Remont VW T3 – montaż radia i głośników
Zagadnienie montażu radia w naszym Volkswagenie T3 byłoby pewnie sprawą niezasługującą na oddzielny wpis, gdyby nie to, że praktycznie całą elektrykę wnętrza musieliśmy poprowadzić samodzielnie. O tej procedurze nie będziemy się rozpisywać, bo jeszcze sporo przed nami (zwłaszcza pod kątem instalacji „hotelowej”), ale o audio wspomnimy, bo sami szukaliśmy wcześniej w sieci kilku informacji na ten temat i nie znaleźliśmy praktycznie nic, co by nam pomogło. Jeśli więc macie VW T3 i planujecie wsadzić do niego jakieś nowocześniejsze radio, to ten tekst zdecydowanie jest dla Was. Żeby nie było, wszystkich innych również zapraszamy do lektury.
Montaż radia byłby niewątpliwie łatwiejszy, gdybyśmy wcześniej nie zdjęli deski rozdzielczej oraz gdyby elektryka w naszym samochodzie była zgodna z oryginalną. Niestety, samochód przechodzący z rąk do rąk to zawsze zagadka pod wieloma względami, a w tej mieliśmy wyjątkowo pod górkę. Oryginalnie radio podpina się zazwyczaj pod któryś z „akcesoryjnych” bezpieczników z prawej strony skrzynki je zawierającej, ale u nas, jak się okazało, są tam wpięte przewody „żywe” tylko w momencie działającego silnika, co nie do końca odpowiada naszym potrzebom (czy raczej potrzebom radia). Naszą przygodę z instalacją audio rozpoczęliśmy więc od w miarę sensownego uporządkowania przewodów w skrzynce bezpieczników i podpięcia „na partyzanta” wszystkich peryferiów tak, żeby wszystko trzymało się kupy (czytaj: nie wywalało „korków” przy jednoczesnym włączeniu kilku rzeczy). Wszystko to robiliśmy PRZED ponownym założeniem deski rozdzielczej, bo tylko wtedy manewrowanie w krzynce bezpieczników nie jest utrudnione.
Zdjęta deska rozdzielcza to jednak również utrudniony dobór radia. Na sieci próbowałem znaleźć maksymalną głębokość takiego urządzenia, które można wpasować do Volkswagena T3 i nie znalazłem konkretnej informacji na ten temat. Jeśli jej szukacie, to proszę bardzo:
Radio pasujące do kieszeni w Volkswagenie T3 to radio typu DIN1 o maksymalnej głębokości 14 cm. Weźcie pod uwagę, że za radiem musi zostać trochę miejsca na kable/przewody, więc idealna głębokość to 12,5-13 cm. Inaczej trzeba będzie kombinować z ułożeniem.
Jakie radio wybraliśmy do VW T3?
Nasz wybór padł na radio „polskiego” producenta Vordon. Niestety, wszystkie poważniejsze (czytaj: posiadające ekran, mogące pochwalić się czymś więcej niż tylko wyjścia głośnikowe itp.) sprzęty bardziej topowych marek (jak Alpine, Kenwood czy Pioneer) nie spełniają wymogu „płytkości”, a co za tym idzie – ich montaż byłby niemożliwy bądź utrudniony. Nam z kolei zależało na tym, by nasze radio wyposażone było w trochę bajerów, takich jak choćby możliwość podpięcia kamery cofania czy chociaż czujników parkowania.
Model Vordon AC-3102B spełniał te warunki, dysponując nie tylko małym ekranem czy modułem Bluetooth, ale także teoretyczną mocą wyjściową na poziomie 4x60W. Wiadomo, ze podobne parametry są mierzone w warunkach laboratoryjnych, ale takiej mocy tak czy owak ze świecą szukać u większych, bardziej znanych producentów. Rzecz jasna, „polski” Vordon to tak naprawdę Vordon chiński, brandowany już u nas w kraju, ale po poczytaniu opinii doszliśmy do wniosku, że na nasze potrzeby takie radyjko będzie zdecydowanie wystarczające, a do tego będziemy mogli zrezygnować ze wzmacniacza – przynajmniej na pierwszym etapie użytkowania samochodu.
Radio w VW T3 – instalacja
Kiedy już upewniliśmy się, że Vordon pasuje w kieszeń jak ulał (sprzęt ma 11,5 cm głębokości, co zostawia jeszcze sporo miejsca na wszelkie kable i przewody), zamontowaliśmy dołączoną do niego kieszeń (po zgięciu odpowiednich wypustek siedzi bardzo przyzwoicie, mimo iż jest dość płytka) i zaczęliśmy zabawę z kostką ISO.
Podpinanie przewodów do kostki radiowej to generalnie nie jest jakaś trudna sprawa, bowiem wskazówki dotyczące tej czynności znajdziecie w instrukcji obsługi, a u nas wszystkie piny były dodatkowo oznaczone także na urządzeniu. Cała czynność zajęła nam niecałą godzinę, włączając w to podłączenie przewodów głośnikowych, kamery cofania, anteny (wtyczka) i… mikrofonu zewnętrznego, bowiem nasz Vordon wyposażony jest również i w takie cudo. Więcej zabawy było z podpinaniem zasilania pod odpowiednie bezpieczniki. Ostatecznie, po kilku próbach, główny przewód zasilający został wpięty bezpośrednio pod przewód wychodzący ze stacyjki (z zabezpieczeniem pod postacią oddzielnego bezpiecznika), a przewód podtrzymujący znalazł swoje miejsce tam, gdzie mieliśmy wolny pin w skrzynce bezpieczników. Jak na razie nie wydaje się, by takie połączenie powodowało jakieś problemy, ale wszystko jeszcze przed nami. Po pierwszym teście wszystko wydawało się działać, więc można było przejść do głośników.
Jakie głośniki wybraliśmy do VW T3
Z PRZEDNIMI głośnikami w Volkswagenie T3 jest trochę jak z radiem: ich rozmiar limitowany jest ilością miejsca. Tu są różne szkoły, które uczą, że głośniki przednie można zamontować w desce rozdzielczej (pomysł raczej słaby, jako że ta jest „otwarta” od dołu) albo w jednym z paru miejsc na drzwiach przednich, włączając w to oryginalne otwory głośnikowe w ich dolnej części. My wybraliśmy ten ostatni wariant, nie chcąc za bardzo kombinować z miejscem na górze, często kolidującym z korbką do otwierania szyb (jeśli ktoś ma szyby otwierane automatycznie, to jest to jednak miejsce bardziej optymalne, bo bliższe ucha).
W oryginalnej kieszeni głośnikowej Volkswagena T3 idealnie mieszczą się właściwie tylko głośniki o średnicy do 10 mm i na takie też postawiliśmy.
Wyszliśmy z założenia, że ewentualne niedostatki mocy wyrównamy głośnikami tylnymi, o których będzie zaraz. Jeśli z kolei chodzi o model, to w przednich drzwiach naszego busa wylądowały dwie sztuki głośnika Alpine SPG-10C2, czyli typowego, markowego, dwudrożnego przedstawiciela klasy średniej-wyższej lub, jak kto woli, niższej klasy premium. Z ich podłączeniem nie było żadnego problemu, bowiem opakowanie głośników jest jednocześnie szablonem ułatwiającym ich montaż – cała sprawa zajęła nam jakieś 15 minut, nie licząc wycinania odpowiednich otworów w boczkach auta.
Kable głośnikowe z przodu poprowadziliśmy, o ile nam się wydaje, oryginalnymi otworami, a nawet jeśli nie, to leżą one tak, że nie są narażone na uszkodzenia. Tak czy owak, po spięciu przednich głośników z radiem okazało się, że wszystko ładnie gra i od biedy dałoby się zostawić w samochodzie tylko przednią instalację, choć każdy zapewne wielbiciele car-audio mieliby na ten temat zgoła odmienne zdanie.
Jeżeli chodzi o głośniki tylne, to… jeszcze ich nie mamy. Docelowo będą one mocowane w skrzyni pod kanapą pasażerską, co da nam możliwość wsadzenia do nich czegoś potężniejszego, co wyrówna mikre rozmiary membran zamontowanych z przodu. Celujemy w coś o średnicy 16 cm, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, bo skrzynia jeszcze jest w fazie projektowej. Tak czy owak, taka instalacja powinna w pełni wystarczyć na nasze potrzeby, choć pełnoprawnego rave’a na niej nie rozkręcimy – tu potrzebny byłby wzmacniacz…
I tu jednak zostawiamy sobie furtkę. Jesteśmy bowiem szczególnie dumni z tego, jak kable głośnikowe zostały rozprowadzone w samochodzie. Wszystkie leżą w nim stosunkowo „luzem” i do każdego dostęp jest zorganizowany tak, by można go było wyciągnąć w ciągu kilku minut. Dzięki temu, jeśli przyjdzie nam do głowy instalacja wzmacniacza (czy czego tam jeszcze), wystarczy oderwanie kilku rzepów, bez potrzeby deinstalacji czegokolwiek poza maskowaniem.
Audio w naszym VW T3 – koszty
Jeśli chodzi o całościowe koszty operacji założenia audio w naszym busie, to jak na razie zamknęliśmy się w… niecałych 400 zł, wliczając w to kable głośnikowe (dedykowane – żeby nie było). Jest to kwota zaskakująco mała jak na dość przyzwoity efekt, którego doświadczamy już teraz. Zakładamy, że całość operacji zamknie się w niecałym 1000 zł i jest to sporo poniżej budżetu, który początkowo zakładaliśmy na tę część projektu. Jak się okazało, nieźle grające głośniki samochodowo są sporo tańsze niż się spodziewaliśmy.