Owcze TOP 5: Streymoy (w tym Torshavn)
Wyspa Streymoy w archipelagu Wysp Owczych jest „nosicielką” wielu rekordów. To największa (373,5 km2), najbardziej zaludniona (22 tys. mieszkańców) i jednocześnie najdłuższa (ok. 60 km) wyspa Farojów, a za tym idzie choćby kolejne „naj”, dotyczące ilości szczytów – znajdziemy tu ich aż 72. Zastanawiające jest, że przy tych wszystkich rekordach Strymoy wcale nie jest najpiękniejszą z Wysp, chodź przyczyna może leżeć w jej ukształtowaniu. Streymoy jest bardzo „wysoka” na północy, znanej z imponujących klifów, które możemy obejrzeć sobie z wody. Na południu natomiast – zwłaszcza w rejonie miasta Torshavn (oficjalnej stolicy Wysp Owczych) – wyspa mocno się wypłaszcza, tracąc wiele z uroku charakterystycznego dla innych części Owiec. Mimo to i tutaj znajdziemy przynajmniej 5 ciekawych punktów, o które zdecydowanie warto zahaczyć podczas pobytu na Farojach. Oto one:
5. Torshavn
Stolica Wysp Owczych ląduje w tym zestawieniu głównie dlatego, że jest – no cóż – stolicą. Miejscowość umościła się na południowym krańcu Streymoy około 900 roku naszej ery, początkowo w formie supportu dla dorocznych, litnich tingów – zjazdów wikińskich przywódców, którzy to właśnie tutaj dyskutowali nad „globalnymi” sprawami. Dogodne, ale mało spektakularne położenie tego punktu na mapie sprawiło, że wkrótce powstał tu duży port noszący imię skandynawskiego boga piorunów: Thora (nie trzeba się więc długo domyślać, skąd wzięła się obecna nazwa miasta – havn oznacza port). Rosnąca liczba uczestników tingów sprawiła, że zjazdy wkrótce musiały stać się bardziej sformalizowane, a co za tym idzie – organizowane pod dachem. Tak powstała pierwsza wersja rządowych zabudowań, które do dziś dotrwały jako Tinganes – jeden z najmniej imponujących kompleksów tego typu na świecie, który da się obejść spacerkiem w zaledwie kilka minut. Duże oddalenie Wysp Owczych od… właściwie czegokolwiek sprawiło, że instytucja ta funkcjonuje do dziś, ciesząc się stosunkowo spokojną historią, przerwaną tylko raz. Od 1816 roku farerski rząd nie funkcjonował, ale został przywrócony niedługo potem, w 1852 roku – już w nowo wybudowanej siedzibie, którą możemy podziwiać do dziś.
Nie zrozumcie mnie źle. Torshavn to sympatyczne miasteczko, które w 2017 roku miało o 200 mieszkańców więcej niż polskie Wąbrzeźno (i dokładnie tyle samo, co Barlinek, o którym pierwszy raz usłyszałem podczas pisania tego wpisu). Znajduje się tu kilka muzeów, instytucji kultury i parę innych atrakcji turystycznych (patrz niżej), ale w porównaniu z całą resztą archipelagu Wysp Owczych, którego siłą są przede wszystkim epickie widoki i różnorodność fauny, wypada bardzo blado. Miejscowość położona jest na dość nijakiej, płaskiej przestrzeni, a największą frajdę turysta będzie miał z dojazdu do niej. Z centralnej części Streymoy do stolicy prowadzi jedna z ładniejszych Buttercup routes (o „jaskrowych drogach” przeczytasz więcej w tym miejscu), a w drogę powrotną można udać się alternatywną trasą, rozciągniętą po wybrzeżu fiordu Kaldbaksfjorour.
W stolicy Wysp Owczych coś tam jednak można zobaczyć, a do jej najważniejszych landmarków należą:
- Obszar Undir Ryggi, czyli coś na kształt lokalnej starówki, zabudowanej drewnianymi domkami, ocalałymi z ogromnego pożaru w 1673 roku. Domy są małe głównie dlatego, że drewno na Owcach jest materiałem drogim i dość egzotycznym (możecie sobie więc wyobrazić rozpacz, jaka ogarnęła miasto po pożarze). W pobliżu starego miasta znajdziecie też sympatyczny kościółek Hyvnar, będący lokalną „katedrą” i głównym miejscem kultu na Wyspach Owczych. Jego cechą charakterystyczną (poza tym, że był to pierwszy „owczy” kościół wyposażony w miejsce dla chóru) są zwisające z powały modele statków, ofiarowywane kościołowi w ramach wdzięczności za ocalenie na morzu.
- Tinganes to budynki farerskiego rządu. Pomimo iż nie robią one dużego wrażenia, to ciekawą sprawą jest to, że po kompleksie można łazić bez żadnych problemów, ogromnym wysiłkiem woli powstrzymując się od zapukania w drzwi chatki zajmowanej – powiedzmy – przez tutejszego premiera czy ministra finansów. Farerzy zdecydowanie podchodzą do władzy na chillu.
- Fort Skansin to pozostałości po niegdysiejszej twierdzy (oryginalnie z XVI w.), usytuowanej przy wejściu do portu i nie mającej szczęścia do zwycięstw. Niezbyt wielki fort był kilkukrotnie przebudowywany, a po każdym „remoncie” natychmiast padał ofiarą kolejnych ataków, z czego dwa najpoważniejsze zostały przeprowadzone przez Francuzów oraz Brytyjczyków. Ci ostatni wrócili na miejsce – już w ramach okupacji – podczas II Wojny Światowej i nawet oddali kilka strzałów z dział ustawionych za kompleksem, skutecznie napędzając stracha nadpływającym Niemcom.
- Na głównym placu miejskim – Vaglid – znajdziecie tutejszy ratusz, świetnie zachowany budynek z trawiastym dachem, w którym obecnie znajduje się księgarnia Jacobsena, a także siedzibę farerskiego parlamentu, wyglądającą jak rozbudowany dom jednorodzinny. Placyk jest również częścią głównej ulicy handlowej miasta – Niels Finsens. Nasze najlepsze wspomnienie z nim związane to wyśmienita ryba z frytkami, którą zjedliśmy czekając aż przestanie padać.
Poza tym w Torshavn znajdziecie jeszcze kilka muzeów (w tym narodową galerię sztuki czy muzeum narodowe), regionalne centrum konferencyjno-kulturalne Nordic House, a także całą masę sklepów (w tym z alkoholem), barów i dość drogich restauracji. Baza gastronomiczna i noclegowa w stolicy jest najbogatsza na całych Farojach, ale jeśli zamierzacie tu nocować lub zjeść porządny obiad, to nastawcie się na spory wydatek. Z drugiej strony, to właśnie do Torshavn musicie się udać, jeśli najdzie Was ochota na wizytę w „lepszej” jadłodajni – miasto może pochwalić się kilkoma takimi lokalami z górnej półki.
Ze stolicy możecie również wyruszyć na jeden z kilku oferowanych przez tutejszych operatorów rejsów. Regularne promy odpływają z Torshavn na pobliską, niewielką Nolsoy oraz leżącą na totalnym zadupiu Sudoroy (po drodze miniecie sławną wysepkę Litla Dimun) – terminarz znajdziecie tutaj. Z kolei zabytkowym, wycieczkowym żaglowcem Nordlysid wybierzecie się stąd na ogólne, 3-godzinne zwiedzanie okolicy… albo na wieczorny koncert w pobliskich jaskiniach. Rozkład rejsów Nordlysid możecie sprawdzić na tej stronie.
4. Tjornuvik
Przeskakując z południa od razu na daleką północ Streymoy lądujemy w Tjornuvik – jednej z najładniej położonych miejscowości na Wyspach Owczych. Niewielka wioska, zamieszkana obecnie przez około 70 osób, położona jest w niewielkiej zatoce, z której rozciąga się wspaniały widok na północny kawałek Eysturoy. Wioska wygląda również pięknie od strony wody – otaczające ją wzgórza były co prawda przyczyną wielu tragedii (lawiny z lat 1633 oraz 1868 praktycznie wgniotły miejscowość w ziemię), ale przy dobrej pogodzie wyglądają naprawdę magicznie.
Kiedy znudzi Wam się patrzenie z dołu, możecie urządzić sobie krótki trekking na jedno z okolicznych wzgórz albo popytać miejscowych o okoliczny cmentarz wikingów. To stanowisko archeologiczne jest raczej słabo oznaczone i jeszcze słabiej opisane, ale stanowi wystarczającą motywację do krótkiego spaceru.
3. Wodospad Fossa
W połowie drogi pomiędzy mostem łączącym Streymoy z Eysturoy a wioską Tjornuvik natkniecie się na Fossę – najwyższy wodospad na Wyspach Owczych. Rzecz jasna, z drogi nie będziecie w stanie zobaczyć go w całej, 140-metrowej okazałości, bowiem spora jego cześć będzie pod Wami. Niemniej, warto poświęcić kilkanaście minut na spacer z parkingu pod kolumnę wody. Jeśli zimno Wam nie straszne, to bez problemu możecie się tu wykąpać, ale weźcie pod uwagę fakt, że spadająca z kilkudziesięciu metrów woda może zrobić kuku. Zabezpieczcie też sprzęt elektroniczny, bo farerski wiatr będzie nawiewał na Was wodę już na parkingu.
2. Saksun
Malusieńka (30 mieszkańców), ale przepięknie położona wioska Saksun to chyba najpiękniejsze, „lądowe” miejsce na Streymoy. Jej największym atutem jest tradycyjny, drewniany kościół, pokryty równie tradycyjnym, „żywym” dachem. Budowla położna jest tuż przed zejściem do imponującej laguny, częściowo wypełnionej wodą. Na dół można zejść, choć będzie to właściwie nielegalne – dookoła kościoła porozstawiane są znaki upraszające o nie łażenie po otaczającej go zieleni. Aby zejść do laguny zgodnie z lokalnymi przepisami, trzeba cofnąć się kawałek i pójść ścieżką, rozpoczynającą się w centrum miasteczka.
W Saksun znajduje się również znane muzeum typu skansenowego, przedstawiające życie na farerskiej farmie od średniowiecza aż do dziś. Skansen czynny jest w sezonie turystycznym, od 14:00 do 17:00, a wejście do niego kosztuje 30 DKK.
Będąc w Saksun nie zapomnijcie obejrzeć się za siebie. Wioska położona jest jeszcze lepiej niż Tjornuvik – otaczają ją zielone (w lecie) góry, które robią niesamowite wrażenie. Na ich wschodniej ścianie dostrzeżecie imponujący wodospad.
Wreszcie, niemniej satysfakcjonujący jest dojazd do Saksun, biegnący środkiem szerokiej doliny. To kolejna z farerskich Buttercup routes i w mojej opinii najładniejsza ze wszystkich, którymi udało nam się przejechać. Pamiętajcie tylko, żeby nie zatrzymywać się na niej na dłużej, bo tutejsi ptasi mieszkańcy mogą być niezadowoleni. Niestety, aby ją przebyć musicie zarezerwować wycieczkę z którymś z lokalnych tour-operatorów albo mieć wynajęty samochód, bowiem do Saksun nie dojeżdża żaden transport publiczny.
Wioskę Saksun oraz prowadzącą do niej drogę możecie zobaczyć lepiej na poniższym, krótkim filmie:
1. „Ptasie” klify Vestmanny
Leżąca w centralnej części Streymoy Vestmanna wyrasta powoli na turystyczne centrum Wysp Owczych. Jej największą zaletą jest port, z którego wyruszają kilkugodzinne rejsy widokowe, zabierające pasażerów na północ. Stąd turyści mogą do woli oglądać potężne, sięgające niemal do nieba klify, stanowiące północne wybrzeże największej wyspy Farojów. Widoki są wspaniałe, zwłaszcza jeśli dopisze pogoda, wywabiająca na wybrzeże przedstawicieli licznych gatunków ptaków oraz owce, bezczelnie przechadzające się po przerażających stromiznach.
Jeden z takich rejsów (podobnie jak inne atrakcje oferowane przez Vestmannę) opisuję Wam dokładniej w oddzielnym wpisie. Tu natomiast napiszę jeszcze tylko, że „przejażdżka” na pokładzie wycieczkowca nie jest tania (325 DKK od osoby), ale zdecydowanie warto ją odbyć. Trip możecie zarezerwować na tej stronie internetowej.
Pierwsze- a gdzież te wyspy w ogóle są. Ależ sprawdzę sobie, wiadomo, że są .
Drugie – ciekawie opowiadasz o miejscach . Chwała Ci za to.
Dziękuję, staram się :).