Preludium pekińskie

W stolicy Chin wylądowaliśmy z samego rana (o ile mnie pamięć nie myli – była 6:00, a na ulicach zaledwie kilka milionów ludzi), kiedy dodatkowo zanosiło się na deszcz. Tu miała miejsce pewna nieprzyjemna przygoda, która wszakże aż tak nas nie zaskoczyła. W autobusie spotkaliśmy aż dwie pary Polaków, z którymi – rzecz jasna, poczuliśmy się zobowiązani pogadać. Pochichraliśmy się trochę, wymieniliśmy wrażenia, a potem jedna z osób z jednej grupy poprosiła o chwilowe pożyczenie przewodnika po Chinach od kogoś z drugiej grupy. Staliśmy już wtedy w Pekinie i czekaliśmy, aż wypuszczą nas z parkingu (dziś już nie pamiętam, czemu). Kiedy wreszcie otworzyła się brama, okazało się, że nasz kochany rodak-pożyczkobiorca wraz z ukochaną wyparowali niczym gorąca kamfora, a razem z nimi – wydzierżawiony (wieczyście, jak się okazało) przewodnik. Niefajnie było się przekonać, że nawet (czy może zwłaszcza) za granicą Polak Polakowi Polakiem.

Ale cóż. Wzruszyliśmy ramionami i, nie mając choćby najbledszego pojęcia o czymś takim jak hostele, zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Robiliśmy to w okolicy miejsca, w pobliżu którego wyrzuciła nas złapana wcześniej taksówka (chcieliśmy wysiąść gdzieś blisko centrum). Szczęściem później okazało się, że zrobiła to tuż przy cesarskich ogrodach, a jednocześnie niedaleko stosunkowo taniego, trzygwiazdkowego hotelu. Uchetani jak praktykant w kancelarii prawnej wtarabaniliśmy się na recepcję, kazaliśmy przerażonej obsłudze wziąć od nas bagaże, po czym zajęliśmy pokój, nie myśląc o tym, że kilka kilometrów od nas może czekać na nas czyściutki hostel z obsługą mówiącą płynnie po angielsku. Odrobina cierpliwości być może pozwoliłaby oszczędzić O. małego zawału serca na widok karalucha wesoło wspinającego się na jej szczoteczkę do zębów, którą dopiero co schowała do kosmetyczki.

To jednak była jedna z mniej bolesnych lekcji, które odebraliśmy w Chinach. Kolejne już stały w kolejce, żeby kopnąć nas w dupy.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Wyprawie z 2007 roku lub o Chinach oraz polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

*zdjęcie autorstwa M.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?