Transport na Wyspach Normandzkich, czyli oda do dwóch kółek

Wyspy Normandzkie cierpią na standardowy syndrom niewielkich wysp: są zbyt małe, żeby poruszanie się po nich samochodem nie wyglądało na lenistwo, a jednocześnie nieco zbyt duże, żeby – dysponując ograniczoną ilością czasu – schodzić je na piechotę. Wiadomo oczywiście, że w takiej sytuacji najlepszym środkiem lokomocji jest rower, ale akurat w tym przypadku na takim wyborze można się – nomen omen – przejechać. Z tego względu postanowiłem napisać kilka słów na temat poruszania się po Wyspach Normandzkich, a także między nimi. Zapraszam!

Wybór oczywisty: rower

Mogłoby się wydawać, że Jersey i Guernsey (do Sark i Alderney jeszcze wrócimy) są stworzone do zwiedzania ich na rowerze. Większa z nich – Jersey – ma zaledwie około 20 km, mierzonych od najbardziej oddalonych od siebie krańców. Jeśli ktoś się uprze, to w ciągu dnia spokojnie objedzie na rowerze cały ten spłachetek lądu i zostanie mu nawet sporo czasu na zwiedzanie. Tak to przynajmniej wygląda na papierze.

Problemem rowerowego zwiedzania Wysp – ponownie: bardziej Jersey – są jednak przewyższenia. Jeśli ktoś nie należy do osób mocno „rowerowych” (jak na przykład ja), to pewne trasy będą stanowić dla niego całkiem spore wyzwanie. Podczas naszego zwiedzania Jersey, dwa pełne dni spędziliśmy na „zwykłych” rowerach i muszę z niejakim wstydem stwierdzić, że na dwóch podjazdach musiałem po prostu zejść z pojazdu i wprowadzić go na wzniesienie, które przerosło moje siły. Moi kompani, uprawiający kolarstwo regularnie i z zaangażowaniem, nie mieli tego problemu, ale zakładam, że nie każdy odwiedzający Wyspy Normandzkie pyka na dwóch kółkach po kilkaset kilometrów w tygodniu.

Jeśli chodzi o „zwykłe” rowery, to – zarówno na Jersey, jak i na Guernsey – sprawa jest bardzo prosta. Na obu wyspach funkcjonuje kilka wypożyczalni jednośladów, z których niemal każda dysponuje dość pokaźnym wyborem sprzętu w dobrej kondycji, włączając w to także różnorakie akcesoria. Za dzień użytkowania standardowego roweru zapłacimy na Channel Islands od 12 do 20+ funtów, a do tego możemy wziąć przyczepkę (na dziecko lub – jak w naszym przypadku – na plecaki), pojemne sakwy czy oświetlenie do jazdy wieczorami. Z większością wypożyczalni można również umówić się na odbiór rowerów z miejsca, do którego dojedziemy, a nawet na dowiezienie ich do miejsca, z którego mamy zamiar ruszyć. Taka usługa kosztuje ok. 15-20 funtów, ale jej cena jest niezależna od ilości pojazdów. My na Jersey skorzystaliśmy z oferty wypożyczalni Lakeys, zlokalizowanej w porcie w St. Helier i byliśmy bardzo zadowoleni. W tym, konkretnym przypadku rowery można także zarezerwować online, żeby nikt nie sprzątnął nam ich sprzed nosa.

Nasz komplet rowerowy na dwa dni

Alternatywną dla standardowych rowerów są, zyskujące coraz większą popularność, rowery elektryczne – z silnikiem lub wspomaganiem. Ich wynajem na jeden dzień bywa już znacznie droższy, ale tutaj na obu wyspach z pomocą przyjdzie tamtejsze Veturilo, czyli system rowerów „publicznych”, funkcjonujący pod nazwą EVie Bike. Rowery EVie rozrzucone są często po całej wyspie, więc wyzwaniem może okazać się ich zbieranie dla większej grupy, ale przy 2-3 osobach nie powinno być z tym problemu. Aby skorzystać z ich oferty, wystarczy ściągnąć odpowiednie aplikacje: dla wyspy Jersey to oficjalna aplikacja EVie, a dla Guernsey – apka Freebike, która funkcjonuje także w Polsce. Ceny za użytkowanie rowerów EVie nie są wysokie (jak na UK). 30 funtów da nam rower na cały dzień, ale możemy też rezerwować maszyny na krótsze okresy, o ile wierzymy, że podczas postoju nikt akurat nie będzie chciał z nich skorzystać (co jest mocno prawdopodobne, jeśli wywieziemy je na jakieś zapomniane przez bogów zadupie). Ostatnim minusem jest to, że do korzystania z EVie musimy mieć pod ręką internet, co w UK wiąże się obecnie z przymusem nabycia karty SIM.

Gangstersko to one nie wyglądają…

W przypadku rowerów elektrycznych warto jednak pamiętać, że nie zawsze trafiają one do nas z pełną baterią, a jeśli się ona wyładuje, to jazda zaczyna być dość problematyczna. Sami spotkaliśmy się z taką sytuacją i byliśmy zmuszeni część dalszej drogi pokonać autobusem. A skoro już przy tym jesteśmy…

Wybór ekonomiczny: autobus

Tu tak naprawdę nie napiszę za wiele, bo autobusem jechaliśmy tylko raz, wybierając raczej te środki transportu, które charakteryzują się większą elastycznością. Zarówno Jersey, jak i Guernsey dysponują dość rozwiniętymi sieciami autobusowymi, których flota dowiezie nas nawet w bardziej oddalone rejony, choć może nie pod same atrakcje zlokalizowane w ich głębi.

Autobusy sieci Liberty na Jersey można śledzić w odpowiedniej aplikacji, co może być bardzo przydatne; tutaj z kolei możemy również kupić bilety kilkudniowe, charakteryzujące się bardzo dobrym stosunkiem ceny do możliwości (jeden dzień użytkowania Liberty Bus to koszt maksymalnie 8 funtów). Sieć autobusowa na Guernsey jest nieco mniej rozwinięta: nie dysponuje (na tyle, na ile byłem w stanie stwierdzić) aplikacją, ale tu również kupimy bilety kilkudniowe. Szczegóły znajdziecie na oficjalnej stronie przewoźnika.

Wycieczki autobusowe polecam przede wszystkim tym, którzy na Wyspach Normandzkich spędzają nieco więcej czasu (np. pracując sezonowo), a jednocześnie chcą przyoszczędzić. Nie będzie tak widowiskowo, ale na pewno taniej.

Wybór dla uprawnionych: motocykl

Motocykl (i dwa skutery) wynajęliśmy na Guernsey i dość jednogłośnie uznaliśmy to za najlepszą metodę zwiedzania, choć zapewne mówilibyśmy inaczej, gdybyśmy nie trafili na piękną, słoneczną pogodę.

Wynajem jednośladu z silnikiem spalinowym nie jest tani (jeden dzień to ok. 45 funtów), ale jazda taką maszyną po Wyspach to niesamowita radocha, dająca jednocześnie ogromną elastyczność i możliwość dojechania praktycznie wszędzie. Dodatkowo, nasze pojazdy (wzięte z wypożyczalni Millards w St. Peters Port) były w wyśmienitym stanie technicznym, a Mutt, na którym sam się poruszałem, był także wcale ładną maszynką, której użytkowania nie powstydziłbym się także w Polsce. Zresztą, chłopaki dostali oryginalne Vespy, więc też nie mieli na co narzekać.

Tym woziliśmy się po Guernsey

Minusem tej metody jest, rzecz jasna, wymóg potwierdzenia umiejętności poruszania się wybranym pojazdem. W przypadku małopojemnościowych skuterów wystarcza wprawdzie polskie prawo jazdy kategorii B, ale mimo wszystko wypadałoby wcześniej pojeździć czymś podobnym, żeby nie zabić się na pierwszym skrzyżowaniu.


Ciekawostka drogowa: zasada filter

Skrzyżowania na Wyspach Normandzkich bywają zresztą dość charakterystyczne, bowiem na bardzo wielu z nich obowiązuje zasada filter (wyraźnie oznaczona na wjeździe). W takim przypadku ruch na skrzyżowaniu odbywa się na zasadzie zmodyfikowanego „suwaka” – metody, której do tej pory nie nauczyliśmy się właściwie stosować w Polsce. Nie mamy tu typowego ustępowania pierwszeństwa kierowcom z prawej (NIE LEWEJ!) strony, ale po tym, jak ten pojazd przejedzie, sami pakujemy się na skrzyżowanie, by następnie wpuścić kolejny czekający pojazd. I tak na zakładkę, aż zator się rozładuje. Zasada filter idealnie działa na małych skrzyżowaniach, choć – jak podejrzewam – w naszym kraju jeszcze do niej nie dorośliśmy.


Wybór dla leniwych: samochód

Wynajem samochodu na Wyspach Normandzkich jest jak najbardziej możliwy, ale – z racji na ich rozmiar i konieczność poruszania się między nimi – niezbyt opłacalny (chyba, że jedziecie naprawdę dużą grupą). Zdecydowanie lepiej zainwestować w rowery czy (jeśli zależy Wam na szybkości) motocykle. Dodatkową kwestią problematyczną jest parking w miastach. „Stolice” Wysp są dość kompaktowe, a do tego zlokalizowane na wzgórzach, co rzutuje na ilość dostępnych miejsc i ogólną skalę trudności parkowania, nie mówiąc już o obowiązku opłat parkingowych. Wreszcie, niektóre drogi na Channel Islands są na tyle wąskie albo mało przyjazne samochodom, że prowadzenie takiego pojazdu w ramach wizyty turystycznej może powodować niepotrzebną dawkę stresu. A po co to komu…


Taksóweczka czeka!

Jeśli z jakichś względów będziecie musieli wybrać się gdzieś na Jersey taksówką (np. z lotniska, które nie jest za dobrze skomunikowane z miastami), nie zapomnijcie zassać na telefon aplikacji YellowCabs, działającej (bardzo dobrze – sprawdziliśmy to) na zasadzie Ubera. Na Guernsey, niestety, będziecie musieli korzystać z klasycznych taksówek, łapanych na postojach lub zamawianych przez hotel. Zakładam jednak, że i tam wkrótce ktoś ogarnie jakąś taksówkową apkę.


Wybór dla aktywnych: własne nogi

Na koniec najbardziej oczywista z oczywistości: chodzenie. Wszystkie wyspy archipelagu Channel Islands są idealnie przygotowane pod aktywności piesze. Wytyczone ścieżki wiodą zarówno dookoła konkretnych wysp, jak i pomiędzy najważniejszymi atrakcjami turystycznymi. My sami wyłącznie chodziliśmy tylko po wyspie Sark, bo jest ona na tyle mała, że wynajęcie dorożki (!!!) na miejscu wydawało nam się zbytnim overkillem. Samą Sark można spokojnie obejść w jeden (i to nawet niecały) dzień, natomiast na zejście Jersey czy Guernsey będziecie potrzebować znacznie więcej czasu. Jeśli jednak go macie, to zdecydowanie można spróbować.

No cóż, można i tak…

Transport pomiędzy wyspami

Na koniec kwestia przemieszczania się pomiędzy konkretnymi Wyspami Normandzkimi (jeśli szukacie informacji, jak w ogóle się na nie dostać, to zapraszam tutaj). Zakładam, że jeśli planujecie wyjazd na nie, to chcielibyście odwiedzić jak największą ich ilość, może z pominięciem najdalej położonej Alderney.

Połączenia promowe pomiędzy Jersey i Guernsey obsługiwane są przede wszystkim przez Condor Ferries. Rejsy mają miejsce kilka razy dziennie (zazwyczaj rano i wieczorem), a za taką wycieczkę w dwie strony zapłacicie ok. 300-400 zł. Do bookowania tego rejsu zalecam skorzystanie z pośrednika DirectFerries, bo strona Condora potrafi robić wstręty. W zależności od wykonującej kurs jednostki, przepłynięcie pomiędzy dwiema największymi wyspami archipelagu zajmuje godzinę lub dwie.

Boarding na prom na Guernsey

Na wyspę Sark dostaniecie się specjalnym promem, który wypływa tylko z portu w St Peters Port (Guernsey) – po kilka razy dziennie, w zależności od sezonu. Rejs w obie strony kosztuje do 30 funtów i zajmuje jakieś 30-35 minut. Od razu dodam, że na Sark dostaniecie się tylko pieszo i spokojnie zejdziecie ją w jeden dzień… no chyba, że chcecie skorzystać z jej statusu Dark Sky Island i zostać na noc, żeby podziwiać gwiazdy w jednych z najlepszych do tego warunków na świecie.

Jednostka płynąca na Sark

Wreszcie, kolejny prom pływa z Guernsey na Alderney, ale o nim mogę napisać tylko ze słyszenia, bo nie korzystaliśmy z tej opcji. Ta jednostka pływa rzadziej (czasem tylko raz dziennie), a trasę pomiędzy wyspami pokonuje w ok. 1,5 godziny. Bilet możecie kupić online – nastawcie się na wydatek rzędu ok. 100 funtów za podróż w dwie strony, choć z Alderney (i nie tylko) zawsze możecie skoczyć na kontynent.

Tutaj poczytasz/pooglądasz coś więcej o Wyspach Normandzkich, na których Brewa gościł w 2022 roku.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?