Aktau – kazachski kurort zbudowany na uranie
Szary piach, ciemność aż po horyzont i chciwy uśmiech – te trzy rzeczy, choć niekoniecznie w tej kolejności – przywitały nas po lądowaniu w Kazachstanie. Chciwy uśmiech zdobił, rzecz jasna, twarz jednego z nielicznych taksówkarzy koczujących na lotnisku. Ten konkretny szczęściarz szybko zdał sobie sprawę, że trafiła mu się jedna z nielicznych poza sezonem okazji, żeby zerżnąć hajs z białych turystów, którzy po raz pierwszy postawili stopę na zakurzonej, kazachskiej ziemi. Gdyby wiedział, ile będzie miał z nami zachodu, pewnie szybko by spasował.
Aktau to największy port Kazachstanu, zasiedlony przez zaledwie około 180 000 mieszkańców i nieśmiało stawiający pierwsze kroki na polu turystyki. Nadmorskie położenie zaowocowało co prawda całkiem urokliwym bulwarem i kilkoma strawialnymi plażami, ale twardy pieniądz płynął tu przede wszystkim odwrotnie do kierunku odpływu ropy naftowej, gazu ziemnego i uranu, których eksploatacja rozpoczęła się po 1960 roku. Dzięki miejscowym pokładom promieniotwórczego surowca, w mieście szybko powstała pierwsza na świecie elektrownia atomowa z reaktorem prędkim, wymagającym do działania paliwa wysokiej jakości, którego wokół było pod dostatkiem. Duże koszty funkcjonowania elektrowni, połączone z obawami o bezpieczeństwo (używany do chłodzenia reaktora ciekły sód to czynnik znacznie mniej bezpieczny niż woda, stosowana w reaktorach powolnych) sprawiły, że kompleks został zamknięty w latach 90-tych. Aktau jednak nadal dobrze sobie radziło, tym bardziej że pozostało centrum ruchu morskiego na linii Azerbejdżan-Kazachstan.
Aktau (dawniej Szewczenko; zapewne na cześć Tarasa Szewczenki, który w latach 1850-1857 przebywał na zesłaniu w stosunkowo nieodległej – jak na warunki kazachskie – miejscowości na północ od dzisiejszego miasta) to dość osobliwe połączenie miasta przemysłowego i dopiero rozwijającego się kurortu plażowego. Położone niemal 30 km od miasta lotnisko, świetlista plama na tle burej pustyni, obsługuje coraz więcej połączeń międzynarodowych. Sama miejscowość jest również całkiem nieźle przygotowana na odbiór turystów, dysponuje bowiem zaskakująco dużą ilością hoteli, powstałych z myślą o przyjmowaniu licznych klientów biznesowych, których nigdy nie brakuje na obszarach bogatych w surowce naturalne.
Do jednego z takich hoteli, o niewiele nam mówiącej nazwie Jeruiyq, dojechaliśmy w środku nocy z naszym chciwym taryfiarzem, zmęczonym nieco nieudanymi poszukiwaniami kantoru, który byłby czynny o 2:00 w nocy. My za to nie narzekaliśmy – naszą dość niestandardową taksówką był bowiem luksusowy model BMW, wyposażony w wygodne siedzenia i ekrany wpuszczone w oparcia siedzeń przed nami. Problem brakującej kasy został szybko rozwiązany przez zaradną obsługę hotelu, która po prostu pożyczyła nam wymaganą kwotę, a następnie sprawnie zakwaterowała.
Tak jak nasze pierwsze dni w Azji centralnej nie rozpieszczały nas pogodowo (siąpił deszcz), tak samo Aktau nie rozpieściło nas, jeśli chodzi o atrakcje. No ale umówmy się, że od miasta przemysłowo-plażowego nie można pod tym względem wymagać zbyt wiele. Klasyczna droga zwiedzania biegnie przez główną ulicę, którą dla porządku (i zgodnie z prawdą) nazwijmy byłą Lenina, jako że nowa nazwa jest porażająco długa. To właśnie idąc nią zahaczymy o monument upamiętniający II Wojnę Światową, z tak modnym w tej części świata wiecznym zniczem (lokalne pokłady gazu gwarantują, że faktycznie może palić się w cholerę długo). Od tego pomnika prosta droga na zachód prowadzi do kolejnego tutejszego landmarku, będącego – ponownie – pomnikiem, tym razem poświęconym pilotom samolotów MiG. Jego forma nie jest zbyt oryginalna, ale fani lotnictwa powinni ją docenić. Po „odhaczeniu” tych dwóch rzeczy pozostaje już tylko właściwie spacer na północ (w kierunku najpopularniejszej części plażowego bulwaru) albo na południe (w kierunku części mniej popularnej, ale nieco ciekawszej – głównie ze względu na lekkie zapuszczenie).
O ile zabytki czy atrakcje turystyczne nie są mocną stroną Aktau, to kwestie ogólno-konsumenckie miasto ogarnia na poziomie ponadpodstawowym. Większe sklepy czynne są późno w noc (obok naszego hotelu funkcjonował market czynny do godziny 1:00), a większość dużych barów otwarta jest przez 24 godziny na dobę (często pomimo braku jakichkolwiek klientów). W tych ostatnich też spokojnie wypijecie sobie piwko (publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione). Mocno biznesowo-przemysłowy charakter miasta sprawia również, że tu i ówdzie dogadacie się w nim po angielsku, a już na pewno po rosyjsku. Znajomość tego ostatniego języka przydaje się zresztą bardzo w całej Azji centralnej. Co ciekawe, większość twarzy, z którymi będziecie rozmawiać na miejscu, będzie miała nieskazitelny, biały kolor. Rodowitych Kazachów widać w Aktau bardzo niewielu, a największą część ludności stanowią najwyraźniej Rosjanie, pracujący w szeroko pojętym przemyśle wydobywczo-eksportowym.
Jak widać, Aktau – pomimo iż sympatyczne i coraz bardziej otwarte na turystykę (głównie wypoczynkową) – nie ma zbyt wiele do zaoferowania bardziej wymagającemu podróżnikowi. Jednakże już kilkaset kilometrów za jego granicami na spragnionych przygód globtroterów czeka wyżyna Mangystau, pełna nekropolii, świątyń i naprawdę zajebistych krajobrazów. To właśnie o niej napiszę w następnym wpisie na temat Kazachstanu.
Bardzo ciągnie mnie w te rejony jednak zastanawiam się jak najsprawniej dojechać. Kazachstan to bardzo urokliwy jednak kraj,
hey, I’m Irina, an aktau native moved to Wroclaw this march, contact me ( I don’t speak polish but can answer via google translate) or even come meet me if you are around wroclaw somewhere. I’ll send you info and help as much as I can =) I love my place of origin and would be happy to inform people about it. I found this article not right , to be honest, especially about the part of „everyone is russian” when in fact les than 3 percent of the population are not kazakhs in my region and most of the white people there are ukrainians /armenian/georgian/chechen, plenty of kazakh people are extremely white looking as well, because its a race between european and asian and has features of both, we have ginger people with blue eyes being native kazakhs.
my email is renaeff@yandex.ru .