Jak wynająć samochód za granicą (w 6 krokach)
Czemu chcemy wynajmować samochód za granicą? Uniwersalna zasada głosi, że im człowiek jest starszy, tym mniej ma wolnego czasu. Oczywiście, krzywa Gaussa jasno pokazuje, że od pewnego wieku (powiedzmy, że od okolic 50-tki) ilość czasu, którą można poświęcać na bzdury ponownie się zwiększa, ale wtedy dochodzą do głosu inne sprawy, takie jak nagła konieczność wymiany łazienkowej baterii, która znudziła się naszemu partnerowi życiowemu (chociaż przecież kupiliśmy ją nie dalej jak 10 lat temu na promocji w Castoramie) czy o mój boże, już dziś najnowszy odcinek Mam Talent, sezon pierdylion! Abstrahując jednak od ogólnego zdziadzienia, fakt jest faktem, że kiedy do głosu dochodzi praca na etat (o ile nie jesteście jednym z tych szczęściarzy, którzy nie tylko mogą, ale także faktycznie POTRAFIĄ pracować zdalnie z plaż Madery), a potem inne pierdoły w rodzaju wrzeszczącego kłębka nienawiści, który przez niektórych nazywany jest bąbelkiem, to z roku na rok znalezienie 3 czy 4 pełnych tygodni na wyjazd robi się coraz bardziej problematyczne, o ile nie niemożliwe.
W takim wypadku tydzień czy kilka dni urlopu to błogosławieństwo, którego nikt nie chce marnotrawić na bzdury, a satysfakcja płynąca z przeżycia 12-godzinnego transportu autobusowego przez bezdroża Birmy nie jest już dla nas tak ważna jak to, by szybko dostać się z miejsca na miejsce i zobaczyć to, co zobaczyć chcemy.
Wtedy właśnie dobrym pomysłem może okazać się wybranie na upragnioną wycieczkę samochodem, a kiedy nasza destynacja jest nieco dalej – wynajęcie go na miejscu. A że to ostatnie wiąże się z rozlicznymi trudnościami, z których ktoś, kto nigdy samochodu nie wynajmował, może nie zdawać sobie sprawy, postanowiłem napisać ten poradnik.
Krok 1: Czy w ogóle wynająć samochód za granicą?
Posiadanie samochodu na wyjeździe wiąże się z licznymi plusami. Rzecz jasna, najlepiej mieć własny, ale w niektórych przypadkach, jak na przykład krótki wypad do Gruzji, ciężko jest szybko i sprawnie dostać się na miejsce na własnych czterech kółkach. Tak czy owak, poruszanie się samochodem po większości krajów jest ekonomiczne (zwłaszcza jeśli wybieracie się w cztery-pięć osób), a także BARDZO skraca czas transportu, nawet jeśli nasza umiejętność czytania map stawia nas na równi ze średnio rozgarniętą kozą. Przede wszystkim, odpada nam konieczność czekania na transport czy złapania go o konkretnej godzinie (a notorycznie zdarza się, że dany kierunek obsługiwany jest przez jedno połączenie dziennie, startujące w okolicach 3:15 nad ranem).
Zanim jednak podejmiemy decyzję, wiążącą się zazwyczaj z kolejnym wydatkiem, należy przeanalizować kilka kluczowych kwestii:
- Czy dany kraj w ogóle można przemierzać samochodem: nawet w przypadku dłuższych wypadów może okazać się, że dany region jest mało przyjazny dla kierowców konwencjonalnych samochodów. O ile jazda po Bałkanach nie nastręcza większych trudności (chociaż też bywają wyjątki), to już na przykład wożenie się po niektórych regionach Gruzji wymaga nie tylko konkretnych umiejętności (na przykład przewidywania ruchów niezrównoważonych psychicznie owiec), ale także odpowiedniego samochodu – najlepiej z napędem 4×4, chociaż najwyraźniej świetnie sprawdza się także klasyczna Łada 2105. Generalnie w przypadku krajów o gorszej sieci dróg lepiej zawierzyć lokalnemu transportowi – choćby po to, by na 5 godzin nie utknąć na jakiejś grani z przegrzanym silnikiem. Wreszcie, mamy też takie kraje, jak na przykład Chiny, w których cudzoziemiec po prostu nie może wynająć samochodu i kropka.
- Czy dany kraj nie jest za duży: należy pamiętać, że samochód to nie samolot (niespodzianka) i jeśli planujemy wielki trip na trasie Moskwa – Władywostok, to prędzej zesramy się na niebiesko niż będziemy czerpać z niego przyjemność jadąc wynajętym samochodem. Na dłuższych odległościach zdecydowanie lepiej sprawdzają się pociągi czy tanie loty wewnętrzne, a poza tym nie mamy na pokładzie wymęczonego kierowcy, który po przebyciu 1000-kilometrowego odcinka będzie chciał iść spać, a nie zwiedzać wyjątkowo ładną kapliczkę, wieńczącą 500-metrowe wzniesienie gdzieś na północnym skraju Syberii.
- Czy sama jazda nie będzie upierdliwa: nawet jeśli wynajęcie nie będzie kosztować zbyt wiele, a kolejne przystanki planujemy co godzinę, to należy pamiętać o dodatkowych trudnościach i kosztach. Przykładowo: w Holandii sieć dróg jest wręcz fenomenalna, ale Holendrzy wręcz obsesyjnie dbają o przepisy (nie ma mowy o przekraczaniu prędkości, nawet jeśli spieszymy się na samolot powrotny), a ponadto parkowanie w miastach może kosztować więcej niż nocleg dla jednej osoby; na Białorusi z kolei trzeba „wynająć” na granicy specjalny system, który będzie ściągał z nas opłaty za użytkowanie tamtejszych autostrad (i którego oddanie jest czasem bardzo problematyczne). Jednym słowem, należy zrobić porządne…
Krok 2: Research wstępny i oszacowanie kosztów
Zanim w ogóle zaczniecie szukać konkretnej oferty wynajmu samochodu, posiedźcie trochę w internecie, poczytajcie i oszacujcie koszty. Do ceny za sam najem należy doliczyć kasę za ewentualne ubezpieczenie dodatkowe (niezbędne kiedy planujecie przejazd przez kilka krajów), cenę paliwa (tu ponownie wywołam Holandię, jako kraj z najdroższą benzyną w całej Europie – nawet do 7 zł/litr w 2015 roku), „postojówki” (a więc parkingi publiczne i pod hotelami) oraz opłaty za przejazdy i autostrady (wliczając w to na przykład przeprawy promowe, które mogą być zaskakująco kosztowne). Niejednokrotnie może się zdarzyć, że wynajęcie samochodu za 300 zł (standardowy koszt w Skandynawii za ok. 4-5 dni jeżdżenia) będzie wiązać się z dodatkowymi wydatkami rzędu dwu- czy nawet trzykrotności tej sumy. Należy również pamiętać o kaucji – będzie to dość znaczna kwota (można śmiało zakładać, że ok. 1000 zł), którą wynajmujący zablokuje na Waszej karcie na czas trwania umowy i odblokuje w całości tylko, jeśli samochód wróci do niego nieuszkodzony. Na odblokowanie tej kwoty też będziecie musieli poczekać kilka dni – starajcie się więc nie wracać do kraju mając „na przeżycie” tylko ją.
Z drugiej strony, dobrze jest policzyć, ile wydalibyście na analogicznej trasie nie posiadając samochodu. Znów posługując się przykładem: przejazd pociągiem z lotniska w Malmő do samego miasta to wydatek rzędu 100 zł. Jeśli jedziecie w dwie osoby, to łatwo wyliczyć, że ten jeden transport wyniesie Was o ¼ więcej niż koszt wynajęcia samego samochodu na 4 dni. Tym samym przemierzanie Szwecji na czterech kółkach jest naprawdę niezłym pomysłem; Holandii już niekoniecznie.
Krok 3: Wybór oferty wynajmu
W sieci jest kilka stron internetowych, na których możecie wynająć samochód (ja na przykład najczęściej korzystam z tej), ale – co zaskakujące – znacznie mniej niż tych oferujących możliwość porównania i kupna biletu lotniczego. Jak zwykle warto wycenić Wasz planowany najem przynajmniej na kilku z nich, aby uzyskać najlepszą ofertę. Generalna zasada jest taka, że wynajem przez internet wychodzi znacznie taniej niż szukanie dobrej oferty na miejscu (nie mówiąc już o oszczędności czasu), a ponadto w takim przypadku macie dużą szansę na to, że ostatecznie otrzymacie samochód o 1-2 klasy lepszy niż ten, za który zapłaciliście. Jest tak dlatego, że firmie dysponującej flotą bardziej opłaca się dać Wam lepszy samochód (którego utrzymanie nie jest przecież znacząco droższe niż samochodu tańszego) i po prostu dodatkowo zedrzeć z osoby, która potrzebuje najtańszego wozu „na już”. Należy jednak pamiętać, że ta zasada tyczy się przede wszystkim większych firm.
Co do samych firm, to – poza globalnymi gigantami pokroju Avisa czy Hertza – na niektórych rynkach funkcjonują także większe lokalne biznesy, zazwyczaj dysponujące nieco mniejszą i gorzej utrzymaną flotą, ale oferujące lepsze ceny. Tu należy samemu ocenić, czy chcecie zawierzyć takiej firmie, bo jej wiarygodność zależy od wielu czynników. Nasza przygoda z serbskim Avaco sprawiła, że na pewno już nigdy nie wybiorę ich usług, ale z kolei tajski Thai Rent a Car okazał się strzałem w dziesiątkę, dodatkowo – w owym czasie – będąc opcją niemal o połowę tańszą niż oferty większej konkurencji. The point is: warto dać szansę firmom lokalnym, a już zwłaszcza jeśli ich oferta wyświetla się w internetach. Jeśli jednak programowo im nie ufacie, to idźcie w sprawdzone marki – może zapłacicie więcej, ale macie też większą pewność, że nie będzie fakapów.
Wreszcie – ważna jest sama oferta. Pamiętajcie, że to co widzicie w porównywarkach to „goła” cena za wynajem, często nie obejmująca wyjazdu za granicę czy zwrotu w innym miejscu niż to, w którym samochód odbieracie. Niezwykle istotną kwestią jest również sprawa ubezpieczenia. W znakomitej większości przypadków to, co nazywane jest w ofercie „ubezpieczeniem” to tak naprawdę (w uproszczeniu) kwota, którą najemca ściągnie Wam z karty w razie stłuczki czy kolizji. To tak zwane „ubezpieczenie z wkładem własnym” możecie rozszerzyć na „prawdziwe” ubezpieczanie, ale niejednokrotnie będzie to kosztować więcej niż sam najem. Niemniej, warto zastanowić się nad tą opcją, jeśli nie macie zbyt dużego doświadczenia za kółkiem lub jedziecie do kraju, w którym zdarzają się symulowane wypadki w celu wyłudzenia odszkodowania (jak na przykład Maroko).
Nie muszę chyba dodawać, że ofertę wynajmującego trzeba przeczytać jak najdokładniej. Zwróćcie baczniejszą uwagę przede wszystkim na punkty dotyczące właśnie „ubezpieczenia”, a także kaucji – tak, żeby nie okazało się na miejscu, że nie macie wystarczającej ilości środków na karcie. Tu mam złą i jednocześnie dobrą wiadomość. Kilkukrotnie zdarzyło mi się, że w ofercie figurowała wysoka kwota kaucji (raz było to nawet ponad 1000 Euro), a faktycznie blokowano mi tylko ułamek tej sumy (zazwyczaj około 1000 zł). Nie można jednak automatycznie zakładać, że tak będzie i lepiej być przygotowanym na blokadę całości. No chyba, że macie wypracowane maślane spojrzenie, a obsługująca Was osoba będzie miała lepszy dzień – wtedy zawsze istnieje szansa na ustalenia indywidualne.
Jest również kwestia paliwa. W większości przypadków najsensowniejszą opcją wynajmu samochodu jest opcja pełny do pełnego, co oznacza, że otrzymujecie wóz z pełnym bakiem i w tym samym stanie musicie go zwrócić. Oznacza to konieczność zatankowania przed oddaniem wozu lub – ewentualnie – poniesienie dodatkowej „opłaty manipulacyjnej” za oddanie fury z pustym bakiem. Warto jednak zauważyć, że ta opcja czasem może odbić się czkawką. Przykładowo, na Cyprze jest bardzo niewiele stacji benzynowych otwartych przez 24 godziny, więc oddając samochód w nocy możecie nie mieć możliwości jego zatankowania w ostatniej chwili. W takim wypadku lepiej czasem wybrać opcję pusty do pustego i nie martwić się o paliwo – no chyba, że naprawdę żal Wam tych 10 euro nadpłaconych za benzynę pozostałą w baku. Lepiej jednak wydać za dużo o 10 euro niż o 25, która to kwota jest często standardową „karą” za niedotankowanie.
Wreszcie, w niektórych krajach obowiązują także regulacje „regionalne”. W Maroko trzeba na przykład oddać samochód UMYTY, a na Wyspach Owczych na bieżąco opłacać przejazdy przez dwa podmorskie tunele. O tego typu „kruczkach” dowiecie się jednak na pewno od obsługi firmy, od której weźmiecie Waszą karetę. Najważniejsze, to potem o nich pamiętać, bo zapominalstwo może okazać się kosztowne.
Krok 4: Odbiór samochodu
Wynajmując samochód przez internet na ogół od razu płaci się całą kwotę za najem, nie wliczając blokady kaucji. Dzięki temu cała procedura odbioru wynajętego samochodu sprowadza się do podpisania umowy i przekazania danych karty kredytowej (tu warto się upewnić, że Wasza karta umożliwia opcję blokady kwoty – powinna być debetowa lub kredytowa). Dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w „ładowaną” kartę płatniczą, która nie jest połączona z Waszym rachunkiem bankowym, a środki na niej zapewnia się poprzez „doładowania” odpowiednim przelewem. Blokując kaucję na karcie tego typu macie pewność, że nikt nie ściągnie z Was więcej niż powinien.
W przypadku dużych firm, osoba podpisująca umowę zazwyczaj po prostu przekaże Wam kluczyki i wskaże miejsce zaparkowania samochodu. Niezależnie jednak od tego, czy pójdzie z Wami czy nie, poświęćcie chwilę na DOKŁADNE obejrzenie Waszego środka transportu i obfotografowanie go z każdej strony. Jeśli zobaczycie uszkodzenie nieujęte w protokole odbioru, zgłoście je natychmiast, żeby potem nie było nieprzyjemności. Sprawdźcie też, czy w samochodzie jest wszystko, co być powinno (na Białorusi sporym problemem może być choćby brak apteczki) i czy wszystko działa – nie ma co narażać się na mandat przez niefrasobliwość właściciela samochodu.
Jeśli wszystko jest ok, ruszajcie w drogę. Jeśli tylko nie jesteście 18-latkiem z nadmierną ilością testosteronu we krwi, wszystko powinno być w porządku.
Krok 5: Jeśli coś pójdzie nie tak
Jeśli zdarzy Wam się stłuczka, wypadek czy jakaś awaria po drodze, to najważniejszą kwestią jest natychmiastowe przedzwonienie do właściciela samochodu i zgłoszenie tego zdarzenia – bez zbędnego kręcenia i myślenia o kaucji. Jeśli zależy Wam na tym, by reszty wyjazdu nie spędzić na formalnościach związanych z uszkodzeniem samochodu, to po prostu róbcie to, co każe Wam firma, a ewentualne niejasności wyjaśnicie przy zdawaniu bryki. Oczywiście nie oznacza to, że macie wyłączyć zdrowy rozsądek – mniejsze, lokalne firmy mogą robić wszystko, by obciążyć Was winą za każde negatywne zdarzenie związane z samochodem, nawet jeśli spadnie na niego meteoryt. W razie czego upierajcie się przy swoim i nic nie podpisujcie, jeśli wszystkie wątpliwości nie zostały rozwiane. Rzecz jasna, od jakiegokolwiek stresu może Was uwolnić pełne ubezpieczenie, o którym pisałem wyżej. Nam na Cyprze zdarzyło się zarysować samochód w kilku miejscach, ale nie przejmowaliśmy się tym, bo wcześniej wyłożyliśmy kilka stówek na pełne ubezpieczenie. Wybór należy do Was (i Waszego portfela).
Krok 6: Oddawanie samochodu
W znakomitej większości przypadków dużych firm oddanie samochodu to nic innego jak wrzucenie kluczyków do skrzynki wiszącej na odpowiednich drzwiach. Mniejsze firmy na pewno oddelegują człowieka, który obejrzy sobie dokładnie oddawany pojazd i – w zależności od kraju czy usposobienia – może starać się wycyganić dodatkowy hajs. Jak pisałem wyżej, bądźcie pewni swego i jeśli z samochodem faktycznie nic się nie stało, nie dajcie się naciągnąć. Jeśli macie wątpliwości, czy Wasz wysłannik załatwi sprawę jednoosobowo, idźcie całą grupą – najwyżej zakrzyczycie naciągacza.
Nie zapomnijcie jednak, by przed oddaniem samochodu go zatankować (o ile umowa stanowiła, że macie oddać zatankowany wóz – tak jest w większości przypadków) i dotrzymać innych zobowiązań, która nakładała na Was umowa. Ich niedotrzymanie wiąże się rzecz jasna wyłącznie z potrąceniem z kaucji, ale warto pamiętać, że w takim przypadku do głosu dochodzą jeszcze różnorodne opłaty manipulacyjne, a pozostałe koszty (np. benzyny) będą zryczałtowane i mało korzystne. Za dotankowanie 10 brakujących litrów zapłacicie więc tak, jakbyście dolali je na najdroższej stacji w kraju, a „napiwek” który zostawicie firmie starczyłby na dodatkowy dzień wynajmu.
Jeśli będziecie pamiętać o tych zasadach, cała procedura powinna pójść szybko i sprawnie, a wy po powrocie z wyjazdu będziecie mogli skupić się na sortowaniu zdjęć – bez obawiania się o to, że za miesiąc w skrzynce pocztowej znajdziecie kolejny rachunek od Avisa.
Kiedyś tylko raz wynajęliśmy samochód za granicą, na Krecie, ale to i tak tylko na jeden dzień 🙂 Chociaż mamy w planach zrobić to jak będziemy jechać w przyszłym roku na Maderę.
A w Gruzji nie tylko owce są niezrównoważone. Większość kierowców też 😀
PS i dobrze wiedzieć o koszcie wynajmu w Malmo! 🙂
Na jeden dzień też można, zwłaszcza jak jesteśmy gdzieś króciutko – ja osobiście po 2 dniach zazwyczaj nudzę się danym miejscem, więc nawet będąc gdzieś na weekend z chęcią korzystam z takiej opcji.
Dobry wpis! Wezmę to pod uwagę następnym razem, dwie próby już za mną 😀
Generalnie zasady wynajmu za granicą są identyczne jak w PL. Na to samo mniej więcej trzeba zwracać uwagę. Nie znając rynku lub języka proponuję wybierać duże wypożyczalnie. W PL taką opcją jest PANEK, za granicą nie wiem bo do tej pory nie korzytsałem. Lepiej wziąć większą firmę, bo to mniejsze ryzyko problemów ze zwrotem i ostatecznie nabicia nas w trąbę.