Zamki, wieże, monastyry: Soroki i Saharna

Po dość szybkiej ucieczce z Bielców, pokierowaliśmy nasze auto na północny wschód Mołdawii – naszym pierwszym, faktycznie ważnym celem były Soroki.

Soroki

Najdalej wysuniętą na północ miejscowością w Mołdawii, która cieszy się zainteresowaniem turystów, są Soroki (Soroca). Jakkolwiek nic, co można w nich zobaczyć nie byłoby warte przyjazdu specjalnie do tego miasta, to jednak trzeba przyznać, że miejscowość dysponuje kilkoma sympatycznymi atrakcjami, o które warto się otrzeć.

Pierwszą i najważniejszą z nich jest położona na łuku Dniestru forteca, wielkości – na oko – sporego domu. Gdyby była tylko odrobinę mniejsza, to LEGO mogłoby spokojnie stworzyć zestaw klocków na jej podstawie w skali 1:1, który zmieściłby się do średniej wielkości pudełka. Wrażenie maleńkości najsilniej odczuwalne jest na dziedzińcu. Bez kitu, moi rodzice mają przed domem plac, który jest większy. „Forteca” jest jednak dość sympatyczna, a do tego blisko związana z historią Polski. W 1699 roku nasza załoga przez sześć tygodni odpierała w niej tureckie oblężenie, najpewniej stojąc sobie wzajemnie na głowach. Sporą zaletą twierdzy w Sorokach jest to, że wszyscy okoliczni nowożeńcy przyjeżdżają tu na sesje ślubne. Dzięki temu podróżnik ma okazję zetknąć się z tutejszą odmianą haute couture, opierającą się głównie na zestawieniu spodni dresowych z rozpiętą do pasa koszulą, klapkami i marynarką o krzykliwej podszewce. Na szczęście panie wyglądają znacznie lepiej.

Soroki - Twierdza

Jeśli dobrze się przyjrzycie, to zauważycie twierdzę

To, co mi w Sorokach spodobało się najbardziej, to cerkiew-słup, zwana pieszczotliwie „Świeczką”, chociaż według mnie bardziej odpowiednie byłoby „Oko Saurona”. Ten stojący na dość wysokim wyniesieniu pomnik, zwieńczony jest „płomieniem” o zagadkowym, okrągłym kształcie, w nocy widocznym ze sporej odległości. Pomijając moją osobistą fascynację wieżami, spod Świeczki rozciąga się świetny widok na Ukrainę, leżącą tuż za Dniestrem, znajdującym się o rzut pierścieniem od monumentu. Pod wieżę można dostać się jednym z dwóch sposobów. Prostszy to przyjazd na samą górę, trudniejszy to wspinaczka miliardem stopni z parkingu przy drodze z Soroków do Bielców. Zgadnijcie, który sposób wybraliśmy. Pod pomnik podejść warto – dla widoków, dla otoczenia oraz dla młodych Mołdawian, którzy to miejsce wybierają sobie jako miejsce standardowego dla nastolatków, ukradkowego obściskiwania się w miejscach publicznych. Uważajcie tylko, żeby nie dostać w mordę.

Soroki - Świeczka

Kawał świeczki

Urbex w Sorokach

Sorocką (?) atrakcją, której nie znajdziecie w żadnym przewodniku, jest natomiast dobra okazja na mały urbex. Na tyłach parku Mihaia Eminescu (przy ulicy o tej samej nazwie) i tuż obok Polikliniki znajduje się (chyba) dość stare, zrujnowane dworzyszcze, do którego bez trudu dostaniecie się po niewysokich schodach. Nie udało mi się dokopać do historii tego miejsca, ale musiała ona być przynajmniej umiarkowanie interesująca, bowiem pałac był ewidentnie dość bogaty – widać to po resztkach sztukaterii i zdobionych tapet, wiszących w strzępach tu i ówdzie. Jeśli tylko będziecie uważać na walające się wszędzie zużyte kondomy, wizyta na miejscu może być bardzo satysfakcjonująca. Ruina robi duże wrażenie i jest wdzięcznym modelem, jeśli lubicie robić zdjęcia w podobnych lokalizacjach. Poza nieletnimi chyłkiem pijącymi browary, w okolicy nie uświadczyliśmy żadnych większych niebezpieczeństw.

Soroki - ruiny

Pałac? Dworek? Cholera wie

Poza powyższymi, w Sorokach znajdziecie jeszcze dzielnicę cygańską, do której nam akurat nie udało się dotrzeć. Znajduje się w niej sporo nowopowstałych „pałaców”, pobudowanych przez – niespodzianka – majętnych Cyganów, znanych z zamiłowania do dość… ekscentrycznej architektury. Dość powiedzieć, że większość z nich na pewno dobrze czułaby się w Egipskim Apartamencie w Bielcach.

Jeśli chcecie obejrzeć sorockie atrakcje bardziej „na żywo”, to zapraszam również na krótki film poniżej:

Saharna

Pomijając koszmarny dojazd, klasztor Świętej Trójcy w Saharnie jest jedną z najciekawszych mołdawskich atrakcji i grzechem byłoby przyjechać do tego kraju i go nie zobaczyć. I to bynajmniej nie dlatego, że w środku znajdziecie relikwię św. Makarego, kimkolwiek by nie był.

Funkcjonujący od XVIII wieku klasztor w Saharnej położony jest w urokliwym wąwozie, a do tego otoczony przeróżnymi „atrakcjami dodatkowymi”. Pierwszą z nich jest punkt widokowy z kapliczką, z którego rozciąga się świetny widok na sam monastyr i okolice. Spacer nie jest długi, więc po dotarciu na miejsce wyplujecie tylko jedno płuco.

Saharna - klasztor

Spod kapliczki jest najlepszy widok na zabudowania klasztorne

Sam klasztor nadal funkcjonuje – czego innego można się zresztą spodziewać po miejscu, w którym podobno znaleziono świecący wizerunek samej Maryi (wraz z odciskiem niewielkiej stopy – nie wiem, co robiła w Mołdawii matka Jezusa, ale najwyraźniej po drodze zgubiła swój portret). Mnisi krzątają się na miejscu przykładnie, cierpliwie znosząc obecność turystów, których ciekawość ciągnie w las za zabudowaniami.

Saharna - wnętrze klasztoru

Wnętrze zabudowań Saharnej

Czemu akurat tam? W otaczającym monastyr zagajniku kryje się bowiem nie tylko ładna ścieżka, podążająca zakolami niewielkiej rzeki, tworzącej po drodze ponad 30 różnej wielkości wodospadów (nie spodziewajcie się Niagary – najwyższy ma zaledwie 10 metrów); ale także święte źródełko, którego woda ma ponoć lecznicze właściwości. Owo źródełko to teraz właściwie dość osobliwy basen, otoczony licznymi dewocjonaliami i szatniami pod gołym niebem.

Saharna - źródełko

Ktoś ma ochotę na kąpiel?

Wreszcie, za mostkiem, na którego przejście podczas zapadającego zmierzchu zdecydowałby się tylko Indiana Jones, znajduje się także XV-wieczna, częściowo wydrążona w skale pustelnia, od której cała ta klasztorna historia się zaczęła (wspomniany wcześniej mnich – nazwijmy go Bartkiem Bandyhandą – przybył tu początkowo celem jej ponownego zasiedlenia). Cały kompleks jest dość rozległy, a jeśli doliczymy do tego możliwość przejścia się leśną trasą, to na miejscu można spokojnie spędzić pół dnia. Osobiście polecam jednak, by była to połowa druga, kiedy z klasztoru ucieka już większość turystów.

Saharna - mostek

Mostek samobójców

Monastyr Tipova

Mołdawia znana jest ze swoich skalnych klasztorów, a najsłynniejszym z nich jest ten w Starym Orejowie (do niego jeszcze wrócimy). Zagadką jest, dlaczego w rankingu najciekawszych miejsc tego kraju pomijany jest Monastyr Tipova, znajdujący się 10 km w linii prostej na południe od Saharny.

O istnieniu Tipovej dowiedziałem się niestety już po opuszczeniu Mołdawii i bardzo tego żałuję. Jest to najprawdopodobniej najstarszy skalny klasztor w kraju, a także – zgodnie z tym, co wyczytałem – największy. Z racji braku funduszy nie został on co prawda w pełni odrestaurowany, ale na miejscu funkcjonuje plenerowe muzeum, a cały kompleks można zwiedzać. W okolicy jest również kilka sympatycznych wodospadów oraz parę punktów widokowych.

Jedna uwaga: faktyczny przejazd z Saharny może zająć Wam znacznie więcej niż 15 minut, bo klasztory nie są połączone bezpośrednią trasą – trzeba jechać naokoło, robiąc przy okazji około 40 km.

Jako, że w Saharnej byliśmy wieczorem, to i tak – nawet wiedząc o jej istnieniu – nie zdążylibyśmy odwiedzić także Tipovej. Spiesząc się do Kiszyniowa zaliczyliśmy jednak jedną, dodatkową przygodę, z rodzaju tych spowodowanych przez bezduszny GPS. Jadąc w kompletnych ciemnościach (w Mołdawii oświetlone są tylko główne drogi), nie zwróciliśmy uwagi, że nasza nawigacja wytyczyła nam trasę przez… Nadniestrze. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy z mroku wychynął przed nami zagrodzony most, a na nim – młody policjant w czapce, na której można by rozegrać mecz koszykówki. Nadal nieświadomi swojego błędu, uznaliśmy że to zwykła kontrola drogowa. Po sprawdzeniu dokumentów pojechaliśmy dalej, tylko po to, żeby 3 minuty później w panice zawrócić spod znaku mówiącego „cło”. Celnicy i policjanci wyrazili zrozumienie, zapytali o rocznik naszego pięknie prezentującego się auta, a następnie pokierowali na właściwą trasę. Do dziś się zastanawiam, czy dalibyśmy radę wjechać.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Mołdawii i polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?