O jeżdżeniu samochodem po Maroku krążą przeróżne legendy. Szykując się do wyjazdu, w kilku miejscach w sieci znalazłem dość ogólne informacje na ten temat, ale trudno je było nazwać kompleksowym potraktowaniem sprawy. Teraz, kiedy już wróciliśmy, sam mogę podzielić się z Wami informacjami, wykutymi na kowadle naszych doświadczeń i zahartowanymi – co tu dużo mówić – własnymi łzami.
Wynajem samochodu w Maroku
Zanim przejdziemy do części zasadniczej, kilka słów na temat samej procedury zdobycia samochodu. Zakładając, że nie przemierzacie Maroka na własnych czterech kółkach, jest kilka rzeczy, które warto wiedzieć przed pozyskaniem tych wynajętych.
Jeśli właśnie szukacie fury w Maroku, to będę wdzięczny za skorzystanie z tego linku. Wy powinniście być zadowoleni, a mi wpadnie parę groszy.
Sami – jak zwykle – zarezerwowaliśmy samochód online, korzystając z oferty RentalCars.com. O tym, czemu tak robię, pisałem w ogólnym tekście na temat wynajmowania samochodu za granicą. Za tydzień wynajmu samochodu średniej-niższej klasy (Citroen C-Elysee) zapłaciliśmy online dokładnie 522 zł (na 4 osoby). Jako, że do przejechania mieliśmy jakieś 1000+ kilometrów, zależało nam na względnym komforcie, ale jeśli ktoś wybiera się do Maroko we dwójkę, to może wystarczyć coś mniejszego, a co za tym idzie – tańszego.
W „losowaniu” zwyciężyła firma Thrifty, należąca do znanego na całym świecie Hertza. Nie wiem dokładnie, czemu te marki się różnicują, ale mam wrażenie, że Thrifty oferuje raczej tańsze fury, bez udogodnień typu Ą-Ę. Furkę odbieraliśmy – rzecz jasna – na lotnisku w Agadirze i tam również ją odstawialiśmy.
Taką furką się woziliśmy
Procedura odbioru samochodu na lotnisku jest bardzo prosta, aczkolwiek ma jeden szkopuł. Jak do tej pory wynajmowałem samochód na świecie ponad 10 razy i NIGDY nie zdarzyło się, żeby dana firma zajmowała mi na koncie – w ramach kaucji – dokładnie tyle środków, ile figurowało w odpowiedniej sekcji umowy rezerwacyjnej online. Najczęściej była to dość symboliczna kwota, taka jak 150 Euro za wynajem samochodu w Mołdawii czy niecałe 1000 zł zajęte podczas wyjazdu na Wyspę Man. Tym razem było inaczej i zapewne nie byłby to problem, gdyby kaucja za marokański wynajem nie wynosiła… ponad 16 000 dirhamów. W przeliczeniu daje to jakieś 6000 zł i jest kwotą tyleż niebagatelną, co zazwyczaj niedostępną na żadnym z moich standardowych kont rozliczeniowych. Mało tego, kwota przekraczała ilość dostępnych środków także na kontach któregokolwiek z trzech pozostałych uczestników wyjazdu, co stawiało nas przed sporym problemem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na opcję z pełnym ubezpieczeniem samochodu. Do wynajmu dopłaciliśmy praktycznie drugie tyle (circa 550 zł), ale dzięki temu kaucja spadła nam o ¾ (na pokrycie ewentualnych braków w wyposażeniu czy w paliwie), a my zyskaliśmy spokój ducha odnośnie ewentualnych stłuczek czy uszkodzeń. Jeśli jednak mam być szczery, to styl jazdy marokańskich kierowców zalicza się raczej do bezpiecznych (o powodach będzie niżej) i nie jestem pewien, czy inwestycja w pełne ubezpieczenie ma sens. UWAGA: weźcie pod uwagę fakt, że wykup pełnego ubezpieczenia u pośrednika online (w tym przypadku – RentalCars.com) NIE ma wpływu na wysokość kaucji płaconej na miejscu – są to dwie różne usługi.
Co do zwrotu kaucji, to w Thrifty teoretycznie można czekać na nią aż miesiąc, ale w moim przypadku pieniądze zostały odblokowane na koncie już rankiem następnego dnia po zdaniu samochodu.
O samym samochodzie nie będę się rozwodził. Jeździł, nie palił dużo (tankowaliśmy dwa razy, w tym raz pod koniec okresu wynajmu) i spełniał swoje zadanie, przy okazji dysponując radiem (ale bez Bluetootha czy portu USB). Wskażę jednak, że jeśli marzy Wam się jeżdżenie po mniej turystycznych miejscach i szutrowych trasach Maroka, to zdecydowanie lepiej zainwestować w coś z napędem na 4 koła – najtańszą opcją pod koniec 2017 roku była tu Dacia Duster 4×4, wyceniana na ok. 1000+ zł za tydzień. Momentami sami żałowaliśmy, że się na nią nie szarpnęliśmy.
Ale, jak widać, taką pięknością też da radę. I nie, nie ukradłem go
Wreszcie, jeszcze jeden dzynks wiąże się z procedurą zdania fury. Otóż, po raz pierwszy w swojej podróżniczej karierze, zetknąłem się z tym, że zdawany samochód nie tylko trzeba zatankować, ale także… umyć. Jest to w sumie dość oczywiste w przypadku krajów pustynnych, ale nawet po zaledwie tygodniu jazdy nasza fura faktycznie wyglądała, jakbyśmy codziennie parkowali ją w żwirowni. Na szczęście w samym Agadirze jest sporo myjni ręcznych połączonych ze stacjami benzynowymi, a jedna z nich jest także przy samym lotnisku. Jeden „żeton” na około półtorej minuty mycia obciąży Wasz budżet sumą 10 dirhamów i warto mieć na tę okazję drobne.
Domin z oddaniem myje nasze 4 kółka
A może motocyklem?
Na wczesnym etapie planowania wyjazdu postał mi w głowie pomysł przemierzania Maroka… na motocyklu. Ostatecznie jednak zrezygnowaliśmy z tej idei, albowiem:
Po pierwsze – jest do droga impreza. Co prawda firm wynajmujących motocykle jest w Maroko całkiem dużo (samo hasło „Motorcycle rental Agadir” zwraca w Google 5 konkretnych wyników), ale każda z nich za średniej klasy motocykl (o pojemności circa 650cc) żąda około 60 Euro… dziennie. To bardzo dużo w porównaniu z samochodem, a do tego cena nie obejmuje niezbędnego wyposażenia dodatkowego, takiego jak choćby kufry czy sakwy. Tutaj możecie zapoznać się z cenami firmy, którą internety polecają w Agadirze.
Po drugie – o ile lepsze (czytaj: zachodnie) marokańskie trasy są wręcz stworzone do śmigania na moto, o tyle niektóre drogi dalej na wschód to istny koszmar dla mniej doświadczonego motocyklisty, na którego się uważam. Szutrowe przewężenia nad przepaściami z pewnością nie należą do bezpiecznych, więc jeśli nastawiacie się na relaksującą przejażdżkę w promieniach marokańskiego słoneczka, to możecie czuć się mocno zawiedzeni (i możliwe, że także martwi).
Także jeśli Maroko motocyklem, to raczej tylko dla doświadczonych i cierpliwych – przynajmniej jeśli chodzi o południe kraju.
Mógłbym napisać, że nie zna życia ten, kto nie jeździł samochodem po Maroku, ale byłaby to tylko częściowa prawda. Bardziej zbliżonym do rzeczywistości stwierdzeniem byłoby: nie zna dnia ani godziny ten, kto nie jeździł samochodem po Maroku. Konkretnie – dnia ani godziny otrzymania kolejnego mandatu. Ale po kolei.
Marokańskie drogi
Generalnie Maroko – przynajmniej jeśli chodzi o południową część kraju – jest pod względem samochodowym krajem sympatycznym i dążącym ku lepszemu. Większość tras spinających miejscówki turystyczne utrzymywana jest w dobrym stanie, podobnie zresztą jak drogi w miastach. Problemy pojawiają się, kiedy chcemy uwolnić się od miejskiego ścisku i samodzielnie dojechać tam, gdzie zazwyczaj trafiają tylko autokary i jeepy wynajmowane przez turystów. Drogi prowadzące w takie miejsca potrafią raptownie zmienić się z komfortowych, dwupasmowych tras w szutrowe koszmarki rodem z serii gier Uncharted. „Raptownie” należy rozumieć tu jak najbardziej dosłownie, bo na wschodzie kraju trwa ciągła modernizacja tras, w związku z czym dobry asfalt potrafi urwać się w jednym miejscu i wrócić do nas dopiero za 4-5 kilometrów tylko po to, żeby znów zabrakło go kilkanaście kilometrów dalej. Takie sytuacje nie zdarzą Wam się raczej na wybrzeżu, ale im bardziej zbliżycie się do Sahary (na południu) lub gór Atlas (w centrum kraju), tym większa szansa na znaczne pogorszenie komfortu podróży.
Gorszy pas drogi na wschodzie Maroka
Miasta to trochę insza inszość. W ciągu dnia dojazdówki do większości miejscowości (wliczając w to nawet te mniejsze) bywają kompletnie zakorkowane, podobnie jak centra dużych miast. Nie pomaga fakt, że to właśnie przy nich najczęściej położone są centralne suki (targowiska). Jeśli jest to możliwe, ucieczkę z miast polecam wczesnym rankiem albo wieczorem, kiedy ruch trochę maleje.
Round and round we go…
Nie jestem pewien, czego jest więcej w Maroku – wielbłądów czy rond. W miastach i ich bezpośrednich okolicach ronda to jedyna akceptowalna forma dużego skrzyżowania i biada Wam, jeśli akurat musicie na jednym skręcić w lewo. Localsi wjeżdżają na ronda jak do siebie do domu, czyli na pełnej kurwie i bez dania racji. Nie to, żeby był to jakiś problem, bo w końcu wszyscy na miejscu wiedzą, jak trzeba jeździć, ale dla turysty może to być zaskoczenie. Jeśli musicie skręcić, poczekajcie aż przejedzie największa fala, a potem walcie na pewniaka. Jest 90% szans, że kierowcy za Wami zrozumieją Wasze intencje i nie skończy się na stłuczce.
Poza miastami, zwłaszcza zmierzając w rejony mniej turystyczne, na drodze często będziecie sami… aż do momentu, kiedy natkniecie się na pierwszą ciężarówkę. Jeśli akurat przemierzacie rejony górskie, to w jej towarzystwie spędzicie nawet do kilkunastu minut, czekając na moment dogodny na jej wyprzedzenie. Jakkolwiek lokalni zawodowi kierowcy jeżdżą raczej przepisowo (bo nie mają innego wyjścia – patrz niżej), tak tylko pewien ułamek z nich ułatwia innym użytkownikom dróg korzystanie z nich, w odpowiednim momencie dając znać migaczem.
Z powyższych względów dojazdy w Maroko bywają problematyczne, jeśli zależy nam na czasie. Na potrzeby wyliczeń odległościowo-czasowych, należy zawsze zakładać, że przejechanie 100 kilometrów po nieznanym terenie zajmie Wam minimalnie 1,5 godziny. Dla przykładu, 300 kilometrów z Tarudant do Wazazart to 4 godziny według Google, ale faktycznie czas spędzony na tej trasie zbliży się raczej do pięciu – głównie ze względu na liczne zawijasy u stóp gór Atlas.
Kolejnym problemem mogą być wspomniane już, częste roboty drogowe. To właśnie w Maroko po raz pierwszy w historii byłem zmuszony kilka razy zatrzymać samochód tylko po to, żeby opadł kurz wzbudzony przez przejeżdżającą koparkę. Brak asfaltowej drogi i piach w powietrzu sprawiał, że najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem gdzie jechać, tym bardziej że z obu stron trasy ziały dość niesympatyczne przepaści. Na taką sytuację natknęliśmy się w drodze z Wazazart do Marakeszu, a konkretnie na znanym z trudności odcinku starej trasy pomiędzy Telouet a przełączą Tizi N’Tichka.
Co z tymi długimi?
Większość użytkowników dróg w Maroku jeździ w dzień bez świateł. To w sumie nic dziwnego, aczkolwiek weźcie pod uwagę fakt, że jeśli sami z przyzwyczajenia włączycie światła ruszając, to na najbliższym skrzyżowaniu ktoś da Wam długimi światłami po gałach.
Długimi po gałach możecie zresztą dostać z innych powodów, takich jak choćby pobliska kontrola policyjna, zbliżający się korek czy właściwie cholera wie co. Prawdę mówiąc, kilkukrotnie obrywaliśmy długimi z powodów kompletnie nam nieznanych i doszliśmy do wniosku, że być może to jakiś sposób witania się pomiędzy kierowcami na mniej uczęszczanych trasach. Pewności jednak nie mamy nadal.
Na wschodzie kraju naprawdę fajnie jest też dysponować samochodem z napędem na 4 koła. Mając taki na podorędziu, bez namysłu możecie skręcić z głównej drogi na szutrówkę wiodącą do jakiegoś miejsca, które zobaczyliście z daleka. Dla „zwykłego” samochodu każda taka przygoda to wyzwanie, które pasażerowie przypłacają sporą dawką stresu i strachu o to, czy fura da radę. W naszym przypadku, pomijając wspomnianą wyżej trasę z Telouet, samochód 4×4 na pewno lepiej poradziłby sobie z okolicami studiów filmowych w Wazazart (najciekawsze sety pobudowane są w szczerym polu, czytaj: na pustyni) czy z poniższą ciekawostką, na którą natknęliśmy się po drodze z Taliouine (Talwynu) do Wazazart. Tym bardziej, że sunęliśmy do niej w zapadającym zmroku.
I weź tam dojedź normalnym autem…
Jeśli wciąż myślicie, że takie czasy przejazdu to jednak przede wszystkim wynik moich chujowych skilli za kierownicą (a nie zaprzeczam, że zazwyczaj jeżdżę raczej wolniej niż szybciej) – think again. Tu bowiem dochodzi do głosu jedna, ważna kwestia, której nie da się obejść (a wręcz przeciwnie) ciężką stopą na pedale gazu.
Kontrole policyjne w Maroku
Pieprzone kontrole policyjne to coś, do czego w Maroku trzeba się po prostu przyzwyczaić. Na wylotówkach większych miast ustawione są stałe mini-posterunki, przed którymi trzeba zwolnić do 10 kilometrów na godzinę i cierpliwie odstać w oczekiwaniu na swoją kolej. W większości przypadków policjant po prostu machnie Wam ręką i każe jechać dalej, ale czasem – np. bliżej nocy – może zechcieć Was zatrzymać.
W takim wypadku nie ma się co obawiać. Wystarczy otworzyć szybę, ujawnić swoją znajomość (bądź nieznajomość) francuskiego i odpowiedzieć na zadane pytanie, zazwyczaj dotyczącego tego, czy wszystko w porządku i jak tam ogólnie leci. Na tych punktach kontrolnych turyści nie są przedmiotem zainteresowania władz i niech mnie chuj biały strzeli jeśli wiem, co właściwie jest.
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa kontroli prędkości i ogólnego przestrzegania przepisów. Tu niestety sieciowe legendy mówią prawdę: w Maroko policja nie pierdoli się w tańcu i łapie wszystkich jak leci.
Mandacik dla szanownego Pana?
W Maroko mandaty potrafią sypać się gęsto, jeśli szybko nie dostosujemy się do panujących tu zasad, czy właściwie jednej zasady: trzeba po prostu jeździć przepisowo.
Jeśli chodzi o standardowe ograniczenia prędkości, to są one każdorazowo widocznie wskazane na znakach i wynoszą odpowiednio: 60 km/h dla terenu zabudowanego, 80 i 100 km/h dla „stref przejściowych” oraz 120 km/h na większości dróg poza miastami. W razie wątpliwości najlepiej po prostu jechać 60 km/h i czekać na skrzyżowanie, po którym kolejny znak najczęściej przypomni o ograniczeniu. Dlaczego jest to takie ważne?
Ano dlatego, że osobiście zgarnąłem mandat za przekroczenie prędkości o 13 km/h (sic!).
Marokańczycy BARDZO restrykcyjnie podchodzą do przepisów i nie ma tu znaczenia tablica rejestracyjna. Ichnie fotoradary – potężne, nowoczesne i rozstawione naprawdę gęsto – łapią Waszą prędkość z dużej odległości, a tłumaczenie z serii „przecież wyprzedzałem” nic nie zdziała. Nie ma się zresztą co kłócić, bo mandat za przekroczenie prędkości jest ustandaryzowany (najprawdopodobniej) i opiewa na kwotę 150 dirhamów (ok. 55 zł).
Prawdziwy marokoński mandat
Znacznie gorzej wygląda sprawa, jeśli zostaniemy złapani na większym przewinieniu. Nie bez pewnego wstydu powiem, że pierwszy w Maroku mandat otrzymałem za nocne wyprzedzanie pod górkę na zakręcie, a do tego manewr wykonałem w odniesieniu do trzech ciężarówek pod rząd. To mało rozsądne działanie miało zostać ukarane mandatem w wysokości aż 600 dirhamów (ponad 225 zł), ale…
… no właśnie. W tym przypadku zatrzymał nas młody, samotny policjant z kamerą termowizyjną, który w prostych słowach zaproponował alternatywę: zamiast zasilać 600 dirhamami marokański budżet narodowy, mogłem zasilić 200 dirhamami jego budżet osobisty. Wybór, jakkolwiek mało etyczny, był dla nas oczywisty, w wyniku czego nastąpiła sytuacja win-almost win, a policjant (szczęśliwy jak dziecko) puścił nas w dalszą drogę, a do tego jeszcze nam pomachał.
Krótko mówiąc: mandaty w Maroko to realne zagrożenie, od którego uwolnicie się tylko pod warunkiem przepisowej, rozsądnej jazdy. Jakkolwiek lamersko by to nie brzmiało, ciężko dopatrywać się w tym czegoś złego… no – może poza faktem, że wszędzie będziecie dojeżdżać znacznie wolniej niż w Polsce. Nie ma też co wierzyć w bajki, że lokalna policja wyłapuje przede wszystkim turystów. Po pierwsze – tych korzystających z prywatnych środków transportu jest raczej niewielu, a po drugie sami widzieliśmy, jak wielu lokalnych kierowców stoi często na poboczu i awanturuje się z mundurowymi.
Tankowanie w Maroku
Marokańskie ceny paliwa nie należą do najwyższych, ale też nie powalają atrakcyjnością. Zdecydowanie lepiej poruszać się po kraju pojazdem z silnikiem diesla – za litr paliwa do niego płaciliśmy w listopadzie 2017 roku nieco poniżej 9,5 dirhama za litr (ok. 3,6 zł). Benzyna jest nieco droższa – w tym samym okresie jej litr kosztował nieco poniżej 11 dirhamów (ok. 4 zł).
Aktualizowane na bieżąco ceny paliw w Maroko możecie sprawdzić na tej stronie.
Na większości stacji benzynowych ktoś zatankuje samochód za Was, a następnie przyjmie gotówkę – nie trzeba nawet latać do kasy.
UWAGA: w niektórych rejonach bezpieczniej jest zatankować na zaś niż wyruszać w drogę licząc na to, że po drodze znajdziecie stację benzynową. Jadąc z Wazazart do Marakeszu byliśmy pewni, że starczy nam 1/3 baku, ale parędziesiąt kilometrów od celu sytuacja zaczęła się robić nieciekawa, a na trasie od Ajt Bin Haddu nie natknęliśmy się na żadną stację paliw. Pierwszy taki przybytek od tej strony znajduje się dopiero pomiędzy miejscowościami Toufliht a Touama, 55 km na południowy wschód od Marakeszu.
Parkowanie w Maroku
Na koniec kwestia postojów, będąca jednocześnie prostą, ale zgoła irytującą. O ile bowiem w Maroku nie ma właściwie większych problemów z parkowaniem, o tyle zazwyczaj wiąże się ono z szybko płynącym strumyczkiem uciekających drobnych.
W Maroko generalnie da się zaparkować wszędzie – w miastach należy tylko zwrócić uwagę, czy krawężnik przy którym stajemy nie jest pomalowany na czerwono (chociaż wielu miejscowych najwyraźniej cierpi na wybiórczy daltonizm). Jeśli nie mamy pewności, czy gdzieś na pewno można wjechać (np. w Marakeszu), warto poczekać kilka chwil i zobaczyć, jak zachowują się lokalni kierowcy.
Swego rodzaju „problemem” jest natomiast wszechobecna instytucja „parkingowych” – czasem zinstytucjonalizowanych, ale najczęściej zupełnie prywatnych gości, ubranych w odblaskowe kamizelki i pobierających opłatę za stanie w konkretnym miejscu. Opłata najczęściej zbierana jest na zasadzie „co łaska” – wystarczy 3-5 dirhamów, które daje się przed odjazdem. Czasem jednak, na przykład na wyznaczonych parkingach, opłata jest skonkretyzowana i wynosi od 10 do 30 dirhamów za dobę, płatnych z góry. Bywa to o tyle problematyczne, że niekiedy nie możecie nie być pewni, czy w danym miejscu na pewno zostaniecie na dłużej, a z mówiącymi tylko po francusku parkingowymi nie bardzo da się tę kwestię przedyskutować.
Pod twierdzą w Agadirze za postój zapłacić 5 dirhamów
Cała sprawa jest o tyle denerwująca, że nawet zatrzymując się na krótkie zakupy czy głupie zdjęcie, trzeba liczyć się z tym, że zaraz podbiegnie do nas jaskrawo odziany jegomość, widzący w nas szansę na szybki zarobek. Może nie jest to zbyt chlubne, ale w takich wypadkach płaciliśmy tylko wtedy, kiedy nie dało się tego uniknąć, a czasem nawet – o zgrozo – wyczekiwaliśmy na moment, w którym „parkingowy” oddalił się na tyle, że mogliśmy szybko wsiąść do samochodu i zwiać nie płacąc. Z tym ostatnim jednak należy uważać. Raz zdarzyło się, że rozeźlony facet pogonił za nami rączymi susami i udało mu się nawet przyfasolić w zderzak. To, jak sami będziecie traktować tego typu sytuacje, pozostawiam więc Waszej rozwadze.
Hej. Macie może dokładne namiary na myjnie obok lotniska? Będziemy mieli mało czasu i nie chcemy szukać jakiejś myjni za długo. Był tam może odkurzacz, żeby wyczyścić wnętrze?
Pod samym lotniskiem jest – o ile dobrze pamiętam – myjnia na stacji benzynowej, ale upewnijcie się wyjeżdżając z lotniska. Odkurzacza tam raczej nie ma, ale wnętrza nie musicie odkurzać.
Bałam się że może być gorzej, ale jak wszyscy raczej przepisowo to fajnie, w planach z założenia była auta 4×4 bo bo poza szlakami asfaltowymi mi sie już marzyło jak oglądałam filmiki, nie ma tragedii a może być fajnie, we wrześniu na Islandii będzie wprawka i chyba trudniejsze trasy są, tzn wiem jak jest na Islandii bo wiem z doświadczenia, juz sie ciesze na Maroko bo spełnie swoje marzenie.
Mam pytanie o przewóz dzieci. Chodzi mi o przepisy, nie kwestie bezpieczeństwa. Będę podróżowała z 4-latką i 9-latką. Wolałabym nie brać fotelików do samolotu, tym bardziej, że z samochodu zamierzamy korzystać tylko przez część pobytu. Dzięki za odpowiedź!
Próbowałem znaleźć jakieś informacje na ten temat i niestety bardzo ciężko. Tak zupełnie serio, to nie wydaje mi się, żeby w Maroko był obowiązek stosowania fotelików przez turystów, ale w razie czego można dopytać w wypożyczalni – na 100% oferują wynajem takowych.
Mam pytanie odnośnie kaucji przy wynajmie samochodu, tzn gdy sprawdzam kiedy podawana jest informacja o wysokosci kacuji? Gdy na wyszukiwarkach wybieram pelne ubezpieczenie to wysokosc kaucji wynosi okolo 15tys dirhamow.
Nie radzę polegać na wysokości kaucji podawanej przez wyszukiwarki – dość często odbiega ona od wysokości faktycznej i nie ma reguły na to, w którą stronę.
Podziwiam osoby, które wypożyczają auto w obcym kraju. Jak dotąd się nie przemogłem. Mam coś w rodzaju blokady i chyba po prostu obawiam się, że jak coś się stanie, to będą duże problemy. Jednak chyba wolę jechać swoim samochodem – o ile oczywiście jest w ogóle taka możliwość.
Pozwolę sobie o podsumowanie całości przeczytaną o Maroko…. Uśmiałam się do łez.. najlepszy „informator” na jaki trafiłam. Polykalam z ogromnym zaciekawieniem każdy z „linków” jak pelikan. Wyczekujac kontynuacji „odcinka” niczym głodny wielbiciel kolejnego sezonu na HBO najbardziej popularnego serialu.
W październiku Maroko.. Ale wrócę tu w styczniu poczytać o Tajlandii 👍👍👍💪.
Czyli właściwie nie ma jakiegoś dramatu rodem z krajów trzeciego świata. Wszystko działa, funkcjonuje jak w cywilizowanym kraju. To dobrze, bo też się wybieram na roadtripa i ta relacja mnie trochę uspokoiła 🙂
Prawdę mówiąc, po Maroku jeździ się elegancko, a kontrole policyjne sprawiają, że jest nawet bezpieczniej niż w niektórych krajach europejskich – zwłaszcza tych na wschodzie i południu. Trzeba tylko uważać na własną prędkość oraz przy parkowaniu :).
Polecam aplikacje Waze – nawigacja z radarami, kontrolami policji, utrudnieniami itp. na kształt naszego Yanosika. Bardzo chętnie i licznie stosowana przez lokalsow. Na razie zrobiliśmy 1000km po Maroko bez „złych przygód”, kolejne km przed nami 🙂
Dzien dobry, mam pytanko, lece z rodzina (dziecko7 lat) na weekend 3 dni do Marrakeszu koniec stycznia. Czy polecacie spedzic te dni w Marakeszu (bez samochodu) czy moze wynajac auto i wyjechac gdzies nie za daleko? Zastanawiam sie czy 3 dni w marakeszu bedzie co robic, (nie jestesmy milosnikami muzeow). Sa tam jakies punkty warte obejzenia w odleglosci 100km od Marrakeszu, czy moze wybrac sie na wybrzeze ?
Pozdrawiam,
Robert
Jeśli to tylko 3 dni, to proponuję zostać 2 dni w Marrakeszu (będzie co robić), a na jeden dzień wybrać się do Essaouiry na wybrzeże (można o niej poczytać u mnie na blogu :)). Każdy inny kierunek będzie nieco bardziej problematyczny.
Tak się składa,że mieszkam od 3 lat i pracuję w Marrakech. Z Marrakech można pojechać równie dobrze do Agadir. 230 km ładna i nie zatłoczona autostrada. Ale lepiej nie przekraczać 120. Za przekroczenie nawet 2-3 km można zapłacić lub nie zapięte pasy. Mandaty nie są stałe. Zależy od stopnia przekroczenia, pasy to 300 Dh – 120 zł. Opłata za autostradę to około 32 zł w jedną stronę. Jest też droga równoległa, bezpłatna. Auto można wypożyczyć równie dobrze w mieście. Jest wiele wypożyczalni. Około 250 Dirhamów doba za małe auto typu Hyunday I10. Czyli około 100 zł.
Parkować na ulicy nie wolno w miejscach gdy na krawężniku są biało czerwone pasy. Jeśli jest krawężnik czerwony, wolno. Opłaty jeśli jest parkingowy to 2 Dirhamy czyli 80 groszy.
To tyle na razie. Pozdrawiam
Jak będą pytania co do Maroko to chętnie odpowiem. Sam tu mieszkam i mam wielu znajomych. Ogólnie mi osobiście ten kraj się podoba. Klimat wiadomo, zima to 18-22 stopnie w dzień. Z Marrakech 30 km do gór Atlas, które widać zimą. Latem nie, bo powietrze zbyt gęste. Ocean atlantycki Essauira 160 km, Agadir 250, Casablanca 250. Dla surferów piękne m.in. Imsouanne. Wszędzie prawie autostrady. Daleko do Tanger gdzie jest prom do Hiszpanii, ponad 600. Pustynie też nie są blisko. trzeba Atlas przejechać. Z Marrakech to nie jest wycieczka na jeden dzień. Ale kraj ma piękne krajobrazy i spokój. Król pilnuje porządku, dlatego dużo policji. To Maghreb. różni się sporo od Egiptu, Turcji.
Czytałem ten post i Twoją deklarację co do pomocy. Będę podróżował do Fezu we wrześniu. Wydaje mi się, że to za długo na pobyt w jednym miejscu. Zamierzam wypozyczyć samochód bo nie mogłem na mapach google znaleźć połączeń kolejowych chociażby do Casablanki. Czy zatrzymać się w Casablance i udać się do Rabatu, czy może gdzie indziej? Muszę przecież wrócić ponownie do Fezu. Będę 6 dni. Czy w hotelach i restauracjach trzeba uważać na żywność i napoje? Z góry dziękuję za pomoc.
pozdrawiam Andrzej
Hej – w tym rejonie Maroka akurat nie gościłem, ale zdecydowanie na 6 dni możesz zrobić sobie objazdówkę. Casablanca podobno jest nieco przereklamowana, ale wstyd być w okolicy i nie podjechać. Co do restauracji – my nie mieliśmy większych problemów żołądkowych, ale przyznam, że unikaliśmy mięsa – właśnie ze względu na strach przed szeroko pojętą sraczką :).
Zawodowo marketingowiec, hobbystycznie podróżnik, fotograf, montażysta i wiele innych. Narzeka tylko i wyłącznie na brak czasu. Bloga założył w 2013 roku i po jakimś czasie zorientował się, że faktycznie ktoś go czyta.
Nasz blog używa ciasteczek. Jeśli bierzesz to na klatę, kliknij 'Akceptuję', jeśli nie, to możesz coś tam pozmieniać. Ustawienia ciasteczekAKCEPTUJĘ!
Ustawienia ciasteczek
Ustawienia ciasteczek
Nasz blog korzysta z plików ciasteczek, aby poprawić wrażenia podczas jego przeglądania. Te pliki cookie, które są sklasyfikowane jako niezbędne (Necessary), są przechowywane w przeglądarce, ponieważ są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie stron trzecich, które pomagają nam analizować i zrozumieć, w jaki sposób korzystasz z bloga (Non-necessary). Te pliki cookie będą przechowywane w przeglądarce tylko za Twoją zgodą, ale możesz z nich zrezygnować. Rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może mieć jednak wpływ na wygodę przeglądania.
Niezbędne (Necessary) pliki ciasteczek są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Ta kategoria obejmuje tylko pliki cookie, które zapewniają podstawowe funkcje i zabezpieczenia strony. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych osobowych.
Hej. Macie może dokładne namiary na myjnie obok lotniska? Będziemy mieli mało czasu i nie chcemy szukać jakiejś myjni za długo. Był tam może odkurzacz, żeby wyczyścić wnętrze?
Pod samym lotniskiem jest – o ile dobrze pamiętam – myjnia na stacji benzynowej, ale upewnijcie się wyjeżdżając z lotniska. Odkurzacza tam raczej nie ma, ale wnętrza nie musicie odkurzać.
NA CYPRZE PEŁEN BAK I CZYSTY SAMOCHÓD TO STANDARD BY GO ZDAĆ BEZ DOPŁAT. JEDEN SZKOPUŁ TO JAZDA PO ANGIELSKU ALE W MOIM PRZYPADKU TO NIE PROBLEM
Niekoniecznie. Ja na Cyprze samochodu nie musiałem myć, a paliwo załatwiłem – trochę wbrew swojej woli – opłatą paliwową w wysokości 25 Euro.
My właściwie nic nie musimy, nawet myć, bo taka mamy umowę. Ale głupio nam tak oddawać samochód, bo zasyfił się strasznie.
Bałam się że może być gorzej, ale jak wszyscy raczej przepisowo to fajnie, w planach z założenia była auta 4×4 bo bo poza szlakami asfaltowymi mi sie już marzyło jak oglądałam filmiki, nie ma tragedii a może być fajnie, we wrześniu na Islandii będzie wprawka i chyba trudniejsze trasy są, tzn wiem jak jest na Islandii bo wiem z doświadczenia, juz sie ciesze na Maroko bo spełnie swoje marzenie.
Powodzenia w takim razie :).
Mam pytanie o przewóz dzieci. Chodzi mi o przepisy, nie kwestie bezpieczeństwa. Będę podróżowała z 4-latką i 9-latką. Wolałabym nie brać fotelików do samolotu, tym bardziej, że z samochodu zamierzamy korzystać tylko przez część pobytu. Dzięki za odpowiedź!
Próbowałem znaleźć jakieś informacje na ten temat i niestety bardzo ciężko. Tak zupełnie serio, to nie wydaje mi się, żeby w Maroko był obowiązek stosowania fotelików przez turystów, ale w razie czego można dopytać w wypożyczalni – na 100% oferują wynajem takowych.
Cześć,
Mam pytanie odnośnie kaucji przy wynajmie samochodu, tzn gdy sprawdzam kiedy podawana jest informacja o wysokosci kacuji? Gdy na wyszukiwarkach wybieram pelne ubezpieczenie to wysokosc kaucji wynosi okolo 15tys dirhamow.
Z gory dzieki za odpowiedz!
Nie radzę polegać na wysokości kaucji podawanej przez wyszukiwarki – dość często odbiega ona od wysokości faktycznej i nie ma reguły na to, w którą stronę.
Podziwiam osoby, które wypożyczają auto w obcym kraju. Jak dotąd się nie przemogłem. Mam coś w rodzaju blokady i chyba po prostu obawiam się, że jak coś się stanie, to będą duże problemy. Jednak chyba wolę jechać swoim samochodem – o ile oczywiście jest w ogóle taka możliwość.
Masz może zdjęcia z widocznymi fotoradarami?
Niestety nie – jeszcze tego by brakowało, żebym robił im zdjęcia w trakcie ;).
Pozwolę sobie o podsumowanie całości przeczytaną o Maroko…. Uśmiałam się do łez.. najlepszy „informator” na jaki trafiłam. Polykalam z ogromnym zaciekawieniem każdy z „linków” jak pelikan. Wyczekujac kontynuacji „odcinka” niczym głodny wielbiciel kolejnego sezonu na HBO najbardziej popularnego serialu.
W październiku Maroko.. Ale wrócę tu w styczniu poczytać o Tajlandii 👍👍👍💪.
Bardzo mi miło – zapraszam więc w styczniu :).
Czyli właściwie nie ma jakiegoś dramatu rodem z krajów trzeciego świata. Wszystko działa, funkcjonuje jak w cywilizowanym kraju. To dobrze, bo też się wybieram na roadtripa i ta relacja mnie trochę uspokoiła 🙂
Prawdę mówiąc, po Maroku jeździ się elegancko, a kontrole policyjne sprawiają, że jest nawet bezpieczniej niż w niektórych krajach europejskich – zwłaszcza tych na wschodzie i południu. Trzeba tylko uważać na własną prędkość oraz przy parkowaniu :).
Polecam aplikacje Waze – nawigacja z radarami, kontrolami policji, utrudnieniami itp. na kształt naszego Yanosika. Bardzo chętnie i licznie stosowana przez lokalsow. Na razie zrobiliśmy 1000km po Maroko bez „złych przygód”, kolejne km przed nami 🙂
Może stestujemy w Jordanii, dzięki :).
Ja mam nadzieje że w 2020 roku uda mi się przejechać po Maroko Moim Polonezem 😎
Dzien dobry, mam pytanko, lece z rodzina (dziecko7 lat) na weekend 3 dni do Marrakeszu koniec stycznia. Czy polecacie spedzic te dni w Marakeszu (bez samochodu) czy moze wynajac auto i wyjechac gdzies nie za daleko? Zastanawiam sie czy 3 dni w marakeszu bedzie co robic, (nie jestesmy milosnikami muzeow). Sa tam jakies punkty warte obejzenia w odleglosci 100km od Marrakeszu, czy moze wybrac sie na wybrzeze ?
Pozdrawiam,
Robert
Jeśli to tylko 3 dni, to proponuję zostać 2 dni w Marrakeszu (będzie co robić), a na jeden dzień wybrać się do Essaouiry na wybrzeże (można o niej poczytać u mnie na blogu :)). Każdy inny kierunek będzie nieco bardziej problematyczny.
Tak się składa,że mieszkam od 3 lat i pracuję w Marrakech. Z Marrakech można pojechać równie dobrze do Agadir. 230 km ładna i nie zatłoczona autostrada. Ale lepiej nie przekraczać 120. Za przekroczenie nawet 2-3 km można zapłacić lub nie zapięte pasy. Mandaty nie są stałe. Zależy od stopnia przekroczenia, pasy to 300 Dh – 120 zł. Opłata za autostradę to około 32 zł w jedną stronę. Jest też droga równoległa, bezpłatna. Auto można wypożyczyć równie dobrze w mieście. Jest wiele wypożyczalni. Około 250 Dirhamów doba za małe auto typu Hyunday I10. Czyli około 100 zł.
Parkować na ulicy nie wolno w miejscach gdy na krawężniku są biało czerwone pasy. Jeśli jest krawężnik czerwony, wolno. Opłaty jeśli jest parkingowy to 2 Dirhamy czyli 80 groszy.
To tyle na razie. Pozdrawiam
Dzięki za szczegółowy update :).
Jak będą pytania co do Maroko to chętnie odpowiem. Sam tu mieszkam i mam wielu znajomych. Ogólnie mi osobiście ten kraj się podoba. Klimat wiadomo, zima to 18-22 stopnie w dzień. Z Marrakech 30 km do gór Atlas, które widać zimą. Latem nie, bo powietrze zbyt gęste. Ocean atlantycki Essauira 160 km, Agadir 250, Casablanca 250. Dla surferów piękne m.in. Imsouanne. Wszędzie prawie autostrady. Daleko do Tanger gdzie jest prom do Hiszpanii, ponad 600. Pustynie też nie są blisko. trzeba Atlas przejechać. Z Marrakech to nie jest wycieczka na jeden dzień. Ale kraj ma piękne krajobrazy i spokój. Król pilnuje porządku, dlatego dużo policji. To Maghreb. różni się sporo od Egiptu, Turcji.
Czytałem ten post i Twoją deklarację co do pomocy. Będę podróżował do Fezu we wrześniu. Wydaje mi się, że to za długo na pobyt w jednym miejscu. Zamierzam wypozyczyć samochód bo nie mogłem na mapach google znaleźć połączeń kolejowych chociażby do Casablanki. Czy zatrzymać się w Casablance i udać się do Rabatu, czy może gdzie indziej? Muszę przecież wrócić ponownie do Fezu. Będę 6 dni. Czy w hotelach i restauracjach trzeba uważać na żywność i napoje? Z góry dziękuję za pomoc.
pozdrawiam Andrzej
Hej – w tym rejonie Maroka akurat nie gościłem, ale zdecydowanie na 6 dni możesz zrobić sobie objazdówkę. Casablanca podobno jest nieco przereklamowana, ale wstyd być w okolicy i nie podjechać. Co do restauracji – my nie mieliśmy większych problemów żołądkowych, ale przyznam, że unikaliśmy mięsa – właśnie ze względu na strach przed szeroko pojętą sraczką :).
Bardzo przydatny artykuł, dzięki!
Cała przyjemność po mojej stronie :).
Dzięki za przydatny, świetnie napisany artykuł!
Cała przyjemność po naszej stronie :).