Wśród lasów i borów ukryty Nieborów (oraz Arkadia)
Nieborów. Jeśli wpiszemy w Google Co zobaczyć pod Warszawą, to przez pięć pierwszych wyników organicznych prędzej czy później trafimy właśnie na niego. Wydawać by się mogło, że ta – położona właściwie bliżej Łodzi niż Warszawy – niewielka wieś to prawdziwe weekendowe must see dla każdego warszawiaka leniwego na tyle, że chce mu się ruszyć dupsko najwyżej 100 kilometrów od stolicy. Najwyraźniej aż głupio mieszkać w Warszawie i nigdy nie być w Nieborowie. Z tego względu i my wreszcie zebraliśmy cztery litery i w pewien czerwcowy weekend wybraliśmy się, motocyklem zresztą, do tej miejscowości.
Tak naprawdę, początkowo chcieliśmy obejrzeć sobie tylko Pałac Sobańskich w Guzowie, o którym kiedyś już wspominałem na blogu. Jako jednak, że kretyńsko tłuc się 40 minut, żeby popatrzeć sobie na jakiś tam jeden pałac, postanowiliśmy zahaczyć także o Nieborów.
Po krótkiej wizycie w Guzowie, bez większych problemów dojechaliśmy do Nieborowa. Nie byliśmy specjalnie zaskoczeni ilością samochodów znajdujących się na pobliskich parkingach, aczkolwiek zdziwienie przyszło nieco później, kiedy już wyszliśmy z terenu parku. Dlaczego? To dłuższa historia.
Niemrawy Nieborów
W internetach łatwo sprawdzić, że muzeum mieszczące się w tutejszym pałacyku to Muzeum w Nieborowie i Arkadii. Z jakiejś przyczyny oba te miejsca zawsze wymieniane są razem i śmiem przypuszczać, że przyczyną ową jest ich wzajemne bliskie położenie. Mimo to, mi osobiście nie przyszło do głowy, że mamy w Polsce miejscowość o nazwie Arkadia, a co za tym idzie, że oba parki są w gruncie rzeczy oddzielnymi atrakcjami, położonymi około 5 km od siebie. Powyższa informacja jest dość ważna, albowiem…
… Albowiem park w Nieborowie to straszny szajs.
Pałac w Nieborowie, niegdyś będący własnością niesławnego, ale potężnego rodu Radziwiłłów, prezentuje się nawet zacnie. Powiedziałbym nawet, że jego główna sala (bo trudno ją nazwać klatką) schodowa to coś, co zobaczyć naprawdę warto. Jej sufit i ściany pokryte są SETKAMI płytek ceramicznych, z których każda, ale to dosłownie każda jest ręcznie malowana i przedstawia inną scenkę rodzajową, z jakiegoś powodu w 90% ukazującą przynajmniej jedną osobę oraz drzewo. Płytki pokrywające pomieszczenie pochodzą zresztą z manufaktury majoliki, stojącej rzut kamieniem od pałacu i przekształconej obecnie w szumnie zwane „Muzeum” (będące tak naprawdę niecałym piętrem zastawionym kilkunastoma tablicami informacyjnymi i niewielką liczbą eksponatów). Przez komnaty pałacu Radziwiłłów przewinęło się kilka postaci ważnych dla polskiej historii, z której najbardziej znamienitą – co by nie mówić – był Stanisław August Poniatowski. Bywali tu również goście z zagranicy.
Podejrzewam jednak, że bywali tylko raz i mieli dość, bo po wyjściu z pałacu na dobrą sprawę kompletnie nie ma tu co robić.
Owszem, jest budynek oranżerii (z której sprzęt zasilił potem Nową Pomarańczarnię w warszawskich Łazienkach), są jakieś tam stajnie i inne bzdury, ale sam park jest po prostu nudny jak opisy w Nad Niemnem. Pewnym plusem są roślinne labirynty, ale ileż można ocierać się o gałęzie w nadziei na szybkie nabycie boreliozy…
Ale ok – ktoś mógłby zapytać, czego właściwie spodziewałem się po PARKU.
No więc – po pierwsze – czegoś, co znaleźliśmy w parku w Arkadii; po drugie natomiast powiem tak: po parku DARMOWYM nie spodziewałbym się wiele. Natomiast jeśli ktoś każe sobie płacić 10 zeta za możliwość połażenia po biednej wersji Wilanowa, a kolejne 12 za wpuszczenie do niezbyt dużego pałacyku, to albo kogoś pojebało, albo polskie muzea zdecydowanie się przeceniają. Nie wiem – może jestem rozpieszczony przez zagraniczne atrakcje, ale 22 zł za combo pałac+park wydają mi się ceną zdecydowanie przesadzoną i nieadekwatną do atrakcyjności tego zestawu.
Co więcej, w nieborowskim pałacu po raz kolejny zobaczyłem, jak wiele musimy się jeszcze w Polsce nauczyć w kwestii przygotowywania atrakcji turystycznych. Co ważniejsze pomieszczenia poodgradzane są tu linami (dobrze, że nie pod napięciem), za którymi zainstalowane są… czujki ruchu. Serio. Jakiekolwiek dalsze wychylenie się skutkuje odezwaniem się brzęczyka, przez co zwiedzający może poczuć się jak prawdziwy przestępca, czyhający na nieprzeliczone, nieborowskie skarby. Ponadto, szczelnie zamknięte są wszystkie, dość liczne drzwi, prowadzące do korytarzy dla służby, ciągnących się za ścianami. O ileż chętniej wydałbym te 22 zeta, gdybym mógł chociaż zerknąć jak wygląda takie przejście, nie mówiąc już o możliwości przespacerowania się nim. Odrobina inwencji i próba ciekawszego rozłożenia akcentów sprawiłaby, że pałac z Nieborowie mógłby wiele zyskać, a nie pozostać wyłącznie kolejną atrakcją z cyklu „czego tu nie było w pięknych, złotych czasach”.
Arkadia na propsie
Na szczęście, przeciwwagą dla niezbyt imponującego Nieborowa pozostaje park w Arkadii. Tu wstęp również jest płatny (kolejne 12 zł, chyba że… patrz ramka na końcu), ale te pieniądze można wydać z czystym sumieniem.
Romantyczno-sentymentalny (czyli akurat moje klimaty…) park w miejscowości Arkadia został założony przez żonę kolejnego Radziwiłła – niejaką Helenę z Przedzieckich – i jest doskonałym przykładem na to, że i w XVIII wieku można było łatwo rozpiździć masę forsy na bzdury.
Helenka, zawołana miłośniczka sztuki i ogólnie pojętej kultury sentymentalizmu, uległa ówczesnej modzie na tworzenie przestrzeni inspirowanych starożytnością i średniowieczem. Gdyby żyła dziś, zapewne wyposażyłaby swój 200-metrowy loft w meble w stylu późny Gierek. Paręset lat temu meble były zbyt dużą oczywistością, nie mówiąc już o tym, że ciężko było dostać gdzieś komplet średniowiecznych krzeseł. Z pomocą przychodzili natomiast liczni projektanci, na zawołanie tworzący sztuczne ruiny i budowle, inspirowane zamierzchłymi czasami. Tak stworzone imitacje, teraz mające status „prawdziwych” zabytków, urozmaicały parki możnych, spragnionych powrotu dobrych, starych czasów (chociaż niewielu z nich zapewne zdawało sobie sprawę, że owe czasy oznaczały duże prawdopodobieństwo zejścia na dżumę i utratę większości zębów przed 35 rokiem życia).
Dzięki temu wszystkiemu, park w Arkadii zawalony jest dość ciasno upchniętymi mikro-ruinami i pseudo-starymi budynkami, nadającymi miejscu dość dziwny, ale wcale sympatyczny klimacik. Z jednej strony mamy na przykład „średniowieczny” Domek Gotycki z Grotą Sybilli (do której oczywiście nie wolno wchodzić – Polska, panie), a kawałek dalej – Akwedukt (tak naprawdę będący udziwnionym mostem) oraz Świątynię Diany, w której Helena Radziwił urządziła swoją sypialnię. Najbardziej spektakularną budowlą jest jednak Przybytek Arcykapłana, będący istną feerią form, z których każda następna jest mniej sensowna od poprzedniej (jest tu m.in. tunel oraz wieża widokowa). Jeśli miałbym porównać do czegoś park w Arkadii, to byłoby to naprawdę wypasiona arena do gry w paintball, na którą ktoś pościągał różne ustrojstwa tylko po to, żeby fajniej się biegało. Po namyśle, właściwym porównaniem byłby również Disneyland, aczkolwiek w nim można przynajmniej wejść do smoczej groty. Całości dopełnia grób samej Heleny, zaprojektowany już za jej życia i ostatecznie nigdy nie użyty do pochowania szlachcianki. Sama rzeźba jest zresztą rekonstrukcją, zbudowaną kilka lat temu.
Jeśli więc czujecie potrzebę odbycia krótkiej wycieczki w stronę Województwa łódzkiego, to proponuję szybko minąć Nieborów (pałac można zobaczyć z ulicy) i udać się prosto do Arkadii. Tak zaoszczędzony czas można wykorzystać na przykład na odwiedziny w pobliskim Łowiczu, w którym – z mniej znanych atrakcji – można wpaść choćby na cmentarz żydowski. My musieliśmy go sobie odpuścić, bo za długo szukaliśmy czegoś fajnego pod nieborowskim pałacem.
Szanowny Brewa. Masz prawo do krytyki i nie musi Ci się wszystko podobać ale wysztdzanie i wykpiwanie to już co innego. Naprawdę, chyba jesteś rozpuszczony na zagranicznych atrakcjach. My mamy to co mamy a z pewnością było by więcej gdyby nie wojna. Twój styl językoa (wulgaryzmy) silący się na „taki jestem młodzieżowy” zupełnie się nie podoba . Jadę jutro do Nieborowa i Arkadii . Z pewnością będę zadowolona i z ciekawością obejrzę to co tak wykpiłeś.
Pani Julianno – o gustach się nie dyskutuje, czy to jeśli chodzi o polskie zabytki, czy o wartość językową wypowiedzi :).
Pałac w Nieborowie – przepiękny kawałek polskiej historii. Kiedy tam będziecie koniecznie wykupcie bilet z przewodnikiem – niepożałujecie! A Arkadię możecie sobie odpuścić, chyba, że macie zacięcie do historycznego kiczu i odporność na tnące komary.
Przykro to czytać, odrzuca… nie dotrwałam do końca. Bynajmniej nie o gust chodzi a o małą wrażliwości i znajomością tematu. Jeszcze ten paskudny, niewybredny język….a fuuuu
Cóż – nigdy nie charakteryzowałem się wysoką wrażliwością, a język… to już kwestia gustu. Polskie przekleństwa są bardzo dźwięczne, a ja stoję po tej stronie barykady, która woli je oswajać niż udawać, że nie istnieją :).
A mnie wpis rozbawił, może i wulgaryzmy były zbędne ale sam opis błyskotliwy 🙂 jutro jadę obejrzeć i zdecydowanie udam się od razu do Arkadii 😀
Mnie się podobało, opis inny niż wszystkie. Gratulacje podejścia. Nie wpływa na moje plany – jadąc z dziećmi i tak wszędzie zajrzą 🙂
Ale za to poczytam inne „recenzje”.
Dzięki – cieszę się, że trochę osób podchodzi z dystansem :).
Dzięki za tą opinię, zabawnie napisana ale i słuszna. Tak dużego znudzenia podczas zwiedzania nie odczuliśmy chyba ani razu jeszcze. Dobrze chociaż, że zdążyliśmy trafić na Twoje słowa, bo rozczarowanie byłoby duże. Bilet łączony na ten moment po ponad 60 zł , ulgowe nieco mniej. Byliśmy w wielu miejscach, ciekawych i mniej ciekawych, ale Nieborów to jedno z takich miejsc, gdzie nie wrócimy na bank. Chcieliśmy się sami przekonać, bo jednak każdy ma inne odczucia.
Parking bezpłatny, o ile trafi się na miejsce przynależne do kompleksu. Jeśli nie- dwa metry dalej jakiś chłop wykosił kawałek pola i kasuje za wjazd 10 zł .
Dzięki. Staramy się zawsze pisać szczerze, bo pozytywne „rozczarowanie” jest zawsze lepsze niż negatywne ;).