Owcze TOP 5: Eysturoy i wyspy wschodnie

Na wschodnią część Wysp Owczych, poczynając od drugiej największej wyspy archipelagu, Eysturoy, trafia zdecydowanie mniej turystów niż na Streymoy czy Vagar. Przyczyna jest prosta: odległość. Baza noclegowa na Farojach to przede wszystkim hotele i hostele zachodnich wysp, z których na wschód jedzie się już kawałek czasu. Sprawia to, że na wycieczkę na wschód mogą pozwolić sobie tylko Ci, którzy na Owcach mają do „spalenia” jeden lub dwa dodatkowe dni, z których część trzeba spędzić na promach. Nasza grupa dysponowała na Farojach pięcioma dniami, a rzut na wschód wykonała od razu, na drugą część wyjazdu zostawiając sobie rejony położone bliżej naszego noclegu na Vagar.

Nocleg na wschodzie: Klaksvik

O kwestii noclegów na Wyspach Owczych możecie poczytać na blogu w oddzielnym wpisie. Niemniej, jeśli planujecie spędzić na wschodzie więcej czasu, to – poza nielicznymi, pojedynczymi miejscówkami – najsensowniejszym miejscem na rozbicie obozu w tej części archipelagu wydaje się miasto Klaksvik na Bordoy, czyli drugie największe miasto Wysp Owczych. Poza dość dogodnym położeniem, z którego łatwo eksplorować najbliższą okolicę, samo Klaksvik również dysponuje niewielkim pakietem atrakcji, włączając w to dość duży, niestandardowy kościół, galerię farerskiej sztuki czy muzeum miejskie. „Stolica” Bordoy to również idealna baza wypadowa na trekkingi czy wyprawy nurkowe, w tym także takie, które nie wymagają wcześniejszego doświadczenia.

5. Ciekawostki wschodu

Na piątym miejscu zestawienia atrakcji, które warto zobaczyć na wschodnich Farojach, rzucam Wam Top 5 w Top 5. Tak się składa, że na Eysturoy znajduje się kilka mniejszych atrakcji, mocno odmiennych od tego, do czego Faroje przyzwyczajają przyjezdnych. My te miejsca odwiedzaliśmy wyłącznie przejazdem, z uwagi na goniący nas czas, ale być może wy będziecie mieli go nieco więcej. Oto lista:

  1. W miejscowości Oydnarfjordur znajdziecie „chyboczące się kamienie” (Rinkusteinar). Jakieś nie do końca wyjaśnione zjawisko sprawia, że kilka tutejszych, dużych głazów porusza się rytmicznie wraz z falami, pozornie przecząc prawom fizyki. Efekt jest tym lepiej widoczny, że miejscowi przymocowali do jednego z kamieni łańcuch, brzęczący przy każdym poruszeniu.
  2. Kawałek na południowy-wschód od wzmiankowanych wyżej kamieni, w pobliżu miejscowości Kambsdalur, znajdziecie jedyne gorące źródła na Wyspach Owczych. Pomimo niewielkich rozmiarów, Varmkelda przyciąga turystów, którzy pragną ogrzać się nieco w wodzie o urywającej łeb temperaturze 18°. Jak na ten rejon świata to może i sporo, ale przypominam, że na „pobliskiej” Islandii w wodzie można ugotować się żywcem.
  3. Szybkie podanie (hehe) na samo południe i znajdujemy się w Toftir, będącym domem dla jedynego w kraju, pełnowymiarowego boiska piłkarskiego. To właśnie na nim ćwiczy reprezentacja Wysp Owczych w piłce nożnej, złożona z ludzi, którzy na co dzień mają do roboty co innego.
  4. Krótki strzał (haha) na drugi koniec Toftir ujawni, że – poza stadionem – w okolicy (konkretnie w wiosce Nes) znajduje się jeszcze działo, ustawione tu przez Brytyjczyków podczas II Wojny Światowej. Jest to model podobny do tego, który można sobie obejrzeć w pobliżu fortu Skansin w Torshavn.
  5. Wreszcie, w Klaksvik na wyspie Bordoy możecie odwiedzić jedyny browar na Wyspach Owczych – Foroya Bjor. O ile wiem, do zakładu nie da się wejść, ale na miejscu znajduje się sklep z piwem i alkoholowymi gadżetami. O Foroya Bjor i kwestiach alkoholowych na Wyspach Owczych możecie poczytać więcej tutaj.

Łososiowe farmy

Będąc na Wyspach Owczych bardzo szybko zauważycie okrągłe, unoszące się na wodzie konstrukcje z rurek i siatek. To nic innego jak farmy łososia, będącego jednym z czołowych towarów eksportowych Wysp Owczych. Abstrahując od kwestii moralnych i etycznych (nie dorastającym jednak do pięt problemowi rzezi grindwali, corocznie organizowanej przez Farerów), łososiowe farmy dają zatrudnienie lokalnej ludności i bardzo ułatwiają jej życie. Jeśli będziecie mieli ochotę na chwilę odpoczynku, ulokujcie się w pobliżu jednej z takich farm i przyczajcie się z aparatem. Ryby potrafią nieźle dokazywać.

Wyspy Owcze - Farmy łososi

Jedna z farm łososiowych

4. Wioska Eidi

Położona na północnym skraju Eystuory wioska Eidi nie jest może tak zachwycająca, jak niektóre inne miejscowości w regionie (głównie przez swój rozmiar – swego czasu było to drugie największe osiedle Farojów), ale ma asa w rękawie. To właśnie z Eidi można wybrać się na krótki trekking w kierunku punktu widokowego na skały Risin i Kellingin, według legendy będące niegdyś islandzkimi olbrzymami. Olbrzymy miały rzekomo chęć przeholować Wyspy Owcze aż do swojej ojczyzny, ale coś poszło nie tak i świt (najwyraźniej zabójczy dla olbrzymów) zastał je po kolana w wodzie.

Eysturoy - Risin i Kellingin

Olbrzymy nie są aż takie olbrzymie…

Poza tym w Eidi jest też lokalne muzeum oraz (kolejny) sympatyczny kościół. W mojej opinii wioska jednak najlepiej wygląda z oddali. Aha – w Eidi jest również kemping, na którym można przenocować w sezonie.

Wyspy Owcze - wioska Eidi

Eidi z lotu ptaka

3. Wioska Gjogv

Gjogv to kolejna urokliwa wioseczka, ale koniecznie do niej wpadnijcie, nawet jeśli myślicie, że w tym temacie widzieliście już wszystko. Przygoda zaczyna się już na drodze, bowiem przejazd z Eidi do Gjogv to jedna z najpiękniejszych tras w tej części Farojów.

Sama wioska ma kilka atutów. Po pierwsze, jej położenie wśród zieleni i niewysokich klików czyni ją jedną z najbardziej fotogenicznych miejscowości na Farojach.

Wyspy Owcze - Gjogv

Gjogv z oddali

Po drugie, dysponuje ciekawostką pod postacią tutejszej przystani, wykorzystującej naturalny mini-fiord wrzynający się w ląd. Taka konstrukcja gwarantuje spokojniejszą wodę, umożliwiającą wiele „morskich” czynności nawet podczas gorszej pogody.

Przystań w Gjogv

Przystań w Gjogv

Wreszcie, z Gjogv można wyruszyć na satysfakcjonujący trekking niemal dowolnej długości, kierując swoje kroki najpierw dość stromym stokiem na północ (wybudowano tam schody dla turystów, za użycie których będziecie musieli jednak zapłacić), a następnie na północny zachód, w stronę doliny Ambadalur. Taka wycieczka, w zależności od długości, może zająć od godziny aż do całego dnia, a nagrodą (w dobrą pogodę) będą widoki między innymi na wyspę Kalsoy (patrz niżej).

Okolice Gjogv

Pierwsze kroki musicie skierować na ten klif

2. Opuszczona wioska Muli

Kolejna wioska?! No niestety, ta część Farojów to przede wszystkim wioski i klify, ale nie ma co narzekać. Muli to bowiem swojego rodzaju ewenement w skali całego archipelagu, położony na północnym krańcu Bordoy.

Wyspy Owcze - wioska Muli

Wioska Muli nie jest największą miejscowością, jaką zobaczycie…

Przede wszystkim, pomimo tego, że Muli była podobno jedną z pierwszych ludzkich osad na Owcach (jej powstanie jest datowane na rok 1350), to wioska zawsze była zamieszkana zaledwie przez garstkę Farerów. Pomimo podłączenia jej do krajowej sieci elektrycznej, a także komunikacyjnej (droga prowadząca do Muli z Nordepil do jedna z tras widokowych znanych jako Buttercup routes – przeczytacie o nich więcej tutaj), miejscowość została opuszczona w 1992 roku. Od tej pory jej zabudowania wykorzystywane są wyłącznie przez wpadających tu sporadycznie na wakacje właścicieli nieruchomości, a także przechodzących pasterzy. Niektóre domy w Muli można również wynająć – w tym celu musicie udać się do biura turystycznego w Klaksvik.

Muli - jeden z domów

Weekend w takim domku? Czemu nie?!

Po wiosce można kręcić się bez ograniczeń, ale unikałbym włamywania się do domów, bo to dość niemiłe. W okolicy jest też kilka pozostałości po zabudowaniach z dawnych lat, ale główną atrakcją są przytłaczające wręcz cisza i spokój panujące w okolicy. Miejscowość położna jest 6 km od najbliższego, większego miasteczka i trafia do niej niewielu turystów. Powodem jest również to, że jedynym sposobem dostania się do Muli jest wynajęcie samochodu lub długi spacer z Nordepil. Autobusy kursują wyłącznie do tego osiedla.

Trzy powyżej opisane, wschodnie wioski (czyli Eidę, Gjogv i Muli) możecie obejrzeć sobie bliżej (oraz z góry) na poniższym, krótkim filmie:

1. Wyspa Kalsoy

Długa na 31 km wyspa Kalsoy to chyba najatrakcyjniejsza ze wszystkich wschodnich Wysp Owczych. Większość turystów wybiera się na nią po to, by odbyć krótki trekking na jej północny kraniec, zwieńczony latarnią morską Kallur, ale ta wyspa jest godna wizyty także z kilku innych powodów. Z uwagi na ich ilość, a także (niezbyt skomplikowaną, ale jednak wymaganą) logistykę, Kalsoy poświęcę odrębny wpis, który już niedługo będziecie mogli przeczytać na blogu. Tu natomiast napiszę tylko jeszcze, że planowanie wypadu na tę z Owiec powinno zdecydowanie obejmować wypożyczenie samochodu (inaczej czeka Was 30-kilometrowy spacer), nastawienie się na przejazd jednokierunkowymi tunelami (będącymi również swoistą atrakcją) oraz zaplanowanie przeprawy promowej tak, by nie pojawić się na przystani zbyt późno (kursująca na Kalsoy jednostka nie należy do największych). Jeśli wszystko pójdzie po Waszej myśli, będziecie mogli cieszyć oczy między innymi takimi widokami:

Wyspa Kalsoy - widok

Gdyby tylko pogoda była lepsza…

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne moje posty o Wyspach Owczych i polubić mój blog na Facebooku – często wrzucam tam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?