Wyspa Man: wschód (Douglas, Laxey i okolice)
Wyspę Man trudno uznać za scentralizowaną w jakimś punkcie. Ten w sumie niewielki spłachetek lądu jest naćkany ważnymi miejscami – czy to dla historii, czy dla kultury, czy ze względów „naturalnych” – że ciężko byłoby wskazać ten jeden-jedyny, najważniejszy punkt Wyspy. Jeśli idzie jednak o centrum z punktu widzenia formalno-administracyjnego, to tym bezsprzecznie jest Douglas.
Douglas
Douglas nie zawsze było „stolicą” Wyspy Man. Miasto zostało nią dopiero w 1869 roku, przejmując schedę po Castletown, które – szczerze mówiąc – bardziej zasługiwałoby na ten tytuł, jeśli chodziłoby o kwestie wyłącznie estetyczne.
Obecna stolica długo walczyła o swoją pozycję, ale najmocniejsze pod tym względem ciosy zadała w XVIII wieku, kiedy była centrum – co tu dużo mówić – legalnego przemytu na Wyspy Brytyjskie. Wielu cwanych handlarzy z całego świata przybywało do Douglas, dogodnie położonego i stosunkowo spokojnego portu, by ominąć cła nałożone przez Koronę na co bardziej luksusowe towary (włączając w to herbatę). Dobrze wykształcone kontakty pozwalały kupcom szybko zarobić duże pieniądze, dzięki czemu miasto i okolice szybko się wzbogaciło. Okres tego quasi-legalnego prosperity skończył się raptownie w 1765 roku, kiedy Brytyjczycy wykupili tytuł Lorda Wyspy Man i zrównali opłaty celne.
W następnych latach miastu wiodło się różnie, ale przeważnie chujowo. Kilka kolejnych wichur pustoszyło porty, a katastrofy morskie były tak częste, że doprowadziły do stworzenia tworu o nazwie Royal National Lifeboat Institution, statutowo zajmującej się ratowaniem rozbitków. Jej założyciel – bohater wojen napoleońskich Sir William Hillary (sam nieumiejący pływać) – przyczynił się do uratowania wielu brodatych, zahartowanych solą żyć, a ponadto był odpowiedzialny za zbudowanie Wieży Rozbitków, czyli pierwszej atrakcji Douglas, na którą natykają się przybywający promem na Wyspę odwiedzający. Jeszcze o niej opowiem.
Douglas odżyło po boomie turystycznym w XIX wieku. Jego okolice rozkwitły hotelami dla szukających spokoju Brytyjczyków oraz willami tych z nich, którzy spokój znaleźli i postanowili lepiej się z nim zapoznać. Na ten okres datuje się również zresztą powstanie statku Mona’s Isle, będącego de facto pierwszą jednostką późniejszego Steam Packet Company. Miasto się rozrastało, turystów przybywało i zasadniczo stan ten utrzymuje się do dziś.
Douglas – pomimo posiadania statusu „stolicy” nie jest bynajmniej miastem dużym. Zahartowany marynarz po porządnym zaciągnięciu się najprawdopodobniej byłby w stanie splunąć z jednego jego końca tak, by ślina wylądowała na drugim. Mimo to, w głównym mieście Man da się znaleźć coś do roboty, choć trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że najprawdopodobniej nie będą to te atrakcje, które będziecie wspominać najdłużej.
Ot – choćby Manx Museum. Owszem, jest to największe muzeum na całej wyspie, a do tego także najbardziej multimedialne, ale kto chciałby latać po muzeach i oglądać modele łodzi sprzed 200 lat, kiedy na Cape Sound wygrzewają się foki? My nie, dlatego nasza wizyta w muzeum skończyła się na odbiciu od głównej bramy, bo akurat było zamknięte (żeby nie było, że nie próbowaliśmy). Mimo to, jeśli faktycznie chcecie dowiedzieć się czegoś o tutejszych Celtach, Wikingach czy Obcych, to warto postarać się bardziej niż my.
Na południu miasta, do którego również nie dotarliśmy (foki, rozumiecie…) znajduje się z kolei tutejsza Camera Obscura (tak, dobrze przeczytaliście). Budynek podobno oferuje naprawdę ładne widoki, a ponadto to jedna z zaledwie czterech zachowanych instytucji tego typu na Wyspach Brytyjskich. Kawałek od Camery możecie również natknąć się na starą rogatkę celną na drodze Marine Drive, bardzo często fotografowaną podczas Man TT.
Douglas jest również świetnym miejsce wypadowym, jeśli chodzi o przesiadki na różne formy transportu. To właśnie stąd rusza większość zabytkowych pociągów na Wyspie, a także wszelkiego typu rejsy wycieczkowe, włączając w to jednodniową round-trip na pokładzie niejakiej Kariny, podczas której uczestnicy kilkukrotnie schodzą z pokładu. Jest to stosunkowo niezły sposób na szybkie zapoznanie się z Wyspą Man, jeśli nie macie wiele czasu (terminarz Karyny znajdziecie tutaj).
Wreszcie, miasto Douglas jest obecnie domem Tynwaldu, czyli (prawie) najstarszego parlamentu na świecie.
Warto też dodać, że Douglas jest „imprezowym centrum” Wyspy Man. Liczba tutejszych barów jest bardzo satysfakcjonująca, znajdą się nawet klasyczne „dyskoteki” z kilkoma leciwymi pannami po 6 drinkach, chciwie wypatrującymi młodych mężczyzn, którzy mogliby urozmaicić im wieczór panieński (true story). Nie róbcie sobie jednak wielkich nadziei, zwłaszcza poza sezonem. Jeśli szukacie okazji na mocny pochlej, to właściwszym miejscem zdecydowanie będzie Liverpool.
Laxey
W połowie drogi pomiędzy Ramsey a Douglas leży Laxey – niewielkie miasto znane przede wszystkim z Wielkiego Koła z Laxey (The Great Laxey Wheel). Lady Isabela, bo tak właściwie nazywa się ta atrakcja, to nic innego jak naprawdę ogromna elektrownia wodna, zbudowana w połowie XIX wieku, będąca zresztą jednym z symboli Wyspy Man. Elektrownia zasilana była (i nadal jest – chociaż obecnie tylko ze względu na turystów) przez dziesiątki kanałów, którymi woda spływała do niej z okolicznych wzgórz. Uzyskiwana w ten sposób energia zasilała przede wszystkim Wielką Kopalnię w Laxey. Po jej zamknięciu Koło stało odłogiem aż do 1965 roku, kiedy to wykupił je rząd, a następnie zaczął przekształcać w kluczową atrakcję turystyczną. Obecnie Lady Isabela obraca się, syczy i pryska wodą, a z jej szczytu rozciąga się naprawdę imponujący widok na najbliższą okolicę. Przy wspinaczce warto jednak zachować ostrożność, bo schody są naprawdę strome. Wstęp na Izę jest płatny, ale zawiera się w bilecie zbiorczym, o którym pisałem tutaj.
Laxey jest również najlepszą bazą wypadową, jeśli mamy ochotę odwiedzić Górę Snaefell, czyli najwyższy szczyt Wyspy Man. Z miejscowości można się dostać na sam jej czubeczek, po drodze robiąc w gacie z racji (podobno) fenomenalnych widoków. O ile wiem, bilet nie jest drogi, ale (i tu znów objawiło się nasze szczęście) nie jestem w stanie napisać, ile dokładnie kosztuje obecnie, bo podczas naszej wizyty kolejka była poddawana renowacji i cennik miał się zmienić. Wcześniej było to około 10 funtów.
W Laxey znajduje się jeszcze dość słynny zakład tkacki (Laxey Woolen Mills), ale idea jego zwiedzania jakoś do nas nie przemówiła. Do miasta można jednak łatwo dostać się z Ramsey i Douglas (zabytkowy tramwaj zatrzymuje się na tym samym dworcu, z którego odjeżdża kolejka na Snaefell), więc będąc na Man sami możecie sprawdzić, czy warto odwiedzić „Bawełniany młyn”.
Onchan
Na północ od Douglas znajduje się jeszcze miasteczko Onchan, obecnie będące właściwie przedmieściami stolicy i znane przede wszystkim ze stareńkiego kościoła i sympatycznego, leciwego centrum. W pobliżu jest również rezerwat miejski ze starą tamą. Miejscowość przyciąga głównie spacerowiczów i tych odwiedzających, którzy mają ochotę skorzystać z tutejszej stajni czy pola golfowego. Jeśli interesuje Was ten typ rozrywki, to musicie zajrzeć do Onchan sami – my nie mieliśmy na to czasu.
Lokalizacja opisanych atrakcji:
Wszystkie opisane w notce punkty zaznaczam również na poniższej mapce: