Alba Iulia – największa gwiazda Transylwanii?

W tytule ostatniego wpisu, dotyczącego mojego wypadu do Rumunii w maju 2018 roku, czai się drobna przewrotność. Jest bowiem tak, że na postawione na samym początku pytanie można odpowiedzieć zarówno twierdząco, jak i przecząco, a obie te odpowiedzi będą poprawne.

Alba Iulia to miasto, które jest dość często pomijane przez turystów. Pomimo jego ogromnego znaczenia dla Transylwanii (to właśnie tutaj w 1918 podpisano unię pomiędzy tym regionem a resztą Rumunii), po jego uliczkach kręci się stosunkowo niewielu zwiedzających. Jest to o tyle dziwne, że Alba Iulia, czy może raczej centralnie ulokowana cytadela Alba Carolina, to FAKTYCZNIE największa gwiazda w Rumunii. Konkretniej – tutejsza, ukształtowana gwiaździście forteca, nosi nieskromny tytuł największej budowli obronnej w całym kraju, a jej symetryczny ogrom można podziwiać w pełni praktycznie tylko z lotu ptaka. Niestety, jak już kilkukrotnie wspominałem, na wyjazd do kraju Vlada Tepesa nie zabrałem drona, w związku z czym pozostało mi wierzyć w tym względzie zasobom sieciowym.

Obawiam się jednak, że na tym kończy się gwiazdorzenie Alba Caroliny. Tak się bowiem składa, że ta monumentalna twierdza, nie pozbawiona wielu budowli i przecinających się uliczek, jest tak naprawdę… potwornie nudna.

Rumunia - Alba Julia

Alba Julia nie powaliła

Nie mam pojęcia, czym dokładnie jest to spowodowane. Być może tym, że – w odróżnieniu od wielu innych, słynnych miast-cytadel (jak choćby Dubrovnik w Chorwacji), Alba Carolina dysponuje szerokimi, wygodnymi trotuarami, które są kompletnie pozbawione klimatu. Wszystko jest białe lub beżowe, równo poukładane i odarte z tego, do czego można przyzwyczaić się po wizycie w kilku innych, rumuńskich miastach – połączenia dbałości z kolorami, przytulnym ściskiem i chaosem przestrzennym.

Alba Iulia - brama

Jedna z bram wejściowych – co za różnica, która…

Niby jest tu co oglądać. Na miejscu mamy kilka pomników, drewniany kościół przywieziony wprost z Maramureszu, rzymskokatolicką katedrę św. Michała, parę muzeów (w tym takie pod gołym niebem) czy wreszcie samą Halę Unii, w której sygnowano wspomniany wcześniej traktat. To wszystko jednak odtrąca swoją monumentalnością i epickością, z którą w Rumunii na taką skalę spotykamy się chyba tylko w Bukareszcie.

Alba Iulia

Widok z zewnątrz murów

Jak wiadomo, gusta są różne. Jeśli szukacie innej opinii o Albie Iulii, to warto zajrzeć na zaprzyjaźnionego bloga Osmóla, któremu w Białej Julii bardzo się podobało. Jego tekst znajdziecie tutaj.

Według mnie najciekawszą częścią Alba Iulii pozostają jej mury, które można obejść na dwa sposoby – dołem lub górą. Tam, gdzie kiedyś znajdowała się fosa, obecnie założono wcale sympatyczny park. Jest on jednak utylizowany głównie przez miejscowych fanów joggingu.

Alba Iulia - mury

Tak to można biegać…

Citadel Hostel

Pomimo tego, że Alba Iulia nas nie zachwyciła, to czuję się w obowiązku polecić wyśmienity hostel, w którym nocowaliśmy przy okazji wizyty na miejscu. Citadel Hostel nie jest być może położony w samym centrum miasta, ale idzie się tam z niego kilka chwil. O sile przybytku stanowi jednak jego obsługa oraz standard świadczonych usług. Za niewielkie (nawet jak na Rumunię) pieniądze otrzymaliśmy schludny, czyściutki pokój tematyczny (tematem były… koty), a do tego pełen instruktaż odnośnie miejscowych atrakcji. Z tego co widziałem, pokoje dla większej ilości osób również wyglądały na warte swojej ceny. Śmiem twierdzić, że do Alba Iulii warto było przyjechać dla samego noclegu.

Alba Iulia - Citadel Hostel

Widok na hostel – łatwiej będzie go Wam namierzyć

By the way, naprzeciwko hostelu znajduje się klimatyczny cmentarz (chyba żydowski), który jednak podczas naszej wizyty był zamknięty na głucho.

Alba Iulia - cmentarz

Mówiłem, że fajny?

Osobną kwestią jest żarcie na miejscu. Jeśli lubicie dziabnąć na śniadanie kawę i croissanta, to nie ma problemu – Alba Carolina o Was zadba. W innym przypadku radzę wyjść z murów cytadeli, bo najprawdopodobniej nie znajdziecie w niej nic, co zaspokoi większy apetyt.

Ciężkostrawny deser: cytadela w Aiud

Po drodze do Kluż-Napoki, z której mieliśmy lot powrotny do Warszawy, zahaczyliśmy jeszcze o Aiud – drugie największe miasto okręgu Alba. Tutejsza (szumnie zwana) cytadela zainteresowała mnie głównie dlatego, że – podobnie jak sama Alba Iulia – znajduje się nieco poza wydeptanym, turystycznym szlakiem…

… I są ku temu konkretne powody. Wstęp na zamek jest wolny – na dziedziniec można wejść z ulicy, trochę się po nim pokręcić i… w zasadzie tyle. Zamkowe pomieszczenia są pozamykane na cztery spusty, podobnie jak zauważone przez nas przez przypadek biuro informacji turystycznej. Sama budowla nieco się sypie, jest potwornie obdrapana i nie oferuje właściwie żadnych informacji dodatkowych. To, co dostrzegliśmy przez zakurzone okna, również nie wzbudziło zbytniego entuzjazmu. Cytadela jest po prostu potwornie zapuszczona i nie zanosi się na to, by ta sytuacja miała się zmienić w najbliższym czasie. Szkoda, bo ma pewien potencjał.

Rumunia - cytadela w Aiud

Obdrapanie: level HARD

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Rumunii lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

komentarze 2

  1. Silije 3 sierpnia 2019
    • Brewa 3 sierpnia 2019

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?