Me gusta Famagusta (i jej okolice)
Tak – na możliwość użycia tego suchara w tytule czekałem niemal całą cypryjską relację i jestem dumny, że ten moment wreszcie nastąpił. Pomijając jednak kretyńską rymowankę, muszę stwierdzić niezaprzeczalny fakt: Famagusta jest jednym z najfajniejszych miejsc, jakie można odwiedzić na Cyprze.
Famagusta
To przepiękne, przyjazne (wbrew niektórym twierdzeniom) i łatwe do zwiedzania miasto położone jest na zachodnim wybrzeżu Cypru, po jego (politycznie) północnej stronie. Pomimo przynależności do części tureckiej, do Famagusty z łatwością można skoczyć nawet podczas krótkiego pobytu na południu, a już na pewno, kiedy obóz rozbiliśmy w Larnace. Jeśli dysponujemy samochodem, do Famagusty dojedziemy z Larnaki w godzinę i tego samego dnia wrócimy, nie musząc martwić się o nocleg na miejscu. Pomimo bowiem tego, że Famagusta jest obłędnie wręcz ładna, to jej infrastruktura turystyczna cały czas jest w opłakanym stanie.
Dzień przed naszą wizytą w Famaguście, przypadkiem dowiedzieliśmy się od jednego z pracujących na Cyprze, polskich przewodników, że miasto jest NIEBEZPIECZNE. No cóż – jeśli ktoś wybiera się o 3:00 w nocy na zwiedzanie jakichś skrajnie położonych ruin, to może rzeczywiście tak jest. My po dojechaniu na miejscu zastaliśmy szałową, ale nieco senną starówkę, kuszącą turystów kilkoma barami i zachęcającymi uśmiechami kelnerów, którzy okazali się być jednymi z najmniej napastliwych na całej wyspie.
Nie to jednak stanowi największą siłę Famagusty. Tu po prostu TRZEBA przyjechać dla jej starej części.
Starego miasta nie da się nie zauważyć. Ta część otoczona jest potężnym murzyskiem, na które bez trudu dostaniemy się z kilku miejsc. Z muru jak na dłoni zobaczymy, gdzie powinniśmy skierować nasze następne kroki, a jeśli przyjechaliśmy samochodem, to właśnie stąd bez trudu namierzymy jakiś parking. Spacer murem to także świetny sposób na uwolnienie się od tych nielicznych turystów, których spotkamy w centrum starego miasta. Wydaje się, że mało kto się na niego decyduje, co jest cokolwiek dziwne.
Jeśli mury skuszą Was na tyle, by obejść całą starą Famagustę, spacer skończcie w ich południowo-zachodniej części. Stąd najbliżej jest do granicy z Varosią.
Po wewnętrznej części ogromnego muru znajdziecie stare miasto, oferujące istne zatrzęsienie atrakcji, choć głównie jednego typu. BARDZO wiele z tutejszych starych budowli zamieniło się już dawno w malownicze i fotogeniczne jak Jessica Alba ruiny, po których można szwendać się godzinami. Moim faworytem pod tym kątem są pozostałości kościoła św. Grzegorza od Greków, ale podczas spaceru najlepiej wrzucić przewodnik do plecaka i po prostu szukać ciekawych miejsc na własną rękę. Stara Famagusta nie jest tak duża, żebyście się pogubili, a na interesujące ruiny natkniecie się praktycznie co krok.
Po spacerze „archeologicznym” warto udać się na główny miejski plac, nad którym góruje meczet Lali Mustafy Paszy, będący niegdyś chrześcijańskim kościołem pod wezwaniem św. Mikołaja. Gotycka budowla robi ogromne wrażenie, tym bardziej że stoi na miejscu od 1326 roku. Od placu Namika Kemala odchodzą dodatkowo dziesiątki małych uliczek, w których można złapać trochę cienia, ciapnąć kawkę lub browara, a także zaopatrzyć się w jakieś pamiątki. Jeśli chcielibyście coś zjeść, to zdecydowanie polecam nie najtańszą, ale bardzo przyzwoitą knajpę Ginkgo, zlokalizowaną pod samym głównym meczetem. Przy okazji wizyty w niej można obejrzeć sobie wnętrza tutejszej starej medresy (szkoły koranicznej), w której restauracja jest zlokalizowana.
Jeśli nie macie dość ruin, to na deser proponuję jeszcze wizytę w wieży Otella, czyli głównym bastionie famagustiańskich murów. Bastion nazywa się tak głównie ze względu na silną wiarę mieszkańców miasta w to, że Szekspir, pisząc w swojej sztuce o „cypryjskim porcie”, miał na myśli właśnie port w Famaguście. Forteca jest już otwarta dla zwiedzających, aczkolwiek my odpuściliśmy ją sobie zarówno z powodów czasowych, jak i finansowych.
Salamina
Nie wiem, czy po wizycie w Famaguście ktoś będzie chciał jeszcze tego samego dnia oglądać kolejne kupy starych kamieni, ale bezpośrednie okolice miasta dają ku temu dobrą okazję. Parę kilometrów od miasta znajdują się bowiem ruiny starożytnej Salaminy – miasta znanego głównie z jednej z kluczowych bitew podczas wojen grecko-perskich, która zakończyła się zwycięstwem Greków.
Swego czasu (czyli jakieś 2500 lat temu) Salamina była stolicą związku miast cypryjskich i w kurwę ważnym portem w regionie, w związku z czym natychmiast wpadła w oko Persom. Tych z regionu przegonił dopiero Aleksander Wielki, ale do dawnej wielkości miasto powróciło dopiero za czasów rzymskich, by ostatecznie poddać się Saracenom oraz siłom natury, głównie pod postacią irytująco potężnych trzęsień ziemi.
Starożytna Salamina jest ogromna i można ją zwiedzać przez wiele godzin. Koszt biletu to 9 tureckich lirów, czyli dokładnie tyle, ile zapłacicie za zwiedzanie większości „dużych” atrakcji po tureckiej części Cypru. Główną atrakcją są ruiny rzymskiego gymnasionu, amfiteatru oraz teatru i powiem szczerze, że przejście przez te trzy budynki nam w zupełności by wystarczyło. Pozostałe zabudowania rozsiane są po dużym obszarze, po którym trzeba dymać na piechotę, a dodatkowo nie stanowią aż takiej atrakcji, o ile na samą myśl o rzymskich ruinach nie dostajecie kisielu w dolnych partiach.
Jeśli jednak DOSTAJECIE, to mam dla Was wyśmienitą wiadomość. Prócz samej Salaminy „głównej” na miejscu możecie zahaczyć jeszcze o:
- Nekropolię (7 TL) z całą masą grobów mniej lub bardziej możnych oraz podziemiami;
- Pozostałości Enkomi (5 TL), czyli okolicznej osady powstałej jeszcze w epoce brązu;
- Dwa kościoły – „Apostoła” Barnaby (apostrof dlatego, że formalnie nie zaliczał się do Dwunastki; 7 TL) oraz położony nieco dalej, w miejscowości Iskele, XII-wieczny Panagia Theotokos (w środku znajdziecie też muzeum ikon – 5 TL).
Od gór kamieni i ciężaru historycznego można z kolei odpocząć na plaży w miejscowości Bogaz, czyli (podobno) ostatniej racjonalnej miejscówki tego typu przed wjazdem na półwysep Karpas. Tego ostatniego nie sprawdziliśmy, bo sami z Famagusty uderzyliśmy w kierunku północno-wschodnim, Karpas zostawiając sobie na kolejną wizytę na Cyprze.
Tyle pięknych miejsc do odwiedzenie, a tak mało czasu na to..
Co zrobić? Cisnąć urlop na maksa i jeździć, póki są siły 🙂
Też słyszałem po greckiej stronie, że Famagusta i w ogóle północna część Cypru jest niebezpieczna. Chyba po prostu chłopaki mają na pieńku i robią sobie nawzajem zły pijar. Jedyną mniej przyjemną akcję (choć bez zagrożenia życia czy złamanego żebra) miałem w Warosi, gdy pewien spostrzegawczy żołnierz zauważył jak robimy zdjęcia.