Birma – notatki różne, cz. 1
Poniżej przedstawiam jeszcze trochę informacji o Birmie, zebranych w ramach przygotowań przedwyjazdowych. Są to informacje, które uznałem za ciekawe, pożyteczne lub tak głupie, że warte wspomnienia. Tych ostatnich zapewne będzie niedługo więcej. Ostrzegam, że info jest mocno skondensowane, więc może brakować części, które akurat Was najmocniej interesują (albo które mnie nie interesują zupełnie, a dotyczy to naprawdę wielu kwestii, z architekturą na czele). Niemniej – zawsze można dowiedzieć się czegoś ciekawego.
SPOŁECZEŃSTWO
W kraju rozróżnia się – bagatela – 135 grup etnicznych, z których niemal każda skacze do gardła każdej innej (to tak jakby mieć 135 Śląsków). Główną grupą są Bamar (ok. 70%; zamieszkują głównie w centralnej części kraju), a następnie Shan (żyją na wschodzie).
Według Transparency International Birma jest drugą najbardziej skorumpowaną gospodarką świata. Gratulujemy! Pierwszą jest Somalia, co rzuca nieco więcej światła na skalę zjawiska. Birmańczycy lubią dolary, Euro, diamenty, malowane szkiełka, kurczaki czy M&M’sy, byle by było ich więcej niż oficjalnie być powinno.
Dostęp do internetu ma ok. 0,1% populacji (nawet nie chcę wiedzieć, co to znaczy dla branży porno w tym kraju), przy czym i tak sporo stron jest poblokowanych (co zagadkowe, wśród tych stron nie znajduje się Facebook i Gmail). Telefony komórkowe to wciąż luksus – nowe karty SIM są ekstremalnie drogie (ok. 1000$ za sztukę), a do tego przeznaczone dla nielicznych szczęśliwców. Roaming z Polską nie funkcjonuje, ale tego chyba można się domyślić.
Z Birmańczykiami można pogadać o wszystkim, dopóki nie jest to polityka. Po miłej pogawędce można sobie zrobić zdjęcie z danym jegomościem czy niewiastą, ale trzeba najpierw spytać.
W Birmie nie obowiązują formalne prawa autorskie. Niewątpliwie cieszy to liczne firmy odzieżowe, które posiadają tam fabryki. Cóż – coś za coś.
KUCHNIA
Birmańska kuchnia ma opinię tłustej, ale faktycznie (i podobno) dotyczy to przede wszystkim curry (swoją drogą – najmniej ostrego w tym regionie świata). Prawdziwy, „pełny” posiłek składa się zazwyczaj z curry i wielu, wielu dań dodatkowych, włącznie z deserem. Dużą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju sałatki – ostre, ale lekkie; a także kluchy (bo kto nie lubi kluchów), choć głównie jako lżejsze dania (śniadania czy przekąski w ciągu dnia). Do tego dochodzą liczne dania regionalne, w tym głównie oparte o kuchnię ludności napływowej (z Indii i Chin). Jak się wydaje, tych ostatnich nie lubi nikt, poza wspomnianą ludnością napływową.
Najpopularniejszy deser (o ile można go tak nazwać) to leq-p’eq, czyli sfermentowane liście herbaty z różnymi chrupkimi dodatkami (nie mówię tu o nachosach). Brzmi wyśmienicie – już chyba wolę mrówki w czekoladzie.
Birmańczycy jedzą łyżką (podobnie jak robi się to w Indonezji) – widelec służy głównie do nagarniania. Cholerne dzikusy. Przy stole raczej się nie rozmawia. Z serii głupich faktów i statystyk: Birmańczycy jedzą najwięcej cebuli na świecie. Czym zapijają smrodliwy oddech? Czarną herbatą z dużą ilością mleka i cukru, ew. lżejszą – chińską odmianą. Z alkoholu Birmańczycy lubią sobie wychylić piwko albo sfermetnowany sok palmowy (toddy). No i rum – podobno całkiem niezły.
Brak komentarzy