Czeska Szwajcaria na weekend
Położona na północy Czech (tuż przy granicy z Niemcami) Czeska Szwajcaria to jedna z absolutnych perełek turystycznych naszych południowych sąsiadów. Jeśli po zakończeniu pandemii będziecie mieli wolny weekend, a do tego rezydujecie na przykład we Wrocławiu, to absolutnie musicie się tam wybrać… a ten tekst pomoże Wam w organizacji takiego wypadu.
Czeska Szwajcaria – informacje praktyczne
Mimo iż obszar znany jako Czeska Szwajcaria jest dość solidnym kawałem terenu (rozciągającym się daleko na wschód), to zorientowanie się w jego głównej części jest stosunkowo proste. W rejonie mamy właściwie cztery najważniejsze obszary „turystyczne”, a są to:
- Ścieżka pod Bramę Pravcicką i ewentualnie dalej
- Spływ (lub trekking) przełomem rzeki Kamenice (Edmuntova souteska)
- Miasteczko Hrensko
- Reszta parku narodowego na wschód od miejscowości Mezni Louka
Niezależnie od tego, co w Czeskiej Szwajcarii będziecie robić, najprawdopodobniej dojedziecie do niej od strony wschodniej i raczej powinniście zrobić to własnym transportem. Do Hrenska dojeżdżają wprawdzie autobusy, ale jeśli myślicie o weekendzie czy wizycie przejazdem, to nie polecamy tego typu pomysłów – po prostu stracicie za dużo czasu.
Jeśli planujecie nocleg, to rozejrzycie się za nim sporo wcześniej. Hrensko nie jest specjalnie duże i chociaż znajdziecie w nim hotel na hotelu, to większość z nich okupowana jest przez wszechobecnych, nieco podstarzałych Niemców. Z tego względu musicie wziąć również pod uwagę, że ceny na miejscu będą dostosowane raczej do naszych zachodnich sąsiadów, a to dotyczy przede wszystkim miejsc noclegowych. Jeśli nie chcecie przepłacać, to warto je rezerwować ze sporym wyprzedzeniem. Oczywiście możecie nocować gdzieś w większym oddaleniu od Hrenska, ale jeśli interesują Was główne atrakcje Czeskiej Szwajcarii, to i tak będziecie musieli do niego dojechać.
Wreszcie, najważniejszą praktyczną poradą dotyczącą Czeskiej Szwajcarii jest ta:
Bądźcie na miejscu jak najwcześniej. SERIO.
Jeśli planujecie poznawać uroki regionu w weekend, to podjedźcie do Hrenska w piątek i ruszcie na trekking w sobotę rano. Zróbcie tak zwłaszcza, jeśli nie macie zamiaru dymać z buta przez całą długość miasteczka celem udania się pod Pravicką bramę. Parking pod nią (do tego tematu zaraz wrócimy) zapełnia się tak szybko, że po godzinie 9:00 możecie w ogóle zapomnieć o jego istnieniu. Mowa tu, rzecz jasna, o sezonie letnim – w chłodniejsze miesiące może być luźniej.
Trekking pod Bramę Pravcicką
Spacer pod Bramę Pravcicką to najpopularniejsza trasa w Czeskiej Szwajcarii i nic w tym dziwnego. Kulminacyjnym momentem przebieżki jest tu postój pod samą Bramą a także wizyta w Sokolim Gnieździe – imponującej, XIX-wiecznej posiadłości w stylu alpejskim, której zbudowanie musiało kosztować majątek.
Droga pod Sokole Gniazdo rozpoczyna się jakieś 2,5 kilometra od centrum Hrenska na wschód i to właśnie tę odległość możecie sobie skrócić o połowę, jeśli macie własny samochód. My na spacer ruszyliśmy z parkingu, ciągnącego się od granic miasta w stronę, w którą mieliśmy podążać. Pomimo późnego przybycia, udało nam się zająć ostatnie wolne miejsce na samym skraju obszaru postojowego, dzięki czemu do punktu startowego trekkingu mieliśmy niecały kilometr. Warto wskazać, że droga z miasteczka do początku trasy wiodącej pod Bramę nie jest szczególnie spektakularna i wiedzie wzdłuż jezdni, więc nic nie tracicie nieco ją skracając. Ważna sprawa: postój na parkingu jest płatny i kosztuje 150 koron. Jest to więc sensowna opcja przede wszystkim dla tych, którzy na miejscu nie nocują.
Przebieżka pod samą Bramę należy do tych łatwiejszych, choć od samego początku idzie się pod górę. Po drodze miniecie sporo przeróżnych formacji skalnych, jak również będziecie mieli okazję odbić w bok do niewielkiej „pół-jaskini”, niegdyś będącej domem kilku miejscowych pustelników.
Na szlaku raczej się nie zgubicie. Jest on czytelnie oznaczony, a ponadto spotkacie na nim sporo innych wycieczkowiczów. Pod górkę powinniście pokonać go w godzinę, a jeśli nie dacie się skusić wspomnianej wyżej jaskini, to wystarczy Wam nawet 45 minut.
Kiedy na trasie zobaczycie więcej kamieni niż drzew, to będzie to wyraźny sygnał, że dochodzicie do celu. Wkrótce, po wyjściu zza załomu skalnego, Waszym oczom ukaże się Pravcicka Brama oraz – na lewo od niej – Sokole Gniazdo.
Brama to ogromniasty, skalny łuk o rozpiętości ponad 26 metrów (u podstawy). Niestety, aby obejrzeć ją sobie dokładniej i nie z samego dołu, będziecie musieli wyskoczyć z hajsu. U wejścia do Sokolego Gniazda będzie czekać na Was budka biletowa, w której za 95 koron (cena z lipca 2020) nabędziecie świstek papieru umożliwiający wejście na teren posiadłości i dalej. O ile mi wiadomo, tej bramki nie da się obejść bez narażania życia.
Nie ma co grymasić, bowiem bilet wstępu umożliwi Wam nie tylko podejście pod samą bramę, ale również skorzystanie z usług oferowanych przez obsługę Sokolego Gniazda, będącego obecnie restauracją, miejscem noclegowym (jeśli lubicie trekkingi z bagażami) oraz galerią sztuki. Cenników pokoju nie sprawdzaliśmy, ale możemy powiedzieć, że smażony ser spożywany w pięknych okolicznościach przyrody kosztuje tutaj 180 koron, a piwko – 50 koron (tylko nie pijcie go za dużo, bo jeszcze musicie zejść).
Aby w pełni nacieszyć oczy widokami, dobrze jest podejść jeszcze kawałek do góry na pobliski punkt widokowy – wystarczy kierować się znakami. Z wysuniętego klifu widać doskonale samą bramę oraz (już nieco gorzej) imponującą posiadłość, która zadziwiająco dobrze wpasowała się w otaczające ją skały. Miejsce to od dawna inspiruje. W dawniejszych czasach odwiedzał je choćby Hans Christian Andersen, a w okolicy kręcono również fragmenty nowej wersji Lwa, Czarownicy i Starej Szafy.
Z ciekawostek warto również zwrócić uwagę na windę towarową, która dowozi szpargały do Orlego Gniazda. Jak się okazuje, obsługa czasem używa jej także do transportu własnego, ale – o ile mi wiadomo – turyści nie mogą korzystać z tej opcji.
Z Sokolego Gniazda możecie iść dalej, ku miejscowości Mezni Louka, co powinno Wam zająć kolejne 70-90 minut. My nie skorzystaliśmy z tej opcji głównie dlatego, że chcieliśmy w jakimś sensownym czasie wrócić do samochodu.
Spływ Edmuntową Souteską
Drugą ważną atrakcją regionu, której my niestety nie widzieliśmy, jest „czeska Niagara”, czyli wodospad dość spektakularnie wpadający do Edmuntowej Souteski, będącej częścią rzeki Kamenice. Aby wybrać się na spływ, musicie przejść się kawałek wzdłuż rzeki od strony Hrenska bądź Meznej Louki. Łodzie pływają w obie strony. Jeśli macie do dyspozycji cały dzień, możecie najpierw skoczyć pod Bramę Pravicką, zejść do miasteczka Mezni Louka, a następnie wrócić z niego do Hrenska drogą rzeczno-lądową. Taka trasa w 100% wypełni Wam dzień i po jej zrobieniu będziecie spać jak zabici.
Żeby nie było: „czeska Niagara” to nazwa mocno na wyrost, a wodospad jest dość mały. Niemniej, spacer brzegiem rzeki oraz dwa fragmenty spływu są podobno warte poświęconego na nie czasu i pieniędzy (80 koron od osoby). Ważna uwaga: jeśli chcecie zaoszczędzić na łódkach, to musicie wybić to sobie z głowy. Trasa piesza z obu stron kończy się na odpowiednich przystaniach i fragment pomiędzy nimi trzeba pokonać na pokładzie łodzi, chyba że macie naprawdę dużo czasu i nie dacie się złapać ochronie.
Hrensko
Musicie nam uwierzyć na słowo: Hrensko samo w sobie jest miasteczkiem, przez które warto przynajmniej „przejechać”. Ta miejscowość to praktycznie kawałek Szwajcarskich Alp w środku Czech, z ładnymi hotelami przyklejonymi do ścian skalnego wąwozu i dziesiątkami sympatycznych restauracji na każdym kroku. My śmigaliśmy przez nie samochodem i nie zrobiliśmy żadnych zdjęć z jednego, prostego powodu: w Hrensku absolutnie nie mieliśmy gdzie się zatrzymać, bowiem wszystkie miejsca parkingowe były zajęte, a „wąska” konstrukcja miejscowości uniemożliwia łatwe wykręcanie i poszukiwanie kawałka bezpłatnego parkingu. Niemniej, jeśli wpadniecie na miejsce na weekend, to na pewno będziecie mieli kilka chwil na to, by pokręcić się po Hrensku i nacieszyć oczy jego urokiem i niestandardową – jak na Czechy – architekturą.
Wschodnia część Czeskiej Szwajcarii
Mniej znana, wschodnia część Czeskiej Szwajcarii to duży region, który ciężko „oblecieć” podczas weekendu, a i przemówi on raczej do tych odwiedzających, którzy lubują się przede wszystkim w pieszych wycieczkach. Na jej terenie znajdziecie m.in. małą wersję Bramy Pravcickiej czy ruiny zamku Falkenstein, które spodobają się wielbicielom czeskich skalnych miast.
Jeśli lubicie mniej zadeptane szlaki, to koniecznie sprawdźcie okolice miasteczek Vysoka Lipa oraz Jetrichovic. To właśnie z nich można ruszyć na mniej znane szlaki Czeskiej Szwajcarii, ale na ich poznanie będziecie musieli już przeznaczyć zdecydowanie więcej niż jeden dzień czy weekend.