie za jakieś 75 zł od osoby. W stolicy jest jeszcze o parę % drożej, więc jeśli nie macie ochoty na wieloosobowy dorm w hostelu, to szykujcie się na wydatek rzędu 100 zł od osoby. Tak samo zresztą będzie z jedzeniem. O ile w Tallinie nie da się zjeść dwuosobowo za mniej niż 80-100 zł (mowa tu o „normalnych” restauracjach, a nie sieciach fast-foodowych czy knajpach typu pop-up), o tyle poza stolicą spokojnie zamkniecie się w 60-70 zł za pełen obiad. Wreszcie, podstawowe zakupy „własne” zrobicie tu w podobnych cenach jak w Polsce, może z różnicą 4-5% na niekorzyść cen estońskich. Najprościej mówiąc – do tego kraju warto wybrać się z nieco grubszym portfelem, choć od biedy da się tu też turystycznie utrzymać za „polski” budżet.

Tutaj znajdziecie na bieżąco aktualizowane ceny podstawowych artykułów w estońskich sklepach, acz warto wziąć pod uwagę, że tam również mają przeróżne promocje.

Ceny transportu krajowego nie zwalają z nóg. Z łatwością sprawdzicie je na stronach internetowych, które podajemy w sekcji Transport i zwiedzanie Estonii, poniżej.

Wreszcie, kosztów wstępów nie można już w Estonii nazwać pomijalnymi, jak zrobiliśmy to w przypadku Łotwy, ale nadal nie ma tragedii. Za wbitę do większych muzeów zapłacicie nawet do 20 euro, ale będą to pieniądze wydane na parę dobrych godzin spędzonych na miejscu. Z drugiej strony, niektóre atrakcje turystyczne są w ogóle nie biletowane albo biletowane „co łaska” – tak jest choćby w przypadku posiadłości Ungru w pobliżu Haapsalu czy złomowiska samochodów w miejscowości Jarva-Jaani. Powiedzmy, że średni koszt biletu wstępu w Estonii to około 5 euro na głowę.

Transport i zwiedzanie Estonii

Po Estonii najwygodniej poruszać się własnym transportem, zwłaszcza jeśli spędzacie w tym kraju trochę więcej czasu i chcecie szybciej dostać się do miejsc położonych z dala od centrów komunikacyjnych. Estońskie drogi są w dobrym stanie, co powinno przemówić także do cyklistów – kraj jest na tyle płaski, że „rowerowanie” po nim zdzierżą nawet mniej zaawansowani amatorzy tej aktywności.

Napisaliśmy też dla Was bardzo szczegółowy poradnik dotyczący podróżowania po Pribaltice własnym samochodem. Znajdziecie go w tym miejscu.

Estonia - Złomowisko w Jarva-Jaani

Estonia – Złomowisko w Jarva-Jaani

Centrum transportowym Estonii jest oczywiście Tallin, który jednak leży w sporym oddaleniu od środkowej części kraju. W jej przypadku lepszą bazą będzie Tartu. Jeśli nie pojedziecie do tego państwa samochodem, to w transporcie pomogą Wam przede wszystkim autobusy (koniecznie sprawdźcie stronę T pilet, na którem możecie sprawdzić ich trasy oraz kupić bilety) oraz – w drugiej mierze – pociągi (tu warto wspomóc się stronami przewoźników Elron oraz – na północy – GoRail). Transport kolejowy nie jest jeszcze w Estonii jakoś wybitnie rozwinięty, co skutkuje często przymusem przeróżnych przesiadek i długiego oczekiwania. Z drugiej strony, Elron udostępnia bilety sezonowe i czasowe, a w GoRail możecie nawet wynająć cały pociąg. Jak się bawić, to na bogato!

W przypadku estońskich wysp do dyspozycji macie częste i zsynchronizowane ze sobą połączenia promowe. Więcej na ten temat znajdziecie w tekście dotyczącym Saaremy.

Warto również wskazać, że położenie Tallina umożliwia błyskawiczne przemieszczenie się z niego do fińskich Helsinek oraz w miarę szybki transport do Sankt Petersburga (morzem albo pociągiem). Sami nie korzystaliśmy z tych możliwości, ale planujemy nadrobić (i wtedy na pewno to opiszemy). WAŻNE: Z Tallina do Sankt Petersburga możecie popłynąć „weekendowo” bez rosyjskiej wizy – umożliwia to specjalna umowa z organizatorami wycieczki. Tutaj znajdziecie szczegóły.

Noclegi i jedzenie w Estonii

Noclegowo Estonia bywa ciężkostrawna. Poza głównymi hubami turystycznymi baza noclegowa bywa skromna i drogawa, choć w każdym przypadku powyżej pewnej ceny (powiedzmy, że tych 80 zł od osoby) pokoje będą czyste, pachnące i dobrze wyposażone. Tańsze, nowoczesne hostele znajdziecie przede wszystkim w Tallinie i Tartu, natomiast „na prowincji” będziecie musieli zadowolić się normalnymi hotelami lub prywatnymi kwaterami (które niejednokrotnie pozytywnie Was zaskoczą). Jeśli NAPRAWDĘ zależy Wam na niższych cenach, to jedźcie do Estonii poza sezonem. My byliśmy tam w maju i pod kątem finansowym był to doskonały wybór. Z drugiej strony, ryzykujecie wtedy, że część atrakcji turystycznych będzie wtedy zamknięta lub poddawana remontom (patrz: ramka Bałtyckie dziwy, poniżej).

Z jedzeniem w Estonii jest trochę tak, jak w całej Pribaltice. Niby Estończycy mają kilka swoich potraw narodowych, opartych głównie na wieprzowinie, rybach i legendarnych „zimniokach” (pamiętacie jeszcze te dowcipy o halucynacjach?), ale nie jest to kuchnia, która zapada w pamięć i każe otwierać knajpę tematyczną w Polsce. W Estonii zjecie bardzo popularny, czarny chleb (sprzedawany także jako przekąska do piwa – w formie podsmażonej), kaszankę czy gulasz wieprzowy, nieodmiennie podawany z kapustą i ziemniakami. Zadowoleni powinni być także wielbiciele ryb, a zwłaszcza śledzi wyławianych z Bałtyku. Problem z prawdziwie estońskim żarciem jest taki, jak we wszystkich państwach nadbałtyckich – po prostu trudno je dostać. O powodach takiej sytuacji również przeczytacie poniżej, w ramce Bałtyckie dziwy. Niemniej, łatwiej zjeść po estońsku w Estonii niż po Łotewsku na Łotwie (bo tam to już w ogóle śmierć z niedożywienia), a fani jedzenia jako takiego na pewno odnajdą się w Tallinie, upstrzonym knajpami jak twarz 14-latka trądzikiem. Tyle, że tallińskie knajpy naprawdę się cenią.

Sami nie jesteśmy foodiesami, więc w temacie kuchni wolimy oddać głos ludziom bardziej kompetentnym. Sensowny tekst o estońskiej kuchni znajdziecie w tym miejscu, a my od strony gastronomicznej możemy zaproponować Wam film na temat… alkoholi państw nadbałtyckich, który znajdziecie tutaj.

BONUS: Bałtyckie dziwy

Tę ramkę znajdziecie na wszystkich stronach zbiorczych krajów nadbałtyckich, czyli Litwy, Łotwy i Estonii. Zawiera ona kilka dodatkowych, dość losowych informacji na temat podróży po tym regionie Europy, a ich wspólną cechą jest to, że są: a) dość ważne pod kątem przygotowań do podróży; b) są prawdziwe dla wszystkich trzech krajów. Oto one:

  • Oficjalne atrakcje turystyczne Pribaltiki są otwarte PRZEDE WSZYSTKIM w ogólnie pojętym sezonie turystycznym. Nie dziwcie się, jeśli zamek, muzeum czy inna placówka będą zamknięte w kwietniu, maju czy październiku. Poza ogólnoeuropejskimi wakacjami wiele z tych miejsc jest remontowanych albo otwartych w zależności od humoru ludzi nimi zarządzających – informacje z przewodników mogą tu być bardzo mylące, o czym przekonaliśmy się kilkukrotnie na własnej skórze. Z drugiej strony, wiele takich miejsc (może poza zamkami) nie jest w żaden sposób ogrodzonych ani zabezpieczonych, a ewentualni strażnicy tylko machną Wam ręką, żebyście śmiało wchodzili. Równa się to oszczędności na biletach oraz, najczęściej, możliwości zwiedzania miejscówki w kompletnej samotności.
  • Przy niemal każdej, nawet zamkniętej, atrakcji turystycznej znajdziecie otwartą, funkcjonującą toaletę. To samo tyczy się oficjalnych wejść na plażę. Dostęp do kibli w Pribaltice nie jest żadnym problemem, co bardzo ułatwia podróżowanie na własną rękę.
  • W całym regionie sklepy otwarte są do 22:00, a tylko niektóre, większe supermarkety – maksymalnie do 23:00. Sklepy otwarte 24/7 jakoś się tu nie przyjęły. Zapomnijcie o nalotach na nocne, alkohol trzeba kupić wcześniej.
  • Zagadkową sprawą są gniazdka elektryczne. W niektórych hotelach i hostelach natkniecie się na gniazdka typu wschodniego, z uziemieniem wystającym centralnie spomiędzy dwóch bolców przewodzących. To jeszcze nie byłby problem (większość Waszego podróżnego sprzętu zapewne w ogóle nie korzysta z uziemienia), ale niektóre z tych gniazdek mają otwory rozstawione dosłownie o parę milimetrów szerzej niż w Europie zachodniej. To powoduje, że co twardsze wtyczki po prostu nie chcą w nie wejść albo z nich wyskakują. Nie pomoże tu nawet adapter podróżny, zazwyczaj posiadający standardowy rozstaw bolców. Najprostsze rozwiązanie: kupcie na miejscu dowolny przedłużacz albo pożyczcie go w recepcji.
  • Ciekawą sprawą jest również fakt, że na Pribaltice stosunkowo trudno znaleźć knajpy z lokalnym jedzeniem, a przynajmniej jest ich znacznie mniej niż, przykładowo, włoskich knajp we Włoszech czy gruzińskich w Gruzji. Być może wynika to z tego, że mieszkańcy regionu bardzo długo musieli żywić się sami, a po rozpadzie ZSRR do knajp zaczęli chodzić po to, by zjeść coś innego niż to, co zazwyczaj lądowało na ich talerzu. Podobną sytuację mieliśmy jeszcze kilkanaście lat temu także w Polsce. Zakładam, że za kilka lat może się to zmienić, a zwiększający się ruch turystyczny zmotywuje Litwinów, Łotyszy i Estończyków do pochwalenia się lokalnymi smakołykami. Na razie jednak poszukiwaczy lokalnego żarcia skierujemy przede wszystkim do odpowiednich stolic. Na prowincji zostaje żywienie się we własnym zakresie, ewentualne restauracje przy atrakcjach turystycznych oraz wszechobecne pizzerie, które w Polsce też swego czasu wykwitały na każdym rogu.


Nasze wpisy o Estonii:

Poniżej znajdziesz wszystkie wpisy o Estonii, które umieściliśmy na naszym blogu.

Estonia – filmy:

Estonia – wpisy ogólne:

Estonia – mapa wpisów:

Na poniższej mapie znajdziesz wszystkie nasze wpisy, które dotyczą konkretnych rejonów i miejsc w Estonii. Kliknij na znacznik, aby przenieść się do odpowiedniego wpisu.

Jak na razie wszystkie nasze wpisy o Estonii powstały po pojedynczej wyprawie na Pribalticę w maju 2019 roku. Jeśli chcesz poczytać więcej o tym wyjeździe, kliknij tutaj.