Janowiec – młodszy brat Kaziemierza Dolnego

Jakiś czas temu mieliśmy z Agatką okazję spędzić kilka dni w Janowcu – niewielkiej wsi na Lubelszczyźnie, znanej głównie z tego, że można śmignąć do niej promem z Kazimierza Dolnego. Dużym zaskoczeniem było dla nas to, że Janowiec nie może wprawdzie konkurować urodą ze swoim większym „bratem” po drugiej stronie Wisły, ale mimo to dysponuje dość pokaźnym wachlarzem atrakcji turystycznych, a także solidną – jak na swoje rozmiary – bazą gastronomiczną. W związku z tym, postanowiliśmy oddać tej miejscowości hołd w mini-przewodniku.

Janowiec nad Wisłą – odrobina historii

Janowiec siedzi sobie nad Wisłą już od dłuższego czasu, bowiem kroniki wskazują, że miejscowość istniała już w XIV wieku, funkcjonując (aż do wieku XVI) pod nazwą Serokomla. Nazwa te zresztą do dziś pozostaje mocno wyryta w sercach mieszkańców, bowiem tak właśnie nazywa się jedna z restauracji, prom łączący miejscowość z Bochotnicą czy miejscowa drużyna piłkarska. Swoją drogą, nazwa ta pochodzi od nazwiska pierwszego dziedzica Janowca.

Na przestrzeni wieków w Janowcu nie działo się jakoś szczególnie dużo. Spodziewane profity z handlu wołami z Rusi nigdy nie nadeszły (kto by się spodziewał…), a mimo postawienia (w XVI wieku) zamku, miejscowość i tak padła ofiarą Potopu Szwedzkiego. Największa tragedia nadeszła w XIX wieku, kiedy to (ówczesne) miasteczko skonfliktowało się z właścicielami zamku, straciło ratusz, a ostatecznie – w 1869 roku – prawa miejskie.

Po II Wojnie Światowej Janowiec został odznaczony Krzyżem Partyzanckim, jako że w jej okolicach prowadzone były dość ciężkie walki – także pancerne. Miejscowość została odbudowana, choć rozmiarowo nie dorównała pierwotnej formie. Bliskość popularnego wśród turystów Kazimierza Dolnego sprawiła jednak, że w czasach obecnych wioska wzięła drugi oddech.

Janowiec z lotu ptaka

Atrakcje Janowca

Największą atrakcją Janowca jest niewątpliwie górujący nad nim zamek, obecnie zachowany w formie trwałej ruiny. Prace nad jego częściową odbudową ciągle trwają, co nie przeszkadza obsłudze biletować zwiedzających („pełen” bilet – zapewniający możliwość wstępu do małego muzeum – kosztuje 12 zł). Co ciekawe, omawiana budowla wygrywa w cuglach z konkurentem z drugiego brzegu Wisły – zarówno jeśli chodzi o rozmiar, jak i o ogólną atrakcyjność. Ponadto w okolicach zamku znajdują się jeszcze dodatkowe atrakcje: sprowadzony z miejscowości Moniaki dwór, a także historyczne: stodoła, spichlerz i lamus (hehe…). Ten mini-skansen zlokalizowany jest rzut beretem od zamku, a jego dopełnieniem jest jeszcze Zbrojownia.

Zamek w Janowcu

Spod zamku zdecydowanie warto udać się na krótki trekking do pobliskiego punktu widokowego, z którego widać Kazimierz Dolny. Spacer zajmie Wam jakieś 30 minut, ale drugie tyle doliczcie na przystanek w Manes – lokalnej knajpie, w której można wciągnąć piwko oraz pyszne, podsmażane pierogi (patrz niżej).

Manes zza ogrodzenia

Poza „kompleksem zamkowym”, na który warto poświęcić te 2-3 godziny, Janowiec dysponuje jeszcze przebudowanym na styl renesansowym kościołem oraz tym, co spodoba się antyfanom weekendów w Kazimierzu Dolnym: spokojem.

Janowiec stanowi wyśmienity przykład miłej, całkiem zadbanej polskiej wsi, której mieszkańcy dobrze wykorzystują potencjał turystyczny położonego po drugiej stronie rzeki Kazimierza. Oczy cieszą tu odremontowane (choć nie przesadnie) domy mieszkalne, otoczone przeważnie ładnie przystrzyżoną trawą. Nie bez znaczenia dla wsi pozostaje również bogactwo tutejszej okolicy w skały wapienno-krzemionkowe (tzw. opoka), które najwyraźniej rozdawane są tutaj za darmo. Co drugi dom w miejscowości ma owym wapieniem wyłożone ściany zewnętrzne, co w sumie pozytywnie wpływa na wrażenia estetyczne.

Opoka na opoce

Janowiec gastronomicznie

Pomimo niewielkich rozmiarów wioski, Janowiec dysponuje przerażającą wręcz liczbą aż pięciu lokalnych knajp, z których my mieliśmy okazję wizytować aż cztery.

  • Maćkowa chata to chyba najpopularniejszy wybór, dysponujący bardzo przyzwoitym menu, w którym znajdziemy m.in. kluski wpisane na listę dziedzictwa kulinarnego (tak, dobrze przeczytaliście). Jak dla nas to po prostu przyzwoite lane kluchy z dobrym sosem z grzybów, ale whatever – my możemy je wpisać na listę jednych z lepszych posiłków na miejscu. Maćkowa serwuje również bardzo dobre wino, przygotowywane specjalnie dla tego lokalu.
  • Czarna dama to hipsterska nowość, która na nasze oko padnie za około rok (głównie ze względu na mocno warszawskie ceny, a co za tym idzie – brak klientów). W tym przybytku zjemy już różne rzeczy ą-ę, w stylu burgera z dziczyzny, szarpanej wieprzowiny czy warzyw pokrojonych tak, że aż trzeba opisać je w menu po francusku. Niemniej, tu też jest dobrze, chociaż najdrożej w wiosce.
  • Knajpa u Marceli to po prostu knajpa. Wybór dań nie powala, ale na pewno nie wyjdziecie stąd głodni. Nie ma tu obsługi kelnerskiej, ale jest za to przyzwoity ogródek, który na pewno spodoba się właścicielom psów oraz rodzicom młodszej dzieciarni.
  • Manes to wspomniana już knajpa zlokalizowana na zamkowej skarpie. Trzeba się do niej przebijać się przez krzuny i gorąco polecamy późniejsze sprawdzenie się na obecność kleszczy. Właściciele lokalu mają uprzejmie wywalone i prowadzą go głównie po to, żeby się nie nudzić. Być może dzięki temu pierogi są pyszne, choć w ofercie brakuje jakiegoś winka. Ta miejscówka ma niewątpliwie najlepsze walory widokowe.
  • Opisana jako „Dom restauracyjny” Serokomla to także hotel i – pomimo serwowania dań obiadowych – znana jest bardziej jako kawiarnia. Mieliśmy okazję popróbować kilku pochodzących z niej ciast i dajemy im naszą fokę aprobaty. Żarcia „wytrawnego” nie testowaliśmy.
Kluski z Maćkowej chaty
Szarpana wieprzowina z Czarnej Damy
Pierogi z Knajpy u Marceli

Winnica Janowiec

Janowiec – poza niezłą ofertą gastronomiczną (jak na wioskę, w której po pierwszym dniu kojarzycie wszystkich mieszkańców) – posiada również… własną winnicę. Primo Janowino to napitek występujący w dwóch wariantach: białym półwytrawnym i takim samym różowym. Oba wina są przyzwoite, robią robotę (to znaczy: są mocne), ale nie wróżymy im ogólnoświatowej kariery. Na jej drodze leżą nie tylko nazwa i design etykiety, przywodzący na myśl mazurskie winiacze po 5 zł sztuka, ale także sposób dystrybucji: podawanie przez ogrodzenie po szybkim przyklejeniu banderoli klejem na ciepło (co ma jednak swój urok). Jedna sztuka miejscowego winka to kwestia 45 zł i radzimy rozbić tę kwotę na dwie osoby, bo napitek jest niefiltrowany.

Winnicę w Janowcu trudno przeoczyć…

Janowiec – noclegi i transport

Jeżeli zamarzy się Wam przenocować w Janowcu, to oferta noclegowa jest całkiem spora. My korzystaliśmy z prywatnej gościny, ale w okolicy rynku znajdzie się przynajmniej 4-5 przyzwoitych pensjonatów, które przenocują Was za połowę tego, co zapłacilibyście w Kazimierzu Dolnym. Nie jest sekretem, że do Janowca najczęściej trafia się z Kazimierza właśnie, kiedy człowiek ma ochotę odpocząć od weekendowych tłumów. My polecamy jednak odwrotny wariant: nocleg w Janowcu i wycieczkę do Kazimierza.

Jest to tym łatwiejsze, że Kazimierz Dolny jest połączony z Janowcem dwoma przeprawami promowymi: „centralną” (pod samą wioską) oraz północną – w Nasiłowie. Podczas naszego pobytu prom centralny nie działał, więc musieliśmy użyć linii Serokomla, łączącą Nasiłów z Bochotnicą. Tą drogą z Janowca do Kazimierza dostaniemy się samochodem w około 20 minut. Z kolei w przypadku promu „centralnego” czas ten skrócony zostaje do mniej więcej 10 minut. Nawet jeśli nie załapiemy się na prom powrotny (w przypadku Serokomli ostatni kurs ma miejsce o… 19:30), to zawsze zostaje nam 30-minutowy objazd przez Puławy. Either way – nie ma tragedii.

Prom w Bochotnicy

Do samego rejonu Kazimierza Dolnego dojedziecie, rzecz jasna, własnym transportem (z Warszawy to kwestia niemal równo 2 godzin) lub PKS-em. Ta druga opcja jednak znacznie utrudni nam zwiedzanie okolic obu miejscowości. A zwiedzać jest co.

Co pod Janowcem?

Najważniejszą atrakcją „pod Janowcem” jest niewątpliwie Kazimierz Dolny – miejscowość szalenie popularna wśród turystów, powszechnie znana i totalnie zajebana w weekendy. W Kazimierzu spokojnie można spędzić kilka dni, ale nam wystarczała jedna wyprawa promowa z Janowca, bo po prostu nie mieliśmy ochoty na tłumy. O Kazimierzu nie będziemy się rozpisywać, bo na jego temat powstało już sporo tekstów, jak choćby ten, więc nie ma co dublować zawartości na siłę.

Kazimierza chyba nikomu nie trzeba przedstawiać

Kilka ciekawych punktów jest również pod Kazimierzem, w pobliżu samych przepraw promowych:

  • Na północy, w Bochotnicy znajdują się ruiny zamku Esterki – na poły legendarnej kochanki Kazimierza Wielkiego, która miała tu chillować, kiedy nudził jej się jej dom w Radomiu. Z zamku nie zostało wiele, ale jego ruiny to zawsze jakiś pretekst do spaceru.
  • Przy przeprawie centralnej znajdziemy z kolei opuszczony kamieniołom, będący kiedyś głównym źródłem opoki, Wiatrak Trzech Serc w Mięćmierzu czy punkt opisany na Google Maps jako „Tajemnicze Ruiny” (prowadzi do nich jeden z licznych w tym rejonie, naturalnych wąwozów).

Na północ od Janowca – bez potrzeby przeprawiania się przez Wisłę – znajdziemy również… tematyczny park rozrywki. Magiczne Ogrody to może nie Disneyland, ale dzieciaki powinny poczuć się w nich dobrze, o ile nie mają alergii na jakieś syfne pyłki. My niestety nie mogliśmy organoleptycznie sprawdzić zalet wspomnianego parku, bowiem nie można do niego wbijać z psem, a nasz był jeszcze za młody, żeby zostawiać go samego na dłużej niż paręnaście minut.


Jak widać, rejon dość niepozornej, skrytej w cieniu Kazimierza wioski zaskakuje całkiem poważnym arsenałem atrakcji, na które spokojnie można przeputać nawet dłuższy weekend. Fanów pracy zdalnej z różnych rejonów Polski ostrzeżemy przy okazji, że internet w okolicy bywa kapryśny aż do przesady, choć w teorii większość operatorów ma tu pełny zasięg.

Koniecznie sprawdźcie inne nasze wpisy z wyjazdów w Polskę – trochę ich już było.

Dodaj komentarz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error

Podobało się? Może zostaniemy w taczu?