Nie samym Pafos człowiek żyje!

Od początku będę szczery – daliśmy dupy. Mając na zjeżdżenie Cypru zaledwie tydzień, a do tego zaliczając jeden dzień załamania pogodowego, który skłonił nas do lekkiej modyfikacji planu zwiedzania, ostatecznie (werble)… NIE ZWIEDZILIŚMY RUIN W PAFOS! Tak, tak – jakkolwiek obrazoburczo by to brzmiało, jedna z największych atrakcji południowego Cypru została przez nas bezczelnie pominięta. Na usprawiedliwienie napiszę tylko, że po tej okolicy kręciliśmy się 1 stycznia, kiedy wszystkie „oficjalne” obiekty turystyczne są na Cyprze zamknięte, a dodatkowo obiekt o tak dużym znaczeniu nie poddaje się łatwo zwiedzaniu na krzywy ryj. Jednakże, patrz: tytuł wpisu.

Cypr - Ruiny w Pafos

Takie ruinki można zobaczyć w Pafos. Źródło: 123rf.com

Abstrahując od naszej pafosowej wpadki, na temat tamtejszego kompleksu ruin wisi już w internecie tyle tekstów, że kolejny u mnie nic by nie zmienił. Ponadto, biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej zdołaliśmy obejrzeć sobie trochę innych, podobnych lokalizacji (w tym Salaminę, o której jeszcze będzie), osobiście nie odczuwam z tego powodu jakiegoś ogromnego żalu. Wreszcie, jak to często zaznaczam, w każdym kraju lubię zostawić sobie coś, do czego warto wrócić. Niech więc będzie tak, że w przypadku Cypru będą to Pafos oraz…

Królewskie Grobowce (w złodziejskim stylu)

Historia naszego zwiedzania Królewskich Grobowców (również zlokalizowanych pod Pafos) jest podobna, choć niepozbawiona cech lekkiego awanturnictwa. W tym bowiem przypadku postanowiliśmy nie dać za wygraną i wbić się do nich pomimo zamknięcia. Niewykonalne? Ależ skąd!

Ten znany kompleks około stu skalnych grobowców, użytkowanych na przestrzeni 700 lat, jest nie tylko ogromny, ale też… bardzo słabo strzeżony po zachodzie słońca. Zakrawa na ironię fakt, że na ten VIP-owski cmentarz (wbrew nazwie spoczywali tu przede wszystkim przeróżni arystokraci – w końcu żaden antyczny król nie chciałby być chowany pośród swoich poddanych), ogrodzony jest parkanem, przez którego szczeliny bez trudu przeciśnie się szczupła kobieta. Tak właśnie, parę chwil po zapadnięciu zmierzchu, dostała się do środka Beata.

Ze mną, niezbyt wyrośniętym, ale jednak nie-chudziutkim facetem, było nieco trudniej. Tu z pomocą przyszli jednak inni turyści, których przydybaliśmy na parkingu. Całkiem sporej postury facet poradził, żebym lekko uchylił działającą w jedną stronę furtkę i przecisnął się przez poziome szczeliny pomiędzy jej ramionami. Tak też zrobiłem i po chwili oboje już byliśmy na terenie Królewskich Grobowców, uzbrojeni w latarki czołowe.

Przemykając pomiędzy zabudowaniami kompleksu, mieliśmy niezłego pietra – tym bardziej, że blask LEDowych latarek mógł kogoś zaalarmować. Tak naprawdę jednak teraz wspominamy wyłącznie buzującą nam w żyłach adrenalinę, bowiem po ciemku – pomimo posiadania czołówek – widzieliśmy przysłowiowe gówno. Na terenie Grobowców spędziliśmy może 30 minut, klucząc wydeptanymi ścieżkami i próbując dostrzec coś w zapadających szybko ciemnościach. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nasza śmiała eskapada nie ma za bardzo sensu i – nie niepokojeni przez nikogo – wróciliśmy do samochodu. Zrobiliśmy to tak:

 

 

Tym samym nasza wizyta w Pafos nie zakończyła się może kompletną porażką, ale na pewno nie można jej uznać za udaną. Cóż, trzeba tu będzie wrócić za jakiś czas, być może w porze bardziej odpowiedniej do zwiedzania.

Aha. Jak zwykle zaznaczam, że nie namawiam nikogo do aktywności opisanych powyżej. O naszym „włamaniu” piszę głównie dlatego, że może to być w jakiś sposób interesujące. Pomimo znikomej szkodliwości społecznej czynu, wbijanie na teren zamknięty nocą może mieć opłakane konsekwencje, dlatego nie bądźcie nami i wpadnijcie tam za dnia, najlepiej w godzinach urzędowania kas.

No dobra. Ale skoro nie byliśmy w samym Pafos, a Królewskie Grobowce obwąchaliśmy po ciemku, to co właściwie robiliśmy przez cały dzień w okolicach tego miasta?

Pomijając atrakcje znajdujące się w bezpośredniej okolicy zachodniego krańca Limassol, o których pisałem tutaj, tak naprawdę mieliśmy całkiem zajęty dzień.

Petra Tou Ramiou

Petra Tou Ramiou to chyba najbardziej znana plaża Cypru i ewidentnie widać to po ilościach zadeptujących ją turystów. Nawet 1 stycznia plażowy parking był szczelnie zastawiony samochodami, a na romantyczne zdjęcia na tle skały, z której podobno wynurzyła się na brzeg grecka bogini miłości, nie można było liczyć.

Cypr - plaża Afrodyty

Ale obowiązkowy selfiak musiał być

Sam nie jestem „plażowy”, więc ta atrakcja nie wyrwała mnie z sandałów (tym bardziej, że ich nie nosiłem). Na pewno swoje robią tu hordy Karyn różnych narodowości, prężących swoje gibkie ciała przed selfie-stickami i panicznie unikających spojrzeń brzuchatych Rosjan o bogatej wyobraźni. Jako takie emocje wywołał we mnie tunel prowadzący na samą plażę, chociaż jego „sekretny” klimat ciężko poczuć, kiedy zaraz za tobą przeciska się nim 6-osobowa, niemiecka rodzina spragniona lodów. Poza tym to plaża jak plaża, a jej wyróżnikiem są głównie sterczące wszędzie skałki, wpływające pozytywnie na malowniczość krajobrazu. Przez ilość ludzi na metr kwadratowy nie chciało mi się jednak nawet wyciągać drona. Zamiast tego, szybko spakowaliśmy manatki i ruszyliśmy do…

Souskiou

Na trop tej wioski wpadłem na metaforycznej „trzeciej stronie wyników Google”, kiedy szukałem „dziwnych” atrakcji Cypru. Wioska znana jest z kilku rzeczy, a żadną z nich nie jest jej wielkość.

  • Po pierwsze – dorocznie odbywa się w niej festiwal kulturalny, którego nazwa – To Panairi tis Souskious – oznacza również zabawną osobę albo sytuację, nad którą straciło się panowanie.
  • Po drugie – w jej bezpośredniej okolicy odkryto najstarszy cmentarz na Cyprze, pochodzący z III wieku przed naszą erą.
  • Po trzecie – nawet pomimo powyższych faktów, Souskiou jest obecnie praktycznie bezludna. W 2011 roku na miejscu mieszkało zaledwie… 10 mieszkańców.

Taki stan to oczywiście wynik turecko-greckiego konfliktu, który „wydmuchał” z sadyby większość mieszkańców, których stan liczbowy od roku 2001 znacznie się jednak powiększył. Wtedy na terenie sioła stale obecna była aż dwójka ludzi.

Niestety, za naszej bytności do wioski nie sposób było dojechać na czterech kołach – deszcze z poprzedniego dnia potworzyły na drodze kałuże wielkości małych jezior. Jako, że nie mieliśmy za wiele czasu, jej zabudowania obejrzeliśmy sobie z daleka, robiąc użytek z zoomu w naszych aparatach. Istotnie, na całkiem solidnym obszarze widać przede wszystkim ruiny, a tylko w skrajnych zabudowaniach dostrzegliśmy jakikolwiek ruch. Jeśli jesteście fanami urbexu (oraz – w niesprzyjających warunkach – jazdy terenowej), to myślę, że w Souskiou spokojnie można spędzić pół dnia, buszując po opuszczonych domach, w których podobno zostało sporo mebli i wyposażenia. Czyżby kolejny powód, by wrócić w okolice Pafos?

Cypr - wioska Souskiou

Souskiou z oddali

Aby niezawodnie namierzyć Souskiou, ściągnijcie sobie na komórkę aplikację Maps.Me, a następnie – po zassaniu mapy Cypru – wpiszcie jej nazwę i poszukajcie wyniku, przy którym jest przymiotnik abandoned. Z Plaży Afrodyty na miejsce dostaniecie się samochodem w jakieś 20 minut. O komunikacji publicznej możecie zapomnieć.

Wrak statku Edro III

Stary, poczciwy Edro III to jedna z tych znanych-nieznanych atrakcji Cypru, dla których niektórzy – w tym my – potrafią specjalnie przejechać 17 kilometrów dzielących go od Pafos (względnie zrobić przystanek w drodze na półwysep Akamas). O historii feralnej jednostki możecie przeczytać więcej na zaprzyjaźnionym blogu Daleko-niedaleko, a u mnie posłuchacie jej w skróconej wersji, przy okazji oglądając jednak kilka z moich ulubionych ujęć uchwyconych na Cyprze:

W pobliżu Edro III znajdują się również morskie jaskinie – wystarczy przejść się brzegiem około 1,6 km na północ od wraku.

Inne wraki Cypru

Jeśli lubicie unieruchomione statki (nie oceniam), to mogą Was zainteresować dwa inne miejsca:

  • O Ms Zenobia pisałem tutaj – wrak tej jednostki jest co prawda dostępny tylko dla tych, którzy nurkują, ale jednocześnie jest to również (podobno) jeden z najciekawszych tego typu obiektów na świecie.
  • Z kolei na trasie do Edro III z Pafos, dosłownie 1,4 km na północ od Królewskich Grobowców, na morzu możecie dostrzec MV Demetriosa – jednostkę, która również utknęła na mieliźnie i już tam została. Wraku szukajcie wzrokiem na wysokości Capital Coast Resort. Jest dość mocno oddalony od brzegu i wygląda jakby po prostu kotwiczył, ale przez lornetkę wyraźnie widać, że już raczej nigdzie nie popłynie.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Cyprze lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

komentarze 2

  1. Adam Sosulski 15 maja 2019
    • Brewa 17 maja 2019

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?