7 powodów, dla których pokochacie Essaouirę

Essaouira to jedno z tych miast Maroka, które turyści podróżujący na własną rękę odwiedzają głównie przejazdem… albo w ogóle. Autostrada łącząca Agadir z Marrakeszem, a następnie Marakesz z Casablanką, biegnie w dużym oddaleniu od tego miasta, sprawiając, że jego intencjonalne odwiedzenie wiąże się z przymusem nadłożenia drogi. W tym wpisie jednak udowodnię Wam, że do Essaouiry warto, a nawet trzeba zajrzeć. Oto 7 powodów na poparcie tej tezy:

7. Poza szlakiem

Jak wspomniałem na początku, Essaouira leży spory kawałek poza standardowym szlakiem turystycznym. W ciepłe miesiące nikt może w to nie uwierzyć, bo tutejsza plaża podobno pęka w szwach, ale jest to w dużej mierze spowodowane turystyką wewnętrzną. Poza sezonem w Essaouirze jest spokojnie i cicho, zwłaszcza jeśli trafi się do niej tuż po wizycie w Marrakeszu. Mimo to, warto klepnąć sobie nocleg wcześniej, bo w mieście nie ma aż tak wielu „noclegowni” (zwłaszcza tych tańszych), jak można by się spodziewać. A jeśli już przy tym jesteśmy…

6. Noclegi w Essaouirze

Wszyscy wiemy, że Marrakesz słynie z riad przekształconych w hotele czy hostele. Jeśli ta atrakcja Wam umknęła, to z powodzeniem nadrobicie ją w Essaouirze, dodatkowo oszczędzając trochę pieniędzy. Tutejsze domy nie robią zbyt dużego wrażenia z zewnątrz, ale potrafią kryć naprawdę przyjemnie niespodzianki. Jeśli macie trochę cierpliwości, pokręćcie się trochę po uliczkach medyny, a na pewno znajdziecie coś dla siebie.

Nasz nocleg: Dar Zeyna

Będąc w Maroku w listopadzie nie spodziewaliśmy się, że napotkamy na problemy ze znalezieniem noclegu. W Essaouirze wprawdzie z samym noclegiem nie było problemu, ale nieco gorzej było z cenami. Na ratunek pospieszyła nam riada Dar Zeyna, choć zrobiła to nieco przypadkowo – przyjmująca nas dziewczyna pomyliła kwoty, a właściciel okazał się spoko gościem i pozostał przy pierwotnej (i niższej) cenie. Sama Dar Zeyna ugościła nas w klasycznym, marokańskim apartamencie (z odpowiednim wystrojem and shit), dodatkowo wyposażonym w obszerną antresolę. W ramach niezasłużonej premii mieliśmy też dla siebie niemal luksusowo urządzony i mocno nasłoneczniony taras dachowy, z którego z lubością skorzystaliśmy. Jedyny minus – w pokoju było po prostu zimno, ale do takich sytuacji trzeba podczas marokańskiej zimy nawyknąć, bowiem kaloryfery w tym kraju nie występują, a dodatkowe piecyki są rzadkością. Jeśli macie ochotę przenocować w riadzie Dar Zeyna, klikajcie tutaj.

Essaouira - Dar Zayna

Widok na nasz pokój

5. Wąskie uliczki Essaouiry

Tutejsza ufortyfikowana medyna znana jest przede wszystkim z wąziutkich, meandrujących uliczek, w których bardzo łatwo jest się zgubić. Dodatkowym utrudnieniem bywa wiatr, który z dziką siłą nasuwa od morza, zyskując na sile dzięki prawom fizyki. Niemniej, łażenie po essaouirskiej medynie to chyba najciekawsza atrakcja oferowana przez miasto. Docenią ją zwłaszcza fotografowie gustujący w wąskich kadrach, a także fani escape roomów – czasem przedostanie się do równoległej uliczki wymaga nie lada sprytu i wyśmienicie działającego kompasu wewnętrznego. Na krótszy spacer polecam zwłaszcza tę partię miasta, która przylega do murów obronnych. Jest ona zdecydowanie najbardziej atrakcyjna wizualnie.

Essaouira - uliczki

Jedna z wielu, wieeelu uliczek

4. Główne ulice

Jeśli będziecie mieli dość błądzenia, po prostu przebijcie się do jednej z głównych ulic Essaouiry. Aleja de I’lstiqlal przeprowadzi Was przez wszystkie marokańskie zapachy i smaki (włącznie z tymi najbardziej obrzydliwymi), a ulica wiodąca z placu Mulaja Hasana wzdłuż murów (oraz do portu) pozwoli na zakupienie ostatnich brakujących pamiątek. Tutaj też natkniecie się na słynnych, essaouirskich artystów, malujących i rzeźbiących gdzie popadnie (choć głównie w swoich warsztatach). Te obszary miasta pozwolą Wam nieco odpocząć od klaustrofobicznego klimatu panującego w jego większej części.

Essaouira - główna ulica

Co potrzeba, to będzie…

3. Port w Essaouirze

Nawet gdyby Essaouira nie dysponowała labiryntem rozgałęziających się uliczek, to i tak robotę robiłby tutejszy port. Wdzięczna wieża portowa (Skala du port), długi pirs oraz nieustający targ rybny dopełniany jest przez setki, ale dosłownie SETKI mew krążące nad głowami dziesiątek ludzi i kutrami. Z zabudowań portowych można też podziwiać fale rozbijające się o miejskie mury, a jeśli nam się znudzi, na głównym miejskim placu przysiądziemy sobie na porcję krewetek (my dostaliśmy słabo oczyszczone, ale nie można mieć wszystkiego) i klasyczny people watching. Przy odrobinie szczęścia ktoś zaoferuje nam ciasteczka z haszyszem, dzięki którym bez trudu dotrwamy do złotej godziny.

Essaouira - port

Tylko dla wielbicieli morskiego ptactwa

2. Okolice Essaouiry

Jeśli komuś zacznie kręcić się w głowie od ciągłego nawigowania po pokrętnej medynie, zawsze może wyskoczyć za miasto. Pomijając okoliczne plaże, mocno okupowane przez licznych surferów (z uwagi na sprzyjające wysokim falom wietrzysko), 15 km od Essaouiry znajduje się Sid Kaouki – miejsce wiecznego spoczynku sufickiego świętego o tym imieniu, znanego ze swoich uzdrowicielskich umiejętności. Po tutejszej plaży można również przejechać się konno lub na wielbłądzie, o ile jeszcze nie wciągnęliście wystarczającej porcji kiczu.

1. Post-kolonialny klimat

Essaouira to idealny przykład na to, że motywy orientalne potrafią iść w parze z europejską architekturą. Miasto zostało zbudowane z niczego w połowie XVIII, na polecenie skonfliktowanego z Agadirem sułtana Sidi Mohameda ben Abdullaha. Jego kształt projektował francuski architekt Theodore Cornut, opierając się na tym, co najlepsze w stylach europejskim i marokańskim. Sułtan był tak zadowolony z roboty Francuza, że ochrzcił miasto Essaouirą – w wolnym tłumaczeniu: dobrze zaprojektowaną. Zasadność tej nazwy chwieje się co prawda pod naporem iście dedalowego labiryntu medyny, ale trudno dyskutować ze stwierdzeniem, że miejscowość dysponuje niepowtarzalnym klimatem i swoistym urokiem.

Essaouira - uliczka portowa

Spacer pod murami miejskimi

Mityczny Jimi Hendrix

Obie te rzeczy zostały docenione między innymi przez Jimiego Hendrixa, który stał się duchowym patronem Essaouiry po tym, jak skomponował utwór Castles Made of Sand. Miejscowi przewodnicy opowiadają przeróżne historie o jego obecności na miejscu, ale romantyczna legenda nie wytrzymuje konfrontacji z faktem, że Hendrix był na miejscu w lipcu 1969 roku i spędził w mieście zaledwie kilka dni. Było to zresztą już PO wydaniu albumu, na którym znalazł się wspomniany wyżej utwór.

Te wszystkie powody sprawiają, że będąc w Maroku warto poświęcić dzień lub dwa i odwiedzić Essaouirę. My zrobiliśmy to pod koniec wyjazdu, spodziewając się przeciętności, a otrzymując porcję fajnych wspomnień. Wracając do Agadiru obskoczyliśmy ponadto jedną z okolicznych plaż, łapiąc wreszcie trochę listopadowego słońca. Trudno o lepsze zakończenie wizyty w Maroku.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Maroku lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?