Echmiadzin – ormiański Watykan

O ile klasztor Khor Virap jest najbardziej znanym ze świętych miejsc Armenii, o tyle Echmiadzin (czyli – w wolnym tłumaczeniu – Miejsce Zrzutu Syna Jedynego Boga) jest zdecydowanie najważniejszym z nich, jeśli chodzi o wagę religijną. Ten „ormiański Watykan”, podobnie jak Khor Virap, związany jest z osobą św. Grzegorza Oświeciciela, który w tym miejscu zobaczył Święty Promień (czy jakoś tak). Czasy były takie, że nikt nie ignorował podejrzanie padających promieni słonecznych, więc Grzesiek, nie namyślając się wiele, machnął w tym punkcie kościół, do dziś zwany Mayr Tachar (czyli: Ormiański kościół-matkę). Katedra, rzecz jasna, stoi do dziś.

Mayr Tachar – pomimo wagi religijnej – trudno nazwać potwornie imponującą budowlą. Kościół znajdziecie w środku kompleksu XIX-wiecznych zabudowań, otoczonych murem mniej więcej w tym samym czasie. Na sam teren wejdziecie przez bramę, obok której stoi pomnik, wybudowany tu w 2001 roku, na cześć odwiedzającego Echmiadzin Jana Pawła II. Pamiętajcie, że – bądź co bądź – jest to najświętsze miejsce w Armenii, więc musicie zadbać o odpowiedni ubiór. Nikt oficjalnie nie zwróci Wam uwagi, ale pełne wzgardy spojrzenia starszych Ormian szybko ujawnią, czy czasem nie macie na sobie zbyt krótkich spodenek.

Mayr Tachar

Katedra w całej okazałości, wraz ze szczęśliwym autorem*

Sama Katedra była kilkukrotnie przebudowywana i, jeśli nie jesteście znawcami architektury, trudno Wam będzie określić, które jej części pochodzą z którego wieku. Na uwagę na pewno zasługuje pochodzące z XVII wieku, bogato zdobione wejście do budowli oraz samo wnętrze – niewielkie, ale ładnie i naturalnie oświetlone. Główny ołtarz stoi podobno w miejscu, na które padł kiedyś wspomniany wcześniej Święty Promień.

Echmiadzin - wnętrze

We wnętrzu katedry klasycznie trafiliśmy na mszę*

W kościele znajduje się również skarbiec, w którym przechowywana jest Święta Lanca – ta sama, którą rzymski legionista utoczył krwi wiszącemu na krzyżu Jezusowi. Grot jest tak mocno zdobiony, że trudno dostrzec go przez to całe złoto, ale spokojnie – podobnych relikwii na świecie jest jeszcze kilka, więc nie ma co płakać, jeśli go nie znajdziecie. Co ciekawe, drzwi prowadzące ze skarbca prowadzą do jeszcze jednego pomieszczenia, będącego pogańską świątynią ognia. Ta została tu pozostawiona zapewne na wszelki wypadek, gdyby starzy bogowie kiedyś okazali się powracającą modą. Do kaplicy można wejść tylko na wyraźne żądanie – możecie spróbować szczęścia u któregoś z kręcących się w pobliżu mnichów.

Dodatkowo możecie oczywiście pokręcić się po kompleksie (część jest zamknięta z uwagi na to, że tutejszy Główny Patriarcha nadal stacjonuje na miejscu) i otaczającym go parku. Nie sądzę, żebyście mieli tu spędzić więcej niż godzinę, chyba że macie wtyki w ormiańskim kościele.

Echmiadzin - park

Park robi całkiem dobre wrażenie, choć jest stosunkowo niewielki*

Nie tylko Katedra

Echmiadzin utożsamiany jest przede wszystkim z kościołem Mayr Tachar, ale w miejscowości są jeszcze trzy inne, nieco mniej oblężone kościoły. Jeśli pod Katedrą akurat jest tłum, skoczcie sobie pod Surp Gayane (XVI-wieczną, wpadającą w pomarańcz budowlę), Surp Shogahat (elegancki, prosty kościół z XVII wieku) i Surp Hripsime (zbudowany na miejscu kaplicy z VI wieku). Dwa ostatnie znajdują się kawałek na wschód od zabudowań Mayr Tachar, a pierwszy znajdziecie dosłownie 300 metrów na północ od nich.

Echmiadzin leży zaledwie 20 km od Erywania, więc nie musicie rezerwować sobie na wizytę w nim całego dnia. My „zrobiliśmy” go podczas całkiem spokojnej doby, podczas której skoczyliśmy również pod Khor Virap i pokręciliśmy się trochę po stolicy Armenii. W 2010 roku marszrutki do miejscowości odchodziły z Sarian Poghots, a przejazd w tę i z powrotem zamykał się w kwocie 1000 dram od osoby.

Atom pod Watykanem

Niektórych może zainteresować fakt, że paręnaście kilometrów na zachód od Echmiadzinu funkcjonuje jedyna w tym kraju elektrownia jądrowa w Metsamorze. Ten kompleks energetyczny jest jednym z głównych dostawców prądu w kraju i odpowiada za około 30% produkcji energii elektrycznej w Armenii. Elektrownia ma działać co najmniej do roku 2022, a armeński rząd planuje również odpalić drugi blok jądrowy do roku 2026. Budowla jest obiektem o znaczeniu strategicznym, więc raczej jej sobie nie zwiedzicie, ale charakterystyczne, wielkie kominy na pewno dostrzeżecie z daleka.

*zdjęcia autorstwa Zosi K.

Podobał Ci się ten wpis? Możesz poczytać inne notki o Armenii lub polubić mój blog na Facebooku, gdzie na bieżąco informuję o nowych wpisach i wrzucam dodatkowe treści.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?