Czy w Kownie jest cudownie?
Do Kowna, drugiego największego miasta na Litwie, a jednocześnie byłej stolicy tego kraju, trafiliśmy na początku naszego dwutygodniowego wyjazdu do krajów nadbałtyckich. Nie spodziewaliśmy się po nim za wiele, ale – jako, że był to sam początek Wyprawy – postanowiliśmy dać mu szansę i zostać na miejscu cały dzień. Opuszczając granice miasta niecałe 24 godziny później byliśmy po prostu usatysfakcjonowani, bowiem miejscowość okazała się dokładnie taka, jak zakładaliśmy: idealna na jednodniowy wypad i oferująca akurat tyle, by nie mieć żalu wyjeżdżając po tym czasie.
Żeby nie było: nie twierdzę, że Kowno to gowno. Jest to jednak po prostu duże, litewskie miasto, kuszące turystów pewną liczbą w miarę ciekawych atrakcji, ale poza tym nie wyróżniające się niczym specjalnym. Jego zasadniczą zaletą jest to, że z centralnej Polski można dostać się tu w parę godzin, a po 1 lub 2 dniach z czystym sumieniem wrócić do domu lub pojechać dalej. To napisawszy, przejdźmy do omówienia najważniejszych, „kowieńskich” tematów.
Kowno w 1 dzień
Jeśli zamieracie obejrzeć w Kownie to, co najważniejsze, to zwiedzanie najlepiej rozpocząć od wschodniego krańca Alei Wolności – głównej spacerowej ulicy miasta. Mam nadzieję, że będziecie mieli więcej szczęścia niż my i nie zastaniecie jej kompletnie rozkopanej.
Na wspomnianym krańcu Alei od razu natkniecie się na Kościół św. Michała Archanioła – jedną z najbardziej charakterystycznych budowli miasta. Wcześniej prawosławny, obecnie rzymskokatolicki kościół był niegdyś świątynią garnizonową, a obecnie jest świątynią, która potrzebuje gruntownego remontu – zwłaszcza na zewnątrz. Trudno powiedzieć, żeby budowla zachwycała, ale z pewnej odległości jest wdzięcznym modelem zdjęciowym, a w jej piwnicach mieści się dodatkowo coś na kształt Niewidzialnej wystawy (patrz niżej).
Spacer na zachód wzdłuż Alei Wolności to dobra okazja na wypicie kawki (albo – zgodnie z miejscowym zwyczajem – piwka, nawet jeśli nie ma jeszcze 10:00) i dziabnięcie czegoś, na co nie będzie Was stać. Na ulicy zabroniony jest ruch samochodowy, więc w dobrą pogodę można do woli chłonąć na niej słońce. Po około kilometrze dotrzecie również do parku miejskiego, w którym pręży się wieża, będąca kiedyś częścią murów obronnych miasta.
Idąc jeszcze kawałek dalej, dotrzecie pod dawny pałac prezydencki, będący obecnie oddziałem jednego z lokalnych muzeów. Po obejrzeniu tego neobarokowego gmachu, macie już prostą drogę na kowieńską starówkę.
Poza licznymi muzeami, w tym tak fascynującymi jak muzeum medycyny i farmacji, instrumentów muzycznych czy rozwoju komunikacji, najmocniejszym graczem starego miasta jest to, co pozostało z zamku… a pozostało bardzo niewiele. Gruba niczym sekwoja wieża, stercząca dumnie na półwyspie pomiędzy Niemnem a Wilią, zaopatrzona jest dodatkowo w niewielki fragment muru, z którego można poobserwować aktywność lokalnej młodzieży, rozpaczliwie szukającej jakiegoś miejsca do ukradkowego obściskiwania się. Za 2,5 euro można również wejść do środka, by w lochach odetchnąć od ewentualnych upałów i dowiedzieć się czegoś o historii twierdzy. W okolicy ruin jest również wiele sympatycznych knajp, w których poczujecie się jak w najlepszych knajpach zachodniej Europy – głównie ze względu na zwariowane ceny piwa.
W okolicy zamku znajduje się również Dom Perkuna, czyli gotycka kamienica z XVI wieku, niegdyś będąca tutejszą siedzibą organizacji kupców gdańskich. Jeśli jesteście fanami Adama Mickiewicza, to możecie zajrzeć do środka (za 1,5 Euro). W obecnie należącym do Jezuitów budynku mieścił się kiedyś teatr, do którego nasz wieszcz zwykł uczęszczać, więc poniewczasie jego część została przekształcona w upamiętniające go muzeum.
Poza tym, od strony Domu Perkuna możecie również dostać się na dach przylegającego do niego kościoła św. Franciczka Ksawerego, z którego można zerknąć sobie na główny miejski plac (wejście na wieże kosztuje 1,5 euro). Na tymże stoi między innymi tutejszy ratusz, w którym mieści się muzeum miejskie (o ile wiem – za darmola) oraz pałac ślubów (wypatrujcie odpustowych par).
Teraz sprawa robi się śliska, bo trzeba jakoś wrócić. Tu mamy dwa warianty – północny albo południowy.
Wariant północny spodoba się fanom muzeów i tym podobnych instytucji. Przy ulicach Putvinskio oraz Donelacio znajdziecie między innymi muzeum wojskowe im. Witolda Wielkiego (tak, tego od Jagiełły) oraz… muzeum Diabła. Swoją porcję diabłów przyswoiłem swojego czasu w polskiej Łęczycy i mózgu mi nie rozjebało, dlatego postanowiliśmy nie wchodzić do środka, choć – nomen-omen – trochę nas kusiło.
Wariant południowy to z kolei idylliczny spacer nad Niemnem, który można przerwać romantycznym posiłkiem w McDonaldzie. Powiem szczerze, że widok na wyspę Nemunas i miejska panorama przemówiły do nas znacznie silniej niż nieco zapuszczone okolice starego miasta, choć ostatecznie i tak wróciliśmy na Aleję Wolności.
Jeśli w Kownie macie więcej czasu niż 1 dzień, warto zainteresować się jeszcze dość imponującym klasztorem w Pożajściu, tutejszym ogrodem zoologicznym oraz parkiem botanicznym. W bezpośredniej bliskości miasta znajdują się również: na wschodzie – Zbiornik Kowieński; a na zachodzie – całkiem ładny zamek Raudań, do którego jednak my sami nie dojechaliśmy. Weźcie jednak pod uwagę, że niektóre z tych punktów znajdują się spory kawałek od centrum miasta, więc (o ile nie dysponujecie własnym środkiem transportu i/lub dużą ilością czasu) będziecie musieli szarpnąć się na taksówkę.
Nocleg i jedzenie w Kownie
Sprawa z noclegiem w Kownie jest prosta. Jeśli zależy Wam na łatwym, pieszym dostępnie do najważniejszych atrakcji miasta, wybierzcie coś w okolicy Alei Niepodległości. W sezonie (od maja do połowy września) warto łóżka rezerwować z wyprzedzeniem, bo cała Litwa cierpi na straszną chorobę, objawiającą się potężnym wzrostem cen podczas najbardziej turystycznych okresów (z majówką na czele). My sami skorzystaliśmy z oferty Kaunas Apartments, którzy – za 140 zł – zapewnili nam noc we wcale przestronnym, dobrze wyposażonym apartamencie przy samej Alei Wolności (w cenie był także parking). Wyjęcie czegoś rozsądnego za mniej niż 50 zł od osoby może być problematyczne. Poniżej znajdziecie mapkę opcji noclegowych dostępnych obecnie w Kownie:
Z jedzeniem czy piciem jest w Kownie podobnie jak z noclegiem. Gros barów i restauracji znajduje się na Alei Wolności (bary) i na starym mieście (żarcie), przy czym ceny w lokalach gastronomicznych potrafią zaskoczyć… i to nie pozytywnie. Jeśli chcecie trochę oszczędzić, wejdźcie po prostu w którąś z mniej zatłoczonych uliczek. W ramach możliwości śniadanie lepiej przygotować sobie we własnym zakresie – tak będzie ZNACZNIE taniej.
Jak patrzy się na takie zdjęcia, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w podróż 🙂 Pozdrawiamy!