Droga do Opola dla ciekawskich

Pod koniec marca 2017 roku miałem przyjemność uczestniczyć – jako jeden z prelegentów – w III edycji opolskiego festiwalu podróżniczego, orgaznizowanego m.in. przez Iwonę i Daniela z zaprzyjaźnionego bloga Szeroką drogą. Impreza, rzecz jasna, wyszła wyśmienicie (w końcu ja się tam pojawiłem), chociaż niemal tragicznie się na nią spóźniłem. Powodem tej sytuacji nie było jednak tylko to, że jak ostatni debil pomyliłem godziny swojego wystąpienia, ale także chęć odwiedzenia kilku atrakcji leżących na trasie Warszawa – Opole. Co ważne, na naszej, przygotowanej naprędce trasie samochodowej nie znalazł się choćby dobrze znany zamek w Mosznej (he, he…) czy dysponujący między innymi nielichą wieżą ciśnień Kluczbork; ale punkty zgoła inne – raczej z rodzaju tych, do których trzeba się w sieciowych zasobach dokopać. Tu przyznam, że gros pracy przy ich namierzaniu wykonała Beata, od dawna lubująca się w rozpadających dworkach, które można bez większego trudu pomylić z miejscowym wysypiskiem gruzu.

Poniżej przedstawiam więc trzy mniej standardowe miejsca, które można odwiedzić w drodze z Warszawy do Opola, nie nadkładając przy tym drogi w jakiś tragiczny sposób.

Pałac w Moszczenicy

Co tu dużo mówić: gdyby nie ruiny XIX-wiecznego pałacu stojące w środku rozległego, choć nieco zaniedbanego parku, jedyną atrakcją Moszczenicy byłaby całkiem solidna Biedronka, stojąca zresztą w odległości splunięcia od tej pierwszej budowli.

Pałac projektu Karola Endera, nie mającego nic wspólnego z bohaterem słynnego cyklu Orsona Scotta Carda, znajduje się obecnie w opłakanym stanie. Ściany grożą zawaleniem, w jednym z nielicznych pomieszczeń, w których wciąż jest sufit, rozłożyli się obozem miejscowi przedstawiciele starego jak świat zawodu menela, a tylny dziedziniec powoli oddaje pola zarastającym go chaszczom. Jest to o tyle dziwne, że 100 lat po jego zbudowaniu budynek służył jako szkoła, a nam na miejscu udało się przez przypadek spotkać dziadka, który te czasy jeszcze pamiętał. Pożar z 2007 roku dopełnił jednak dzieła zniszczenia i miejscu pozostało jechać na opinii malowniczej ruiny.

Dworek w Moszczenicy

Mały, zniszczony, ale jaki klimatyczny

Zrujnowany dwór otoczony jest przez konkretnej wielkości park, kiedyś utrzymany w stylu naturalistycznym. Jego projektanci powinni być w miarę zadowoleni, o ile rozumieli „naturalizm” jako stan maksymalnie zbliżony do dzikiej przyrody. Niegdyś starannie obsadzony kilkoma gatunkami co rzadszych drzew, obecnie stoi głównie samosiejkami i walającymi się dość gęsto butelkami po piwie. Niemniej, pomimo kiepskiego stanu całego miejsca, dwór i park stanowią wdzięczny temat do zdjęć – myślę, że fajnie byłoby wybrać się tam w mglisty poranek.

Moszczenica znajduje się parę kilometrów na północ od Piotrkowa Trybunalskiego. Aby dojść do byłego pałacu, wystarczy namierzyć Biedronkę i od jej strony wejść do parku – dworek będzie widoczny jak na dłoni.

Pałac Sobańskich w Guzowie

Do niedawna wielbiciele rozpadających się pałaców mogli, na dłuższej wersji drogi z Warszawy do Piotrkowa, wpaść jeszcze do Guzowa, leżącego mniej więcej w połowie drogi z Sochaczewa do Żyrardowa. Tamtejszy pałac jest znacznie większy niż moszczenicki, ale już w 2015 znalazł inwestora, który postanowił przywrócić mu dawną świetność i uruchomić w nim centrum konferencyjne.  Inwestorem tym był nie kto inny, jak jeden ze spadkobierców rodziny Sobańskich. Prace nad renowacją posiadłości postępują, a ona sama doczekała się nawet porządnej strony internetowej. Sam pałac udało mi się zobaczyć nieco później.

Wieluń

Z wieluńskiego zamku w oryginalnym kształcie nie zostało zbyt wiele – został on pobudowany jeszcze przez Kazimierza Wielkiego, ale na jego miejscu stoi obecnie klasycystyczny koszmarek, jakich swego czasu wiele pojawiło się w Polsce.

Na uwagę zasługują natomiast ruiny murów obronnych, razem z imponującą wieżą ratuszową, osadzoną w bramie zwaną Krakowską. Kazimierz Wielki – ten od polski drewnianej, co ją zostawił murowaną – przysłużył się swoim zamiłowaniem do kamienia także właśnie Wieluniowi, otaczając go porządnym murem, jako jedno z 25 polskich miast. Obecnie dookoła murów można połazić przede wszystkim przy ul. Podwale, z której widać nie tylko wspomniany wcześniej ratusz i ruiny baszty Prochowni, ale również dumnie prężącą się, odbudowaną basztę Męczarnia.

Wieluń - baszta Męczarnia

Baszta Męczarnia w Wieluniu

Jak to często z basztami bywa, w Męczarni funkcjonuje obecnie niewielkie muzeum tortur, w którym można zapoznać się z rozrywkami takimi jak żelazna dziewica czy buty pokutne. Budowla robi jednak fajne wrażenie także z zewnątrz, bo została odbudowana z głową i bez udziwnień.

Pałac w Turawie

Pałac (a właściwie znów ruina) w Turawie to jeden z przykładów na to, jakimi zniszczeniami może skutkować niedbałość. Powstała po 1712 roku budowla, pozostawała w rękach około-niemieckich aż do czasów II Wojny Światowej (pełniąc m.in. rolę sierocińca), a w 1933 roku na utworzenie pobliskiego zbiornika wodnego zgodę wyraził sam… Adolf Hitler. Znacjonalizowany po wojnie, pałac przez chwilę powrócił do roli Domu Dziecka, ale przez pewien czas był również siedzibą Urzędu Gminy. Niszczejącą budowlę w 2011 roku kupiła firma z Warszawy, która okazała się nie tylko firmą, ale także krzakiem. Umowa spisana z kupcem została błędnie skonstruowana, uniemożliwiając jej unieważnienie w razie niewyremontowania dworu, co miało być jednym z warunków jego kupna. Tym samym dwór stoi sobie i niszczeje, podobnie jak otaczający go park oraz pobliska, stara wozownia.

Plus jest taki, że na teren posiadłości można bez problemu wchodzić, choć – inaczej niż w przypadku Moszczenicy – do samej budowli nie da się wtarabanić (okna i drzwi są zabite dechami lub zamknięte na głucho). Wystarczy jednak, że postoi w tym stanie jeszcze kilka lat i będzie można się do niej wbić przez dowolną ścianę, po prostu mocniej pierdząc w jej kierunku.

Dworek w Turawie

Aż żal patrzeć jak to wszystko niszczeje…

Do pałacu w Turawie traficie bez problemu – wystarczy po prostu dojechać do tej miejscowości i namierzyć jej centrum. Jeśli bardzo nie chce się Wam chodzić, to ewentualnym własnym środkiem transportu można podjechać praktycznie pod samą ruinę.

Opole i inne takie

Oczywiście, samo miasto docelowe naszej małej wyprawy również dysponuje licznymi atrakcjami. Z racji konkretnego celu naszej wizyty spędziliśmy w Opolu dość niewiele czasu, ale udało nam się zerknąć między innymi na tzw. Opolską Wenecję (mam wrażenie, że niemal każde polskie miasto ma dziś swoją Wenecję) czy na Wieżę Piastowką, która w moim osobistym rankingu wież nie zajęła jednak zbyt wysokiego miejsca (głównie przez bardzo bliskie sąsiedztwo paskudnego budynku). Rzut hełmem garnczkowym od wieży znajduje się jednak Muzeum Piosenki Polskiej, w którym osoby zainteresowane tematami muzycznymi mogą spokojnie przebimbać cały dzień.

Opole - wieża Piastowska

No sami powiedzcie…

W bezpośredniej bliskości Opola znajduje się także wspomniany już przeze mnie wcześniej, bardzo imponujący zamek w Mosznej, a także zamek w Niemodlinie, którego pierwsza wersja stanęła w tej miejscowości w 1313 roku. Obie nieruchomości miały szczęście trafić w ręce inwestorów, którzy mocno rzucili w nie hajsem. Z tego też względu postanowiliśmy zostawić je sobie na kiedy indziej – te przynajmniej na razie się nie zawalą.

Poniżej możecie obejrzeć film, w którym króciutko pokazuję opisane powyżej miejscowości. Daję znać, że nad jednym z pałacyków latałem dronem, chociaż były to loty cokolwiek nieśmiałe.

Lokalizacja opisanych atrakcji:

Wszystkie opisane w notce punkty zaznaczam również na poniższej mapce, odpuszczając sobie Opole – to chyba będziecie w stanie znaleźć sami.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Polsce i polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Comment 1

  1. Iwona 11 kwietnia 2017

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?